Świat

Ukraina: wzięta w dwa ognie

Tłumaczenie artykułu z CrimethInc.

Chcąc zarysować tło dla obecnych napięć pomiędzy Rosją, Ukrainą, Stanami Zjednoczonymi i innymi członkami Paktu Północnoatlantyckiego (NATO), prezentujemy transkrypcję znakomitego wywiadu z anarchistą z Ukrainy, po której przedstawiamy kolejną perspektywę wniesioną przez ukraińskiego anarchistę z Ługańska, obecnie działającego w Kijowie. Czekamy również na kolejny tekst od grupy ukraińskich anarchistów, który mamy nadzieję wkrótce opublikować.


Jak mamy rozumieć konflikt, który rozgrywa się wokół rosyjskich wojsk, obecnie zmasowanych na granicy z Ukrainą? Czy jest to tylko pokaz siły z obu stron, mający na celu zapewnienie sobie przewagi i destabilizację opozycji?

Niestety, w dzisiejszym niestabilnym kontekście globalnym nawet najbardziej doświadczeni gracze geopolityczni mogą przystąpić do konfrontacji, planując tylko trochę pobrzękiwania szabelką, a i tak doprowadzić do niekontrolowanej eskalacji. Być może to wszystko, co ma dziś miejsce, to tylko brutalne zagrywki, ale i tak może to ostatecznie doprowadzić do wojny. W ciągu ostatniego miesiąca rosyjskie wojska zostały rozmieszczone w Kazachstanie i na Białorusi, zabezpieczając rolę Putina jako gwaranta dyktatur i wskazując na zakres jego ambicji, nie wspominając o niepewnej równowadze sił w całym regionie. Stany Zjednoczone również rozmieszczają obecnie wojska w Europie Wschodniej, zwiększając napięcie, aby spełnić własne, konkurencyjne wobec Rosji, ambicje imperialne. Ukraiński prezydent Wołodymyr Zieleński, który rozpoczął rok 2021 od ofensywy przeciwko sojusznikom Putina na Ukrainie, poprosił ostatnio administrację Bidena o złagodzenie retoryki; nie oznacza to, że groźba wojny nie jest realna, ale raczej, że Zieleński nadal musi dbać o ukraińską gospodarkę – niezależnie od tego, czy wojna będzie trwała tygodnie, miesiące czy lata.

Perspektywa rosyjskiej inwazji stawia anarchistom drażliwe pytania. Jak możemy sprzeciwić się rosyjskiej agresji militarnej, nie włączając się po prostu w narrację Stanów Zjednoczonych i innych rządów? Jak mamy nadal sprzeciwiać się ukraińskim kapitalistom i faszystom, nie pomagając jednocześnie rządowi rosyjskiemu w tworzeniu narracji uzasadniającej bezpośrednią lub pośrednią interwencję? Jak nadać priorytet zarówno życiu, jak i wolności zwykłych ludzi na Ukrainie i w krajach sąsiednich?

A co, jeśli wojna nie jest tu jedynym zagrożeniem? Jak uniknąć sprowadzenia naszych ruchów do roli filii sił etatystycznych, aby nie stracić znaczenia w czasie eskalacji konfliktu? Jak kontynuować organizowanie się przeciwko wszelkim formom ucisku nawet w samym środku wojny, nie przyjmując tej samej logiki, co państwowe siły zbrojne?


Nie po raz pierwszy wydarzenia na Ukrainie stawiają trudne pytania. W 2014 roku, podczas okupacji Majdanu, która ostatecznie obaliła rząd Wiktora Janukowycza, nacjonaliści i faszyści zdobyli władzę wewnątrz ruchu. Jak pisał jeden ze świadków:

„Ukraiński ruch lewicowy i anarchistyczny jako całość został wzięty w dwa ognie. Jeśli zwycięży protest na Majdanie… można już przewidzieć wzmocnienie i pojawienie się nowych organizacji ultraprawicowych, nastawionych na stosowanie przemocy i terroru wobec przeciwników politycznych. Jeśli zwycięży Janukowycz, to fala najostrzejszych represji uderzy masowo we wszystkich, którzy są nielojalni wobec władzy.”

-Lwów, Luty 19-21, 2014

Wywiad z tamtych dni dokładniej opisuje sytuację. Ważne jest, aby podkreślić, że nic nie było w tym nieuniknione: bardziej energiczny ruch anarchistyczny w Kijowie mógł przynieść inne rezultaty, tak jak to miało miejsce w Charkowie.

W tamtym czasie opisywaliśmy pojawienie się faszystów w protestach na Majdanie jako „reakcyjny kontratak w przestrzeni ruchów społecznych”:

To może być zapowiedź gorszych rzeczy, które mają nadejść – możemy sobie wyobrazić przyszłość rywalizujących ze sobą faszyzmów, w której możliwość walki o prawdziwe wyzwolenie staje się całkowicie niewidoczna.

Dziś jesteśmy o osiem lat dalej w przyszłość. Tragedie na Ukrainie – od 2014 roku, poprzez wspieraną przez Rosję wojnę domową w regionach Doniecka i Ługańska, aż po dziś dzień – pokazują katastrofalne konsekwencje słabości ruchów antyautorytarnych w Rosji, na Ukrainie i w Stanach Zjednoczonych.

W tym kontekście widzimy, jak aktorzy państwowi po obu stronach konfliktu mobilizują dyskursy antyfaszyzmu i antyimperializmu, by rekrutować ochotników i delegitymizować swoich przeciwników. Zarówno faszyści, jak i samozwańczy antyfaszyści od lat walczą po obu stronach konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, podobnie jak zwolennicy każdej ze stron określają drugą stronę jako imperialistyczną. W miarę jak będziemy wchodzić coraz głębiej w XXI wiek, prawdopodobnie będzie coraz więcej zbrojnych walk, które będą starały się rekrutować anarchistów i innych antyfaszystów i antyimperialistów. Nie powinniśmy ani czynić siebie nieistotnymi poprzez stanie z boku wszystkich konfrontacji, ani pozwolić, aby poczucie pilności popchnęło nas do kosztownych złych decyzji. Podobnie, jeśli wymigamy się od zajęcia jakiegokolwiek stanowiska na podstawie tego, że sytuacja jest nieuporządkowana, a po obu stronach są niezbyt dobrzy ludzie, będziemy współodpowiedzialni za masakry, które nastąpią.

Zanim przedstawimy perspektywy z Ukrainy, przejrzyjmy niektóre z innych propozycji dotyczących tego, jak anarchiści mogą się zaangażować.

Prostsze czasy: anarchiści w Kijowie na Pierwszym Maja, 2013.

W swoim tekście „Dlaczego konieczne jest wspieranie Ukrainy?”, Antti Rautiainen, fiński anarchista, który spędził lata w Rosji, argumentuje, że najważniejszym priorytetem jest przeciwstawienie się rosyjskiemu podbojowi:

Rezultaty pierwszych 30 lat „demokracji” na Ukrainie są, delikatnie mówiąc, nieprzekonujące. Gospodarka i media są w rękach rywalizujących ze sobą oligarchów, korupcja jest na oszałamiającym poziomie, rozwój gospodarczy pozostaje w tyle za wieloma krajami Afryki, a na dodatek kraj ten stał się centrum ruchu neonazistowskiego na całym świecie. I te problemy są w zasadzie rodzime, a nie wynikają z intryg Kremla.

Ale alternatywa jest jeszcze gorsza.

Rząd Putina reprezentuje KGB bez socjalizmu. Jak udokumentowaliśmy, podwładni Putina rutynowo stosują tortury i sfabrykowane sprawy spiskowe, a także staromodną przemoc policyjną, aby stłumić sprzeciw. Według Anttiego „Putin nie jest żandarmem Europy, ale żandarmem całego świata” – od Syrii po Myanmar, za każdym razem, gdy dyktator torturuje i zabija tysiące swoich obywateli, Putin jest tam, aby go wesprzeć.

Antti argumentuje, w przeciwieństwie do anarchisty, z którym przeprowadzono wywiad poniżej, że w przypadku rosyjskiej inwazji, anarchiści powinni wspierać ukraińskie wojsko, a w przypadku rosyjskiej okupacji, powinni być gotowi do bezpośredniej współpracy z etatystyczną organizacją oporu, jeśli taka zaistnieje.

