Protestowanie przeciwko wojnie w Rosji jest niebezpieczne. Walkę z rosyjską agresją na Ukrainie prowadzą zarówno grupy konspiracyjne, jak i ci, którzy działają w pojedynkę — w sposób, który rosyjskie władze kwalifikują najczęściej jako terroryzm i sabotaż: uszkadzając szyny, demontując tory i podpalając posterunki wojskowe. Siły bezpieczeństwa, chcąc się do nich dobrać, często przesłuchują przypadkowe osoby. BBC rozmawiało z anarchistami, którzy zorganizowali tę podziemną walkę oraz z ludźmi, którzy byli represjonowani przez siły bezpieczeństwa.
Pod koniec czerwca 2022 roku nieznani napastnicy zdemontowali szyny na linii kolejowej prowadzącej do jednostki wojskowej w pobliżu miasta Kirżacz w obwodzie włodzimierskim. To tam znajduje się 51. arsenał Głównego Zarządu Rakiet i Artylerii Ministerstwa Obrony Rosji.
28 czerwca Bojowa Organizacja Anarchokomunistów (BOAK), anonimowa lewicowo-radykalna grupa aktywistów, która sprzeciwia się inwazji Rosji na Ukrainę, przyznała się do odpowiedzialności za sabotaż, publikując post na swoim kanale Telegram. Swoje podejście do walki określają jako „bezpośrednie działanie przeciwko strukturom związanym z represjami państwowymi i wojną, unikając szkód wśród ludności cywilnej”.
Według ich zamiaru dokonany sabotaż miał zastopować pociągi przewożące broń i sprzęt dla rosyjskiego wojska, przynajmniej na razie do czasu naprawy rozmontowanych szyn. „Każdy taki ruch to mniej pocisków i rakiet, które mogłyby polecieć na spokojne ukraińskie miasta” — tłumaczyli swoją motywację na kanale telegramowym.
Anarchiści zapisali link do niego białą farbą na uszkodzonej szynie. Jak podaje BOAK, kilka dni później otrzymali wiadomość za pośrednictwem bota zwrotnego, który zawierał filmik ze zdemontowaną szyną i tekst: „Czy jesteś **** *** [szalony]? Pedały!”
„Dzięki temu wiedzieliśmy, że sabotaż został wykryty” — wyjaśnia BOAK. Anarchiści odpowiedzieli na pytania BBC pisemnie, używając anonimowego adresu e-mail. Rosyjski anarchista mający kontakt z BOAK potwierdził BBC, że adres należał do organizacji. Redakcja BBC nie dysponuje zdjęciami ani materiałem wideo, które potwierdzałyby tożsamość rozmówców.
Przypuszczają, że filmik został nagrany przez jednego z maszynistów, ponieważ słychać było na nim odgłosy jadącego pociągu. Z obejrzanego materiału filmowego (zamieszczonego również na stronie BOAK) wywnioskowali, że pociąg zmierzał w kierunku jednostki wojskowej. Czy rzeczywiście tak było i czy pociąg dotarł do jednostki, anarchiści nie wiedzą.
„P.S. Nie wierzcie glinom”
Na początku lipca 2022 roku, tydzień po tym, jak BOAK przyznał się do odpowiedzialności za sabotaż kolei pod Kirżaczem, 35-letni mieszkaniec Moskwy Iwan Iwko i jego 32-letnia żona Swietłana Orłowa odkryli, że ich konta Google zostały zhakowane. Kolejny tydzień później dowiedzieli się, że jakiś mężczyzna filmował telefonem drzwi do ich mieszkania.
Iwko i Orłowa są wieloletnimi anarchistami. Z ruchem lewicowych protestów związani są od końca lat dwudziestych. Przez ostatnie kilka lat obserwowali, jak ich anarchistyczni przyjaciele i znajomi opuszczają Rosję.
