Manolis Glezos, znany ze zburzenia swastyk na Akropolu w 1941 r., zajmie miejsce w Parlamencie Europejskim, wypełnionym neonazistami.
W Europie ponownie gromadzą się ciemne chmury na horyzoncie. W wyborach do Parlamentu Europejskiego skrajna prawica osiągnęła przerażająco dobre wyniki we Francji, w Austrii, w Danii, na Węgrzech i w Grecji. Rozczarowani obywatele na całym kontynencie wysłali swych ultranacjonalistycznych, faszystowskich, a nawet otwarcie neonazistowskich posłów do Brukseli i Strasburga. Jednak zdecydowaną liczbą głosów w Grecji wybrano także Manolisa Glezosa – legendarnego, 91-letniego bohatera II wojny światowej, który w dniu 30 maja 1941 r., mając 19 lat, zaledwie kilka tygodni po zajęciu kraju przez nazistów, wraz ze swym przyjacielem Apostolosem Santasem, w środku nocy zburzył swastyki na Akropolu.
Brat Manolisa, Nikos, 10 maja 1944 r., więziony przez nazistów, napisał wzruszającą wiadomość pożegnalną do swej matki na wewnętrznej stronie hełmu. „Najdroższa matko, chcę cię objąć i pocałować. Dziś zostanie wykonana egzekucja. Zginę dla GR. ludu”. Manolis Glezos wyjaśnia, dlaczego słowo „greckiego” zostało skrócone i napisane wielkimi literami. Jego brat chciał przez to powiedzieć, że nie poniósł ofiary w imię jakiegoś nacjonalistycznego złudzenia, ale dla ludzi z całej Europy i świata. Tych ludzi, którzy zdecydowanie walczyli o wolność, sprawiedliwość i samostanowienie wszędzie.
To absolutna hańba, że dziś, w XXI wieku, legenadarny bohater II wojny światowej, taki jak Manolis Glezos, który był trzykrotnie więziony (najpierw przez hitlerowców, a później przez dwie kolejne, prawicowe dyktatury), który spędził 11 lat za kratami i 4,5 roku na wygnaniu, który w swej walce w imię radykalnie demokratycznych przekonań został pobity i zagazowany przez policję w czasie protestów przeciwko cięciom w 2011 r., ma teraz zasiadać w Europarlamencie obok kilkudziesięciu nacjonalistów, faszystów i neonazistów, którzy czerpią swe nikczemne idee z tych samych potworów, którzy niegdyś zamordowali jego brata, a kolejne miliony – na całym kontynencie i daleko poza nim. Samo to powinno powodować, że każdy się wzdrygnie.
W przeszłości wyrażaliśmy nasz sceptycyzm zarówno wobec SYRIZA – partii Glezosa – jak i polityki parlamentarnej w ogóle. Osobiście nadal uważam, że radykalne zmiany społeczne i prawdziwa demokracja są oddolne – tak zawsze było. I że wybory, choć czasem nieznacznie użyteczne, są często rażąco przereklamowane, a czasem nawet niebezpiecznie zwodnicze, jeśli traktować je jako narzędzie demokratycznego równouprawnienia. Ale wobec odrodzenia tych ciemnych sił w dzisiejszej Europie, zwycięstwa Glezosa jest niewątpliwie jednym z najbardziej potężnych, symbolicznych odpowiedzi na faszystowskie zagrożenie oraz głosem w obronie wartości i praktyk demokratycznych. Glezos zresztą jest znanym obrońcą demokracji bezpośrendiej i kontroli pracowniczej. Aktywnie eksperymentował z demokracją bezpośrednią jako burmistrz miasteczka Naxos.
Zwycięstwo wyborcze Glezosa jako takie jest świadectwem ducha oporu, który nadal cechuje Grecję. Cechuje ludzi mimo wstrząsającej, pięcioletniej depresji, która pozostawiła niemal połowę gospodarstw domowych w państwie z problemem w utrzymaniu się powyżej poziomu ubóstwa. Mimo faktu, że neonaziści ze Złotego Świtu są obecnie trzecią siłą polityczną i że Ateńczycy jakoś zagłosowali na szefa partii PASOK, dalsze osłabienie partii rządzących daje promyk nadziei, że lepsze czasy mamy dopiero przed sobą. Tu, gdzie demokracja została wymyślona, prowadzimy obecnie jedną z najważniejszych dla przyszłości tego ustroju walk. I ta walka już się rozprzestrzenia, a Europa i świat nie mogą sobie pozwolić, by stać i patrzeć w inną stronę. To, co się dzieje w Grecji, dotyczy nas wszystkich.
„Na rzecz pokoju, wolności i demokracji. Nigdy więcej faszyzmu. Miliony zmarłych przypominają…”
za: http://roarmag.org/2014/05/manolis-glezos-european-elections-victory/