Świat

Charlottesville ponownie: 2017 do 2024

Tłumaczenie z freedomnews.org.uk

Za CrimethInc. Siedem lat temu anarchiści i inni antyfaszyści zebrali się w Charlottesville w stanie Wirginia, aby sprzeciwić się wiecowi „Zjednocz prawicę”. Organizatorzy wiecu zamierzali zgromadzić ludzi Klanu, neonazistów, skrajnie prawicowe bojówki i faszystów z tak zwanej „alt-prawicy”, aby zbudować zjednoczony uliczny ruch białej supremacji.

Faszyści już od roku nabierali rozpędu na ulicach. Wiec miał na celu ustanowienie ich legitnym biegunem w polityce Stanów Zjednoczonych. Jeśliby się udał, miliony zwolenników Donalda Trumpa mogłyby do nich dołączyć. Wszystko, co organizatorzy „Zjednoczenia Prawicy” musieli zrobić, to przetrwać weekend bez incydentów.

Kilkuset odważnych ludzi wyruszyło, by ich powstrzymać. Antyfaszyści byli w mniejszości, słabo przygotowani i przerażeni.

Ważne jest, aby pamiętać o tym dzisiaj — po pierwsze dlatego, że era Trumpa jeszcze się nie skończyła. Choć jest to wyczerpujące i demoralizujące, wciąż stoimy w obliczu tych samych zagrożeń i wyzwań, z którymi mieliśmy do czynienia siedem lat temu, a wynik pozostaje dziś tak samo niepewny, jak wtedy. Ponowne przyjrzenie się wydarzeniom w Charlottesville pokazuje stawkę naszych obecnych zmagań — kiedy faszyści są mniej aktywni na ulicach, ale starają się przejąć kontrolę nad całym krajem za pomocą aparatu państwowego. Jednocześnie wynik wydarzeń w Charlottesville pokazuje, jak wiele może osiągnąć niewielka liczba odważnych ludzi, narażając swoje życie, nawet gdy zwycięstwo wydaje się niemożliwe.

Przedstawiamy tutaj przegląd wydarzeń, opierając się na wspomnieniach niektórych z tych, którzy byli na pierwszej linii frontu.

Antyfaszyści w Charlottesville 12 sierpnia 2017 r.

Zbiera się na burzę

Kampania Trumpa w 2016 r. ośmieliła faszystów wszelkiej maści. Po zwycięstwie wyborczym Trumpa wielu faszystów przyjęło strategię, w ramach której obrali za cel miejsca, które uważali za liberalne hotspoty, takie jak Berkeley w Kalifornii i Portland w Oregonie (sam Donald Trump przyjął tę strategię latem 2020 r., kiedy wysłał oddziały Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, aby próbowały ujarzmić demonstrantów w Portland w Oregonie. Podobnie jak naziści, których naśladował, on również ostatecznie zawiódł). Pod pewnymi względami podejście to było sprytne: w polaryzującym kontekście politycznym, w którym nienawiść do innych była jedną z głównych motywacji ich potencjalnych zwolenników, umożliwiło im to poszukiwanie rekrutów poprzez prowokowanie i karykaturowanie ich opozycji.

Początkowo strategia ta przynosiła efekty. 15 kwietnia 2017 r. faszyści szaleli po Berkeley, nagrywając materiał wideo, na którym biją ludzi, by wykorzystać go do celów rekrutacyjnych. Z perspektywy czasu możemy uznać ten dzień za punkt kulminacyjny ich kampanii wymierzonej w Bay Area.

Charlottesville to liberalne miasto uniwersyteckie w Wirginii. Realizując tę samą strategię, którą jego koledzy zastosowali w Berkeley, faszysta w garniturze i krawacie Richard Spencer poprowadził 13 maja 2017 r. w Charlottesville wiec z pochodniami, protestując przeciwko proponowanemu usunięciu pomnika generała Konfederacji Roberta E. Lee. Dążąc do zacieśnienia więzi między różnymi grupami nazistów i białych nacjonalistów, zwolennicy Spencera zorganizowali kolejny wiec 12 sierpnia.

Piątek, 11 sierpnia

W nocy 11 sierpnia setki faszystów, którzy przybyli wcześniej, wzięło udział w niespodziewanym marszu z pochodniami ulicami Charlottesville. Na zakończenie marszu zaatakowali niewielką liczbę kontrdemonstrantów u stóp pomnika Thomasa Jeffersona, podczas gdy władze biernie się temu przyglądały.