Ludzie uciekali z kraju w obawie przed postępowaniem karnym — najpierw pod wpływem pogłosek, że FSB poszukuje „moskiewskiej komórki” Sieci (organizacja została zdelegalizowana w Rosji jako grupa terrorystyczna, a osoby w nią zaangażowane otrzymały wysokie wyroki więzienia pod zarzutem planowania ataków terrorystycznych, a same powiedziały sądowi, że organizacja została w całości wymyślona przez FSB, oraz przedstawiły zarzuty tortur). Następnie — wśród masowych rewizji i zatrzymań anarchistów pod zarzutem zaangażowania w Samoobronę Ludową (również uznaną za terrorystyczną i zdelegalizowaną w Rosji). Masowe rozprawianie się z tą anarchistyczną organizacją trwało od 2018 roku, a w 2020 roku w mediach społecznościowych zaczęto publikować długie listy osób rzekomo uważanych przez siły bezpieczeństwa za członków NS i rozpoczął się nowy „exodus” z Rosji, wspomina Iwko.
On i jego żona w Moskwie już wcześniej zwrócili na siebie uwagę organów ścigania. Pod koniec 2010 roku pozwolili zatrzymać się w wynajmowanym mieszkaniu kilku anarchistom z Białorusi, którzy byli poszukiwani przez KGB z powodu ich udziału w protestach. Wraz z rosyjskimi kolegami zrobili nalot na mieszkanie Iwki. Białorusinów nie było już wtedy w mieszkaniu, ale właśnie po tym incydencie Iwko i Orłowa uważają, że znaleźli się „na celowniku” rosyjskich stróżów prawa.
W 2011 roku para zauważyła, że jest śledzona. Po tym nastąpiło przeszukanie i aresztowanie. Anarchiści byli podejrzani o udział w dokonaniu wybuchu w pobliżu punktu kontrolnego policji drogowej na kilometrze 22 obwodnicy Moskwy. Odpowiedzialność za atak przyjął Czarny Blog, anonimowe źródło anarchistyczne, które przyznało się również do kilku podpaleń w tym czasie, w tym do spalenia kilku wojskowych biur rekrutacyjnych i jednego posterunku policji w Moskwie i regionie moskiewskim.
Eksplozja z 7 czerwca w pobliżu punktu kontrolnego policji drogowej była jedną z najbardziej znaczących akcji lewicowo-radykalnych w 2011 roku i pozostaje „białą plamą” w historii rosyjskiego anarchizmu. Siły bezpieczeństwa przesłuchały wielu publicznie dostępnych rosyjskich anarchistów i antyfaszystów, zatrzymały kilkunastu z nich, ale ostatecznie zwolniły wszystkich z braku dowodów.
U Iwki i Orłowej też nic nie znaleziono, zostali wypuszczeni po tym, jak pomyślnie przeszli poligraf na Pietrowce 38.
W ostatnich latach para upodobała sobie sport strzelecki i zorganizowała trening strikeballu dla anarchistów. W osławionej sprawie Sieci, której oskarżonych również łączyła miłość do ASG, śledczy wykorzystali nagrania wideo z treningów w lesie jako dowód, że oskarżeni przygotowywali się do ataków terrorystycznych.
Po przesłuchaniach na Pietrowce Iwko i Orłowa zainstalowali na drzwiach wejściowych wideo-roletę z czujnikiem ruchu, która rejestruje na wideo stojących w drzwiach „gości” i przesyła na telefon właściciela. W ten sposób para zdołała wykryć inwigilację w 2022 roku — Iwko otrzymał na swój telefon filmik z „inteligentnego” wizjera, na którym widać, że ich drzwi są filmowane przez nieznaną osobę.