To rodzi szereg trudnych pytań. Czy anarchiści są w stanie zaoferować użyteczną pomoc państwowemu wojsku? Jeśli mogą, to czy powinni? Jak mogliby wspierać ukraińskie wojsko, nie zwiększając zagrożenia dla ruchów społecznych i mniejszości na Ukrainie, nie wspominając o legitymizowaniu faszystowskiego pułku Azow? Jedną z zasad wojny trójstronnej jest to, że nie wolno wzmacniać jednego przeciwnika, aby pokonać drugiego. Ilustrują to nieszczęścia anarchistów na Ukrainie sto lat temu, którzy za priorytet uznali pokonanie reakcyjnej Białej Armii tylko po to, by Armia Czerwona Trockiego mogła ich zdradzić i wymordować.

Podobnie, jeśli anarchiści zamierzają współpracować z grupami etatystycznymi – co już miało miejsce w Rojavie i innych miejscach – tym ważniejsze staje się wyartykułowanie krytyki władzy państwowej i opracowanie zniuansowanych ram, według których można oceniać wyniki takich eksperymentów.

Najlepszą alternatywą dla militaryzmu byłoby zbudowanie międzynarodowego ruchu, który byłby w stanie obezwładnić siły militarne wszystkich narodów. Widzieliśmy zrozumiałe przejawy cynizmu ze strony ukraińskich radykałów, jeśli chodzi o prawdopodobieństwo, że zwykli Rosjanie zrobią cokolwiek, by przeszkodzić Putinowi w jego wojennych wysiłkach. Przywodzi to na myśl rewoltę w Hongkongu w 2019 roku, którą niektórzy uczestnicy również przedstawiali w kategoriach etnicznych. W rzeczywistości jedyną rzeczą, która mogłaby uchronić Hongkong przed dominacją chińskiego rządu, byłyby potężne ruchy rewolucyjne wewnątrz samych Chin.

Biorąc pod uwagę, że Rosja była w stanie ustanowić przyczółek dla swojej agendy w regionie Donbasu na Ukrainie po części z powodu napięć pomiędzy ukraińską i rosyjską tożsamością, antyrosyjskie nastroje będą tylko na rękę Putinowi. Wszystko, co polaryzuje się przeciwko rosyjskiemu narodowi, językowi lub kulturze, ułatwi państwu rosyjskiemu wysiłki zmierzające do stworzenia małej separatystycznej republiki. Podobnie, patrząc na historię nacjonalizmu, możemy zobaczyć, że każdy opór wobec rosyjskiej agresji wojskowej, który pogłębia siłę ukraińskiego nacjonalizmu, będzie tylko torował drogę do przyszłego rozlewu krwi.

Niewielki protest w Kijowie w 2018 roku przeciwko tureckiej inwazji na Afrin. Jak przekonywaliśmy, anarchiści mogą sprzeciwiać się inwazjom militarnym bez popierania innych agend państwowych.

Jeśli chodzi o perspektywę wojny, anarchiści z Białorusi wyartykułowali niektóre z jej wielu wad:

Anarchiści nigdy nie witali z zadowoleniem wojen, ponieważ odwracają one uwagę ludności od prawdziwych problemów, które otaczają nas nieustannie. Zamiast dążyć do wolności, populacja zaczyna dyskutować o sukcesach postępu na linii frontu. Miejsce międzynarodowej solidarności zajmuje nacjonalizm, zamieniając braci, siostry i towarzyszy w śmiertelnych wrogów. W wojnie nie ma nic postępowego. Wojna jest triumfem mizantropijnej ideologii władzy. Dziś, jak zawsze, wojna jest sprawą władców, tyle że giną w niej zwykli ludzie. W patriotycznym transie albo po prostu dla pieniędzy.”

– „Gdyby tylko nie było wojny”

Jednak globalny ruch anarchistyczny nie jest w stanie zaoferować ludziom na Ukrainie wiarygodnej alternatywy dla wojny. Tak jak powstanie w Kazachstanie zostało ostatecznie zmiażdżone brutalną siłą, tak prawie żadne powstania na całym świecie od 2019 roku nie zdołały obalić rządów, którym rzuciły wyzwanie. Znajdujemy się w czasach wzajemnie powiązanych ogólnoświatowych systemów represji i nie rozwiązaliśmy jeszcze podstawowych problemów, jakie one stwarzają. Krwawa wojna domowa, która rozgorzała w Syrii – częściowo w wyniku wsparcia Putina dla Assada – stanowi przykład tego, jak może wyglądać wiele części świata, jeśli rewolucje nadal będą zawodzić, a w ich miejsce pojawią się wojny domowe. Być może nie uda nam się zapobiec nadchodzącym wojnom, ale to od nas zależy, jak pośród nich kontynuować dążenie do rewolucyjnych zmian.

Warto przy okazji zauważyć, że co najmniej jeden ukraiński anarchista, redaktor czasopisma „Assembly” z Charkowa, nie wydaje się szczególnie zaniepokojony rosyjską inwazją na Ukrainę, uważając ją za przesadzone wymysły zachodnich mediów. Mamy nadzieję, że ma on rację – chociaż zauważamy, że rosyjskie i białoruskie media również publikują dramatyczne historie o zbliżającym się konflikcie o Ukrainę.

Na koniec, chcielibyśmy zwrócić uwagę na ten komunikat z akcji w Szwecji, wyrażającej solidarność z rebeliantami w Kazachstanie, polegającej na ostrzelaniu przyczepy należącej do Shell Corporation, aby zwrócić uwagę na współudział zachodnich korporacji naftowych w rozlewie krwi w Kazachstanie i innych miejscach zagrożonych przez Rosję. Choć tajne akcje nie zastąpią potężnych ruchów, to jednak akcja ta w godny podziwu sposób ukazuje powiązania rosyjskiej autokracji z zachodnimi kapitalistami:

Rosyjskie bagnety obroniły tron wasala Putina – Tokajewa. Ale nie tylko jego. Wystarczy spojrzeć na wydobycie ropy naftowej, jedną z głównych gałęzi gospodarki Kazachstanu. Zachodnie koncerny mają ogromne udziały w sektorze naftowym tego kraju. Gdyby rebelianci zwyciężyli, własność tych korporacji mogłaby zostać wywłaszczona przez ludzi. Rosyjska interwencja i stłumienie powstania zapewniły krwawą „stabilizację” nie tylko oligarchicznemu reżimowi, ale także zachodnim kapitalistom pasożytującym na zasobach naturalnych Kazachstanu.

Rosyjskie bagnety obroniły tron wasala Putina – Tokajewa. Ale nie tylko jego. Wystarczy spojrzeć na wydobycie ropy naftowej, jedną z głównych gałęzi gospodarki Kazachstanu. Zachodnie koncerny mają ogromne udziały w sektorze naftowym tego kraju. Gdyby rebelianci zwyciężyli, własność tych korporacji mogłaby zostać wywłaszczona przez ludzi. Rosyjska interwencja i stłumienie powstania zapewniły krwawą „stabilizację” nie tylko oligarchicznemu reżimowi, ale także zachodnim kapitalistom pasożytującym na zasobach naturalnych Kazachstanu.

Jednym z zachodnich koncernów działających w Kazachstanie jest brytyjsko-holenderski Shell. I tak na złożu Karachaganak, jednym z trzech największych w kraju, jego udział wynosi około 30%. A nie są to jedyne aktywa tej korporacji w Kazachstanie. Nic dziwnego, że rosyjski reżim wysłał wojsko, aby chronić bogactwo właścicieli Shella. Shell zainwestował w budowę gazociągu Nord Stream 2 i konsekwentnie lobbował na rzecz interesów rosyjskiego reżimu w polityce europejskiej. […]

Teorią i praktyką, która łączy opór wobec dyktatur, kapitalizmu, wojen imperialistycznych i niszczenia przyrody w jedną wielką walkę, jest anarchizm. Osiągnięcie prawdziwej wolności od wszelkich form ucisku będzie miało miejsce pod czarnym sztandarem anarchii.

Teraz państwo rosyjskie może rozpętać kolejną wojnę imperialistyczną. Chcemy zaapelować do rosyjskich żołnierzy: wysyła się was, abyście zabijali i umierali dla interesów chciwych i okrutnych władców i bogaczy. Jeśli wybuchnie wojna, zdezerterujcie z bronią, rozbrójcie oficerów, przyłączcie się do ruchu rewolucyjnego.


Wywiad: „Anarchiści i wojna w Ukrainie”

Ten wywiad został przeprowadzony przez białoruskiego anarchistę mieszkającego obecnie za granicą z anarchistycznym aktywistą zaangażowanym w różne walki na Ukrainie. Wersję audio można znaleźć na stronie Elephant in the Room.