Oglądając nagrania z marszu i ataków, którymi się on zakończył, wiele osób w Stanach Zjednoczonych nagle zrozumiało zagrożenie. Sytuacja była jeszcze bardziej przerażająca dla ludzi w samym Charlottesville.


Jestem jedną z osób, które udały się do Charlottesville, aby zablokować wiec „Zjednocz prawicę”.

W nocy z 11 na 12 wielu z nas udało się do kampusu UVA [University of Virginia] w Charlottesville, aby sprawdzić, czy jest coś, co możemy zrobić i niezależnie doszliśmy do wniosku, że to nie była noc, aby angażować się z tymi skurwielami w sposób, na jaki zasługują. Zdecydowaliśmy, że przez dwanaście godzin musimy pogodzić się z porażką i pokładać nadzieję w następnym dniu. Później tej nocy doszło do kłótni, oskarżeń o tchórzostwo, wzajemnych zarzutów. Osobiście czułem, że wszystko, co by się stało, to to, że zostalibyśmy całkowicie pobici, a może nawet gorzej, co jeszcze bardziej zmniejszyłoby prawdopodobieństwo, że w dniu samego wiecu będzie wystarczająco dużo ludzi.

Pamiętam, jak ktoś powiedział, że jakiś pracownik UVA w mundurze powiedział im: „Wszyscy powinniście stąd wyjść. Jeśli was zaatakują, nie będziemy w stanie nic z tym zrobić”. To była klasyczna tchórzliwa wypowiedź stróżów prawa. Jednocześnie nie było to nieprawdą.

Z drugiej strony, w nocy 11, ktoś, kogo nie znałem, na spotkaniu, w którym uczestniczyłem, powiedział, że jego najlepszą radą na następny dzień jest „udawać, aż się uda”.

Tak właśnie zrobiliśmy.


Nie spałem w nocy 11 sierpnia 2017 roku. Byłem pewien, że niektórzy z nas zginą następnego dnia.

Moi przyjaciele i ja pojechaliśmy do Charlottesville, aby powstrzymać zgromadzenie „Zjednocz prawicę”. Właśnie wróciliśmy z kampusu Uniwersytetu Wirginii i na podstawie tego, co widzieliśmy, czułem, że nie ma szans, aby następny dzień zakończył się bez rozlewu krwi.

Tej nocy, gdyby nekromanta przedstawił mi następującą przepowiednię, z przykrością muszę stwierdzić, że przyjąłbym ją z ulgą:

„Jeden z was jutro zginie, ale wasi przeciwnicy opuszczą miasto w rozsypce. Opinia publiczna zwróci się przeciwko nim zarówno na szczeblu lokalnym, jak i krajowym. Będą się wzajemnie zżerać, a to wydarzenie zostanie zapamiętane jako nadir administracji Trumpa. Za trzy lata młodzi ludzie obalą rząd, któremu służą ci mordercy”.

Prawda jest taka, że byłem pewien, że czeka nas coś znacznie gorszego. Leżałem bezsennie do świtu, rozważając w myślach różne scenariusze. Potem wstałem i przygotowałem się do konfrontacji z faszystami.


Patrząc później wstecz, jeden z anarchistów, który był w Charlottesville, wspomina.

Piątkowa noc poważnie wstrząsnęła ludźmi, ale prawdopodobnie sprawiła, że w sobotę byliśmy bardziej zdeterminowani i sprytniejsi. Prawie chciałbym powiedzieć, że mądrzejsi. Wiedzieliśmy dokładnie, jakiego rodzaju zwycięstwa potrzebujemy, aby ich powstrzymać, i wiedzieliśmy, że będziemy musieli to zrobić bez przewagi fizycznej.

Sobota, 12 sierpnia

12 sierpnia wściekli mieszkańcy, przywódcy religijni i inni przeciwnicy faszyzmu stawili czoła faszystom gromadzącym się w centrum Charlottesville. Policja przyglądała się temu, pozwalając na intensywne konfrontacje między obiema grupami, nie robiąc nic. Antyfaszyści znaleźli się w niestabilnej i niebezpiecznej sytuacji.

Żandarmi strzegący ogrodzenia wokół wiecu „Unite the Right” w Charlottesville 12 sierpnia 2017 r.

