Świat

Ku Pamięci Marcy

Tłumaczenie z solidaritycollectives.org

Chcemy opowiedzieć o naszym towarzyszu, Marcy, który zginął w akcji 11 listopada w pobliżu Awdijiwki. (Rodzina poprosiła o nieinformowanie mediów, więc nie ujawnimy jego prawdziwego nazwiska).

Marcy przybył na Ukrainę w marcu 2022 r., krótko po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę, i dołączył do plutonu antyautorytarnego w regionie Kijowa. Kontynuował pomoc jako wolontariusz z innymi towarzyszami latem 2022 roku, w różnych regionach na wschodzie od Charkowa, a następnie w okolicach Bachmutu ostatniej zimy i wiosny, wspierając różne jednostki, aby pokryć brak medyków i personelu ewakuacyjnego. Dbał o swój trening i kondycję. Chciał być coraz lepszy w tym, co robił. Rozumiał, że życie jego i innych zależy od dobrego przygotowania. Nawet gdy został piechurem, starał się dbać o przygotowanie medyczne swoje i kolegów. Na ostatnią misję pojechał jako ochotnik.

Jak się dowiedzieliśmy, przed przyjazdem na Ukrainę ukończył historię na Oxfordzie, pomagał w walce uchodźców w Calais, uczestniczył w ruchu squaterskim i brał udział w walce kurdyjskiego ruchu wyzwoleńczego w Rojavie w siłach SDF. Wszędzie budował społeczności, praktykował wzajemną pomoc i zawsze kwestionował i podważał hierarchie. Był znany pod wieloma innymi imionami i był kochany przez zadziwiającą liczbę ludzi z wielu krajów i walk. Możesz dowiedzieć się lub podzielić wspomnieniami o nim na tej stronie.

Był internacjonalistycznym wojownikiem, poruszającym się i działającym solidarnie z ludźmi, których uważał za potrzebujących jego pomocy na całym świecie, i zawsze zachowywał swój humor i talent w opiece nad innymi, bezinteresownie broniąc ludzi, których spotykał w tym samym czasie i starając się zrozumieć krytycznie w każdym kontekście.

Marcy był cichy i skromny, zawsze starał się słuchać i rozumieć swoje otoczenie. Wielu go kochało i wszyscy mieli szacunek dla jego jasnego zrozumienia tego, co chciał i mógł zrobić, nawet w najbardziej tragicznych i niebezpiecznych sytuacjach.

Wiedział, jak dokonywać trudnych wyborów i żartował sobie z ryzyka. Można to zobaczyć w jego własnych słowach w wywiadzie, którego udzielił nam tutaj.

Wspomnienia jego towarzyszy

Lesik

To była jedna z okazji, kiedy zachodni towarzysze wysłali nam (oddziałowi antyautorytarnemu) samochód, a oni mieli ze sobą nowego bojownika. Wysoki, szczupły, wyglądał jak student uniwersytetu, z miękkimi i delikatnymi ruchami i wyrazem twarzy – w ogóle nie wyglądał jak żołnierz.

Marcy miał wesołą i spokojną osobowość, ale okazał się prawdziwym wojownikiem. Okazało się, że jest bojownikiem o wolność, przeciwko faszyzmowi i walczył już w Kurdystanie przeciwko ISIS. Teraz ponownie wziął udział w kampanii przeciwko rosyjskiemu faszyzmowi. Marcy był zagorzałym anarchistą i lewicowym wolnościowcem.

Próbował nauczyć się ukraińskiego, a ja mówiłem po angielsku, więc to nas połączyło. Stopniowo nauczyłem się dostrzegać głębię jego osobowości i siłę intelektualną. Marcy studiował książki antropologiczne i opowiadał (zawsze ironicznie) o swoich przygodach w Kurdystanie. Pokazałem mu wiersz Wasyla Simonenki „Do kurdyjskiego brata” i opowiedziałem o kontekście.