Już od kilku tygodni siły rosyjskie gromadzą się przy granicy z Ukrainą, grożąc inwazją. Skontaktowaliśmy się z towarzyszem, który może nam nieco przybliżyć, co się tam dzieje i czego możemy się spodziewać.

Dzisiaj mamy towarzysza i przyjaciela, Ilję, anarchistycznego aktywistę, który obecnie przebywa w Ukrainie. Hej, Ilja.

Witaj, witaj.

Wielkie dzięki, że zgodziłeś się na ten wywiad. Dzisiaj będziemy rozmawiać o wielu różnych rzeczach. Myślę, że dla wielu ludzi to, co dzieje się na Ukrainie jest naprawdę zagmatwane i jest wiele nieporozumień i wiele propagandy z obu stron, jak sądzę. Ale zanim przejdziemy do opowieści o obecnej możliwości inwazji, chciałbym porozmawiać o pozycji Ukrainy w czasach postsowieckich. W jakim punkcie politycznym znalazła się ona po upadku Związku Radzieckiego i dlaczego dla rosyjskich elit tak ważne było utrzymanie wpływów i sprawowanie kontroli nad procesami politycznymi w Ukrainie?

Po pierwsze, bardzo dziękuję za zaproszenie mnie tutaj.

Jeśli chodzi o sytuację Ukrainy po upadku Związku Radzieckiego, powiedziałbym, że była ona dość burzliwa. Przechodziła przez kilka różnych faz. Za czasów prezydenta [Leonida] Kuczmy i przez większą część lat 90. było to luźne państwo różnych grup oligarchicznych rywalizujących o różne sfery władzy. (Do pewnego stopnia tak jest do dziś). Ale trzeba też zauważyć, że w tym okresie, w latach 90., polityka państwa rosyjskiego była zupełnie inna niż obecnie. Za czasów prezydentury Jelcyna nie była to polityka szczególnie imperialistyczna, przynajmniej na tyle, jak bardzo mogę to ocenić. Oczywiście istniało bardzo bliskie współdziałanie między Rosją i Ukrainą, zarówno na planie biznesowym, jak i rządowym. Ale nie było tak, że oczekiwano podporządkowania Ukrainy Rosji, mimo że już w ramach Związku Radzieckiego istniało wiele powiązań gospodarczych i zależności między Rosją a Ukrainą, powiązań, które istniały nadal po jego upadku.

Sytuacja zmieniła się, gdy Kuczma odszedł z urzędu prezydenta i pojawiła się rywalizacja między prezydentami [Ukrainy] Wiktorem Janukowyczem i Wiktorem Juszczenką. Wiktor Juszczenko reprezentował tę bardziej zachodnią i narodową perspektywę. Konflikt ten osiągnął swoje apogeum podczas pierwszych protestów na Majdanie w 2004 roku, tak bym powiedział. Juszczenko zwyciężył i dlatego ten bardziej zachodni kurs polityki i dystansowania się od Rosji był przez pewien czas dominującym nurtem politycznym na Ukrainie. W 2008 roku, kiedy doszło do wojny w Gruzji (o Osetię Południową), Ukraina zdecydowanie stanęła – tylko politycznie, nie militarnie – bardziej po stronie gruzińskiej w tym konflikcie.

Ale ważne jest, aby zrozumieć, że na Ukrainie istnieje wiele różnych grup kulturowych, grup interesów biznesowych i politycznych, a także grup o różnych tendencjach ideologicznych. Nie są one wszystkie równe sobie. Jest to naprawdę złożona i wielowarstwowa mozaika, która powoduje wiele zamieszania i wiele różnych politycznych prądów i wydarzeń. Czasami nie jest łatwo je śledzić i zrozumieć nawet z wnętrza Ukrainy.

Tak więc, mimo że Juszczenko przez pewien czas wygrywał, istniał konflikt między – na przykład – bardziej zachodnimi i bardziej antyrosyjsko nastawionymi grupami ludności z jednej strony, a z drugiej strony grupami bardziej prorosyjskimi, czy też, mogę powiedzieć, grupami o mentalności postsowieckiej lub sowieckiej. Konflikt ten toczył się również między grupami politycznymi, które promowały bardziej zachodni kurs, a tymi, jak niektóre klany oligarchiczne i mafijne, które były bardziej otwarte na interakcję z Rosją i władzami rosyjskimi. Ważne jest, aby zrozumieć, że na Ukrainie jest dużo korupcji; za zamkniętymi drzwiami cały czas toczy się wiele podejrzanych działań politycznych. O wiele bardziej niż na przykład w Europie – choć wszyscy wiemy, że w Europie takie zjawiska również istnieją – oficjalne deklaracje lokalnych władz niekoniecznie odpowiadają ich faktycznym działaniom.

Tak więc po prezydenturze Juszczenki Janukowycz ponownie ubiegał się władzę i w końcu wygrał wybory [w 2010 roku]. Potem sytuacja stała się bardzo niejasna, ponieważ Janukowycz przyjął bardzo przebiegłą postawę, powiedziałbym – ciągle próbował udawać, że współpracuje z Zachodem, jak i z władzami rosyjskimi. W związku z tym wprowadził wiele zamieszania wśród ludności. Po zawarciu najpierw pewnych porozumień z Unią Europejską nieoczekiwanie próbował je anulować i przejść bardziej oficjalnie do sfery wpływów rosyjskich. Wywołało to wiele niezgody i niepokojów, co dało początek [drugim] protestom na Majdanie, które rozpoczęły się późną jesienią 2013 roku.

Rosyjskie ćwiczenia wojskowe.

Mówiąc o protestach na Majdanie: czy możesz podsumować trochę to, co się tam wydarzyło (ale w naprawdę krótkiej wersji, bo historia jest długa), z kluczowymi punktami, które mogą być interesujące na temat tego, kto w nich uczestniczył, dlaczego zostały sprowokowane i jakie były rezultaty Majdanu?

Tak, na pewno. Oczywiście, bardzo trudno jest opisać to w skrócie, ale postaram się zrobić to najlepiej, jak potrafię. Na początku zaczęło się głównie od protestów studenckich. Pojawiły się one po [wspomnianych] krokach politycznych Janukowycza, które były bardzo niepopularne wśród społeczeństwa, a wśród młodzieży w szczególności. Wielu ludzi bardzo popierało zbliżenie z Unią Europejską: możliwość wyjazdu do UE bez wiz i innych form współpracy. Kiedy więc Janukowycz wycofał się z tej linii, którą wcześniej deklarował, było to impulsem do wielkich protestów z udziałem młodzieży, głównie studenckiej, w listopadzie 2013 roku.

Ale nie tylko młodzież była niezadowolona z polityki Janukowycza. Po tym, jak młodzież została dotkliwie pobita przez policjantów, wywołało to intensywny odwet ze strony szerszych kręgów społeczeństwa ukraińskiego. Od tego momentu protesty stały się wielowarstwowe, wieloklasowe, co przyciągnęło do udziału w nich różne warstwy społeczne. Wielu ludzi z różnych regionów Ukrainy wyszło na ulice Kijowa, a także do wielu innych miast, zarówno we wschodniej, jak i zachodniej części kraju. Ludzie wychodzili na ulice, a także po pewnym czasie zaczęli zajmować budynki administracyjne. Najbardziej intensywne protesty miały miejsce w Kijowie, a także w kilku zachodnich miastach, które uważane są za bardziej prozachodnie, bardziej oddalone od Rosji, bardziej ukraińskojęzyczne itp.

onflikt przeszedł przez kilka etapów zaostrzających się konfrontacji, a następnie chwilowej pacyfikacji. Ale potem, w lutym [2014], osiągnął swoje apogeum. Ostateczny konflikt rozpoczął się, gdy protestujący próbowali zająć budynek parlamentu w Kijowie, a także przyjść do biura prezydenckiego, żądając natychmiastowej dymisji prezydenta Janukowycza z powodu jego represji, korupcji i prorosyjskiej polityki. Odwet policji i sił specjalnych był bardzo ostry, zginęło około stu osób. Następnie doszło do otwartej konfrontacji, można nawet powiedzieć, że zbrojnej, pomiędzy stroną protestujących a stroną rządową. To był moment, w którym zaczęły się rozwijać pewne podejrzane sprawy. Janukowycz po prostu zniknął po kilku dniach w połowie lutego, a następnie pojawił się w Rosji.

Kiedy uciekł, był to moment upadku bardziej prorosyjskiego reżimu na Ukrainie. To był punkt zwrotny, od którego zaczęła się rozwijać obecna sytuacja.