Mimo represji wobec anarchistów i ciągłych wyjazdów przyjaciół Iwko i Orłowa nie planowali opuszczać Rosji. Nigdy nie byli za granicą, nie mieli nawet zagranicznych paszportów. Tym razem jednak nie czekali. W obawie przed śledzeniem postanowili nie zabierać telefonów — Iwko wyrzucił swój telefon do śmietnika koło domu, Orłowa zostawiła go w mieszkaniu. Szybko spakowali swoje rzeczy i w nocy 16 lipca wyjechali na Białoruś, gdzie nielegalnie przekroczyli granicę z Unią Europejską.
Bratu Iwki i jego rodzicom, którzy mieszkają niedaleko w Moskwie, para zostawiła kartkę: „Jesteśmy zmuszeni do wyjazdu. Będziemy się kontaktować tak szybko, jak tylko będziemy mogli. P.S. Nie wierzcie glinom”.
Jak się okazało, w tym czasie policja poszukiwała już Iwki i Orłowej pod zarzutem zaangażowania w BOAK.
„Teraz nasza kolej”
Po wyjeździe pary, stróże prawa zaczęli mieć na oku młodszego brata Iwki, Piotra, lat 33. Sam Piotr, programista komputerowy i twórca gier, daleki był od bycia aktywistą i w przeciwieństwie do Ivana nie przepadał nawet za attackballem.
Początkowo jego brat zauważył „silną inwigilację”, a w sierpniu został zatrzymany na ulicy przez policjantów i przewieziony na posterunek Butyrski. Sąd aresztował go na trzy dni pod zarzutem zakłócania porządku, ale po rozprawie został ponownie przewieziony na policję i przesłuchany w sprawie starszego brata — szczegółową relację Piotra Iwki na ten temat opublikowało OVD-Info (ten projekt dotyczący praw człowieka w Rosji jest uznawany za „zagranicznego agenta”).
Według niego policja interesowała się miejscem pobytu jego starszego brata i tym, jak opuścił Rosję bez dokumentów (jak się okazało, policja wiedziała, że Iwko i Orłowa nie mają zagranicznych paszportów). Po tym policja „zaczęła twierdzić, że brat jest terrorystą i że niedawno miał miejsce jakiś zamach terrorystyczny, o którym rzekomo dokładnie wiedziałem, co oznaczało, że byłem wspólnikiem terrorysty i sam byłem terrorystą”.
W pewnym momencie policjanci napisali na papierze zdania, które Piotr powinien powiedzieć do brata przez telefon. „Potem zadzwoniliśmy do mojego brata — odebrał telefon, zacząłem odczytywać to, co napisali policjanci: 'Cześć. Jestem na policji. Mówię bez nacisku. Wszystko o tobie wiedzą. Musisz do mnie przyjechać. Będzie lepiej dla mnie, dla taty, dla mamy i dla mojej żony”. Brat się rozłączył — relacjonował rozmowę z bratem Piotr dla IAB-Info.
„Zdawaliśmy sobie sprawę, że był zatrzymany i mówił pod presją. Było poczucie bezradności, że jakieś gówno się dzieje, a my nie możemy nic z tym zrobić. Siedzisz tam i zdajesz sobie sprawę, że jesteś bezpieczny, podczas gdy twój brat jest prawdopodobnie torturowany wiele kilometrów dalej” — Iwan Iwko dzieli się wrażeniami z tej rozmowy z Piotrem.
Mówi, że Piotr był wtedy naprawdę torturowany. Policjanci zakleili mu ręce, włożyli mu do ust knebel, zakleili mu również twarz, do kciuków przyczepili druty i zaczęli go razić prądem, jednocześnie bijąc. Torturując go, policjanci ciągle pytali Piotra, gdzie jest jego starszy brat.
Ostatecznie Iwko trafił tego dnia do policyjnej celi, a rano został przewieziony na komisariat, gdzie został uwięziony na trzy dni. Potem stróże prawa przez jakiś czas nie przypominali o sobie Iwce, aż 13 września przeszukali jego dom.