Albo taka była jego natura, albo może nauczył się tego od swoich kurdyjskich sióstr i braci, ale miał w sobie taką życzliwość i dyskretną czułość, orientalną cechę, której nie spotyka się tu często. Rozumiejąc to, półżartem nauczył nas pełnego szacunku kurdyjskiego zwrotu, który po ukraińsku oznacza coś w rodzaju „słodki panie”.

Marcy wspierał mnie w chwilach rozpaczy i beznadziei, mówił, żebym czytał książki zamiast wieszczyć zagładę. Niestety, biurokratyczna machina armii nas zawiodła. Długo walczył bez dokumentów, ubezpieczenia i pensji, ale czuł, że ta wojna jest sprawiedliwa i nie chciał się wycofać. Miałem szczęście spotkać go na tyłach w jednym z miast w obwodzie donieckim.

Kilka tygodni przed śmiercią Marcy ponownie zainteresował się ukraińską poezją. Dałem mu książkę, którą ledwo zdążył przeczytać – Antologię ukraińskiej poezji XX wieku. Najwyraźniej ostatnie spokojne dni przed fatalną bitwą spędził na czytaniu i tłumaczeniu.

Żegnaj drogi Marcy, do zobaczenia w wieczności.

DK

Wolałbym nigdy nie pisać nekrologów dla przyjaciół i nie wypisywać ich imion na pocisku moździerzowym.

Myślę, że starzy ludzie muszą czuć coś podobnego, kiedy rozstają się ze swoimi bliskimi, przyjaciółmi i znajomymi. Kiedy świat zamienia się w pustynię, nie tylko z powodu ekspansji człowieka i zniszczeń ekologicznych, ale także w tak osobistej sferze. Bliscy giną na wojnie, pozostawiając po sobie pustkę, której nie da się niczym zastąpić.

Jeden z najlepszych ludzi, jakich kiedykolwiek znałem. Niezwykle miły, wrażliwy i odważny, gotowy do pomocy. Tylko raz sprawił, że poczułem się niekomfortowo: kiedy czułem, że zaraz umrę podczas sesji treningowej, wesoło przebiegł dodatkowe okrążenie, co było bardzo irytujące.

Kiedy opowiadał mi jedną ze swoich wielu historii o tym, jak ktoś z jego bliskich został ranny lub zabity z powodu zaniedbania środków bezpieczeństwa lub w innym wypadku, żartowaliśmy, że nie rozumiemy, jak on wciąż żyje. To mechanizm obronny, który jest fasadą intensywnego pragnienia, aby ktoś mi bliski nigdy nie stał się bohaterem takiej historii.

Te przeklęte lata zabierają najlepszych z nas, powołanych przez głęboką miłość do życia, dla której przecież opuszczają rodzinne kraje, ignorując swój stosunkowo uprzywilejowany status, zbliżając się do samej krawędzi, aby utrzymać granicę między dwoma światami: marzeniem faszystów, w którym śmierć jest wieczna, i tym, w którym utopia jest nadal możliwa.

Spoczywaj w pokoju, drogi przyjacielu. Będziemy o Tobie pamiętać i mścić się, dopóki starczy nam tchu.

Ksenia, Kolektywy Solidarności

Pamiętam nasze pierwsze spotkanie z Marcym.

Nasza organizacja przekazywała monitor pracy serca dla „pirackiego zespołu”, w którym pracował Marcy. Tak nazywamy wolontariuszy medycznych, którzy przeprowadzają ewakuację medyczną z punktów zapalnych, ale nie są częścią jednostek wojskowych. Jest to dość powszechne zjawisko na Ukrainie.

Pamiętam moje pierwsze wrażenie: ludzie z uśmiechniętymi, wesołymi, pogodnymi twarzami z nutą zmęczenia, dużo wspólnego śmiechu i żartów o „ziemi wojskowej”, o medycynie, o ukraińskiej mentalności, wszyscy siedzący przy ciepłym letnim stole z ciastem truskawkowym i kwasem chlebowym. Marcy zachowywał się cicho i skromnie, zawsze starał się słuchać i rozumieć otoczenie, dbał o swoich braci i siostry.

