Świat

Samostanowienie i wojna w Ukrainie

Nie możemy przewidzieć, jak rozwinie się Ukraina po wojnie. Ale wiemy, że jeśli Rosja wygra, będą straszne konsekwencje.Na zdjęciu członek kijowskiej obrony terytorialnej bierze udział w ćwiczeniach pod koniec marca. (Mykhaylo Palinchak/SOPA Images/LightRocket via Getty Images)

Dwa miesiące temu, kiedy pisałem „List z Kijowa do zachodniej lewicy”, miałem nadzieję, że szok wywołany rosyjską inwazją i głosy ukraińskiej lewicy skłonią zachodnich lewicowców do ponownego przemyślenia swojego podejścia do wojny w Ukrainie. Niestety, zbyt wielu z nich tego nie zrobiło. W ich analizach wojny Ukraińcy są jedynie ofiarami potrzebującymi pomocy humanitarnej, a nie podmiotami, których dążenia należy uszanować.

Oczywiście, nie dotyczy to wszystkich lewicowców — na pewno nie wszystkich. Skandynawskie partie lewicowe, podobnie jak wschodnioeuropejskie, wysłuchały Ukraińców i poparły dostawy broni na Ukrainę. Pewien postęp dokonuje się wśród amerykańskich socjalistów. Niestety, nawet wspólne oświadczenie ukraińskich i rosyjskich socjalistów nie przekonało wystarczającej liczby osób do poparcia pomocy wojskowej. Pozwólcie, że spróbuję jeszcze raz zwrócić się do lewicy.

Czy wojna sprawiedliwa?

Zacznijmy od odpowiedzi na często zadawane pytanie: „dlaczego Ukrainie poświęca się tyle uwagi i udziela tak dużej pomocy, podczas gdy innym konfliktom zbrojnym na świecie nie?”. Przede wszystkim, czy potencjalne konsekwencje wojny nie są wystarczającym powodem, by poświęcić jej więcej uwagi? Kiedy po raz ostatni świat był tak blisko zagrożenia wojną nuklearną? Po drugie, zgadzam się, że innym konfliktom poświęca się zbyt mało uwagi. Jak już pisałem wcześniej, fakt, że Europa traktuje uchodźców z Ukrainy o wiele lepiej niż ich syryjskich i afgańskich kolegów, wynika z rasizmu. To dobry moment, by skrytykować politykę migracyjną i zwrócić uwagę, że pomoc udzielona uchodźcom ukraińskim powinna być udzielona wszystkim uchodźcom.

Przypominam sobie inny konflikt zbrojny, w którym część lewicy miała swoich „dobrych chłopców” (i dziewczyny) i poświęcała im nieporównywalnie więcej uwagi niż innym konfliktom zbrojnym: Rojava. Ukraina to nie Rojava i można wymienić wiele zarzutów wobec polityki wewnętrznej i zagranicznej Zelenskiego. Ukraina nie jest nawet klasyczną demokracją liberalną — tutaj każdy nowy prezydent stara się zgromadzić jak najwięcej władzy za pomocą nieformalnych mechanizmów, parlament uchwala niekonstytucyjne ustawy, a prawa i wolności obywateli są często łamane. Nawet w czasie wojny rząd ukraiński przyjął ustawę ograniczającą prawa pracownicze. Pod tym względem kraj ten nie różni się zbytnio od reszty Europy Wschodniej.

Czy to oznacza, że Ukraińcy powinni zrezygnować z walki? Dla mnie odpowiedź jest oczywista: już na początku wojny postanowiłem wstąpić do Wojsk Obrony Terytorialnej. Ale nie jestem jedyny. Anarchiści z Ukrainy, Białorusi, a nawet kilku z Rosji obecnie walczą w Obronie Terytorialnej lub pomagają w inny sposób. Nie lubią Zelenskiego i państwa jako takiego, byli wielokrotnie zatrzymywani podczas protestów przez policję (tak jak ja), a niektórzy zagraniczni anarchiści doświadczyli prób deportacji przez służby specjalne. Pomimo to poszliśmy na wojnę. Możecie myśleć, że to nie są „prawdziwi anarchiści” — albo możecie uznać, że wiemy o Europie Wschodniej coś, czego nie rozumiecie.

Jestem socjalistą i nie uważam, że powinniście być zmuszani bronić swojego kraju w jakiejkolwiek wojnie obronnej. Taka decyzja powinna zależeć od analizy uczestników, społecznego charakteru wojny, nastrojów społecznych, szerszego kontekstu i potencjalnych konsekwencji różnych wyników. Gdyby Ukrainą rządziła faszystowska junta, a sytuacja wyglądałaby tak, jak przedstawia ją rosyjska propaganda, nadal potępiałbym inwazję, ale nie wstępowałbym do armii. Bardziej odpowiednie byłoby prowadzenie niezależnej walki partyzanckiej. Są inne inwazje, takie jak amerykańska inwazja na Afganistan czy Irak, które należy potępić, ale czy słuszna byłaby walka za reżimy talibów, czy Saddama Husajna? Wątpię. Czy daleka od doskonałości demokracja na Ukrainie jest warta ochrony przed parafaszystowskim reżimem Putina? Tak.

