Skontaktuj się z nami

Hej, czego szukasz?

161 CREW
„Musicie zrozumieć, że mierzymy się z problemem psychicznym, a nie społecznym. Mierzymy się z plagą szaleństwa, depresji i alienacji, a nie z niebezpieczną grupą prawicowych nazistów, którzy nie ruchali i teraz będą zabijać kobiety. To jest proste tak o tym myśleć.” - fragment wywiadu.

Publicystyka

Wywiad z byłym incelem

„Musicie zrozumieć, że mierzymy się z problemem psychicznym, a nie społecznym. Mierzymy się z plagą szaleństwa, depresji i alienacji, a nie z niebezpieczną grupą prawicowych nazistów, którzy nie ruchali i teraz będą zabijać kobiety. To jest proste tak o tym myśleć.” – fragment wywiadu.

1) Cześć Piotr, dziękuję, że zgodziłeś się wziąć udział w tym wywiadzie. Zwłaszcza, że środowisko szeroko-pojętej polskiej lewicy jest Ci raczej obce i nie wywołuje dobrych skojarzeń.

Nie wiem czy bym powiedział, że całe środowisko lewicowe jest mi obce. Z upływem lat coraz bardziej dostrzegam wiele mądrości, które można znaleźć w solidarności społecznej. Coraz więcej widzę też wad kapitalizmu. Raczej nie tyle lewica jest mi obca, co ja się czuję obcy lewicy. Przynajmniej patrząc na jej narrację, ale jest to dla mnie poniekąd zrozumiałe.

2) Chciałbym Cię zapytać kim są incele? Co to znaczy być incelem?

Jest to grupa głęboko zaburzonych społecznie i emocjonalnie, do poziomu wręcz upośledzenia, często młodych osób. Chociaż zapomina się o tym, że jest też bardzo dużo osób wiekowych, które identyfikują się z tą grupą, o nich się nie mówi praktycznie w ogóle. To są zazwyczaj osoby spokojne, ci 40-latkowie. Częściej słyszymy o tych młodych, narwanych, którym jeszcze chce się wić i wrzeszczeć. Jednak incele to są głównie młodzi ludzie, zazwyczaj płci męskiej, którzy są tak
silnie zaburzeni, że pozbawia ich to pewnej podstawowej dla naszego człowieczeństwa dziedziny, jaką jest miłość, związek, bliskość i seks. Tak, bo życie seksualne też jest ważne, też nas kształtuje, też wpływa na naszą psychikę, tak samo jak jego brak. Odpowiedź na pytanie co to znaczy być incelem, nie jest prosta. Środowisko to nie jest jednorodne, wbrew temu co się mówi. Inceli jest bardzo wielu i są bardzo różni. Aczkolwiek na wokandzie znajduje się ta najbardziej głośna, najbardziej nienawistna grupa. Powiedziałbym, że incele to zarówno właśnie ci zaburzeni ludzie, którzy przez swoje zaburzenia są pozbawieni dostępu do życia miłosnego i erotycznego. Oraz osoby identyfikujące się z czymś powiedzmy na kształt światopoglądu, wykształconego w incelach na zasadzie sekciarkiej.

3) Zastanowiło mnie to co powiedziałeś, o tej ideologii. Czy możemy mówić o tym, że incele są pewną subkulturą dysponującą ideologią? Czy ta ideologia wiąże się z nienawiścią do jakiś grup?