Od tamtego sierpnia spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, przeżywając w przestrzeni tej wojny.

Raz było to w okolicach Bachmutu, który wtedy był jeszcze kontrolowany przez Ukraińców, potem w Kijowie na nabożeństwie żałobnym za poległych towarzyszy.

Marcy, podobnie jak wszyscy żołnierze, którzy byli na Ukrainie od początku inwazji na pełną skalę, był bardzo wyczerpany. Przeżył wiele śmierci towarzyszy, a także uratował życie setkom żołnierzy. I pomimo niekończącej się, ciężkiej pracy, znajdował czas, aby napisać do mnie raz na kilka miesięcy i zapytać, czy wystarczająco odpoczęłam. Nie zapominał o własnym zdrowiu i potrzebie dbania o siebie. Och, Marcy -Marcy, był bardzo bystrym i życzliwym facetem, trudno uwierzyć, że ta krwawa wojna zabrała tak bystrą i życzliwą osobę, która miała prawo żyć własnym, niesamowitym życiem.

Towarzysz

Jako sanitariusz Marcy pomógł uratować życie setkom rannych żołnierzy. Czasami wyciągając ich z prawdziwego piekła. Z miejsc, do których niewielu poszłoby dobrowolnie. Nie dbał o wygodę, potrafił wiele znieść. Jednak zapłacił za to wysoką cenę. Zwłaszcza, gdy ginęli przyjaciele. Czasem potrzebował kilku dni, by dojść do siebie. A potem wstawał i szedł dalej… po następnych. Dbał też o swój trening i kondycję. Chciał być coraz lepszy w tym, co robił. Rozumiał, że od dobrego przygotowania zależy życie jego i innych. Wbrew pozorom nie jest to powszechna postawa na froncie.

Uprawiał sport i namiętnie słuchał muzyki. Słuchawki były jego nieodłącznym atrybutem. Miał duszę artysty. Mundur wojskowy nosił z kolorowym swetrem i zabawnym naszyjnikiem. Uczył się języka ukraińskiego. W zeszycie zapisywał nowe słowa do nauki. Próbował też coś pisać. Krótkie formy, myśli. Trochę rysował. I kochał poezję. Lubiliśmy czarny humor. Może to pomagało przetrwać. Nawet gdy został szturmowcem, starał się dbać o przygotowanie medyczne swoje i kolegów. Był odważnym i dobrym żołnierzem. Na ostatnią misję poszedł dobrowolnie. To była praca dla ochotników. Do zobaczenia przyjacielu.

A. z ABC Drezno

Za każdym razem, gdy w Ukrainie umiera bojownik o wolność, różne siły polityczne, od prawicy po państwo, próbują odebrać mu życie. Według niektórych anarchiści i antyautorytarni nagle walczą o państwo ukraińskie lub Zełenskiego. Ale bez względu na to, jak głośno te głosy krzyczą w dniu śmierci naszego towarzysza, nie pozwolimy, by został nam „odebrany”.

Działania Marcy w ostatnich latach pokazały, jak ważna jest solidarność w walce z przemocą państwa rosyjskiego. Nasz towarzysz, który podczas swojej pracy w kraju uratował setki istnień ludzkich i oddał życie za wolność narodu ukraińskiego czynem, a nie słowami, dał przykład dziesiątkom tysięcy innych ludzi na całym świecie, jak można i należy żyć.

Marcy nie był zachodnim kowbojem, który przybył na tę straszną wojnę po adrenalinę. Zamiast tego przez wiele miesięcy spokojnie i skromnie ewakuował rannych z różnych stref wojny, pracując w najgorętszych rejonach frontu. I chociaż tu i teraz może się wydawać, że już go nie ma, Marcy nadal żyje dzięki wszystkim tym, których uratował i tym, którzy mieli szczęście go znać.