Racja. I zapomniał swojej złotej bagietki, kiedy wyjeżdżał, prawda?

Tak, tak, dokładnie – i wielu innych rzeczy! [śmiech]

Wielu ludzi na Zachodzie, pod wpływem rosyjskiej propagandy i kampanii dezinformacyjnej, zaczęło wierzyć w narrację, że to, co wydarzyło się na Ukrainie jeszcze w 2014 roku, było faszystowskim puczem wspieranym przez NATO. Niektórzy dziennikarze – również liberałowie, ale oprócz liberałów byli też anarchiści i lewicowcy, którzy powielali tę narrację – twierdzili, że był to pucz NATO i że po nim powstał faszystowski rząd.

Czy możesz ocenić tę narrację? Czy tak to wyglądało, czy działo się wtedy coś jeszcze?

Tak, myślę, że mogę śmiało o tym mówić, bo sam uczestniczyłem w tych wydarzeniach. Byłem w Kijowie przez dziewięć dni w bardzo gorącej fazie konfliktu w lutym. Więc to, czego byłem świadkiem osobiście, to był naprawdę powszechny ruch, w którym uczestniczyły setki tysięcy ludzi. Kiedy później rozmawiałem o tym z niektórymi zachodnimi towarzyszami, słyszałem te spekulacje o tym, co NATO robiło za kulisami, o nazistowskim zamachu stanu i tym podobnych rzeczach. Inni ludzie odpowiadali, że OK, jeśli na ulicach były setki tysięcy ludzi, to nie mógł to być tylko zaaranżowany zamach stanu czy coś w tym stylu.

Skrajna prawica oczywiście brała w tym udział. Uczestniczyła aktywnie, dokonała skutecznego rozwoju politycznego w tym zakresie, była bardzo agresywna, bardzo dominująca i do pewnego stopnia odniosła sukces. Ale oczywiście nadal stanowili mniejszość w tych protestach. I nawet jeśli ich wpływ ideologiczny – on rzeczywiście istniał, to prawda, ale nie byli oni tymi, którzy stanowili prawo dla protestów, lub którzy naprawdę projektowali żądania i ideologiczne oblicze tych wydarzeń.

Widziałem wiele bardzo spontanicznych, ludowych samoorganizacji. Widziałem wiele bardzo szczerych, powszechnych niepokojów i gniewu przeciwko państwowemu establishmentowi, który naprawdę uczynił ten kraj biednym i upokorzonym. Tak więc w największym stopniu było to absolutnie autentyczne powstanie ludowe. Chociaż oczywiście wszystkie siły polityczne, które mogły na nim skorzystać, starały się wpłynąć na nie tak mocno, jak tylko mogły. I częściowo im się to udało.

Ale traktuję to głównie jako pytanie do nas – libertarian, anarchistów, radykalnej lewicy, jeśli chcesz – dlaczego nie byliśmy wystarczająco zorganizowani, by skutecznie konkurować z faszystami? To nie jest pytanie do ruchu Majdanu czy do ludzi na Ukrainie, ale do nas. I jeszcze raz, podsumowując, Majdan był przede wszystkim powstaniem ludowym.

Pułk Azov

Po Majdanie stało się tak, że Putin był rozczarowany, było wiele politycznych spekulacji i walk politycznych, a w końcu [rosyjska] okupacja czy przejęcie Krymu, a potem ruch [w kierunku wspieranej przez Rosję wojny separatystycznej] w Donbasie. Czy może Pan podsumować nieco to, co właściwie wydarzyło się między 2014-2015 a teraz? Jak duży konflikt tam narastał, czy to, co się tam dzieje, pojawiło się znikąd?

Kiedy ukraiński reżim Janukowycza zaczął się walić, to był moment prawdy, punkt, w którym cała stabilność i wszystkie jasne rzeczy zostały w jakiś sposób przerwane. Wtedy władze rosyjskie zaczęły reagować bardzo ostro – a także impulsywnie. Chciały podjąć środki zaradcze przeciwko ruchowi Majdanu, który miał tendencję do odsunięcia Ukrainy od wpływów państwa rosyjskiego. Po tym zajęli Półwysep Krymski. W dużej mierze zbudowali też przyczółki wśród miejscowej ludności, ponieważ tamtejsza ludność nie jest aż tak bardzo – oczywiście nie możemy generalizować, ale wielu ludzi nie identyfikuje się z Ukrainą, nie kojarzy się z Ukrainą. To była podstawa, która dała Rosji możliwość skutecznego odebrania tego kraju Ukrainie.

Oni [władze rosyjskie] mieli też duży wpływ na wydarzenia w Donbasie, ponieważ nowe władze ukraińskie, rząd tymczasowy, wykonały kilka bardzo głupich ruchów przeciwko językowi rosyjskiemu. Dało to rosyjskim propagandystom możliwość przedstawienia wydarzeń na Majdanie jako „antyrosyjskich”, w narodowym znaczeniu tych słów. W dużej mierze nie było to prawdą, ale dla mieszkańców Donbasu – który jest bardzo rosyjskojęzyczny i bardzo bliski psychologicznie Rosji, o ile mogę ocenić, mimo że mieszka tam wielu różnych ludzi – stworzyło to okazję dla władz rosyjskich do rozszerzenia tam [swoich wpływów], wysłania tam sił zbrojnych i wsparcia lokalnych grup secesjonistycznych, aby skutecznie walczyły, a przynajmniej przetrwały konfrontację z armią ukraińską, która starała się zapewnić integralność państwa ukraińskiego. W tym momencie doszło do dramatycznych wydarzeń militarnych w Donbasie, gdzie część ludności zadeklarowała, że nie chce już być częścią Ukrainy. Ale bez wsparcia państwa rosyjskiego nie byłoby możliwe, aby ten ruch rozrósł się do tak wielkich rozmiarów. A trzeba przypomnieć, że miliony uchodźców z Donbasu przyjechały wtedy zarówno do Rosji, jak i na Ukrainę.

Wielu ludzi z Donbasu nadal czuje się blisko Ukrainy. Ale to nie jest kwestia, którą naprawdę można rozwiązać w ramach tej państwowej logiki dwóch państw narodowych, czy raczej rosyjskiego państwa imperialistycznego i ukraińskiego państwa narodowego. Jest to kwestia, która naprawdę wymaga rozwiązania konfederacyjnego. Ale jak zwykle, obie strony wykorzystały ten konflikt dla własnych korzyści, i to był punkt, który rozpoczął wzmocnienie pozycji nacjonalistycznych, zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie, powiedziałbym.

Wspólne szkolenie z udziałem sił Stanów Zjednoczonych i Łotwy.

Racja. Były te porozumienia mińskie [w 2015 roku], które były czymś w rodzaju ugody między Putinem, Merkel i Zachodem/Wschodem. Ale jeszcze słowo o Donbasie: czy coś się tam działo w ciągu ostatnich kilku lat, czy też prawdą było, że nie dochodziło do działań militarnych i nie dochodziło do żadnej przemocy?

Oczywiście, trzeba wiedzieć, że do dzisiaj te porozumienia mińskie nigdy nie zostały tak naprawdę zrealizowane. I mimo że aktywna faza konfliktu – podczas której linia frontu przesuwała się w górę i w dół i miały miejsce znaczące ruchy wojsk – jest naprawdę zakończona, to nadal jest to strefa ciągłego konfliktu, ciągłych mniejszych starć, w których ofiary śmiertelne giną zdecydowanie co tydzień, a czasami nawet codziennie. Ostrzał z obu stron jest nadal bardzo częsty. To jest rana, która nigdy się nie zagoiła. To jest ciągle coś, co dzieje się nieustannie, nawet przy małej intensywności.

Więc w obliczu tych wydarzeń, jaka była właściwie reakcja lokalnego ruchu anarchistycznego, czy ruchu antyfaszystowskiego? Jak pamiętam, „antyfaszystowska” część ruchu przyłączyła się do walki z Rosjanami i poszła na wojnę w Donbasie… ale co z anarchistami i resztą antyfaszystów, którzy nie brali udziału w wojnie?

W tym miejscu muszę przede wszystkim powiedzieć, że w okresach, o których mówimy, nie mieszkałem jeszcze na Ukrainie, w 2015, 2016, 2017 i tak dalej. Ale nawet dzisiaj mogę to jakoś ocenić i oczywiście trzymałem palce na pulsie tego ruchu jeszcze wcześniej.

