Od redakcji: nie zawsze zgadzamy się ze wszystkim co publikujemy i podobnie jest w tym przypadku. Niektóre opinie Gaskarowa są nam nie po drodze, ale wywiad jest bardzo ciekawym spojrzeniem na obecną sytuację w Rosji ze strony działacza lewicy i dlatego zdecydowaliśmy się zaprezentować ten wywiad)
Antyfaszysta Aleksiej Gaskarow wyszedł z więzienia po odbyciu 3,5-letniego wyroku za rzekomy udział w zamieszkach na Placu Bolotnaya w Moskwie w 2012 roku. Specjalna korespondentka Snoba [Kommiersant] Olesia Gerasimenko spotkała się z Gaskarowem, żeby porozmawiać o sprawie Placu Bolotnaya, życiu i nauce w kolonii karnej oraz upadku ruchu protestu.
Czy twój proces był uczciwy?
Żałuję, że zgodziłem się brać w tym udział. Jak radzieccy więźniowie polityczni, powinniśmy stać odwróceni plecami z zamkniętymi ustami, a nie traktować tego jako okazji, by próbować przekazać prawdę. Miałem złudzenia po sprawie Khimki [w 2010 Gaskarow był aresztowany i oskarżony o zaatakowanie ratusza miasta Khimki w czasie protestu w obronie Lasu Khimki, ale sąd go uniewinnił – Snob]. Kilka nagrań pokazywało wyraźnie, że incydenty z moim udziałem miały miejsce, zanim zaczęły się zamieszki, według samych detektywów policyjnych. Ostatecznie wkurzyłem się na dowody, sędzia pokiwała głową, ale nie było reakcji. Cały proces wyglądał, jakby decyzja została już podjęta, wyrok napisany i skończmy z tym tak szybko, jak to możliwe.
Więc czy popchnąłeś policjanta i wyciągnąłeś żołnierza z policyjnego kordonu?
Nigdy temu nie zaprzeczałem. Minął rok od wiecu na Placu Bolotnaya. Pracowałem nad ważnym projektem. Został mi tydzień i nie było fajnie musieć iść do więzienia. Musiałem iść do pracy w niedzielę, kiedy gliniarze po mnie przyszli. Poszedłem do sklepu po jedzenie dla kota i cały cyrk czekał przed moim mieszkaniem: dwa jeepy i van. Młodzi goście ubrani na wpół jak boneheadzi wyszli z vana. Uznałem, że są z BORN [therussianreader.com] [grupa radykalnych prawicowych nacjonalistów, którzy przeprowadzili serię morderstw i napaści – Snob]. Zastanawiałem się, jakie wykonać ruchy, ale wyciągnęli dokumenty.
Poczułeś ulgę?
Nie, wręcz przeciwnie. Przed BORN mógłbym uciec albo zrobić coś innego. Więc zatrzymali mnie i dłuższą chwilę nie mówili, jakie są oskarżenia. Zmusili mnie, żebym leżał w vanie twarzą do dołu i tak dalej. Było wiele rzeczy, za które mogli mnie zatrzymać. Broniliśmy lokatorów akademików Mosshoyolk przed eksmisją [libcom.org] i Lasu Tsagov [therussianreader.com], i Zhukovsku przed wycinką przez deweloperów. A krótko przed moim aresztowaniem ludzie, którzy teraz służą w Batalionie Azov, próbowali napaść moją żonę i mnie. Wdałem się z nimi w bijatykę i zostało to nagrane przez kamerę. Więc były różne możliwości. Wcale nie myślałem o Bolotnaya. Kiedy w końcu stało się jasne, dlaczego zostałem zatrzymany, wytrzeszczyłem na nich oczy. To była kompletna bzdura. Powiedziałem im, że zgadzam się przyznać do tego, co zrobiłem. Chodziliśmy wśród tłumu, kiedy gliniarz od zamieszek zaatakował tego gościa. Powstało zamieszanie i ludzie odciągali ich od siebie. Byłem oskarżony o pociągnięcie nogi policjanta. Dowody to słabej jakości nagranie wideo i raport sądowy, z którego wynikało, że to nie ja. Ale ja wiedziałem, że to byłem ja. Więc od razu im powiedziałem: słuchajcie, zróbmy to, jak należy. Ale ich kompletnie nie obchodziło, czy przyznałem się do winy, czy nie. To byłaby inna historia, gdybym przyznał się do złamania artykułu 212 Kodeksu Karnego (organizowania zamieszek), albo zeznawał przeciw komuś innemu.