Nie chciałem mieć do czynienia z oskarżeniem o posiadanie broni poza granicami stanu ani znaleźć się w sytuacji, w której mógłbym walczyć z policją z bronią w spodniach. Są to dwie rzeczy, których wolę unikać w każdych okolicznościach. Z tego powodu rankiem 12. zostawiłem broń w pojeździe. Ale później tego ranka, gdy stało się nieuchronnie jasne, z jaką sytuacją mamy do czynienia, wróciłem i wziąłem ją. W tym momencie mniej martwiłem się oskarżeniem o posiadanie broni poza granicami stanu, niż tym, że byłem nieprzygotowany na coś gorszego.

Nigdy wcześniej ani później nie byłem zaangażowany w tak popieprzony dzień, że szczerze czułem, że najmniej złą opcją jest bawienie się bronią w chaotycznej sytuacji z udziałem funkcjonariuszy policji Stanów Zjednoczonych. Nie tylko czułem pewność, że niektórzy z nas zginą, ale także obawiałem się, że jest całkowicie możliwe, że jeden z nas nie będzie miał innego wyboru niż użycie śmiercionośnej siły.

Tego dnia było sporo antyfaszystów z bronią, nie wszyscy z nich mieli ją przy sobie. Jednym z niedocenianych aspektów tego dnia było to, że duża liczba antyfaszystów wykazała się sporym stopniem powściągliwości i przyzwoitą świadomością sytuacyjną w zakresie bezpieczeństwa broni. Wielu z nas zawsze będzie żałować, że nie udało nam się być we właściwym miejscu we właściwym czasie, aby powstrzymać faszystę, który zabił Heather Heyer, ale łatwiej jest wywołać masowy wypadek niż mu zapobiec. Pomimo znacznego stresu i niepewności sytuacji, nikt po naszej stronie nie ma czego żałować w tym zakresie.

Dla kontrastu, był jeden neokonfederata, który strzelał z broni w bezpośrednim sąsiedztwie tłumu. Nie świadczy to dobrze o jego ocenie sytuacji. Jeśli nikogo nie zabiliśmy, to dlatego, że zdecydowaliśmy się tego nie robić, mimo że zostaliśmy bezpośrednio sprowokowani.


Ostatecznie konfrontacje uliczne zmusiły urzędników państwowych do cofnięcia pozwolenia na wiec „Zjednocz prawicę”, a ci sami policjanci, do których faszyści się zwracali, zostali zmuszeni do wypędzenia ich z parku, w którym się zgromadzili. Wywołało to poruszenie i konsternację wśród uczestników wiecu, którzy mieli nadzieję na zorganizowanie uporządkowanego wydarzenia, jednocześnie prezentując wizerunek siły.

W późniejszym wywiadzie jeden z anarchistów, który walczył w Charlottesville, argumentował, że wiec został pokonany przez różnorodność taktyk stosowanych przez antyfaszystów i przez sprzeczne cele uczestników:

Zjednoczonej Prawicy chodziło o wizerunek. Chcieli trzech rzeczy: wyglądać jak ofiary agresji antify/”SJW”, wyglądać jak przyjaciele policji i wyglądać tak, jakby wygrywali fizyczną bitwę na ulicach. Myślę, że wszystkie te wątki poplątały się w Charlottesville z powodu różnorodności ich opozycji…

Wielu z tych alt-prawicowców boi się konfrontacji, nawet jeśli fantazjują o władzy. Można powiedzieć, że utrudniało im to psychologiczne przełączanie biegów; zanim zorientowali się, jak radzić sobie z jednym rodzajem kontrmanifestantów, sytuacja się zmieniła i musieli wrócić do punktu wyjścia. Musieli myśleć zbyt intensywnie. Nie wiedzieli, czy następny ktoś ich uderzy, czy będzie się modlić. Przez cały czas byli obrzucani balonami z farbą i wyglądali głupio.

Byli też macho, którzy na ten paraliż reagowali po prostu mięśniowo, szarżując i wymachując rękami. To było przerażające, ponieważ byli to duzi kolesie, którzy rozumieli przemoc, ale tak naprawdę nie służyło to ich większym celom i przegrywali walki, ponieważ otaczaliśmy ich i biliśmy. Nie pomagało im to, że ich oficjalny wiec odbywał się na wzgórzu za barykadami.