Ci, którzy zginęli w walce, nie zostaną zapomniani!

RAF

Przede wszystkim: bardzo nam przykro, że nie mogliśmy przyjechać do Kijowa na ceremonię upamiętniającą, kilku z nas jest nawet dzisiaj we Lwowie, przywożąc ubrania dla Lymana oraz śpiwory i maty dla naszych przyjaciół i ludzi w jednostkach na linii frontu, ale niestety nie ma wystarczająco dużo czasu, aby zostać jeszcze dwa dni, aby wziąć udział w tej ceremonii.

Nasze serca i myśli są z wami. Tutaj, w Berlinie, opłakujemy Marcy’ego każdego dnia i w każdej minucie, więc piszemy kilka linijek o tym, jak poznaliśmy go w ciągu ostatniego roku i jak blisko byliśmy w tak dziwny i zabawny sposób, i że boli nas, że nie jest już z nami, nie może już myśleć i walczyć z nami.

Wraz z naszą małą anarchistyczną grupą z Berlina, Radical Aid Force, byliśmy w kontakcie z Marcy przez ponad rok. Wspólnie organizowaliśmy bezpośrednią pomoc i wsparcie dla Ukrainy w wojnie przeciwko Rosji i jej pragnieniu zniszczenia i okupacji.

Byliśmy z nim w kontakcie, gdy chcieliśmy wysłać pierwszą pomoc bezpośrednio do rannych żołnierzy, gdy chcieliśmy zorganizować nasze wyjazdy solidarnościowe bliżej linii frontu i szukać bezpośredniego kontaktu ze szpitalami, gdy chcieliśmy pisać artykuły do niemieckich wiadomości i uzyskać więcej głosów z Kramatorska i okolic Bachmutu.

Marcy był tam, pomagał, kontaktował nas z innymi ratownikami medycznymi, szpitalami i był w stanie powiedzieć, czego potrzebował jako sam ratownik medyczny i zawsze ze skromnością. Ale inne potrzeby i prośby w jakiś sposób wzięły górę i on się powstrzymał.

Kiedy spotkaliśmy się z nim w Kramatorsku 14 kwietnia 2023 roku, nie chodziło przede wszystkim o niego.

Chcieliśmy zobaczyć naszą przyjaciółkę Fancy i bez żadnych wątpliwości Marcy zaprosił nas wszystkich do swojego domu. Fancy przyjechała prosto z frontu i świętowała swoje urodziny z nami i Marcym – w małej kuchni nie było prawie żadnych rzeczy, ale z wielką uwagą i życzliwością Marcy kilkakrotnie zapytał: czy ktoś chciałby napić się herbaty?

To była cudowna, spokojna chwila w dniu, w którym później znaleźliśmy się pod ostrzałem z Fancy w Konstantinowce.

Marcy był smutny tego dnia, ponieważ wokół niego zginęło już tak wielu dobrych ludzi, a sytuacja wolontariusza jest skomplikowana, a nawet nudna: musisz być gotowy i przygotowany przez cały czas, musisz dużo czekać i spędzać dużo czasu samotnie, co nie jest łatwe.

Staraliśmy się wspierać go we wszystkim: nauce francuskiego z francuskimi komiksami, horrorami i propozycjami wycieczek do ogrodów zoologicznych. Ogrody zoologiczne miały robić jedno i drugie: odwrócenie uwagi od długich godzin nudy i ekscytacja pięknymi żywymi stworzeniami.

Nie wiemy, czy Marcy kiedykolwiek odwiedził zoo, ale wiemy, że uwielbiał obrazy w swoim korytarzu przedstawiające zwierzęta z kreskówek, które wszyscy malowaliśmy dla niego na ścianie i które w jakiś sposób go uspokajały.