Pytali cię o to?
Nawet o tym nie wspomnieli. Dlaczego mieliby mnie pytać o organizowanie zamieszek, jeśli mają wiedzę o tym, że nikt ich nie organizował, w tym z ich własnych podsłuchów? Trzymali się oskarżenia o incydent z pociągnięciem za nogę. Później znaleźli drugi incydent. Przed linią policyjną wybuchł popłoch. Ludzie upadali na ziemię, a ja szarpnąłem jednego policjanta za ramię, by zrobić przestrzeń. Akt oskarżenia mówił, że złamałem linię policyjną, żeby wszyscy mogli dostać się do zamieszek. Ale ta linia była na drodze w przeciwną stronę.
Oczekiwałeś takiego wyroku?
Już w Komisji Śledczej powiedzieli mi, że mnie zamkną. Powiedziałem: cóż, oczywiście. Później pokazali się goście z Centrum „E” i grozili mi dziesięcioma latami w więzieniu, ale wiem, że to nie mogło się zdarzyć. Nadal są przestrzegane zasady gry i kara za konkretne przestępstwo jest zwykle zgodna z normalną praktyką.
Co sądzisz o sprawie Udaltowa [Sergei Udaltsov] i jego współpracowników?
Mam w tym temacie bardzo negatywne odczucia, oczywiście. Spotkałem [Leonida] Razvozhaieva w areszcie tymczasowym, ale nie mogłem za bardzo z nim pogadać, bo był stale w bardzo złym stanie. Udaltsow i jego współpracownicy zachowywali się jak prawdziwi oszuści. Przed 6. maja 2012 nie mieli pojęcia jak będzie przebiegał marsz, a w nagraniach nie ma wspomnienia o sittingach i popędzaniu linii policyjnych. Ale po wszystkich wydarzeniach na Bolotnaya zaczęli zachowywać się na swoich spotkaniach z Tarmagadze tak, jakby wszystko poszło zgodnie z ich planem. Ich początkowa wymówka, że polecieli do Gruzji rozmawiać o winie i wodzie mineralnej, to czysty idiotyzm. Naturalnie, nie jest nielegalne mieć spotkania i rozmawiać o biznesie. Ale jest etyka polityczna, która nie pozwala zachowywać się w taki sposób. Spotykasz się z gośćmi z rządu innego kraju, kraju, z którym [twój kraj] niedawno miał konflikt. Prosisz o pieniądze, bierzesz pieniądze. Gdyby nie te spotkania, Kreml nie mógłby stworzyć obrazu sprawy Placu Bolotanya, jaki stworzył. Nie powinniśmy musieć odpowiadać za rzeczy, na które nie mamy wpływu. Zyski Udaltsowa były prywatne, ale wszyscy dzielili ryzyko.
Więc ty nie dostałeś pieniędzy od Givi Tarmagadze?
Żartujesz? Jakich pieniędzy?
Kim był ananimowy informator-anarchista, który zeznawał przeciw tobie?
Nawet się nie dowiedziałem. Nie miałem z nimi nic do czynienia od wielu lat. Chłopaki nadal mają swój mały ruch. Jak fani Tolkiena spotykają się na spotkaniach i godzinami dyskutują, jak powinni zrobić rewolucję. Robią to od dwudziestu lat. To nie było w niczyim interesie. FSB przysłało do środka swoich ludzi. Przyszli, popatrzyli i powiedzieli: cóż, OK, macie fajny klub. Kiedy powstało Centrum „E” zaatakowali ich z grubej rury, żeby poprawić sobie statystyki aresztowań. Wszystkie spotkania anarchistów są otwarte, każdy może przyjść. Więc są znani władzom. Nastolatek z tej sceny, który był na Bolotnaya i brał udział w przełamywaniu linii policyjnych, został w ten sposób zidentyfikowany. Przycisnęli go: albo cię zamkniemy, albo powiesz nam to, co chcemy usłyszeć. Nie mam pojęcia, czemu to było konieczne, bo powiedział tylko, że jestem złym gościem i przywódcą antyfaszystów i anarchistów. Ale nikt mnie o to nie oskarżył.
„Zasady przetrwania są proste: nikomu nie rób krzywdy”.
Opowiedz o życiu w więzieniu. Wszystkich to interesuje. Wiesz, pobudka o szóstej, zgaszenie świateł o dziesiątej.