Byli też faceci w pełnym rynsztunku do zamieszek, z tarczami z pleksiglasu, pałkami, tarczami na twarz i tym podobnymi rzeczami. Na początku dnia, maszerując do parku, mieli trudności, ponieważ nie mogli zorientować się, w jakim rodzaju konfrontacji się znajdują; chcieli nas pobić, ale chcieli, żeby wyglądało to na naszą winę, i w obu przypadkach wypadli gorzej. Później przegrupowali się i wyglądało na to, że byli gotowi rozbić kilka czaszek w bardziej paramilitarnym stylu — szarżując z parku w formacji i po prostu depcząc każdego, kto stanął im na drodze. Myślę, że tak by się stało, gdyby rajd trwał dłużej, ponieważ zaczynali rezygnować z całego wizerunku. Powinniśmy byli mieć więcej narzędzi, by zasłonić im widok i trzymać ich na dystans. Ale policja rozpędziła wiec, zanim do tego doszło. Myślę, że część zasług możemy przypisać sobie.

To zabrzmi dziwnie, ale myślę, że anarchiści mogą mieć lepszą dyscyplinę niż naziści, przynajmniej w tego rodzaju sytuacjach. Faszyści mieli przewagę, gdy sprawy były naprawdę oskryptowane, a wielu z nich miałoby przewagę w walce jeden na jednego, ale byli po prostu niezdarni, jeśli chodzi o poruszanie się w złożonej sytuacji. Myślę, że mam na myśli samodyscyplinę. Ale ma to prawdziwy aspekt wspólnotowy, ponieważ naprawdę troszczymy się o siebie nawzajem i zwracamy na siebie uwagę, nie tylko nasze kliki i grupy pokrewieństwa, ale także nieznajomych. Tego nie da się podrobić. Nie da się tego wycisnąć z autorytarnej ideologii.

Antyfaszyści zburzyli ogrodzenia chroniące wiec „Zjednocz prawicę”, ostatecznie zmuszając urzędników do anulowania pozwolenia na to wydarzenie.

Pilność sytuacji skłoniła wiele osób do podjęcia ryzyka, którego normalnie by nie podjęli.

Standardowe liberalne narracje — „Nie podsycaj cyklu przemocy” i „Zostaw policji zajmowanie się bezpieczeństwem publicznym” — wydają mi się szczególnie oderwane od rzeczywistości w odniesieniu do tego, co wydarzyło się w Charlottesville. Po pierwsze, policja powiedziała nam w piątek wieczorem, że kiedy dojdzie do przepychanek, nie będzie nikogo chronić, jeśli będzie to oznaczać narażanie się na niebezpieczeństwo. Od tego czasu widzieliśmy to samo w Uvalde. Po drugie, wydawało mi się bardzo jasne, że jeśli faszystom uszło to na sucho w Charlottesville, to wkrótce potem zrobią to samo w moim mieście. Czułem, że lepiej będzie, jeśli zrobimy to teraz w Wirginii, bo inaczej będziemy mieli jeszcze bardziej przechlapane, gdy za miesiąc będziemy musieli zrobić to w domu.

Z mojej perspektywy przez cały weekend wszyscy, którzy wzięli udział w wiecu, podzielali poczucie, że nie wybraliśmy tej walki dobrowolnie. Nie było łatwo rozpoznać, kto jest z Charlottesville, a kto z innego miejsca, ani po wyglądzie, ani po zachowaniu.

Gnębiciele i sadyści często pakują się w kłopoty, nie doceniając przeciwnika i przeceniając własne siły, podczas gdy ludzie, którzy — z jakiegokolwiek powodu — przyzwyczaili się psychologicznie do bycia zastraszanymi lub zdominowanymi, mogą wpaść w kłopoty, przeceniając przeciwnika i nie doceniając siebie. W Charlottesville faszyści potraktowali nas lekko i nie wyszło im to na dobre.


W późniejszej retrospekcji uczestnicy wydarzeń w Charlottesville argumentowali, że policja podjęła działania dopiero po tym, jak stało się jasne, że faszyści nie mogą wygrać samodzielnie:

Podczas wiecu Unite the Right w Charlottesville policja w dużej mierze stała z tyłu i pozwalała na konfrontacje. Interweniowali tylko w celu ogłoszenia nielegalnego zgromadzenia i oczyszczenia parku, gdy antyfaszyści zmusili ich do działania, po tym, jak władze miasta i stanu ogłosiły stan wyjątkowy. Jest to zgodne ze schematem, który sięga co najmniej stu lat wstecz. Kiedy biali supremacjoniści mają przewagę, policja daje im wolną rękę; kiedy antyfaszyści zyskują przewagę, policja wkracza agresywnie.