Wiem, że wielu nie lubi takich określeń. Po 2014 roku, kiedy na Ukrainie popularne stało się etykietowanie Putina jako faszysty, krytykowałem ten pogląd. Ale w ostatnich latach reżim Putina stawał się coraz bardziej autorytarny, konserwatywny i nacjonalistyczny, a po porażce ruchu antywojennego jego transformacja osiągnęła nowy poziom. Rosyjscy lewicowi intelektualiści, tacy jak Greg Judin i Ilja Budraitskis, twierdzą, że kraj zmierza w kierunku faszyzmu.

W wielu konfliktach zbrojnych słuszne jest nawoływanie do dyplomacji i kompromisu. Często w przypadku konfliktów etnicznych internacjonaliści nie powinni opowiadać się po żadnej ze stron. Ale ta wojna nie jest takim przypadkiem. W przeciwieństwie do skomplikowanej wojny w Donbasie z 2014 roku natura obecnej wojny jest w gruncie rzeczy prosta. Rosja prowadzi agresywną wojnę imperialistyczną; Ukraina prowadzi ludową wojnę wyzwoleńczą. Nie możemy przewidzieć, jak rozwinie się Ukraina po zakończeniu wojny — zależy to od wielu czynników. Ale możemy powiedzieć na pewno, że tylko wtedy, gdy Ukraina wygra, będzie miała szansę na postępowe zmiany. Jeśli wygra Rosja, będą tego straszne konsekwencje. Jest to główny powód, dla którego należy wspierać ukraiński opór, także poprzez pomoc wojskową.

Skrajna prawica w Ukrainie

W tym miejscu niektórzy czytelnicy mogą zadać inne pytanie: „co z ukraińską skrajną prawicą?”. W bardziej rozsądnych debatach na ten temat jedna strona zawsze podkreśla niskie poparcie wyborcze skrajnej prawicy i brak reprezentacji w parlamencie, podczas gdy druga strona podkreśla, że ze względu na infiltrację organów ścigania i aktywny udział w protestach ulicznych skrajna prawica ma nieproporcjonalnie duży wpływ na ukraińską politykę. Oba te stwierdzenia są prawdziwe, ale jest jeden ważny fakt, który obie strony zwykle ignorują: nieproporcjonalny wpływ skrajnej prawicy wynikał w dużej mierze ze słabości społeczeństwa obywatelskiego i państwa, a nie z ich siły.

Obecność skrajnej prawicy jest odczuwalna w całej Europie Wschodniej, ale dynamika w każdym kraju jest inna. Pod koniec XX wieku rosyjska skrajna prawica rozpętała terror na ulicach, dokonując zamachów bombowych, pogromów i innych śmiertelnych ataków. Po zamieszkach na placu Manieżnaja w 2010 r. państwo rosyjskie zaczęło się rozprawiać z członkami rosyjskiej skrajnej prawicy, którzy uciekli z kraju lub zostali uwięzieni. Niektórzy z nich znaleźli miejsce na Ukrainie, która była bezpiecznym miejscem nie tylko dlatego, że aparat represji państwa ukraińskiego jest o wiele słabszy. (Względna słabość państwa była również główną przyczyną sukcesu masowych protestów na Ukrainie w porównaniu z Białorusią, gdzie demonstranci byli arbitralnie zatrzymywani i torturowani, czy Kazachstanem, gdzie wspierane przez Rosję siły bezpieczeństwa przeprowadziły śmiertelną rozprawę z demonstrantami).

W ostatnich latach siły skrajnej prawicy na Ukrainie stanęły w obliczu nowych wyzwań. Od czasu Majdanu rozwój liberalnego społeczeństwa obywatelskiego zmienił układ sił w polityce ulicznej. Do niedawna nie zawsze istniała wyraźna granica między skrajną prawicą a innymi siłami politycznymi. Ale i to stopniowo się zmienia dzięki rozwojowi ruchów feministycznych i LGBT, które przeciwstawiają się prawicowym radykałom. Wreszcie, dzięki kampanii przeciwko deportacji białoruskiego anarchisty Aleksieja Bolenkowa i ochronie dzielnicy Padół przed skrajną prawicą w Kijowie w zeszłym roku, na ulicach odrodził się ruch Antify.