Tak. Jak rozumiesz, ludzie uzależnieni od narkotyków, ludzie na odwyku, ogólnie żyją w nocy. Po zgaszeniu świateł albo palą, albo parzą chifir [bardzo mocna herbata parzona w rosyjskich więzieniach]. Po prostu to ignorujesz. Masz swoją rutynę, która ogólnie jest dla ciebie dobra. Nikt nie ogranicza ci ilości ćwiczeń: jest poziomy pręt, pionowe pręty i kilka ciężarków. Albo pracujesz albo jesteś zajęty własnymi sprawami. Doszedłem tam do formy, do jakiej nie doszedłem nigdy wcześniej. Chodzi o to, żeby wymyślić jak najwięcej rzeczy do roboty, żeby nie mieć w ogóle wolnego czasu.
Co czytałeś?
Biblioteka tam była w porządku, bo każdy, kto siedzi, dostaje książki i potem je zostawia. Wiedzą, kto został nominowany do Nagrody Bookera i zamawiają ich książki. Nie trudno znaleźć nowe wydania w więzieniu. Regularnie czytałem kilka pro-kremlowskich wydawnictw, też dużo waszych artykułów. I czytałem Nowe Czasy i Nową Gazetę. Chciałem innych punktów widzenia. Jest tam też legalny link wideo. Jest ograniczony do piętnastu minut dziennie, ale tak naprawdę nikt nie pilnuje czasu.
Kim byli twoi koledzy z celi?
Spędziłem pół wyroku w areszcie tymczasowym. Ci goście byli oskarżeni z artykułu 228 Kodeksu Karnego [kupno, przechowywanie, produkcja i sprzedaż narkotyków – Snob]. Ich historie były okropne. Jedna grupa nastolatków dostała hasz pocztą z Holandii i dostali piętnaście lat więzienia. Albo byli goście, którzy postanowili robić amfetaminę używając przepisu, który znaleźli w internecie. Dostali dziewiętnaście lat więzienia. Wstydziłem się nawet tłumaczyć o co ja mam sprawę, bo otaczali mnie ludzie, którym groziło więcej niż dziesięć lat więzienia. Kiedy spawa się zaczęła, trzymali nas w więzieniu Butyrki. Tam byli złodzieje, wariaci, nastolatki, ulicznicy i Dagestańczycy. Poznałem też oskarżonych w sprawie Rosoboronexport, sprawie APEC Summit [old.themoscowtimes.com] i w sprawie Olimpiady w Soczi, chodziłem na treningi z Aleksandrem Emelianenko [mmafighting.com].
Na generalną populację kolonii karnej składało się trzystu mężczyzn. Osiemdziesiąt procent z nich stanowili lokalni goście z Regionu Tuli, którzy zaatakowali kogoś po pijaku, ukradli coś z daczy i popełniali drobne kradzieże. Ale w czym jest haczyk w kwestii generalnej populacji? Że bezdomny, który włamał się do czyjejś daczy, by spędzić zimę, został wysłany do kolonii karnej i jego życie tam jest lepsze niż na zewnątrz, i jest w tym samym miejscu, co duży biznesmen, który stracił miliard rubli, a na zewnątrz żeglował na swoim jachcie.
Czy to prowadzi do wielu konfliktów?
Jest wiele konfliktów, ale podżegacz zawsze zostaje kozłem ofiarnym za bójkę. To nie znaczy, że nie ma bójek. To w końcu przestępcy i mają tendencję do podejmowania ryzyka. Ale zasady przetrwania są proste: nikomu nie rób krzywdy. Jeśli oglądasz telewizję po zgaszeniu światła, przycisz głos. Nie przynoś brudu. To wszystko proste.
Czy łatwo było ci ich zrozumieć?
Tak. W 2010 byłem w areszcie tymczasowym z wielokrotnymi przestępcami i nauczyłem się tych sztuczek. A na początku mojego pobytu w kolonii karnej przeczytałem opowiadania Szałamowa i Sołżenicyna o obozach więziennych.
Jak zbiór zasad?
Tak. Oficer Centrum „E”, który prowadził dochodzenie w mojej sprawie wiele mi powiedział i doradził, jakie książki czytać. Kiedy byłem w środku, ludzie pytali mnie o radę, jak się zachować.
Kiedy wyszedłeś, powiedziałeś, że najważniejsze było zachowanie kontaktu z rzeczywistością i twojego zdrowia. Jak dbałeś o zdrowie? Czy jedzenie było OK?
Dzięki temu, że wsparcie z zewnątrz było duże, prawie nigdy nie jadłem w kafeterii.