Naturalną cechą człowieka jest to, że lubi czuć połączenie z innymi ludźmi. Łączymy się z ludźmi mającymi podobne doświadczenia, podobne przeżycia. Lubimy też często czuć się na równi z ludźmi, z którymi obcujemy. Incele są niezdolni do czucia się na równi z normalnymi ludźmi, ponieważ czują się od nich bardzo gorsi. Czują się potwornie społecznie zranieni i zadawanie się dla nich z normalnymi ludźmi, jest upokarzającym przypomnieniem o tym, że są w swoim umyśle gorsi i nienormalni. Dlatego, gdy znajdują osoby w podobnej sobie sytuacji, naturalnym jest, że zaczynają do siebie lgnąć. Nie czują się w ramach tej grupy gorsi oraz mają tam wspólnotę doświadczeń. Tak się grupują i tworzy się pewnego rodzaju społeczność zjednoczona tym swoim zaburzeniem. Jeśli chodzi o ideologię, człowiekowi bardzo trudno jest dostrzegać swoje zaburzenia. Dla wielu ludzi z ogromnym kosztem wiąże się spojrzenie wewnątrz siebie i przeanalizowanie swoich zaburzeń i tego jak można z nich wyjść. Możemy to obserwować na całym świecie, często pewnego rodzaju wróg wewnętrzny daje ukojenie. To, że ja cierpię to przez to, że ktoś poza mną jest temu winny. Ludzie w depresji, zaburzeni, w poczuciu ogromnego odrzucenia idą tą „łatwiejszą ścieżką”. Obierają sobie zewnętrznego wroga, którym jest normalne społeczeństwo, bo nie tylko kobiety. Incele nie nienawidzą kobiet, incele nienawidzą wszystkich tych, którzy mają to czego oni są pozbawieni. Skoro mówię to dla czasopisma lewicowego, to jest tutaj bardzo duża analogia do klasy posiadającej i klasy nieposiadającej. Incele czują się jak robotnicy bez żadnej własności, patrzący na ludzi z elit, którzy mają wszystko to czego oni by pragnęli. Tak się czują w dużej
mierze i przez to wytwarzają sobie tego wewnętrznego wroga, który daje im jakieś wyjaśnienie, dlaczego jest źle w ich życiu. Część z inceli poprzez procesy społeczne zachodzące w tej quasi sekciarskiej grupie, czującej się oderwanej od świata, odizolowanej, przyjmuje pewnego rodzaju zbiór poglądów osadzonych na zewnętrznym wrogu. Swoją nienawiścią i poczuciem skrzywdzenia, przykrywają swój własny ból. Aczkolwiek chce powiedzieć, że z mojego doświadczenia, jest to mniejszość. Mniejszość z inceli wyznaje tą nienawistną ideologię, ponieważ większość inceli nienawidzi przede wszystkim samych siebie. Większość z nich uważa, że zasługuje na los, który ich spotkał. Czasami uważają społeczeństwo za okrutne i zimne, ale winę widzą przede wszystkim w sobie.

4) Czy mógłbyś opisać ten los? Użyłeś słowa „pozbawieni”, czego są pozbawieni?

Są w deprywacji podstawowej psychologicznej potrzeby, jaką dla ludzi jest przynależność, miłość, akceptacja, życie seksualne. Tak, podkreślam, że sfera seksualna też jest bardzo ważna dla psychiki ludzkiej. Znajduje się u samego spodu piramidy maslowa i deprywacja tak podstawowej dla psychiki, części życia jest wielkim zranieniem. Chce powiedzieć, że to jedno, a drugie to to, że brak czegoś co wydaje im się, że mają wszyscy dookoła, powoduje w nich uczucie straszliwej alienacji. Ten ból, z tego braku jest tak wielką częścią ich życia, to poczucie upokorzenia, to pytanie „dlaczego jestem taki gorszy?”. Pytanie o to „czym sobie na to zasłużyłem?”. Ta wewnętrzna nienawiść jest tak wielką cechą ich życia, że ludzie, którzy przez to nie przechodzą, są dla inceli kimś z kim nie mogą się identyfikować na jakimś podstawowym poziomie. Incele nie czują się takimi samymi ludźmi jak reszta, czują, że zostali pozbawieni swojego człowieczeństwa. Przez to nie mają żadnej potrzeby, żeby kochać to społeczeństwo, po prostu nie czują się ludźmi. To nie jest cecha tylko inceli, dla wszystkich ludzi, miłość, bliskość, przynależność to pewnego rodzaju papierek lakmusowy akceptacji, jakim jest to, że ktoś chce z tobą być na intymnym poziomie. Jest to bardzo ważne i czytelnicy, którzy będą czytali ten wywiad niech sami przed sobą się zastanowią, jakby teraz ich całkowicie pozbawić życia seksualnego i romantycznego. To jak wielką część ich życia emocjonalnego i społecznego mieliby wyciętą. I do tego niech dołożą jeszcze poczucie ogromnej gorszości, że nie mają tego, bo są gorsi, nienawidzą siebie. To jest bardzo podobny mechanizm jak dysforia cielesna, ludzie grubi albo z dysforią płciową, nienawidzą swojego ciała, nienawidzą siebie, czują się gorsi przez to ciało. Natomiast incele zawsze nienawidzą siebie, potem mogą mieć tak dosyć tej nienawiści, że przekierowują to zewnętrznie i stąd biorą się ci agresywni. Sam stan w którym się znajdują jest dla nich uczuciem podobnym do dysforii.

