Ukraińscy członkowie obrony terytorialnej spod znaku Czarnej Flagi, znani od około 5 lat ze swojego zaangażowania w konflikty społeczne, walkę uliczną z nazistami, ochronę przestrzeni publicznej Lwowa i rozwój horyzontalnej gospodarki spółdzielczej, 30 maja na swoim kanale wydali następujące oświadczenie:
„Niedawno deputowani Zgromadzenia Ustawodawczego Nadmorskiego Kraju z Komunistycznej Partii RF skrytykowali tak zwaną »operację specjalną«, wzywając do jej zakończenia, mówiąc, że »będzie więcej sierot i młodych ludzi, którzy mogliby przysłużyć się swojemu krajowi, staną się niepełnosprawni«. Takie właśnie tezy głosił Leonid Wasiugiewicz, pod którymi podpisali się jego koledzy z partii. Oczywiście, natychmiast wyłączono mu mikrofon, ale apel kolegów przeczytał w całości.
Chociaż jest to pozytywne, że nawet neostalinowska partia burżuazyjna zaczyna protestować przeciwko wojnie na Ukrainie, uważamy, że takie kroki są jeszcze raczej nieśmiałe. Przebudzenie z patriotycznego zaćpania u tych lewicowców następuje po tysiącach ofiar (a powinni byli zapobiec tym ofiarom), a ideologiczny bezwład nadal nie pozwala im trzeźwo spojrzeć na wojnę. Oczywiście, nawet tak sztywna struktura nie może jednostronnie dyktować programu swoim podwładnym — prawdopodobnie wkrótce zobaczymy pewien częściowy ruch na wszystkich szczeblach KPRF.
Dziś każda świadoma lewica musi wspierać Ukrainę w jej walce z rosyjskim reżimem faszystowskim. Anarchiści nie mają złudzeń co do państwa ukraińskiego, jego neoliberalnego kursu, jego peryferyjności i wszystkiego, co z tego logicznie wynika. Jednak pragnienie przegranej Ukrainy, uzasadniane jej rzekomym całkowitym podporządkowaniem się interesom zachodniego imperializmu, oznacza przede wszystkim podporządkowanie się rosyjskiemu imperializmowi. Pociąga to za sobą zniszczenie jej kultury, języka, a przede wszystkim ludzi pracy.
Każda organizacja lewicowa w dzisiejszej Rosji musi stanąć po stronie Ukraińców. Aktywne stanowisko antywojenne w Rosji, sabotowanie faszystowskiego karnawału w szkołach i na uniwersytetach, a nawet podkopywanie szyn i palenie komisariatów wojskowych — to papierek lakmusowy, który odróżnia prawdziwą rosyjską lewicę od szowinistycznej, imperialnej opinii publicznej (nie można jej uznać za lewicową), która z sadystycznym upodobaniem obserwuje rozwój wojny okupacyjnej przeciwko rzekomo „bratniemu” narodowi.
Rosyjskich i ukraińskich lewicowców nie łączy nic poza dążeniem do obalenia dyktatorów, faszystowskiej burżuazji i wrogów robotników.
Za zwycięstwo!”.
Liczba podpaleń wojskowych biur rekrutacyjnych w Rosji wzrosła do 15 przypadków — w ciągu dwóch tygodni od poprzedniego wydania tej rubryki odnotowano trzy kolejne. W nocy 21 maja wrzucono koktajl Mołotowa do stacji rekrutacyjnej w mieście Igra w Republice Udmurcji. Jak widać na zdjęciu tytułowym, spłonęło całe pomieszczenie dla rezerwistów (nieco ponad 9 metrów kwadratowych). Niestety, w pomieszczeniu nie było żadnych dokumentów, a jedynie rzeczy osobiste pracowników. Kilka dni później za pomocą takiej butelki zaatakowano również inne centrum poborowe w tej miejscowości — wówczas ogień rozprzestrzenił się na serwerownię, w której przechowywano oficjalną dokumentację oraz kartotekę weteranów II wojny światowej.