A gorące posiłki?
Tam jest mikrofalówka. Federalna Służba Więzienna (FSIN) ma teraz takie podejście, by nie powstrzymywać więźniów przed poprawianiem swoich warunków życiowych. Muszą wprowadzić swoją strategię poprawiania warunków w koloniach karnych, ale obcięli im budżet. Kiedy tam przyjeżdżasz, wszystko jest gówniane. Woda kapie z sufitu i jest pleśń. Ale nie przeszkadza im, jeśli chcesz zainwestować własne środki. Piszesz o wszystkim, że to pomoc humanitarna i dostajesz elektryczne czajniki i mikrofalówki. W naszej celi wisiał projektor do oglądania filmów.
Teraz każdy będzie chciał odpocząć dwa lata, żeby czytać książki i oglądać filmy na projektorze.
Kupiliśmy też kilka krzeseł z IKEI. Więc kiedy przyjeżdżają na inspekcję z głównego biura, pokazują im, jak dobrze jest w ich kolonii.
Chyba chciałeś zdobyć w więzieniu kolejny stopień naukowy.?
Niestety, okazało się, że uniwersytet, z którym kolonia współpracuje, to tylko młyn z tytułami naukowymi, który sprzedaje je za pieniądze. Zrobiłem tam coś innego. W pracy często uczyłem podstaw przedsiębiorczości i planowania. W kolonii odsiadywali wyroki ludzie, z którymi ciekawie się o tym rozmawiało, prezesi banków i oficjele ministerialni. Była przestrzeń, szkoła wieczorowa. Zebrałem razem około pięćdziesiąt osób i poprosiłem o zgodę strażników na prowadzenie czegoś w rodzaju seminariów. Każdy musiał wymyślić własny projekt i w ciągu ośmiu miesięcy (mój wyrok się kończył) mieliśmy spróbować go dopracować, z biznesplanem jako efektem końcowym. Na początku wprost mi odmówili mówiąc, że siedzę za sprawę Placu Bolotnaya i prowadziłbym polityczne dyskusje. Ale potem była zmiana w zarządzie kolonii karnej i oni spotkali się z nami w pół drogi.
To było jak mały kawałek zewnętrznego świata.
Generalnie, oczywiście, dyscyplinarna i edukacyjna funkcja kolonii została wystukana. Nie ma środków. Większość tam nie ma najbardziej podstawowych umiejętności. Nie umieją napisać listu, ale nie ma tam kompletnie nikogo, kto by ich uczył. Jest opcja oglądania filmów w weekendy. Pokazują te szmiry, kompletny nonsens. Poszedłem do strażników i powiedziałem: zróbmy wybór dobrych filmów; możemy oglądać zwykłe filmy w naszych celach. Ale nawet o tym nie mogli zdecydować. Oni dostają swoje plany działania z głównego biura, gdzie są teoretycy. Mówią: zróbmy dzień sportowy, chociaż ubrania sportowe są zabronione w generalnej populacji.
„Nie wygrywają przez uciekanie się do represji”
Kiedy ciebie nie było, Las Khimki został ścięty. Lokatorzy Mosshoyolk zostali eksmitowani. Antyfaszyści wypadli przez Ukrainę. Wiele osób, które protestowało na Bolotnaya wyemigrowało. Kiedy wszyscy byliście po kolei aresztowani wszyscy mówili, że to będzie sprawa stulecia, że wszyscy zewrą szeregi z waszego powodu i w waszej sprawie, ale ostatecznie wyszedłeś z więzienia, sprawa Placu Bolotnaya [therussianreader.com] nadal jest w toku i nie ma nią już żadnego zainteresowania. Może poszedłeś do więzienia po nic?
Co to znaczy „nic”? Nie miałem wyboru. To dobrze, że antyfaszyzm już się tak nie pali. Dziś nie ma już konfrontacji z neonazistami, którzy zabijali ludzi we wczesnych latach 2000. Wtedy naprawdę potrzebowali przeciwwagi. Naszą robotą było podkreślanie problemu i zrobienie spraw ludzkimi na ulicy. Udało nam się to. Ale ruch antyfaszystowski nie może pokonać ksenofobii w społeczeństwie.
Co sądzisz o rozłamie między antyfaszystami, że jedna grupa pojechała do Kijowa, a druga do Donbasu? Skakali sobie do gardeł.