Po zjednoczeniu prawicy policja w Charlottesville spotkała się z dużą krytyką za beznamiętne obchodzenie się z demonstracją. Reakcją departamentów policji w całych Stanach Zjednoczonych było przejście na bardziej agresywną strategię obejmującą masowe mobilizacje wielu agencji i wyprzedzające represje.

Gdyby policja była wystarczająco przygotowana na sytuację w Charlottesville, wiec odbyłby się zgodnie z planem — a w konsekwencji mogłoby dojść do znacznie większej przemocy.

Niemniej jednak tego dnia w Charlottesville doszło do tragedii. Tego popołudnia, gdy wściekli neonaziści i klansmeni rozeszli się po parku, James Alex Fields, uczestnik faszystowskiej mobilizacji, wjechał samochodem w tłum ludzi, zabijając Heather Heyer i poważnie raniąc dziewiętnaście innych osób.

Nic nie mogło zrekompensować utraty życia Heather. W tym ataku mogło zginąć o wiele więcej osób, a jego konsekwencje pozostają w życiu setek ludzi. Oddajemy cześć odwadze Heather i odwadze wszystkich innych, którzy tego dnia świadomie narazili się na niebezpieczeństwo, aby chronić innych.

W 2024 roku miejsce, w którym Heather Heyer straciła życie, pozostanie miejscem pamięci i żałoby.

Później

W odpowiedzi na wiec i atak ludzie natychmiast zorganizowali akcje solidarnościowe na całym świecie. Co najmniej dwadzieścia z nich odbyło się 12 sierpnia, a ponad sześćdziesiąt następnego dnia. Przyniosły one nową energię ruchowi przeciwko faszyzmowi.

Na przykład anarchiści w Chapel Hill w Karolinie Północnej zorganizowali spotkanie z uczestnikami wydarzeń w Charlottesville pod pomnikiem Konfederatów w centrum miasta. Następnego dnia aktywiści w sąsiednim mieście Durham zburzyli tam pomnik Konfederatów, a następnie stawili czoła groźbom ze strony Ku Klux Klanu. Rok później ludzie zburzyli pomnik w Chapel Hill, dając wzór dla fali obalania pomników w całym kraju w 2020 roku.

Tymczasem korporacyjne media zostały zaskoczone tragedią w Charlottesville. Ich wcześniejsze narracje o starciach między „ekstremistami” nie przygotowały odbiorców na morderstwo Heather Heyer. Przez kilka dni, podczas gdy redaktorzy korporacyjni starali się przeformułować swoje narracje, dziennikarze mieli wolne ręce, aby po prostu powiedzieć prawdę o tym, co wydarzyło się w Charlottesville — i to skłoniło niektórych ludzi do wzięcia udziału w pierwszych antyfaszystowskich mobilizacjach. Wydarzenia te sprawiły, że poparcie dla Trumpa spadło do najniższego poziomu w pierwszych latach jego prezydentury, zmuszając go do zwolnienia swojego doradcy ds. białych nacjonalistów, Steve’a Bannona.

W sobotę, 19 sierpnia wiele tysięcy ludzi zebrało się w Bostonie, aby odpowiedzieć na faszystowski wiec. Tydzień później, w niedzielę 27 sierpnia, tysiące ludzi zebrało się w Berkeley, aby uniemożliwić planowaną demonstrację faszystowską.

Anarchiści mobilizują się w czarnym bloku, aby uniemożliwić faszystom rekrutowanie lub mordowanie ludzi w Berkeley 27 sierpnia 2017 r.

Joseph Biden ogłosił swoją kampanię prezydencką w 2020 r. za pomocą filmu wideo o wiecu „Zjednocz prawicę” w Charlottesville. Podkreśla to znaczenie wydarzeń tego dnia w historii Stanów Zjednoczonych. Ale ani Biden, ani jego zwolennicy tam nie byli. Ludzie, którzy tego dnia zrobili różnicę, nie byli politykami ani centrowymi Demokratami — byli to zwykli mieszkańcy, wielu z nich to ubodzy ludzie kolorowi i zwolennicy wyzwolenia.