5) Czy mógłbyś opisać nam swoje powiązania z subkulturą inceli? Co sprawiło, że tam trafiłeś?

W moim przypadku, wszystko zaczęło się od domu rodzinnego. Była tam stosowana przemoc fizyczna i psychiczna. Wywołało to we mnie zaburzenia emocjonalne, nerwicę obsesyjnokompulsywną, przez którą potwornie trudne były dla mnie jakiekolwiek relacje międzyludzkie. Straciłem swoje zdolności społeczne, bo tak silna była potrzeba kompulsywnej analizy i lęku, że nigdy nie potrafiłem z drugim człowiekiem być po prostu na luzie. Byłem przez to odrzucany, nie mam o to pretensji, ponieważ byłem tym takim dziwnym kolesiem z którym ciężko było gadać. Stałem się bardzo samotny i już się czułem wtedy gorszy, wyalienowany, zastanawiałem się dlaczego nikt nie chce przyjść do mnie na urodziny. Czułem się wyrzucony poza społeczeństwo, a gdy jeszcze rozpoczął się okres dojrzewania dziewczyny, których jak każdy chłopak pragnąłem, stały się kolejnym aspektem, którego byłem pozbawiony przez swoje zaburzenia. Obserwowałem jak większość ludzi w moim wieku, dookoła mnie, jest w stanie to realizować bardzo łatwo, a dla mnie jest to niezdobywalny everest. Marzyłem o tej miłości, bliskości i nigdy jej nie dostałem. Zawsze byłem odrzucany i jak już mówiłem, nie mam o to obecnie pretensji, ale wtedy też się zacząłem zastanawiać czy ja jestem gorszy, zły, czy to może społeczeństwo jest złe. Ja na szczęście nigdy nie poszedłem w taką pełną nienawiść do świata, u mnie to była właśnie przede wszystkim nienawiść do siebie z której się leczę do tej pory. Dokładnie przeżyłem poczucie upokorzenia, bycia gorszym . Na forach incelskich, funkcjonujących obecnie głównie na wykopie, kiedyś na reddicie, po raz pierwszy się zorientowałem, że ja nie jestem najgorszy na świecie, bo są ludzie tacy jak ja. Doświadczający takich rzeczy jak ja, wcześniej się czułem jedyny taki. Jedyny taki obrzydliwy odpad. Naturalnie było mi przyjemnie gdzieś nie czuć się gorszym, czasami potrafiło sprawić mi ulgę przekierowanie swojego bólu z tego, że ja jestem zły, na to, że w jakiś sposób skrzywdziło nas społeczeństwo. Kupowałem te teorie spiskowe, aczkolwiek jest w nich pewien punkt zaczepienia do zastanowienia się o tym jak wychowujemy młodych mężczyzn. Wydaje mi się, że wychowanie obecnie nie przygotowuje jednak ludzi do życia, ani zawodowego, ani miłosnego. Jest po prostu w świecie pewnego rodzaju surowość, egoizm i okrucieństwo. Trzeba zauważyć, że nie we wszystkich ludziach. Jednak czasami można się na to natknąć i wydaje mi się, że młodzi mężczyźni są na to nieprzygotowani. Jeśli mają zaburzenia psychiczne, pewne zachowania potrafią rozszerzać na całą populację, ale to inny temat. Pogrążałem się w coraz większej ciemności, niby czułem się gdzieś przynależny, ale coraz bardziej bałem się świata, zaczynałem czuć nienawiść do swojego życia, do tego kim ja jestem. Nienawidziłem swojej egzystencji, swojego cierpienia i czasami ulgę mi dawało, nawet jeżeli nie było to intelektualnie spójne, przerzucić tą nienawiść na świat. Rozumiem ludzi, którzy w to uciekają, ponieważ w sytuacji takiego cierpienia, ogarnięcie się i dostrzeżenie sytuacji całościowo, jest potwornie trudnym zadaniem. Ja doszedłem do ściany, zniszczyłem sobie życie, zniszczyłem zdrowie, zniszczyłem bardzo dużo relacji, których mogłem mieć fajnych. Dopiero gdy już doszedłem do tej ściany, udało mi się znaleźć dobrego psychoterapeutę, miałem też wokół siebie pewnych wiernych przyjaciół. Ja nie byłem tak samotny jak duża część inceli, ja miałem chociaż przyjaciół, wielu z nich nie ma nawet tego. Gdyby nie moi przyjaciele, gdyby nie psychoterapeuta, nigdy bym z tego nie wyszedł. Zgrozą mnie napawa myślenie o ludziach, którzy nie mają nawet tego. Opuściłem środowisko inceli, bo to środowisko, oprócz nienawiści i trwania w tej nienawiści, nie oferuje żadnych odpowiedzi. Nie ma żadnego planu. Może niektórzy sobie wyobrażają, że incele planują przewrót nad światem, żeby potem kontrolować kobiety. Nie, tam się tylko gnije i tarza w tej nienawiści. Nawoływanie siebie wzajemnie do samobójstwa, jest na porządku dziennym. Dowalanie sobie jest na porządku dziennym. To nie jest absolutnie grupa wsparcia. Jeśli ktoś chce już zakończyć swoje życie i po prostu zgnić, może tam zostać. Jak najbardziej, rozumiem go. Ja chciałem żyć, a tam czekała mnie tylko śmierć. Przez to znalazłem w sobie siłę, żeby szukać odpowiedzi, które były w stanie mnie nakierować w odpowiednim kierunku.