Zawsze zakładałem, że bardzo różni ludzie dołączali do ruchu antyfaszystowskiego i to było w porządku. Były aspekty, które dla mnie po prostu nie miały sensu. Dlaczego na przykład europejska lewica obnosiła się ze swoimi rzeczami w Donbasie? Wygląda to, jakby zostali kompletnie oszukani.
Co do Bolotnaya, decyzja, by związać się z tym ruchem, była brzemienna w ryzyko. Jeśli przeprowadzimy analogię z Ukrainą (choć wiele osób nie lubi tego robić), sądzę, że gdyby wydarzenia na Bolotnaya zaszły dalej, ci ludzie nie zawahaliby się przed strzelaniem do tłumu. Kilka osób zostało zabitych w Kijowie, podczas gdy tu, w Moskwie, mieliśmy się wystraszyć wyroków więzienia. Losowo wybrali grupę ludzi i posadzili ich w więzieniu. Racjonalne uzasadnienie jest jasne: kimkolwiek jesteś, jeśli przeciwstawiasz się carowi, będziesz cierpieć. Jak możemy na to odpowiedzieć? Musimy obalić mit, że takie represje są skuteczne.
Ale to właśnie się stało. Każdy naprawdę bał się dostać raz pałką, nie mówiąc o więzieniu. Wielu członków opozycji powiedziało, że walka z reżimem nie jest warta centymetra ich osobistego komfortu. Jesteś praktycznie jedynym, który tak nie myśli. Nie czujesz się samotny?
Większość ludzi nie była w więzieniu i wyobrażają sobie, że to naprawdę jest koniec świata. Jeśli pójdę do więzienia, mogę pożegnać się ze swoim życiem, myślą. Ja z tym po prostu radziłem sobie mniej lub bardziej normalnie. Ale widzę to tak: kiedy władze karzą buntowników, ludzie obniżają swój poziom aktywizmu. Tracą pragnienie poświęcania się czemuś. Ostatecznie system się raczej rozpada niż staje się bardziej stabilny, jak wyobrażają sobie władze. Państwo staje się mniej konkurencyjne. W więzieniu widziałem wiele osób, które siedziały za przestępstwa ekonomiczne i wszystkie mówiły mniej więcej to samo. Ludzie, którzy zaspokoili swoje materialne potrzeby, rozwijają żądania politycznie, i to jest w porządku. Każdy chce brać udział w zmienianiu stanu rzeczy. Kiedy to pragnienie zmiany jest blokowane, blokują segment społeczeństwa, który generuje najwięcej wartości dodanej. Nie wygrywają przez represje. Szczególnie, że system nie jest tak okropny, na jaki stara się wyglądać.
Ale ludzie potrzebują pozostać minimalnie aktywni. Szkoda, że wiele osób wybrało pasywną drogę. Ledwo wyszedłem i naprawdę wydaje mi się, że wiele się zmieniło, nawet w samej Moskwie. Chociaż, teoretycznie, widziałem to wszystko dziesięć lat temu, tylko w Europie. Długo możemy tak żyć. Stąd złożoność politycznych dyskusji wokół Bolotnaya. Ze środkami, które mamy, moglibyśmy żyć lepiej, ale obecny stan rzeczy też pasuje wielu osobom. W tym wypadku system może przetrwać dłuższą chwilę. Nie powinniśmy brać udziału w bezpośrednich konfrontacjach. To było dla mnie jasne też na Placu Bolotnaya. Chcieliśmy się stamtąd wydostać, bo było jasne, że sittingi i tak dalej były dokładnie tym, czego chciały władze. Ale są inne sposoby. Nie musimy ograniczać się do demonstracji i wieców.
Jakie sposoby?
Są żądania postawione na Bolotnaya – uczciwe wybory i transfer władzy – ale jest opcja angażowania się w kampanie o konkretnych celach w celu realizowania swoich idei w ramach istniejącego reżimu.
Masz na myśli teorię małych kroków?
Między innymi. Na przykład czytałem, że wielu aktywistów z Bolotnaya zaangażowało się w pracę charytatywną. To nie tak źle. Ważne jest zachowanie energii. Albo jest udana walka z korupcją, wszystkie te publikacje, które wpływają na system, co tylko powiesz. Albo są ludzie w środowisku lewicowym, którzy myślą, że powinny być progresywne podatki, oni też mogą rozwijać swoje argumenty. Albo formowanie ruchu antywojennego, skoro jesteśmy w trakcie tylu konfliktów.