Byłem już oskarżony o kilka przestępstw w związku z antyfaszystowskim marszem — ale to było przeciwko Trumpowi, a nie ulicznym nazistom. Chciałem zachować spokój w Charlottesville i pomóc, jak tylko mogłem, bez znacznego pogorszenia mojej sytuacji prawnej. Rozdałem zatyczki do uszu moim przyjaciołom, obserwując ich marsz w kierunku pomnika Lee. Byłem pewien, że przynajmniej jeden z nich umrze.

Później pomagałem raportować ruchy policji — co okazało się bezużyteczne, ponieważ policja miała tego dnia wolne ręce. Faszyści byli w parku, antyfaszyści na ulicy, a policja na parkingu. Innymi słowy, antyfaszyści wciśnięci między umundurowanych bandytów po obu stronach.

Pomogłem zdjąć tablice rejestracyjne samochodów, którymi jeździli naziści, w nadziei na ich zidentyfikowanie. Spędziłem też trochę czasu przed więzieniem, na wypadek, gdyby aresztowano antyfaszystów.

Po ataku samochodowym przeniosłem się do lokalnego kościoła, który otworzył swoje drzwi jako bezpieczna przestrzeń dla antyfaszystów. Odważni nastolatkowie z grupy młodzieżowej prowadzili ochronę na zewnątrz, aby upewnić się, że żaden skrajnie prawicowy infiltrator nie przedostanie się do sanktuarium.

Wewnątrz zobaczyłem, jak jedna z zamaskowanych antyfaszystek opuszcza osłonę twarzy. Była to jeden z moich współoskarżonych. Byliśmy zaaresztowani całą grupą, i to była jedna z nas. Na początku spanikowałem: „Jeśli coś ci się stanie”, pomyślałem, „może to zagrozić naszej sprawie”. Ale serce mi urosło dla tej towarzyszki, zanim nawet wypowiedziałem tę myśl.

Zatyczki do uszu, notatki, komunikacja radiowa o ruchach policji. To zawsze coś, ale żałuję, że nie walczyłem. Nie dla chwały. Nie po to, by mieć dobrą historię. Są takie chwile, kiedy trzeba walczyć ze wszystkich sił, zanim będzie za późno.


Naprzód

Jeśli porównamy ich działalność pod administracją Trumpa z tym, co robili pod rządami Bidena, jasne jest, że niezależnie od ich pretensji do bycia „antyrządowymi”, żaden z tych faszystów i członków milicji nie jest szczególnie zmotywowany, jeśli chodzi o walkę z państwem. O wiele bardziej interesuje ich służba jako uliczni zwolennicy autorytarnego rządu. Nie możemy zrozumieć zagrożenia, jakie stanowią, w oderwaniu od zagrożenia, jakie stanowi sama władza państwowa.

Jak argumentowaliśmy w sierpniu 2017 r.,

Ostatecznie, dogłębny ruch antyfaszystowski nie powinien skupiać się na atakowaniu grup faszystowskich, które są tak marginalne, że odstają od reszty spektrum politycznego, ale na infrastrukturze, dzięki której każdy autorytarny program zostanie wprowadzony w życie. Oznacza to, że należy skupić się na samym państwie. Jeśli będziemy po prostu toczyć bitwy obronne, faszyści w końcu przejmą inicjatywę. Powinniśmy wziąć doświadczenia wspólnej walki, których możemy doświadczyć w walce antyfaszystowskiej i wykorzystać je jako punkty wyjścia do wspólnej pracy nad rozwiązaniem wszystkich problemów, które mamy.

Ma to zastosowanie niezależnie od tego, kto zasiądzie w Białym Domu w styczniu 2025 roku. Podczas gdy Trump obiecuje deportować miliony ludzi — zagrożenie, które powinniśmy potraktować poważnie i przygotować się do konfrontacji — nie możemy zapominać, że do tej pory zarówno administracja Obamy, jak i Bidena deportowały znacznie więcej osób niż administracja Trumpa. Zamiast pozwalać Trumpowi i jego żołnierzom terroryzować nas w ramiona centrowych polityków, podczas gdy oni powoli przesuwają dyskurs polityczny coraz bardziej na prawo, musimy nadal podążać w kierunku horyzontu prawdziwego wyzwolenia.

Faszyści nie są jedyną siłą stojącą między nami a naszą wolnością.

Tłumaczenie

Strona ma charakter tylko i wyłącznie informacyjny. Nie namawiamy nikogo do łamania prawa.

Exit mobile version