6) Czy incele w Polsce są jakoś bardziej zorganizowani? Skąd ta subkultura pozyskuje nowych odbiorców, którymi jak zakładam, są młodzi mężczyźni?

Nie jest trudno pozyskać nowych odbiorców. Nie ma żadnych agitatorów, nie ma żadnej struktury ala partyjnej. Po prostu jeśli ktoś szuka odpowiedzi na pytania o swoje życie. Wpisuje frazy w internecie „dlaczego jestem tak samotny?” i tak dalej, to wpierw się natyka na odpowiedzi całkowicie bezwartościowe. Spotyka bardzo pobieżne pseudo-terapeutyczne, niepogłębione teksty z jakiś szmatłowców, na przykład: bądź sobą, będzie dobrze. To są odpowiedzi trochę takiego rodzaju, gdy ktoś szuka odpowiedzi dlaczego ma depresje i odpiszą mu „bo za mało na świeżym powietrzu przebywasz”. Albo trafi się na takie odpowiedzi, albo trafi się na red pillowych skurwysynów rodzaju Andrew Tate, który już spierze takiej osobie mózg do reszty. Na całe szczęście Tate jest takim tępakiem, że większość inceli się na niego nie nabiera wbrew pozorom. Na niego nabierają się faktyczni mizoginii z przekonania. Ludzie szukający pomocy nie trafiają na sensowne odpowiedzi, które pomogą im na przykład znaleźć właściwego terapeutę. Ktoś może powiedzieć „idź na terapię”, tylko potem się chodzi na 15 terapii i trafia się na 15 konowałów, którzy gówno znają temat. Zanim trafisz na tego właściwego psychoterapeutę to przejdziesz najpewniej przez piekło rozczarowań. Wszystkie odpowiedzi wydają się pobieżne, ale jeśli ludzie poszukają głębiej w internecie, to jedyne miejsce w którym znajdą jakąś pogłębioną odpowiedź, nawet jeżeli jest szalona i szkodliwa, to właśnie incelskie fora. Bo po prostu nie ma alternatywnych poszukiwań. A czy są jakoś zorganizowani? Nie wiem skąd taki pomysł, że oni mogą być jakoś zorganizowani, skoro to są ludzie, którzy zazwyczaj ledwo mają siłę, żeby wyjść z domu, albo leżą całymi dniami i gniją. Ci ludzie ledwo mają siłę rękę podnieść, a co dopiero żeby organizować jakieś wielkie struktury. Siedzą na tych forach i tam się użalają nad sobą. Ich zorganizowanie to mit wynikający z tego, że pewne środowiska potrzebowały kozła ofiarnego do bicia i do siania strachu, że istnieje jakaś zorganizowana grupa, która komuś zagraża.