Od 2014 roku skrajna prawica rekompensowała sobie porażki wyborcze, wzmacniając swoją obecność na ulicach i zacieśniając sojusz z liberałami, który zawiązał się w latach walki z reżimem Janukowycza. Związek ten zaczął się jednak stopniowo rozpadać po dojściu do władzy Zelenskiego w 2019 roku. Skrajna prawica, w szczególności ruch Azow, przeżywała kryzys. A po dymisji ministra spraw wewnętrznych Arsena Awakowa, który był uważany za patrona Azowa, aparat państwowy zaczął traktować ich bardziej chłodno.

Oczywiście, wojna zmieniła wszystko, a to, co stanie się dalej, zależy od wielu czynników. Udział ukraińskiej skrajnej prawicy w obecnej wojnie jest mniej zauważalny niż w 2014 roku, z jednym oczywistym wyjątkiem — pułkiem Azow. Jednak nie wszyscy bojownicy Azowa są dziś skrajnie prawicowi, a jako część Gwardii Narodowej i Sił Zbrojnych wykonują rozkazy wyższego dowództwa. A nawet Azow jest tylko niewielką częścią ukraińskiego ruchu oporu. Dlatego nie ma powodu, by zakładać, że obecna wojna spowoduje wzrost znaczenia skrajnej prawicy w takim samym stopniu, jak wojna w Donbasie.

Obecnie głównym zagrożeniem dla obywateli Ukrainy nie jest ukraińska skrajna prawica, lecz rosyjscy okupanci. Dotyczy to również grup, które w ostatnich latach często były atakowane przez skrajną prawicę, takich jak Romowie czy osoby LGBT, które również aktywnie działają w ukraińskim ruchu oporu. Dotyczy to także mieszkańców Donbasu. Rosyjska propaganda z hipokryzją wykorzystuje mieszkańców Donbasu do usprawiedliwiania inwazji, oskarżając Ukrainę o „ludobójstwo”, podczas gdy rosyjskie wojsko zrównuje z ziemią miasta tego regionu. Podczas gdy na Ukrainie ludzie ustawiają się w ogromnych kolejkach, by zaciągnąć się do Obrony Terytorialnej, w kontrolowanej przez Rosję części Donbasu mężczyzn łapie się na ulicach, siłą wciela do wojska i rzuca do walki, bez przeszkolenia, jak mięso armatnie.

Konflikt między imperialistami

Innym często podnoszonym argumentem przeciwko ukraińskiemu ruchowi oporu jest to, że jest to wojna zastępcza między Zachodem a Rosją. Każdy konflikt zbrojny jest wielowarstwowy, a jednym z elementów obecnej konfrontacji jest konflikt międzyimperialny. Ale jeśli to wystarczy, by nazwać to wojną zastępczą, to prawie wszystkie konflikty zbrojne na świecie są wojnami zastępczymi. Zamiast spierać się o termin, ważniejsze jest przeanalizowanie stopnia zależności Ukrainy od Zachodu i zrozumienie celów obu obozów imperialistycznych.

Ukraina jest w znacznie mniejszym stopniu zastępcami Zachodu niż syryjscy Kurdowie, którzy byli zastępcami USA podczas swojej heroicznej walki z ISIS. Ale zastępcy nie są marionetkami. Są to podmioty lokalne, które otrzymują wsparcie wojskowe od innych państw. Zarówno te pierwsze, jak i te drugie mają swoje własne interesy, które mogą być tylko częściowo zbieżne. I tak jak lewicowcy wspierali bojowników w Rojavie, mimo że syryjscy Kurdowie otrzymują amerykańską pomoc wojskową, tak samo lewicowcy powinni wspierać naród ukraiński. Socjalistyczna polityka wobec konfliktów zbrojnych powinna być oparta na analizie sytuacji na miejscu, a nie na tym, czy imperialne mocarstwo wspiera jedną, czy drugą stronę.

W ostatnich miesiącach niektórzy lewicowcy wykorzystywali historię I wojny światowej, by argumentować, że socjaliści nie powinni wspierać żadnej ze stron w konfliktach międzyimperialnych. Ale II wojna światowa również była konfliktem międzyimperialnym. Czy oznacza to, że w tej wojnie nie należało popierać żadnej ze stron? Nie, ponieważ konflikt międzyimperialistyczny był tylko jednym z wymiarów tej wojny.

W poprzednim artykule przypomniałem, że wielu przedstawicieli ruchów antykolonialnych nie chciało walczyć za swoich kolonizatorów w czasie II wojny światowej, a jeden z przywódców Indyjskiego Kongresu Narodowego, Chandra Bossa, kolaborował nawet z nazistowskimi Niemcami. Ale warto też przypomnieć słowa Jawaharlala Nehru: w konflikcie między faszyzmem a demokracją musimy jednoznacznie opowiedzieć się po stronie tej ostatniej. Warto też wspomnieć, że najbardziej konsekwentnym przywódcą INC, który poparł wojnę aliantów, był M.N. Roy, najbardziej lewicowy członek INC. Nie oznaczało to, że Roy nagle zaczął popierać imperializm brytyjski. Podobnie poparcie dla walki z imperializmem rosyjskim nie oznacza poparcia dla imperializmu amerykańskiego.