Tak, pewna część ruchu anarchistycznego rzeczywiście nabrała tego „patriotycznego” sentymentu, lub, jeśli chcesz, tego „antyimperialistycznego” sentymentu, i wzięli stronę obrońców – to znaczy, niektórzy ludzie wstąpili do jednostek ochotniczych, a także do armii, regularnej armii, motywowani koniecznością konfrontacji z większym złem imperialistycznego państwa Putina. Niektórzy zajęli być może bardziej umiarkowane i bardziej internacjonalistyczne stanowisko, starając się podkreślić, że obie strony nie są w żaden sposób dobre, że obie strony reprezentują opresyjną i złą politykę – zarówno rosyjska strona państwowa, jak i ukraińska.

Ale w tej chwili myślę, że absolutna większość lokalnej społeczności anarchistycznej jest bardzo wrogo nastawiona do jakiejkolwiek rosyjskiej inwazji i nie wierzy we wszystkie spekulacje strony putinowskiej, że jest to w jakiś sposób antyfaszystowska akcja konfrontująca ukraińską skrajnie prawicową politykę i tak dalej. Nie ma mowy. To jest po prostu imperialistyczne posunięcie. Jest to jasne dla wszystkich miejscowych towarzyszy.

Ten rok rozpoczął się jako wielka gównoburza. Rosjanie wraz ze swoimi partnerami najechali Kazachstan i pomogli ustabilizować reżim Tokajewa. Teraz pojawiła się możliwość wojny na Ukrainie. Czy przedstawisz nam swoje przemyślenia na temat tego, dlaczego Putin tak szybko rozpoczął te naprawdę agresywne ruchy? Wydaje mi się, że minęło już kilka miesięcy, odkąd zaczęli przesuwać wojska w kierunku granicy ukraińskiej, a także od kryzysu kazachskiego i tak dalej. Co sądzisz o powodach, dla których tak się dzieje?

Mówiąc bardzo ogólnie, reżim Putina znajduje się w rozpaczliwej sytuacji. Z jednej strony jest on nadal bardzo potężny, ma wiele zasobów i dużą kontrolę nad własnym terytorium. Ale jednocześnie jego władza rozsypuje się jak piasek między palcami. W różnych miejscach widać wyraźne pęknięcia w tym zaprojektowanym przez Putina systemie państw granicznych, które mają być satelitami jego reżimu, jak Kazachstan, Białoruś, Kirgistan, Armenia. W każdym z tych krajów, które wymieniłem, mają miejsce bardzo duże prądy społeczne, duże powstania społeczne i protesty. Geopolitycznie istnieje poważne zagrożenie, że zmniejszy się jego kontrola nad tymi sąsiednimi terytoriami.

Również wewnętrznie, sytuacja gospodarcza w Rosji zaczęła się pogarszać od 2014 roku, właściwie od tych wydarzeń na Majdanie, przejęcia Krymu i wielkich sankcji mocarstw zachodnich wobec Rosji. To wywołało stały spadek gospodarczy, a teraz duża część popularności, którą Putin zdobył po przejęciu Krymu, już zniknęła. Do tego doszła jeszcze pandemia COVID-19, która wcale nie przyczyniła się do wzrostu jego popularności wśród ludności. Teraz, w dużym stopniu, nie jest on tak popularnym przywódcą nawet wewnątrz Rosji.

Więc taka jest sytuacja, jeśli jest się Putinem: nadal jest się bardzo potężnym, ale jednocześnie widzi się niekorzystny rozwój niektórych sytuacji. Myślę, że wszystkie te agresje są desperackimi próbami niedopuszczenia do utraty władzy, uratowania autorytarnych rządów.

Myślę, że wszystkie te bzdury, które Putin historycznie robił w tych wszystkich innych krajach, były zwykle próbą odwrócenia uwagi od problemów wewnętrznych, o czym wspominałeś. Jak popularny w rosyjskim społeczeństwie jest właściwie obecny konflikt z Ukrainą? Czy jest to patriotyczna euforia, typu: „Tak, weźmy to, kurwa, dla siebie”? A może jest opór, czy nikt tego nie popiera? Co się dzieje wewnątrz wielkiej rosyjskiej społeczności?

Dla mnie jest to trochę trudne do prawidłowego oszacowania, ponieważ nie byłem w Rosji przez prawie trzy lata. Ale jednocześnie mogę powiedzieć, że spośród ludzi, z którymi utrzymuję kontakt, są oni bardzo pesymistycznie nastawieni do tej perspektywy wojennej. Oczywiście, ludzie, z którymi mam kontakt, reprezentują określone ramy ideologiczne. Normalni ludzie, o ile mogę się domyślać i przypuszczać i jak dalece widzę na przykładach zwykłych ludzi, z którymi jestem zaznajomiony… powiedziałbym, że nadal nie są zbyt optymistycznie nastawieni do perspektywy wielkiej wojny z kimkolwiek, bo rozumieją, że będzie ona skutkowała śmiercią, a także jeszcze większym spowolnieniem gospodarczym. Nawet propaganda telewizyjna, która z roku na rok staje się w Rosji coraz straszniejsza – jest to coś w rodzaju ciągłego napływu gówna wprost do mózgów ludzi – nawet ona nie jest w stanie naprawdę zmienić ludzi na korzyść wojny.

Więc nie, nie ma żadnej patriotycznej euforii w Rosji, tak dalece, jak ja to widzę. To jest właściwie rodzaj depresyjnego czasu po tych wszystkich falach pandemii, po tych wszystkich bitwach o kody QR i szczepienia, a także niektóre inne niepopularne kroki ze strony władz, jak oczywiste oszustwa wyborcze, których byliśmy świadkami tej jesieni w Rosji: wszystko to tworzy bardzo niesprzyjające środowisko dla nastrojów prowojennych.

Oczywiście, jeśli wojna zostanie rozpoczęta, zakładam, że początkowo może ona wywołać pewien wzrost patriotyzmu, jak to się prawie zawsze dzieje. Ale myślę, że nie będzie on stabilny ani naprawdę znaczący. A jeśli Rosja napotka jakiś zdecydowany opór, jakieś duże problemy na Ukrainie, to myślę, że cały ten propaństwowy patriotyzm bardzo szybko zaniknie i zamieni się w swoje przeciwieństwo.

Z drugiej strony, w tej chwili ukraiński rząd stara się wykorzystać sytuację – na przykład bardzo szybko nawiązuje kontakty z zachodnimi sojusznikami, zdobywa broń i tak dalej. Ale czy możesz podsumować reakcję wewnątrz społeczeństwa ukraińskiego na działania ukraińskiego rządu? Co oni próbują zrobić, oprócz tych wszystkich mobilizacji?

Tak naprawdę sytuacja nie jest dla mnie teraz zbyt jasna. Od 2004 roku, jak już wspomniałem, przed tym konfliktem na wschodzie Ukrainy, [konflikt ten przynosił korzyści] zarówno reżimowi Putina, jak i lokalnym władzom, ponieważ kiedy masz tę obronną nacjonalistyczną, patriotyczną histerię, naprawdę łatwiej jest chronić się przed wszelkimi pytaniami z dołu, z poziomu obywateli. Pytaniami typu: co się dzieje w naszym kraju? Dlaczego jest taki biedny? Dlaczego jest tak głęboko w gównie? Na te pytania była jasna, szybka odpowiedź: to wszystko z powodu zewnętrznego wroga.

To było narzędzie często używane przez władze lokalne, ta postawa: „Podejmiemy działania w odniesieniu do wszystkich problemów wewnętrznych, gdy zniknie zagrożenie zewnętrzne”. Ta linia w rzeczywistości nie jest zbyt popularna na Ukrainie, ale istnieje, i jest wyrażana głośno w niektórych częściach społeczeństwa.

Jest oczywiste, że rząd Zieleńskiego walczy na wiele różnych sposobów ze swoimi przeciwnikami politycznymi – zarówno z byłym prezydentem Poroszenką, który obecnie jest ścigany karnie, jak i z bardziej prorosyjskimi siłami, takimi jak Medwedczuk, który również jest ścigany karnie, a jego partia doświadcza represji. W jakiś sposób represjom poddana została również skrajna prawica, ponieważ ich ukochany patron, minister spraw wewnętrznych Avakov, podał się do dymisji kilka miesięcy temu. Po tym niektórzy ludzie z ruchu Azowskiego – z tego korpusu narodowego, który jest w tej chwili największą partią skrajnie prawicową na Ukrainie – oni również zostali aresztowani.