7) Czy incele w Polsce są niebezpieczni?

W sposób zorganizowany nie. Na zasadzie, że tworzą jakąś paramilitarną organizację. Aczkolwiek pewnego rodzaju zagrożenie stanowią. Jest to bardzo nieliczna grupa osób, która mogła już zwariować do tego poziomu, że aż może stwarzać zagrożenie. Bardziej bym powiedział, że zagrożeniem jest to jak bardzo nie potrafimy pewnym ludziom pomóc. To stwarza zagrożenie, bo tworzymy ludzi, którzy są tak nieszczęśliwi, tak bardzo wyalienowani i tak bardzo nie potrafią z tego wyjść. Czemu nie pomagają teksty, które słyszą o sobie w przestrzeni publicznej, że się nie myją, że mają małe kutasy, że są żartem i tak dalej. Społeczeństwo ich nienawidzi z wzajemnością. Ta nienawiść jedynie się nakręca i dopóki to się będzie nakręcać, dopóty oni jeszcze bardziej będą się czuli wyalienowani i jeszcze bardziej będą czuli, że nie mają nic do stracenia. Bo absolutnie każdy ich dzień jest najgorszą deprechą, jaką sobie możecie wyobrazić. Ja i tak miałem relatywnie lekko, a doprowadziło mnie to do stanu bliskiego śmierci kilkukrotnie. Próby samobójcze, niszczenie sobie życia, alkohol, narkotyki, a ja miałem wokół siebie kogoś kto mnie rozumiał, miałem paru przyjaciół, też w większości powiedzmy społecznie odizolowanych. Kobiet nie, ale paru chłopców tak. Stworzenie takiej sytuacji stwarza zagrożenie i to, że istnieje taka grupa, gdzie ci ludzie otrzymują taki balsam na swój ból, że „nie, to nie wy jesteście temu winni, tylko społeczeństwo”. Tworzy to w niektórych przypadkach pewnego rodzaju wybuchową mieszankę. Ktoś może zapytać „no dobra, ale ja mam sobie fajne życie, radzę sobie i jest dużo innych problemów do rozwiązania, to dlaczego mamy się pochylać nad jakimiś incelami, w jaki sposób nam to zaszkodzi bezpośrednio?”. No to po prostu czasami jednostki, które nie czują już żadnego przywiązania do społeczeństwo i nie czują żadnej nadziei w swoim życiu, postanawiają zakończyć swoje życie, jednocześnie uwalniając ten swój wewnętrzny gniew na egzystencję, na innych ludziach. Jeśli są jeszcze zindoktrynowani na zasadzie, że to świat ich skrzywdził, to robią to wręcz z radością. Zorganizowanej struktury nie ma, ale czasami gdy ktoś jest dość nieszczęśliwy i przyparty do ściany, to ten ktoś przestaje mieć cokolwiek do stracenia i staje się niebezpieczny. Wtedy ci ludzie mają przed sobą alternatywę, powiesić się czy może „odegrać się na społeczeństwie” i pójść na przykład na jakiś konwent lewicowy, gdzie są laski, które wyzywały ich od przegrywów i ten jeden raz w życiu nie bać się lasek, tylko, żeby one bały się ich. Czują, że to jest jedyna forma godności, to jest jedyna forma też tego, aby ktoś się nimi przejął, inaczej niż wyśmiał. Ci ludzie chcą być zauważeni, zrozumiani i choć raz nie czuć się na dnie. Nie widzą miejsca, do którego się mogą zwrócić. Czują, że społeczeństwo ich kopie i idą i niestety czasami zabijają, niszcząc ostatecznie życie swoje i innych. Jest to ogromna tragedia, wszystkie statystyki pokazują, że zjawisko się nasila, może innym razem możemy się zastanowić czemu jest taka tendencja. Osobiście uważam, że w nowoczesnym świecie feminizmu, wolności dla kobiet, mediów społecznościowych, portali randkowych, wymagane jest troszeczkę inne podejście do socjalizacji młodych mężczyzn. Oraz oczywiście leży opieka zdrowia psychicznego, to jest zjawisko na całym świecie występujące. Więc myślę, że dotychczasowe sposoby wychowywania mężczyzn nie sprawdzają się w niektórych przypadkach, w świecie który się zmienił. Nie przygotowują na zagrożenia dla psychiki takiego młodego mężczyzny. Teraz jeszcze tylko powiem, że ze zrozumiałych przyczyn, oczywiście po latach patriarchatu, kładziemy nacisk na dobrostan młodych kobiet. Lecz musimy pamiętać, że młodzi mężczyźni, którzy urodzili się w dzisiejszych czasach, nigdy nie doświadczyli tego stanu, w którym mają w legislacji większe prawa i tak dalej, a doświadczyli tego, że o nich się praktycznie nie mówi. Albo mówi się o nich wyśmiewając, albo mówi się o nich jako zagrożeniu. Regularnie partie polityczne organizują konferencje „Polska jest kobietą”. Młodzi ukraińscy mężczyźni poborowi musieli zostać w kraju i ginąć za ten kraj, gdy kobiety mogły wtedy uciec, a i tak jakieś TVNy organizowały koncerty „Ukraina jest kobietą”. Też czują się chyba trochę porzuceni po prostu. I jedyni co do nich mówią to konfederaci typu Korwin, albo właśnie incele. A jeśli przemawia do nich lewica, lub inne partie, to na zasadzie „ogarnijcie się, bo jesteście okropni”.