Przeszukania dokonano na podstawie cz. 1 art. 267 k.k. (rozbiórka linii komunikacyjnych, maksymalna kara z tego artykułu to rok pozbawienia wolności). Sama sprawa została wniesiona 26 czerwca w związku z demontażem lewego toru „niepublicznej” kolei prowadzącej od stacji Kirżacz do jednostki wojskowej #55443.
Podano, że organy ścigania dokonały 25 czerwca oględzin zdemontowanej szyny i znalazły na niej link do kanału telegramów BOAK. W trakcie śledztwa znaleźli również kanał o nazwie „Fighter Anarchist”, w którym widzieli wezwania do gwałtownych działań i znaleźli zdjęcia kolei pod Kirżaczem. Na kanale BOAK śledczy znaleźli też post o majowej akcji anarchistów na kolei w regionie moskiewskim.
Pod koniec sierpnia śledczy doszli do wniosku, że Iwko, Orłowa, ich młodsi bracia, rodzice oraz babcia Iwki mogli być zaangażowani w demontaż szyn w okolicach Kirżacza. Nie wiadomo jak, według śledztwa, wszyscy członkowie rodziny mogli być zamieszani w to zdarzenie. Przeszukania w tej sprawie miały miejsce pod pięcioma adresami, w tym w domu Swietłany Orłowej i 78-letniej babci. Wszyscy oprócz Iwki i Orłowej, którzy opuścili kraj, zostali zabrani na przesłuchanie, a następnie zwolnieni.
„Leczenie kota i tuning pistoletu”
W wyniku przeszukania mieszkania Iwki i Orłowej zarekwirowano wiele pistoletów do strikeballu i około siedmiu tysięcy naboi, na które, jak twierdzili, mieli pozwolenie, a w ich domu siły bezpieczeństwa nie znalazły nic nielegalnego. „Cóż, lubiliśmy strzelać. Na jeden trening zużywaliśmy około 200 naboi” — powiedział Iwko, wyjaśniając ilość amunicji znalezionej w ich domu.
Iwko powiedział, że on i jego żona wiedzieli o BOAK przed inwigilacją i ich przymusowym wyjazdem z Rosji w lipcu i „obserwowali z zainteresowaniem — ale bez zapisywania się, aby nie zwrócić na siebie uwagi”. „Popieramy walkę z dyktaturą” — mówi para. I odmawiają odpowiedzi na kolejne pytania dotyczące ich udziału w akcjach. BBC nie mogło niezależnie zweryfikować, czy Iwko i Orłowa byli zaangażowani w BOAK i akcje sabotażu kolejowego.
Co dokładnie robili pod koniec czerwca, kiedy BOAK zdemontował szyny na kolei, Iwko i Orłowa „nie pamiętają”. Na pewno leczyli kota Szury na chorobę tarczycy — i mówią, że w jednym z tych dni byli w klinice weterynaryjnej. Para nie była w stanie przedstawić żadnych rachunków lub zdjęć z kliniki, ponieważ są one trudne do znalezienia, Iwko powiedział: „Przy przeszukaniu naszego mieszkania wszystko wywrócili do góry nogami”. Iwko wspomina, że zajmował się również tuningiem pistoletu obezwładniającego Glock TK717T.
„Jest nadzieja, że będą się bali wozić ładunki”
„Anarchokomunistyczna organizacja bojowa pojawiła się kilka lat temu. Została założona przez „ludzi z wielkim zapleczem aktywistycznym i anarchistycznym”, rzekomi członkowie BOAK powiedzieli BBC w korespondencji. Członkowie organizacji działają głównie w Rosji i byłym Związku Radzieckim, powiedzieli anarchiści, nie precyzując gdzie.
BOAK odmówił podania dokładnej liczby członków. Według nich jest ich około kilkunastu. Poza tym anarchiści aktywnie komunikują się ze swoimi zwolennikami oraz innymi grupami „partyzanckimi” w regionach i starają się dzielić swoimi doświadczeniami.