Tak więc państwo ukraińskie jakoś się skonsolidowało. To jest widoczne. Jeśli chodzi o to, jak to wpłynie na politykę wewnętrzną wokół tego zagrożenia, to na razie nie jest to dla mnie zbyt jasne. Ale widzimy pewne naprawdę niepokojące tendencje, które grożą koncentracją władzy wykonawczej w rękach prezydenta i jego ekipy.

Mówiąc o polityce obecnego rządu, jak byś ją opisał? Pamiętam, że Zieleński był populistą, który mówił: tak, będziemy walczyć z korupcją, sprawimy, że wszyscy będą szczęśliwi i tak dalej. Jaka jest jego polityka teraz? Jest też narracja, którą słyszę na półkuli zachodniej, że wojna nie ma tak wielkiego znaczenia, ponieważ w zasadzie zastępuje jeden reżim faszystowski innym reżimem faszystowskim. Jak bardzo polityka i „liberalne swobody” na Ukrainie różnią się teraz od tych w Rosji?

Po pierwsze, reżim Zieleńskiego zdecydowanie nie jest faszystowski, a przynajmniej nie teraz – choćby dlatego, że wciąż nie ma tak dużej kontroli. Dzieje się tak dlatego, że na Ukrainie władza państwowa nie jest tak skonsolidowana, jak w Rosji czy na Białorusi. Ale ten reżim nadal nie jest w żaden sposób „dobry”, oczywiście. Nadal są to skorumpowani kłamcy, którzy robią zasadniczo neoliberalne bzdury. Taki jest projekt większości ich polityki, powiedziałbym. Ale mimo to ten kraj jest znacznie mniej autorytarny w swojej strukturze społecznej, nawet jeśli jest super gówniany w swojej strukturze gospodarczej. To jest powód, dla którego tak wielu dysydentów politycznych z Białorusi, Rosji, a także Kazachstanu, schroniło się tutaj. Ponieważ tutaj nie ma takiej jednolitej linii państwowej, nie ma takiej możliwości, aby państwo kontrolowało i projektowało cały krajobraz społeczny – chociaż, jak już mówiłem, państwo stara się teraz robić to w większym stopniu.

Tak więc przejęcie Ukrainy przez władze rosyjskie lub wyraźnie prorosyjski rząd będzie katastrofą, ponieważ nieco swobodniejszy obszar – lub powiedziałbym, że bardziej „szara strefa”, jaką jest obecnie Ukraina – przejdzie pod kontrolę autorytarnej i surowej dyktatury Putina. Żeby było jasne, państwo ukraińskie jest nadal super gównianym populistycznym reżimem, który nie poczynił żadnych pozytywnych kroków politycznych, o ile mogę powiedzieć, odkąd Zieleński doszedł do władzy. Jedynym konkretnym krokiem, jaki mogę sobie teraz przypomnieć, była ustawa o gruntach rolnych, które można teraz swobodnie kupować i sprzedawać na rynku, podczas gdy wcześniej istniały pewne przeszkody. Uważamy, że to ustawodawstwo wkrótce doprowadzi do koncentracji gruntów rolnych w rękach kilku wielkich korporacji rolniczych. Tak więc wszystkie neoliberalne polityki tego typu są wprowadzane w życie.

Ale nadal widzimy wiele biedy, zarówno na Ukrainie, jak i w Rosji. Oczywiście, Ukraina jest biedniejszym krajem, ponieważ nie ma tyle ropy i gazu. Ale jeśli Rosja okupuje Ukrainę, czy naprawdę wierzymy, że miejscowa klasa robotnicza i biedni ludzie odniosą jakieś korzyści ekonomiczne z nowego reżimu okupacyjnego? Oczywiście, że nie. Naprawdę trudno mi w to uwierzyć. Ponieważ sytuacja ekonomiczna Rosji jest coraz gorsza, a oni po prostu nie mają zasobów, którymi mogliby się podzielić z innymi ludźmi. Aby zbudować ten wielki most z kontynentalnej Rosji na Krym, trzeba było przerwać budowę kilku mostów na Syberii i w innych częściach Rosji. Nie mają więc zasobów, którymi mogliby się podzielić z tutejszymi mieszkańcami, nawet gdyby chcieli ich jakoś przekupić. A w sferze polityki i społeczeństwa, oczywiście, nie możemy oczekiwać niczego lepszego od reżimu Putina. Pod względem dyktatury, jeśli chodzi o kontrolę państwową i ucisk państwowy, reżim Putina jest obecnie o wiele bardziej niebezpieczny niż reżim lokalny. Lokalny reżim nie jest „lepszy”, jest po prostu mniej potężny.

Wiele z rzeczy, które dzieją się z Rosją, rzeczy, na które Putin pozwolił sobie w ciągu ostatnich piętnastu lat, wydarzyło się przy pewnego rodzaju milczącym przyzwoleniu społeczności międzynarodowej. Albo [kończą się one jedynie pustym oświadczeniem, że] „potępiamy łamanie praw człowieka”, bla bla bla. Jak na przykład sytuacja w Kazachstanie – ostatnia – nie spowodowała właściwie żadnego politycznego czy społecznego oddźwięku ze strony innych graczy na arenie politycznej. Dla mnie interesujące jest pytanie, jaka może być reakcja społeczności międzynarodowej na możliwość inwazji na Ukrainę? Czy to będzie coś w stylu: OK, idziemy na wojnę i wszyscy będziemy rozpieprzać Rosję? Czy może bardziej w stylu, będziemy „zaniepokojeni”, jeśli Rosja zajmie Ukrainę, bla bla bla?

Cóż, nie jestem pewien, czy mój obraz jest stąd naprawdę poprawny, ale oczywiście codziennie w wiadomościach słyszymy i widzimy, że na przykład amerykański [tj. USA] prezydent i amerykański rząd grożą Rosji ogromnymi sankcjami gospodarczymi w przypadku agresji militarnej. Dowiedzieliśmy się również ostatnio, że na Ukrainę przybyło pewne wsparcie wojskowe, nie personel wojskowy, ale trochę broni. Myślę więc, że jest jakaś reakcja ze strony tak zwanej społeczności międzynarodowej.

Ale z tego miejsca zawsze wygląda to tak, jakby Zachód ciągle obiecywał, ale nigdy nie podejmował kluczowych kroków, które mogłyby zapobiec agresji Putina. Więc ludzie na Ukrainie, myślę, że nawet ci, którzy mieli pewną sympatię do krajów zachodnich, czują się coraz bardziej opuszczeni przez siły, w które kiedyś wierzyli.

Mówiąc o anarchistach na Ukrainie – wiem, że ruch anarchistyczny na Ukrainie nie jest najsilniejszy w regionie i ucierpiał w wyniku ostatnich konfliktów w Donbasie i tak dalej. Jaka jest obecna reakcja na możliwość rosyjskiej inwazji? O czym mówią anarchiści? O czym myślą anarchiści lub mobilizują się do działania w przypadku wkroczenia wojsk rosyjskich?

Cóż, powiedziałbym, że istnieją dwa różne tryby w obrębie społeczności anarchistycznej tutaj. Oczywiście, dużo o tym dyskutujemy, prawie codziennie i na każdym spotkaniu, i niektórzy ludzie są naprawdę zainteresowani udziałem w oporze. Niektórzy w kategoriach militarnych, a niektórzy również w kategoriach pokojowego wolontariatu, niektórzy wolontariatu logistycznego i tak dalej. Oczywiście, niektórzy inni myślą raczej o ucieczce i schronieniu się gdzieś. Jestem bardziej przychylny (i jest to moje osobiste stanowisko, ale także polityczne) pierwszemu pomysłowi. Jeśli uciekniesz, nie będziesz mógł uczestniczyć w żadnym politycznym i społecznym proteście. My, rewolucjoniści, musimy zająć jakieś aktywne stanowisko, a nie tylko biernie się przyglądać lub uciekać. Musimy interweniować w te wydarzenia. To jest pewne.

Największym wyzwaniem i największym pytaniem jest: w jaki sposób powinniśmy w nie interweniować? Bo jeżeli, tak jak to miało miejsce w latach 2014-15, po prostu indywidualnie idziemy i dołączamy do jakichś oddziałów ukraińskich, żeby stawić czoła agresji, to nie jest to właściwie działalność polityczna. To jest po prostu akt samo asymilacji w politykę państwową, w politykę państwa narodowego.

