W 2023 r. wybuchł skandal, gdy białoruski działacz opozycji zgłosił się do pracy przy „zbadaniu” białoruskiej opozycji dla specjalnej komisji UE, która rzekomo miała śledzić korupcję. Oferta pracy została opublikowana na jednym z opozycyjnych czatów i okazała się oszustwem stworzonym przez KGB w celu zebrania danych. Oszukany aktywista otrzymał nawet niewielkie wynagrodzenie za swoją pracę. Historia osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy KGB publicznie ogłosiło, że aktywista pracował dla nich − podczas jednego z warsztatów bezpieczeństwa zorganizowanych przez oszukaną osobę.
W zeszłym roku w sieci opublikowano na potrzeby filmu dokumentalnego serię wywiadów wideo z opozycyjnym dziennikarzem. Osoba ta okazała się później białoruskim agentem KGB pracującym poza granicami Białorusi. Fragmenty wywiadu zostały później nawet opublikowane przez państwowe media propagandowe, aby pokazać sukces w operacjach przeciwko diasporze.
W czwartej dekadzie swojego istnienia białoruska dyktatura stoi obecnie w cieniu Kremla i jego wojny w Ukrainie. Okrucieństwa, jakie rosyjska armia wyrządziła na okupowanych terytoriach, są często znacznie gorsze od tego, przez co musi przechodzić białoruskie społeczeństwo. Jednak wojna z wszelką opozycją została rozpoczęta przez Łukaszenkę w 1994 roku i trwa do dziś. I o ile represje wobec anarchistów, antyfaszystów i liberałów wewnątrz kraju dość często trafiają do mediów głównego nurtu, o tyle ataki na osoby mieszkające w diasporze rzadko przyciągają uwagę. W obliczu setek osób opuszczających kraj po 2020 r., autorytarne państwa stosują nowoczesne sztuczki, aby atakować opozycję w „bezpiecznych” krajach.
Niektóre działania reżimu to „klasyczne” szpiegostwo. Agent wywiadu wojskowego Paweł Rubcow, którego Polska wydała Rosji w sierpniu 2024 r. w ramach wymiany więźniów, przekazywał Moskwie informacje o białoruskiej opozycji w Warszawie. Według gazety Wyborczej, Rubcow, który pracował pod przykrywką jako hiszpański dziennikarz Pablo Gonzalez, poinformował kierownictwo w 2020 roku, że spotkał się z członkami Rady Koordynacyjnej białoruskiej opozycji i przekazał dane o starych i nowych biurach fundacji „Białoruski Dom”.
Jednak działania białoruskiego reżimu w Internecie mogą czasami przypominać działalność grup kryminalnych. W ostatnich latach białoruska policja polityczna przeprowadziła kilka kampanii phishingowych online, próbując zebrać informacje za pośrednictwem niczego niepodejrzewających aktywistów. Fałszywe seminarium UE jest tego przykładem: przez miesiące KGB zdobywało lokalizacje różnych wydarzeń opozycyjnych i nazwiska uczestników.
W latach 90. niektórzy opozycyjni politycy byli werbowani przed wyjazdem i zaczynali przekazywać informacje z powrotem, gdy tylko znaleźli się w jakimś zachodnim kraju. Stara taktyka rekrutowania ludzi ze społeczeństwa zamiast prób infiltracji środowisk opozycyjnych funkcjonowałe przez te 30 lat. Skandale wokół różnych działaczy, którzy podpisali papiery zobowiązujące do pracy dla KGB, trwają obecnie regularnie w kręgach opozycji na uchodźstwie. Jednym z przykładów jest sprawa Fiodora Garbaczowa, męża białoruskiej dziennikarki, u którego wykryto paszport agenta na nazwisko Wiktar Makiejew, wydany przed protestami w 2020 roku. I chociaż nie wiadomo, co Fiodor/Wiktar robił za granicą, jasne jest, że w pewnym momencie w przeszłości został zwerbowany do pracy dla KGB (nadal oficjalnie pracując dla firmy deweloperskiej Wargaming).
Taktyka ta była stosowana przez carską i sowiecką tajną policję przez wiele pokoleń, nie tylko po to, by móc kontrolować dysydentów na wygnaniu, ale także by szerzyć paranoję i nieufność w kręgach aktywistów.
Punktami nacisku na aktywistów mogą być również aresztowania pod zarzutem posiadania narkotyków lub innych przestępstw, ale także odwet na członkach ich rodzin. Obecnie dość często zdarza się, że krewni aktywistów, którzy mieszkają za granicą i kontynuują pracę polityczną, są aresztowani, ścigani i skazywani na lata w kolonii karnej na podstawie zmyślonych zarzutów. Poprzez kontrolę krewnych w kraju, białoruska policja polityczna i KGB mogą kontrolować ludzi poza jego granicami, czy to poprzez uniemożliwianie im prowadzenia działalności politycznej, czy też zmuszanie ich do pracy dla reżimu w celu zbierania informacji o innych aktywistach. Dotyczy to wielu anarchistów i antyfaszystów, którzy opuścili kraj w ostatnich latach. Jeden z białoruskich anarchistów, który zginął walcząc na froncie w Ukrainie, nadal figuruje jako anonimowy ze względu na możliwą zemstę na jego krewnych.
Biorąc pod uwagę te przykłady, możemy sobie tylko wyobrazić skalę operacji autorytarnych reżimów, które mają znacznie większe zasoby, czy to Rosja, Iran czy Chiny. Dość często zachodni aktywiści postrzegają osoby żyjące na wygnaniu jako nieco przesadnie paranoiczne, z bujną wyobraźnią. Jednak w miarę jak autorytaryzm staje się coraz bardziej wszechobecny, ważne jest, abyśmy w pełni rozumieli zagrożenia płynące nie tylko z wewnątrz państwa, w którym żyjemy, ale także z zewnątrz.
~ Nikita Ivansky