Przed inwazją Rosji na Ukrainę anarchiści z BOAK, jak zapewniają, zajmowali się głównie sprawami organizacyjnymi, budowaniem bazy członków i propagowaniem swoich idei poprzez kanał telegramowy „Fighter Anarchist”. Ich celem były „rewolucyjne przemiany w Rosji” i „reorganizacja życia ludzi zgodnie z ideałami anarchokomunizmu”.
W przeciwieństwie do wariantów systemu politycznego opartego na relacjach dominacji i podporządkowania anarchia zakłada brak państwa, czyli odwołuje się do wolnego i odpowiedzialnego życia — przekonuje BOAK. Przedrostek „komunizm” w nazwie konkretyzuje formy, w jakich może istnieć społeczeństwo anarchistyczne — z tworzeniem rad, które łączą ludzi w ich sąsiedztwie i umożliwiają kolektywne podejmowanie decyzji.
Przed lutym 2022 roku członkowie BOAK przeprowadzili jakieś akcje, ale jakie, gdzie i kiedy, anarchiści nie precyzują. Nie brali za nie publicznie odpowiedzialności, aby nie wzbudzać wzmożonego zainteresowania władz, a ich niejasność starali się wykorzystać „do budowania sił”.
Na początku lutego, na tle rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych w pobliżu granicy z Ukrainą, BOAK postanowił działać. Członkowie organizacji odbyli internetowe spotkanie organizacyjne i uzgodnili, że w razie wojny „przejdą na działania partyzanckie w imieniu organizacji”. „Jako anarchiści jesteśmy przeciwni wojnie przeciwko bratniemu narodowi ukraińskiemu” — rozumowali anonimowi członkowie BOAK.
Do stycznia 2023 roku podali odpowiedzialność za cztery „akcje”. W połowie kwietnia anarchiści poinformowali o podpaleniu wieży telefonii komórkowej we wsi Biełomiestnoje w regionie Biełgorodu — w celu zakłócenia komunikacji z rosyjskim wojskiem. Pod koniec maja informowali o sabotowaniu torów na linii kolejowej prowadzącej do jednego z obiektów wojskowych 12 Głównego Zarządu Ministerstwa Obrony Rosji w obwodzie moskiewskim, a następnie, prawie miesiąc później, rzekomo przeprowadzili podobną „akcję” w okolicach Kirżacza.
4 stycznia 2023 roku BOAK twierdził w swoim kanale telegramowym, że wysadził most kolejowy prowadzący do jednego z obiektów Ministerstwa Obrony. Gdzie dokładnie i kiedy doszło do zdarzenia, anarchiści nie sprecyzowali. Rozmawiając z BBC, powiedzieli, że wysadzili jeden z mostów w Centralnym Okręgu Federalnym, nie precyzując regionu: „Nawet jeśli uszkodzenia nie zatrzymają pociągów, jest nadzieja, że po publikacji będą się bali przewozić ładunki, dopóki wszystkie mosty nie zostaną sprawdzone i to też kupi trochę więcej czasu. BBC nie ma żadnych innych dowodów na to, co się stało, poza słowami BOAK.
Bombardowanie wyszło „nie w 100% skutecznie”, podała organizacja w oświadczeniu, a jego skutki są nieznane. BOAK ma nadzieję, że jeśli most będzie nadal funkcjonował po wybuchu, „prawdopodobne uszkodzenia będą się pogłębiać, tym samym czyniąc go jeszcze bardziej kosztownym w naprawie”. W efekcie spowolni to transport dostaw dla wojska — uważa organizacja.
W rozmowie z BBC powiedziano też, że BOAK wcześniej wielokrotnie „organizował i uczestniczył w atakach” na obiekty takie jak budynki policji, administracji i wojskowe biura rekrutacyjne, ale nie sprecyzował, kiedy — przed czy po rosyjskiej inwazji na Ukrainę — i gdzie dokładnie miało to miejsce.