Kilka dni później FSB zatrzymała podejrzanego: 48-letniego Ilję Farbera, który przyjechał w odwiedziny do krewnych mieszkających w Igrze. Mężczyznę poddano rewizji, podczas której skonfiskowano dwa kanistry z benzyną, drut, nadmanganian potasu, lejki, pięć kart bankowych i trzy iPhone’y. Farber jest malarzem i byłym dyrektorem wiejskiego domu kultury w obwodzie twerskim. W 2013 r. został skazany za nadużycie stanowiska i przyjęcie łapówki. Sprawa nosiła wyraźne znamiona fałszerstwa i odbiła się szerokim echem. Nawet Putin nazwał jego wyrok „skandalicznym”!
Na opublikowanym nagraniu wideo z przesłuchania Ilja wyraża podziw dla pracy służb bezpieczeństwa i twierdzi, że „chciał w ten sposób dowiedzieć się, do czego jest zdolny”. Oczywiście, zeznania te zostały złożone pod przymusem, a być może nawet w wyniku tortur.
W nocy 28 maja doszło do ataku na Krymie. Niezidentyfikowany osobnik wspiął się przez płot i wszedł na teren wojskowego biura werbunkowego przy ulicy Selwińskiego w Symferopolu, po czym przez okno w piwnicy wrzucił koktajl Mołotowa. Butelka rozbiła się o kraty okienne i nie spowodowała żadnych szkód w budynku. Dyżurny strażnik próbował zatrzymać napastnika, ale ten wyrwał się i uciekł przed przybyciem policji. Fragmenty butelki zostały zarekwirowane. Miejsce jest symboliczne: ulica ta nosi imię znanego radzieckiego pisarza, który jednak w młodości był bojownikiem Czarnej Gwardii w oddziale Marii Nikiforowej.
31 maja o świcie w Jasnogorsku, obwód tulski, mężczyzna wybił siekierą okno w centrum poborowym, a następnie próbował podpalić budynek. Nie podano, jaką konkretnie metodą dokonał podpalenia. Pożar został ugaszony przez pracowników. Dzielny gość uciekł, siekiera została znaleziona na miejscu zdarzenia:
Jasnogorsk jest również znaczącym miejscem w historii rewolucji w byłym ZSRR: w 1999 r. w tym mieście odbył się strajk pracowników zakładu maszynowego, który doprowadził do przejęcia przedsiębiorstwa…
31-letni Denis Arbarow został zatrzymany przez FSB jako podejrzany w tej sprawie. On już przyznał się do wszystkiego. Ujęto również 29-letniego Timofieja Mokija, który według doniesień może być zamieszany w podpalenia komisariatów wojskowych w Bałaszysze i Szczyrku w obwodzie moskiewskim.
Mieszkaniec Komsomolska nad Amurem podpalił wczoraj ganek miejscowego posterunku Rosgwardii. Według wstępnych danych 50-letni Vladimir Zołotariow próbował wejść do budynku z plastikowym kanistrem z łatwopalną cieczą, ale drzwi były zamknięte. Położył ten kanister przy drzwiach i podpalił je. Napastnik został szybko zatrzymany. Następnie został przewieziony do wydziału śledczego.
W Syzraniu ruch kolejowy został tymczasowo wstrzymany z powodu „podejrzanego przedmiotu” na torach — po dokładnym zbadaniu okazało się, że był to granat airsoftowy.
Bojowa Organizacja Anarcho-Komunistów (BOAK) dokonała aktu sabotażu kolejowego w rejonie Siergijewego Posadu w obwodzie moskiewskim — tuż przy drodze do ważnego obiektu wojskowego. Zdemontowano złącze szynowe i częściowo rozdzielono szyny. Odkręcono osiem nakrętek, co mogło spowodować wykolejenie się pociągu. Ogłosili to 23 maja, a oficjalne źródła potwierdziły informacje z ich postu.