Na szczęście to nie jest tylko moja opinia. Wielu ludzi myśli tutaj o stworzeniu jakiejś zorganizowanej struktury… która może być w pewnej kolaboracji z państwowymi strukturami samoobrony, ale nadal będzie autonomiczna i pod naszym wpływem, i będzie się składać z towarzyszy. Będzie to więc zorganizowane uczestnictwo z naszym własnym programem i własnym przesłaniem politycznym, dla naszych własnych korzyści organizacyjnych. Nie będzie to po prostu opowiedzenie się po stronie jakiegoś państwowego gracza w tym konflikcie.

Racja, ale niektórzy ludzie z pewnością powiedzieliby: „Hej, jesteście anarchistami przeciwko państwu, a teraz chronicie państwo”. Jestem całkiem pewien, że niektórzy ludzie uważają, że anarchiści powinni być całkowicie odsunięci od tych konfliktów. Co byś im odpowiedział?

Po pierwsze, odpowiedziałbym im – dzięki, to jest wartościowa krytyka. Naprawdę musimy ocenić, jak interweniować, aby nie stać się tylko narzędziem w rękach jakiegoś państwa. Ale z pewnością, jeśli zastosujemy jakąś mądrą politykę – jeśli zastosujemy sztukę polityki, powiedziałbym – mamy szansę to zrobić. Jeśli będziemy trzymać się z dala od konfliktów państwowych, to będziemy trzymać się z dala od rzeczywistej polityki, jak już powiedziałem. Jest to obecnie jeden z najważniejszych konfliktów społecznych, jakie toczą się w naszym regionie. Jeśli się od niego odizolujemy, odizolujemy się od rzeczywistego procesu społecznego. Musimy więc w jakiś sposób w nim uczestniczyć.

Oczywiście, nie ulega wątpliwości, że musimy stawić czoła putinowskiemu imperializmowi. Jeśli w ten sposób potrzebujemy jakiejkolwiek współpracy, to potrzebujemy jej. Oczywiście musimy bardzo uważnie, bardzo ostrożnie ocenić, jak nie uzależnić się od niektórych bardzo reakcyjnych i negatywnych sił. To jest naprawdę pytanie i wyzwanie, ale jest to trudna droga, którą możemy podążać. Ucieczka od tych wyzwań jest równoznaczna z kapitulacją, jeśli chodzi o promowanie anarchii i promowanie wyzwolenia społecznego i rewolucji w naszym regionie. A takie stanowisko jest nie do przyjęcia dla mnie i dla wielu innych towarzyszy.

Myślę, że dla mnie ważne jest również zwrócenie uwagi na to, że w sumie Ukraina jest jakby ostatnią ostoją niezależności wśród byłych krajów sowieckich. Obecnie ekspansja imperium Putina przybiera coraz bardziej agresywne formy – ponownie, historia Kazachstanu, historia Białorusi, pełne wsparcie reżimu Łukaszenki pod pewnymi warunkami reintegracji Białorusi z Rosją – wszystkie te kroki mają na celu przywrócenie całego regionu pod autorytaryzm Putina. Dla nas, jako anarchistów, niezwykle ważne jest, aby dać na to odpowiedź, a nie tylko siedzieć na naszych tronach i mówić: „Och to takie wspaniałe, jesteśmy anarchistami; jesteśmy przeciwko państwu i wszystkie te proste, głupie polityki państwa nas nie dotykają.”

To prawda, oczywiście. Ale jednocześnie chcę podkreślić, że nie powinniśmy również stawać po stronie lokalnych kręgów nacjonalistycznych i lokalnych państw narodowych. Bo to nie są bynajmniej postępowe podmioty polityczne ani postępowe głosy polityczne. W rzeczywistości powodują one również wiele ucisku i wyzysku, i z tym również należy się zmierzyć, zarówno w słowach, jak i w czynach.

Rosyjskie systemy rakietowe ziemia-powietrze przybywające na ćwiczenia na terenie Białorusi.

Owszem. Całkowicie się z tym zgadzam. Jak ludzie spoza regionu mogą was wspierać? Albo jak mogą uzyskać więcej informacji na temat sytuacji? Pytam dla naszych czytelników.

Cóż, po pierwsze, wsparcie może być informacyjne; jeśli będziesz uważnie śledził to, co się tutaj dzieje i rozpowszechniał informacje, rozprzestrzeniał słowo, to już będzie naprawdę duża rzecz. Ponadto, myślę, że jeśli masz możliwość nawiązania kontaktu z lokalnymi towarzyszami anarchistami, możliwe jest zwrócenie się o pewnego rodzaju wsparcie: może akcje solidarnościowe, może przygotowanie pewnych warunków dla ludzi, którzy muszą uciekać, na przykład, aby uciec z regionu. Również pewne wsparcie finansowe może być w pewnym momencie wymagane. Jeżeli będziemy mieli jakąś obecność organizacyjną w tym konflikcie, to będzie to wymagało dużo rzeczy materialnych i finansów.

Niestety, w tej chwili nie mogę polecić jakiejś jednolitej strony internetowej, kanału Telegram lub czegoś podobnego, co można by śledzić, aby wiedzieć wszystko. Wciąż istnieje wiele różnych mniejszych projektów medialnych i mniejszych grup, a nie jakiś naprawdę duży zjednoczony związek lub zjednoczona organizacja. Ale zdecydowanie, jeśli się trochę postarasz, łatwo nawiążesz kontakt z tą czy inną frakcją lokalnego ruchu anarchistycznego, więc możesz mieć oko na sytuację i być gotowym, by jakoś zareagować. To już będzie niezwykle docenione.

Fajnie. Wielkie dzięki za rozmowę. Trzymaj się i miejmy nadzieję, że do wojny nie dojdzie, a Rosjanie się odpieprzą i będą inne rzeczy do załatwienia w walce niż faktyczne organizowanie oporu wobec rosyjskiej inwazji

Tak, miejmy nadzieję.


Widok z Kijowa

Ukraina jest w stanie wojny z Rosją i jej gladiatorami już od ośmiu lat. Liczba ofiar śmiertelnych przekroczyła już 14 tysięcy. Jednak w miarę jak rosyjskie wojska gromadzą się wzdłuż naszej północnej i wschodniej granicy, po raz pierwszy w historii tej wojny – a nawet w całej historii Ukrainy, jaką pamiętam – regularnie otrzymuję wiadomości od moich zagranicznych przyjaciół, z których niektórych nie widziałem od lat, a wszyscy chcą się dowiedzieć, czy jestem bezpieczny i czy zagrożenie jest tak poważne, jak im mówiono. Przyjaciele ci różnią się poglądami politycznymi, wiekiem, zawodami, doświadczeniami życiowymi i pochodzeniem. Jedyną rzeczą, która ich łączy jest to, że wszyscy pochodzą ze Stanów Zjednoczonych.

Reszta moich towarzyszy z całego świata wydaje się czuć mniejszy niepokój z tego powodu. W zeszłym tygodniu gościłem jednego przyjaciela z Grecji i drugiego z Niemiec, obaj wydawali się zaskoczeni, gdy dowiedzieli się, że wylądowali w kraju, który w każdej chwili może stać się epicentrum trzeciej wojny światowej (prawdopodobnie dlatego ich bilety lotnicze kosztowały tylko osiem euro). Też bym się zdziwił, gdyby nie fakt, że sam też oglądam amerykańską telewizję. W ciągu ostatnich kilku tygodni zauważyłem, że we wszelkiego rodzaju talk show, które oglądam w sieci, pojawia się coraz więcej odniesień do sytuacji na Ukrainie. Mam niemal wrażenie, że o Ukrainie mówi się teraz w Stanach Zjednoczonych więcej niż w czasie skandalu korupcyjnego syna Joe Bidena.

Dla Ukraińca to, co czuje, widząc ten nagły wzrost zainteresowania naszą niekończącą się walką z naszym nadużywającym imperializmu sąsiadem, zależy od jego stanowiska politycznego. Kiedy w 1994 roku zgodziliśmy się zrezygnować z broni jądrowej, przystępując do memorandum budapeszteńskiego, Rosja, Wielka Brytania i USA obiecały szanować i chronić niepodległość, suwerenność i istniejące granice Ukrainy oraz powstrzymać się od jakichkolwiek gróźb lub użycia siły przeciwko integralności terytorialnej, lub politycznej niepodległości Ukrainy. Kiedy zaledwie dwadzieścia lat później okazało się, że wszystkie te obietnice są zupełnie bezwartościowe, wielu ludzi tutaj nie mogło nie czuć się zdradzonymi. Wielu z nich uważa teraz, że nadszedł czas, aby USA zintensyfikowały swoją grę i spełniły swoje obietnice. Bez tego kontekstu trudno byłoby zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie na Ukrainie przyklaskują, gdy imperium, które nazywa Ukrainę „podwórkiem Rosji”, lata samolotami wojennymi z żołnierzami nad tym suwerennym krajem.