Anarchistom trudno było ocenić skuteczność swoich działań. „Z jednej strony nie zatrzymaliśmy jeszcze wojny, a anarchokomunizm nie został jeszcze zbudowany” — uzasadniali w rozmowie z BBC. — Z drugiej strony, rosyjska ofensywa została zatrzymana, w ten czy inny sposób, i śmiemy mieć nadzieję, że mamy w tym trochę zasługi”.
„Jeden operator, jeden wartownik, jeden wykonawca”
BOAK dokładnie planuje wszystkie swoje akcje. Najpierw wybierają „co jest lepszym celem”. „O czym będzie się więcej mówiło i co wygeneruje większe poparcie ludzi. A co za tym idzie, również motywować innych ludzi do tego samego” — piszą.
Anarchiści mówią, że wolą nie inscenizować akcji w pojedynkę, ale działać jako zespół co najmniej trzech osób: „jeden operator, jeden wartownik, jeden działacz”. „Najlepiej jednak postawić kilku wartowników, aby zablokować możliwe kierunki podejścia wroga. Lepszym rozwiązaniem byłoby też posiadanie kilku figurek akcji, co zwiększyłoby skuteczność działania.„
BOAK zapewnia, że planując działania, stara się z góry przewidzieć wszelkie zagrożenia, „aby nie ucierpiał nikt, kto nie jest zaangażowany lub odpowiedzialny za zbrodnie przeciwko ludziom”: „Jeśli widzimy, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak się stanie, zmieniamy plany”.
Według anarchistów, przygotowując się do akcji na kolei, upewnili się wcześniej, że tory, które planują zdemontować, nie są wykorzystywane przez pociągi pasażerskie: „Jesteśmy tego pewni w 1000%. Wcześniej rozpoznawaliśmy miejsca na Wikimapii, zaatakowane koleje to pojedyncze tory prowadzące do instalacji wojskowych”. BBC nie ma potwierdzenia ani zaprzeczenia tej informacji.
„Partyzant nie może zwracać na siebie uwagi”
„Głównym środkiem naszego bezpieczeństwa jest filtrowanie informacji o sobie. Stała samokontrola tego, co i komu się zgłasza” — czytamy w korespondencji BOAK.
Podstawową zasadą, której przestrzegają anarchiści, jest nieużywanie osobistych środków komunikacji do działalności konspiracyjnej. Każdy członek powinien mieć osobny telefon, osobną pocztę, używaną tylko przez anonimową przeglądarkę Tor. „Roboczych” telefonów nigdy nie włączają w domu czy w pobliżu, „tylko w różnych komórkach i na zwłokę” — dodają anarchiści.
Twierdzą, że nie przechowują na swoich komputerach osobistych niczego związanego z działalnością BOAK. Anarchiści poszukują wszelkich informacji do działań z wykorzystaniem sieci Tor lub VPN. Podczas rozpoznania i akcji anarchiści używają zdejmowanej odzieży jednorazowej i ukrywają twarze. Na każde takie wyjście wymyślają alibi — na wypadek, gdyby znaleźli się na kamerach monitoringu, a także dla krewnych i kolegów.
„Partyzant nie może zwracać na siebie uwagi. Na pozór powinien prowadzić zupełnie zwyczajne życie „zwykłego człowieka” — uważa organizacja.
W maju 2022 roku anarchiści uruchomili „Rewolucyjny Fundusz Anarchistyczny”, poprzez który zbierają pieniądze w formie kryptowalut. Anarchiści mówią, że inne lokalne grupy również zwracają się do nich o wsparcie, ale „ze względu na ograniczenia funduszu” wspierają tylko tych, „którzy już jakoś się sprawdzili”: „Prosimy o dowody ataku — zdjęcia lub wideo (bez twarzy, postaci, z usuniętymi metadanymi). Jedynym kryterium jest tu właśnie „partyzantka”, radykalność ataku”.
