15 listopada w Hannoverze odbyła się kolejna manifestacja organizacji HoGeSa, czyli Hooligans Gegen Salafisten (Chuligani Przeciwko Salafistom). Dla wyjaśnienia salafiści są niewielką, ale rosnąca w siłę islamską sektą prezentującą bardzo fundamentalistyczny odłam islamu. Salafiści popierają m.in. takie twory jak ISIS, próbowali również tworzyć patrole szariackie i prowadzą bardzo agresywną propagandę i rekrutację.
Wedle oficjalnej wersji skrajnej prawicy, HoGeSa jest inicjatywą skierowaną jedynie przeciwko islamskiemu ekstremizmowi i nie mająca nic wspólnego z rasizmem, ale w tłumaczenia tego typu nikt chyba nie wierzy, bo już na pierwszy rzut oka widać, że HoGeSa składa się w większości z dobrze znanych członków różnych niemieckich ugrupowań neonazistowskich i skrajnie prawicowych ekip chuligańskich.
HoGeSa nie widzi żadnej sprzeczności w tym, że podczas ich demonstracji przeciwko islamskiemu ekstremizmowi słyszy się hasła typu „cudzoziemcy won” czy atakuje się chińskie restauracje (jaki związek mają chińscy restauratorzy z salafizmem pozostaje nam tylko zgadywać). Podczas niedawnej demonstracji w Kolonii antyfaszyści dali się zaskoczyć rozmiarem i bojowością demonstracji HoGeSy. W ramach „walki z islamizmem” prawicowi chuligani zaatakowali wspólną demonstrację antyfaszystów i Kurdów, którzy demonstrowali przeciwko rasizmowi i religijnemu fundamentalizmowi. Warto zaznaczyć, że to właśnie Kurdowie prowadzą realną walkę z ISIS w Iraku i Syrii, chroniąc swoje autonomiczne regiony i powodując u islamistów poważne straty. Widać więc, że tak, jak w przypadku EDL w Wielkiej Brytanii, tak w Niemczech HoGeSa jest po prostu przykrywką dla skrajnej prawicy, służąca kanalizowaniu gniewu młodzieży i rekrutowaniu w swoje szeregi nowych ludzi, rzucając sloganami o walce z islamizmem, a jednocześnie atakując tych, którzy z owym islamizmem naprawdę walczą.
Po tej nieprzyjemnej pobudce ruch antyfaszystowski wyciągnął wnioski. Mobilizacje HoGeSy w Berlinie i Hamburgu były skutecznie kontrowane i blokowane. 15 listopada w Hannoverze przeciwko ponad 2 tysiącom neonazistów stawiło się ponad 4 tysiące antyfaszystów i antyfaszystek. Prawicowa demonstracja była stacjonarna i ochraniana przez ogromne siły policyjne. Kilka razy pomiędzy obu demonstracjami doszło do małych starć, ale z powodu liczebności sił bezpieczeństwa tylko na tym się skończyło. Zupełnie inaczej sprawa wyglądała w okolicach. Mobilne grupy bojowych antyfaszystów kilkakrotnie atakowały knajpy, gdzie pili naziole, czy też wyłapywali ich grupy na ulicach i parkingach.
Kilku z „obrońców wielkich Niemiec” odniosło poważne obrażenia i poruszanie się ich grup po mieście wiązało się dla nich ze sporym niebezpieczeństwem. Na internetowych forach chuligańskich pojawiły się wezwania do…ukarania winnych przez policję! Jak widać tak jak i w Polsce, za naszą zachodnią granicą „na lewaka zagonić można” i nikt nie uznaje tego za przykład konfidenctwa.