8) Czy jakbyś mógł oszacować, to ile osób w Polsce jest aktywnych w środowisku inceli?

Kilkaset tysięcy. Mniej lub bardziej aktywnych. Nie wszystko to są jacyś działacze wypisujący ideologiczne rzeczy, ale tyle osób znajduje się w tej sytuacji.

9) Czy masz jakieś propozycje co można zrobić, aby pomóc ludziom wyjść z tego środowiska?

Tak. Uważam, że bardzo ważna jest zmiana narracji w przestrzeni publicznej. Moją radą jest, żebyśmy przestali zwracać uwagę jakąkolwiek na to, co incele mówią i oceniać ich przez pryzmat tego co mówią. Wchodzi się z nimi w dyskusję i krytykuje się ich za poglądy, gdy ich poglądy są tyle warte, co bredzenie osoby zaburzonej i chorej psychicznie. Zastanówmy się co reprezentują ich poglądy, są one krzykiem bólu i cierpienia, wołaniem o pomoc zaburzonej osoby. Osoby, która nie chce czuć się gorsza, nie chce czuć się porzucona, ani samotna. Interpretujmy ich działalność publiczną, jako jeden wielki krzyk „ratunku, nie wytrzymam, ten świat nie jest dla mnie, dlaczego tak jest?”. Zacznijmy traktować inceli jako wielką grupę zaburzonych, psychicznie cierpiących osób, które gadają głupoty, na które nie należy zwracać uwagi, bo te głupoty wynikają z szaleństwa. Nie oceniajmy ich za to co mówią, robiąc z nich niebezpiecznych mizoginów, co się nie myją i mają małe fiutki. Jest to krok na drodze do tego, żeby oni czuli, że chociaż część społeczeństwa nie chce, aby oni cierpieli, że jest szansa gdzieś w tym społeczeństwie znaleźć ciepłe miejsce, które im pomoże. To jest taki pierwszy postulat. Przestańmy nienawidzić. Namawiam też do tego inceli, ale trudno jest namówić zaburzone osoby. Dlatego czytelników, namawiam do tego, żeby spróbowali chociaż nie nienawidzić ze swojej strony. Nie wyśmiewać, bo ktoś musi przerwać tą spiralę nienawiści. Obawiam się, że osobom zaburzonym i czującym się porzuconymi, będzie bardzo trudno ją przerwać, jako pierwszymi. Wydaje mi się, że na barkach społeczeństwa leży jednak przerwanie tej spirali. Oprócz tego, moje postulaty są dosyć trudne do zrealizowania. Chciałbym, żeby ten temat zaczął bardziej istnieć w przestrzeni publicznej. Żeby ludzie poszukujący odpowiedzi na pytania „dlaczego jestem odrzucany, samotny, nieszczęśliwy?” łatwiej znajdowali strony, gdzie uzyskają sensowną odpowiedź. To