Oczywiście teraz sytuacja jest inna. Bezpośredni udział innych państw w wojnie tylko pogorszy sytuację. Socjaliści powinni jednak wspierać presję ekonomiczną na Rosję i domagać się zaostrzenia sankcji i embarga na rosyjską ropę i gaz. Wiele z obecnie obowiązujących sankcji ma na celu osłabienie rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego, a tym samym utrudnienie Rosji kontynuowania walki. Lewicowcy powinni również popierać sankcje na import ropy i gazu z Rosji, co jeszcze bardziej zwiększy presję ekonomiczną na Putina, by zakończył wojnę.

Być może Stany Zjednoczone wyciągnęły wnioski z kompromitacji, jaką przyniosły im Irak i Afganistan. Teraz także Rosja musi odrobić tę lekcję, a im twardszą, tym lepiej. Porażka na wojnie wielokrotnie wywoływała rewolucje, także w Rosji. Po przegranej przez Rosję wojnie krymskiej w 1856 roku w Imperium Rosyjskim ostatecznie zniesiono pańszczyznę. Pierwsza rewolucja rosyjska z 1905 r. miała miejsce wkrótce po przegranej przez Rosję wojnie rosyjsko-japońskiej. Przegrana z Ukrainą może wywołać nową rewolucję. Z Putinem u władzy postępowe zmiany w Rosji i w większości krajów postsowieckich będą prawie niemożliwe.

Państwa zachodnie są współodpowiedzialne za tę wojnę. Problem w tym, że wielu radykalnych lewicowców krytykuje te państwa z niewłaściwych powodów. Zamiast krytykować dostawy broni na Ukrainę, powinni skrytykować fakt, że nawet po aneksji Krymu i inwazji na Donbas kraje UE nadal sprzedawały broń Rosji. To tylko jeden z przykładów. Odpowiedzialność za tę decyzję ponoszą rządy państw zachodnich, a nie lewica. Jednak, zamiast próbować zmienić sytuację na lepsze, znaczna część lewicy głupio próbuje jeszcze bardziej ją pogorszyć.

Ukraińcy dobrze wiedzą, że wojna jest straszna. To nie jest nasza pierwsza wojna. Od lat żyjemy w warunkach tlącego się konfliktu w Donbasie. W tej wojnie ponosimy duże straty i jeśli wojna będzie się przeciągać, nadal będziemy je ponosić. Do nas należy decyzja, jakie ofiary jesteśmy gotowi ponieść, aby wygrać, a na jakie kompromisy musimy pójść, aby powstrzymać śmierć i zniszczenie. Nie rozumiem, dlaczego rząd Stanów Zjednoczonych zgadza się z tym, podczas gdy znaczna część lewicy woli przyjąć bardziej imperialne podejście, żądając, by Zachód decydował za nas.

Jak dotąd Kreml nie był skłonny do poważnych ustępstw. Czekają, aż się poddamy. Ale Ukraińcy nie zgodzą się na uznanie ich podbojów terytorialnych. Niektórzy twierdzą, że dostarczanie broni Ukrainie przedłuży wojnę i zwiększy liczbę ofiar. W rzeczywistości to właśnie brak dostaw to spowoduje. Ukraina może wygrać, a zwycięstwo Ukrainy jest tym, za czym powinna opowiedzieć się międzynarodowa lewica. Jeśli zwycięży Rosja, stworzy to precedens dla przymusowej zmiany granic państwowych i popchnie świat w kierunku trzeciej wojny światowej.

Stałem się socjalistą w dużej mierze pod wpływem wojny w Donbasie i uświadomienia sobie, że tylko przezwyciężenie kapitalizmu da nam szansę na świat bez wojen. Ale nigdy nie osiągniemy tej przyszłości, jeśli będziemy oczekiwać braku oporu wobec imperialistycznej interwencji. Jeśli lewica nie zajmie właściwego stanowiska w sprawie tej wojny, skompromituje się i zmarginalizuje. I będziemy musieli długo pracować, aby przezwyciężyć konsekwencje tego nonsensu.


Taras Bilous jest ukraińskim historykiem i aktywistą organizacji Ruch Społeczny. Jako redaktor Commons: Journal of Social Critique, zajmuje się tematyką wojny i nacjonalizmu.

Tłumaczenie

Komentarze

Strona ma charakter tylko i wyłącznie informacyjny. Nie namawiamy nikogo do łamania prawa.

Exit mobile version