Niestety pomogliśmy mu również w podjęciu ostatniej decyzji: jako wolontariusz stawał się coraz bardziej smutny i niezadowolony ze swojej pozycji i krótkiej misji, w której nie był w stanie wystarczająco pomóc. Sam powiedział nam, że to straszne, że zbyt wielu przyjaciół chciało być bohaterskimi na froncie, ale jednocześnie nie mogło uciec przed wojną.

Zaprosiliśmy go, aby odwiedził z nami zoo w Berlinie, Pradze lub Marcylii, ale pomogliśmy mu również znaleźć nową jednostkę wojskową, w której mógłby nadal walczyć i pomagać jako sanitariusz.

Odkąd został rozmieszczony w pobliżu Prokowska na kilka ostatnich miesięcy, byliśmy w kontakcie niemal codziennie. Zwariowane było to, że, jak nam powiedział, czuł się bardzo dobrze w swojej jednostce, a z drugiej strony każda misja była piekłem.

Bardzo chcieliśmy uściskać się krótko na skraju tego piekła podczas naszej ostatniej podróży do Słowiańska, ale niestety nasz harmonogram na to nie pozwolił. Marcy, tak nam przykro, że już Cię tu nie ma, że nie możemy się już przytulić i że nie możemy już walczyć o wolną Ukrainę, a co ważniejsze, o świat wolnych ludzi. Żegnaj, nie znaliśmy Cię długo, ale jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mogliśmy Cię poznać i nosimy Cię w naszych sercach na zawsze

Salam

Jestem zmęczony pisaniem o zmarłych towarzyszach, prawdopodobnie bardziej niż europejscy lewicowcy są zmęczeni tą wojną. Ale nie mogłem odmówić pisania.

Marcy był wspaniały. Nie pamiętam o nim nic złego. Tylko dobre.

Na początku wydawał się dziwnym i nieco zdystansowanym facetem. Wciąż wydawało mi się, że ma takie żarty po wojnie w Kurdystanie. Ale trochę później Marcy objawił się jako najmilsza, najbardziej pozytywna i energiczna postać. A jednocześnie totalnie pozytywnie zakręcony.

Przez ostatnie kilka miesięcy mieszkaliśmy w tym samym mieście na froncie i sporo się widzieliśmy. Dzięki niemu poprawiłem swój angielski, a on próbował porozumieć się z nami po ukraińsku. Był bardzo zabawny, ale jednocześnie go rozumiałem.

Kiedy jego praca jako ratownika medycznego dobiegła końca, zaczął szukać miejsca, do którego mógłby się udać. Zaproponowałem mu opcje z UAV i moździerzem. Marcy odpowiedział, że będzie się tam nudził. Dołączył więc do jednostki szturmowej.

I tu jego „szaleństwo” zrobiło mu sprośny żart. A dziś nie ma go z nami…

Nie wiem co jeszcze napisać, poza banalnym: „Śpij dobrze bracie”. Nie zapomnę Cię, a kilka naszych wspólnych zdjęć zawsze będzie mi o Tobie przypominać. Do zobaczenia w utopii!

GNIP

Wojna zabiera najlepszych ludzi. Bez przesady, nasz przyjaciel, brytyjski anarchista Marcy, był jednym z nich.

Marcy przybył na Ukrainę wiosną 2022 roku i natychmiast rzucił się w wir walki. Swoją bojową podróż rozpoczął jako sanitariusz, ratując życie ukraińskim żołnierzom. Był bardzo zmotywowanym bojownikiem i nie otrzymywał za to żadnego wynagrodzenia.

W połowie 2023 r. M. został medykiem bojowym w zespole szturmowym piechoty. Zginął w walkach pod Awdijiwką.

Marcy miał dużą wiedzę na temat filozofii, historii, sztuki, a szczególnie pasjonował się poezją. Był wspaniałym przyjacielem i rozmówcą, na którym zawsze można było polegać.

Tłumaczenie


Komentarze

Strona ma charakter tylko i wyłącznie informacyjny. Nie namawiamy nikogo do łamania prawa.

Exit mobile version