jest takie moje osobiste marzenie, żeby powstało jakieś stowarzyszenie pomagające tym osobom. Gdzie byliby przyjęci, akceptowani, kochani, pomimo tego, że gadają zaburzone rzeczy, ale jednocześnie by się ich próbowało wyprowadzić na dobrą drogę. Zamiast rycia im bani, tą chorą ideologią. Dalsze rzeczy to już nie bardzo są w gestii organizacji społecznych, bo to jest: wyższy poziom wyszkolenia psychoterapeutów w tym temacie, większa selekcja psychoterapeutów, większa dostępność psychoterapii, niższe ceny psychoterapii. Lepsza opieka ogólnie psychologiczna i psychiatryczna, ponieważ musicie zrozumieć, że mierzymy się z problemem psychicznym, a nie społecznym. Mierzymy się z plagą szaleństwa, depresji i alienacji, a nie z niebezpieczną grupą prawicowych nazistów, którzy nie ruchali i teraz będą zabijać kobiety. To jest proste tak o tym myśleć. Często oni mogą mieć prawicowe poglądy, nawet nazistowskie. Mają je dlatego, bo czuję, że tylko tam znaleźli miejsce dla siebie. Czują, że reszta ich kopie, więc czasami mają „a to ja będę właśnie nazistą na złość lewicy, bo lewica mnie kopie”. Nimi nie kieruje już racjonalna kalkulacja, że nazizm jest słaby, tylko takie nienawistne miotanie się. Traktujmy to jako problem psychiczny, który trzeba leczyć – wsparciem, miłością, terapią, a nie jako niebezpieczną grupę, z którą trzeba się skonfrontować i którą trzeba zniszczyć. Albo wprowadźmy eutanazję dla inceli i faktycznie ich wszystkich zabijmy. Gwarantuje, że za to podziękują, bo większość z nich wolałaby nie żyć. Proszę tego nie wycinać, bo mówię to bez żartu. Stoimy przed trzema takimi drogami: miłość, eutanazja i eksterminacja, albo nasilanie się tego zjawiska i czekanie tylko, aż ktoś podłoży bombę, nie daj boże w jakimś kampusie dla dziewcząt. Co byłoby straszną tragedią. W tym momencie, tak od siebie powiem, że umiem już kochać dziewczyny i widzę, że w nich też jest wiele ich problemów, bólu, to są tacy sami ludzie jak ja.

10) Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Czy jest coś, co chciałbyś jeszcze powiedzieć naszym czytelnikom i szeroko pojętemu ruchowi wolnościowemu?

Niech żyje wolna Polska, precz z komuną! (śmiech) Dziękuję.


Komentarze

Strona ma charakter tylko i wyłącznie informacyjny. Nie namawiamy nikogo do łamania prawa.