Są jednak na Ukrainie tacy, którzy – podobnie jak ja – nie ograniczają swojej nieufności do imperium, z którym mamy nieszczęście dzielić granicę, ale rozszerzają ten zasłużony brak zaufania na resztę. Nawet w przypadku ludzi, którzy naprawdę wierzą, że wróg ich wroga jest ich przyjacielem, warto zapytać, ilu z tych przyjaciół, których USA zyskały na całym świecie – Wietnamczyków, Afgańczyków, Kurdów i innych – nie żałowało pozyskania takiego sojusznika.

Ta dość niska poprzeczka krytycznego myślenia nie jest niestety tak powszechna na Ukrainie, jak krótkowzroczny patriotyzm, nacjonalizm i militaryzm, które nabierają tu rozpędu wraz z narastającą histerią wojenną. Na Ukrainie nie ma zbyt wielu dyskusji na temat tego, dlaczego po ośmiu bolesnych latach utraty życia i terytoriów – w tym mojego rodzinnego Ługańska – w końcu zostaliśmy zauważeni przez USA i Wielką Brytanię. I ten brak ciekawości co do motywów działania imperiów działa w obie strony: tak jak większość z nas nie mogłaby się przejmować tym, co administracja Bidena może zyskać na tej grze o władzę, tak nasze rozumienie tego, dlaczego Putin próbowałby teraz dokonać dalszej inwazji, ogranicza się do „Ten krwiożerczy maniak jest po prostu szalony”. Mało kto bierze pod uwagę możliwość, że może chodzić o coś więcej.

Jeszcze mniej osób kwestionuje twierdzenie, że Rosja rzeczywiście zwiększyła swoją obecność na granicy z Ukrainą w sposób, który sprawia, że nasza obecna sytuacja jest bardziej niebezpieczna niż rok temu.

Nie twierdzę, że zagrożenie inwazją bardzo realnych wojsk rosyjskich gromadzących się u naszych granic jest nieistotne. Mam jednak wątpliwości, czy zaangażowanie USA ma rzeczywiście na celu deeskalację tego konfliktu z korzyścią dla mieszkańców Ukrainy.

Niestety, bycie tu na miejscu nie daje mi żadnej szczególnej wiedzy, na której mógłbym się oprzeć. Jeszcze na początku 2014 roku, widząc wszystko, co działo się w kraju, nie wierzyłem, że na Ukrainie dojdzie do wojny, aż do momentu, w którym do niej doszło. Z perspektywy czasu wydaje się, że było to nieuniknione. Teraz nikt z nas tak naprawdę nie wie, czy do wojny dojdzie, a jeśli tak, to kiedy nastąpi jej eskalacja.

Niektórzy ludzie już uciekli z kraju. Większość ludzi nie może sobie pozwolić nawet na krótką podróż za granicę, więc muszą zachować spokój i żyć dalej. Poza korupcją i wojną, powodem, dla którego większość ludzi na Ukrainie jest tak rozpaczliwie biedna, może, ale nie musi być fakt, że Ukraina zdelegalizowała komunizm w 2015 roku i jest obecnie jedynym krajem w Europie, w którym parlament składa się w całości z różnych odcieni partii prawicowych.

Kiedy wydarzenia takie jak to rozgrywają się prawie 6000 mil od ciebie, to naturalne dla zamorskiego antyautorytarysty, że stara się upewnić, że nie kibicuje złym ludziom. Nie wszyscy, którzy stają w obronie własnej, są Zapatystami, Kurdami czy Katalończykami. Szerokie spektrum różnych grup na całym świecie stawia opór imperialistycznej agresji. Na tym spektrum wielu ludzi, którzy twierdzą, że bronią Ukrainy, jest bliższych grupom takim jak Hezbollah i Hamas. Czy wielu z nich jest ksenofobami, konserwatystami, seksistami, homofobami, antysemitami, rasistami, prokapitalistami, a nawet jawnymi faszystami? Tak. Ale czy toczą oni nierówną walkę z niezwykle potężnym i brutalnym państwem sąsiednim, w którym wydają się jedyną nadzieją na jakikolwiek sensowny opór? Również tak.

I to nie są najtrudniejsze pytania.

Jeśli autokratyczne imperium próbuje zniszczyć inne państwo, które jest bronione, częściowo, przez faszystów, to czy siedzimy z założonymi rękami i cieszymy się, że na świecie będzie o kilku faszystów mniej? A co, jeśli śmierć poniosą również tysiące niewinnych ludzi, którzy próbują się bronić lub po prostu znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze? Czy wkraczamy do akcji, rozumiejąc, że te podziały między ludźmi przynoszą korzyści tylko tym, którzy są już potężni, a nigdy ludziom, których się dzieli?

Nasuwa się kolejne pytanie: co to znaczy „wkroczyć”? Czy istnieje sposób na „wkroczenie”, które byłoby zarówno znaczące, jak i pozbawione negatywnych konsekwencji? Żadna z dwóch strategii, które do tej pory stosowały Stany Zjednoczone, nie okazała się zbyt skuteczna. Antagonizowanie Rosji tylko pogarsza sytuację dla wszystkich, podczas gdy wielu ludzi tutaj wierzy, że alternatywa – wyrażanie „głębokiego zaniepokojenia” bez stawania Putinowi na drodze – jest tym, co doprowadziło do wybuchu wojny w 2014 roku. Dlatego właśnie wątpię, by jakiekolwiek rozwiązanie problemu imperialnego apetytu, które nie zakłada jednoczesnego zniesienia obu imperiów, mogło być czymś więcej niż tylko bandażem dla sprawy tej skali. Prawda jest taka, że Ukraina nie jest pierwszą ofiarą głodu władzy, ani nie będzie ostatnią. Tak długo, jak będziemy utrzymywać te potwory przy życiu, nie będzie miało znaczenia, czy będą to przyjaciele, czy wrogowie, oswojeni czy dzicy, zakuci w łańcuchy czy wolni. Potwory zawsze będą głodne.

Mam jednak nadzieję, że ludzie w USA i na całym świecie mogą jeszcze wiele zrobić. Mam nadzieję, że wszyscy możemy się zorganizować i stworzyć społeczności, które przekroczą powierzchowne podziały narzucone nam przez szkodliwe ideologie kapitalizmu, konserwatyzmu i indywidualizmu, starając się pamiętać, że tylko wtedy, gdy jesteśmy oddzieleni, posegregowani, nie dbamy o siebie nawzajem lub skaczemy sobie do gardeł, jesteśmy naprawdę słabi i bezradni. Dzięki edukacji i solidarności możemy spróbować stworzyć świat, w którym taki bezsensowny konflikt jak ten będzie miał jeszcze mniejszy sens. Dopóki tego nie zrobimy, możemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić wsparcie tym na całym świecie, którzy padają ofiarą tych okrutnych wojen.

Co to oznacza konkretnie teraz, tu na Ukrainie? A tymczasem, czy to, że wielu ludzi walczących o Ukrainę jest rzeczywiście faszystami, oznacza, że wszyscy ludzie, którzy chowają się za ich plecami, w tym ja, również ponoszą odpowiedzialność za ich politykę? Tu wchodzimy w trudniejsze pytania.

Ale tutaj nikt się nimi nie zajmuje. Mieszkańcy Ukrainy są zajęci lekcjami pierwszej pomocy i obsługi broni – albo uczą się, gdzie są miejskie schrony – albo, w większości, po prostu walczą o przetrwanie. Nie ma tu powszechnej paniki, jest tylko tępe znużenie. Groźba wielkiej wojny pozostaje bardzo realna; jeśli do niej dojdzie, mało prawdopodobne jest, że jej rezultatem będzie coś innego niż jeszcze słabsza, gorsza i mniejsza Ukraina niż ta, którą już mamy. I naprawdę nie mogę polecić nawet obecnej wersji.

Przy tym wszystkim warto też przyznać, że nie będę ryzykował życia w walce o ten kraj z armią rosyjską. Prawdopodobnie zrobię wszystko, aby się ewakuować, jeśli Kijów stanie się jeszcze bardziej nie do życia niż jest. To jest jednak zamiar osoby z pewnymi przywilejami. Większość ludzi tutaj nie ma absolutnie dokąd pójść.

Komentarze

Strona ma charakter tylko i wyłącznie informacyjny. Nie namawiamy nikogo do łamania prawa.

Exit mobile version