Ten odcinek drogi prowadzi do jednostki wojskowej 14258. Jest to tajny ośrodek szkoleniowo-taktyczny 12 Głównego Zarządu Ministerstwa Obrony, który odpowiada za bezpieczeństwo nuklearne Rosji:
Pełna informacja o tej akcji znajduje się tutaj.
Jednocześnie, jak przewidywaliśmy dwa miesiące temu, nocnym akcjom wywrotowym przeciwko infrastrukturze inwazyjnej będzie towarzyszył masowy spontaniczny bojkot. Regularny wiosenny pobór do wojska w FR został przedłużony o dwa tygodnie do 15 czerwca z powodu niewykonania planu; odnotowano naloty policji na poborowych. Na kontraktach krótkoterminowych, trwających od 1 do 6 miesięcy, pojawia się coraz mniej mężczyzn.
192 żołnierzy z 83. brygady powietrznodesantowej (jednostka wojskowa 71289, Ussuryjsk) odmówiło udziału w działaniach wojennych. Odmówili nie tylko żołnierze, ale i oficerowie. Wraz z nim przedterminowo zwolniono 115 policjantów Rosgwardii przysłanych na Ukrainę z Republiki Kabardyno-Bałkarskiej, ponieważ „samowolnie odmówili wykonania zadania służbowego i zbiorowo z własnej inicjatywy odeszli do stałego miejsca pełnienia służby”. Bezskutecznie próbowali zaskarżyć zwolnienie w sądzie garnizonowym w Nalczyku.
Według rozmowy rzekomo przechwyconej przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, w wojskach rosyjskich na kierunku Charkowa doszło do niepokojów:
— No cóż, kolejne zamieszki, pieprzyć to!
— Ilu ludzi jest tam w zaparte?
— Z tego, co zrozumiałem, cały personel…
— Powtórz!
— Prawie wszyscy!
Inne słynne nagranie z końca maja świadczy o tym, że rosyjscy żołnierze kontraktowi w obwodzie donieckim prawie zastrzelili generała Walerego Sołodczuka — dowódcę 36. armii — i jego ochronę, którzy przybyli, aby stłumić bunt i zmusić „odmawiających” do dalszej walki. Żołnierze nie wykonali rozkazu, więc generał uciekł z linii frontu: „Nasza bateria prawie całkowicie poszła w zaparte. Zaczął wymachiwać karabinem, strzelać: „Ja — mówi — zgubię was, jeśli tam, kurwa, nie pójdziecie!…”. I to wszystko. A jeden facet: „Dawaj, mówi, chodź!”. Kurwa, wyciągnął granat, wyciągnął zawleczkę, powiedział: „No dalej, zastrzel mnie, mówi! Razem, mówi, wysadzimy się tutaj w powietrze”. To wszystko. Tam też oddziały specjalne zaczęły szturchać nas karabinami, my ich karabinami. Krótko mówiąc, prawie się postrzelaliśmy, kurwa. Wsiadł do swojego Bobika (mały pojazd terenowy), pojechał”. W tej samej rozmowie okupant skarży się, że z jego brygady (ponad 600 ludzi) została tylko jedna trzecia, a reszta zginęła lub została ranna…
Mamy do czynienia z krytycznym brakiem zupełnień, a rezerwy się wypalają. Na tym tle nie warto jeszcze całkowicie wykluczać powszechnej mobilizacji.
Ponadto zobacz nasz zeszłotygodniowy artykuł historyczny „Barykady i strzelanina w Szebelince” o obaleniu na kilka dni carskiej administracji wojskowej przez wschodnioukraińskich chłopów pod koniec wiosny 1829 roku.
Może zainteresuje Was również tak barwny materiał poświęcony rocznicy wyboru Machnowskiej rady powstańczej na tym samym terenie na południu obwodu charkowskiego prawie sto lat później.
Jeśli wojna, to tylko społeczna!