W więzieniu uświadomiłem sobie jak bardzo reżim wpływa na umysły ludzi. Są tam ludzie, którzy nie są skłonni do ciężkich dyskusji. Prawdziwi rolnicy. Wszystkie istniejące mity są w ich głowach. Ale pomiędzy nimi nie musisz nawet się kłócić. Nawet najbardziej niedostępni goście zmieniliby opinię po prostu w wyniku rozmowy. Więc każda praca, której celem jest upowszechnianie informacji i minimalnej edukacji, jest kluczowa.
Na jaki temat zmieniałeś ich opinie?
Na wiele rzeczy, w tym na ich generalne nastawienie do opozycji. Na początku to było dla mnie nawet wygodne; sądzili, jakoby na Bolotnaya byli sami nałogowcy i wszyscy poszli tam brać heroinę, i wszyscy zostawiali mnie w spokoju (gdy tak powiedziałem). Ale z czasem ludzie widzą, co czytasz, jakie filmy oglądasz na kanale Kultura, że potrafisz pomóc napisać apelację do sądu i rozumieją, że nie jesteś idiotą, i nie poszedłbyś na protest po działkę heroiny. Było wiele konfliktów o Ukrainę, szczególnie, że siedziało tam wiele osób, którym udało się walczyć w Donbasie, które wróciły do Rosji i zostały wysłane do więzienia.
Za co?
Zakłócanie porządku, kradzież i rozbój. To byli typowi żołnierze fortuny. Udało nam się nawet porozmawiać w tym najtrudniejszym problemie i zażegnać nasze różnice.
Czy Krym jest nasz?
Mam proste stanowisko na ten temat. Ludzie poszli na Majdan, bo nie podobał im się obecny reżim. Sądzę, że to, co stało się na Krymie, to próba Putina, by ich za to ukarać. Ukraińcy dokonali wyboru, Putinowi się nie spodobał, i [Rosja] zadziałała jak interwencjoniści w czasie Rosyjskiej Wojny Domowej. To nie była kwestia tego, czego chcieli mieszkańcy Krymu. To było działanie wymierzone przeciw wszystkim wartościom, jakich próbowaliśmy bronić na Bolotnaya.
Więc nie jest nasz?
Uważam to za prawdziwe złamanie prawa międzynarodowego. Było nieetyczne i było błędem. Jest jasne, że zrobili to, by dać wszystkim wyraźny przykład: zobaczcie co protestujący zrobili z krajem. Ale nie mam opinii co do tego, co powinno się wydarzyć następne.
Oddać go czy nie?
No tak. Bo jest jasne, że większość mieszkających tam ludzi chce być częścią Rosji.
Poszedłeś do więzienia w jednym kraju, ale wyszedłeś w innym. Jak to było dowiedzieć się z wiadomości o historycznych wydarzeniach, które miały miejsce na zewnątrz? Czy żałowałeś, że obserwujesz je z daleka? Czy, przeciwnie, tak było łatwiej?
Szczerze, to drugie. Często trudno było mi się zdecydować. Na przykład, kiedy uchodźcy masowo opuścili Ukrainę, przyszli pracować w kolonii karnej. Komunikujesz się z nimi i zdajesz sobie sprawę, że jest ideologia, a dalej są historie poszczególnych osób i trudno było się zdecydować. Właściwie myślałem, że to dobrze, że to się dzieje w tle.
Jaka jest twoja sytuacja zawodowa? Co planujesz robić?
Oczywiście, chciałbym wykonywać pracę, do której przygotowała mnie moja edukacja, jako analityk systemów finansowych, jak jest napisane na moim dyplomie. Moja stara praca nie przetrwała kryzysu. Oczywiście, będę miał problemy. Pytałem nawet znajomych w kilku firmach, ale powiedzieli, że nie ma szans, szczególnie w biurach, które pracują na państwowe zlecenia lub nad państwowymi projektami. Więc jest ciężko. Będę musiał zacząć wszystko od zera. Ale jestem pewien, że czternaście procent ma jakiś biznes. [Gaskarow ma na myśli sondę VtsIOM, według której 86% Rosjan popiera Putina – Snob.]
Zarabianie pieniędzy to teraz mój priorytet. Wiele osób pyta, czy wezmę się za politykę. Wszyscy mają tyle oczekiwań, ale jaka to teraz jest polityka? Jest niemożliwym być zaangażowanym w politykę nie mając własnych środków. Oczywiście, mówię, że nie należy bać się więzienia, ale to nadal jest poważne cofnięcie się: trzy i pół roku. Wiele straconych okazji i pełno problemów.
Olesia Gerasimenko
za: therussianreader.com