Według BOAK, od początku istnienia fundacji otrzymali około trzech i pół tysiąca dolarów w darowiznach.
Zarówno w całym okresie istnienia BOAK w ogóle, jak i po inwazji Rosji na Ukrainę w szczególności, nie zatrzymano ani jednego członka organizacji — twierdzą anarchiści w korespondencji z BBC.
„Zabrano tylko flagi”
Iwan Iwko i Swietłana Orłowa byli pierwszymi znanymi osobami, które rosyjskie służby bezpieczeństwa podejrzewały o powiązania z BOAK. Później rozpoczęto poszukiwania w innych regionach, w niektórych przypadkach w domach ludzi bardzo dalekich od anarchizmu.
Na przykład pod koniec listopada 2022 roku funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) przyszli do domu Siergieja Serdeczkina, 44-letniego mieszkańca Angarska. Dzwonili do drzwi przez ponad półtorej godziny, po czym on otworzył drzwi, a oni przedstawili mu nakaz oględzin jego mieszkania, wydany przez miejscowego sędziego.
W nakazie stwierdzono, że celem kontroli było sprawdzenie Serdeczkina pod kątem „zaangażowania w działalność społeczności ekstremistycznej (»Bojowa Organizacja Anarchokomunistów«)” (w tej chwili rosyjskie władze nie uznały oficjalnie BOAK za organizację ekstremistyczną — BBC), a wśród przeszukiwanych przedmiotów znalazły się m.in. broń, sprzęt, substancje zakazane i symbole ekstremistyczne — powiedział BBC Serdeczkin (nie robił zdjęć samego dokumentu).
„Byłem bardzo zaskoczony” — przyznał.
Faktem jest, że Serdeczkin nie jest anarchistą i nigdy nim nie był.
Przez kilka lat, w latach 2019-2020, był członkiem komunistycznego „Związku Marksistów”, który założył marksistowski bloger Andriej Rudoj. Członkowie „Związku Marksistów”, według Serdeczkina, zajmowali się przede wszystkim „edukacją w kręgach dla aspirujących marksistów” oraz „wspieraniem walk związkowych” — on sam, na przykład, zaangażował się w założenie podstawowej organizacji związkowej w szpitalu w Angarsku.
Serdeczkin aktywnie uczestniczył w życiu „Związku”, ale szybko się wypalił. Jesienią 2020 roku poważnie zachorowała jego babcia i mężczyzna postanowił wycofać się z życia społeczno-politycznego ze względu na okoliczności rodzinne.
Według jego zapewnień, przed wkroczeniem służb bezpieczeństwa niewiele wiedział o BOAK: „W każdym razie, gdy funkcjonariusze FSB przeszukiwali mieszkanie, to ja próbowałem się od nich dowiedzieć, co to za BOAK. Mówili: „Tajemnica służbowa!”
Funkcjonariusze FSB nie byli zainteresowani mieszkaniem Serdeczkina. Nie znajdując żadnych śladów zaangażowania Serdeczkina w BOAK, pozwolili mu podpisać raport z inspekcji i wyszli. „Ponieważ funkcjonariusze pracowali tym razem bez obrazy (co nie zawsze zdarza się w Rosji) i bardzo grzecznie, nie robiłem zamieszania” — wyjaśnił Serdeczkin BBC.
Podobna sytuacja miała miejsce na początku grudnia w Irkucku — funkcjonariusze FSB zrobili nalot na miejscowego lewicowego aktywistę, który wcześniej brał udział jedynie w antywojennych protestach, powiedział BBC. W obawie o swoje bezpieczeństwo prosił o anonimowość. Podczas przeszukania funkcjonariusze ochrony zapytali mężczyznę, czy wie o kanałach BOAK i Anarchist Fighters, ale ten odpowiedział, że dowiedział się o nich tylko od oficerów wywiadu. Po przeszukaniu stróże prawa niczego nie skonfiskowali i odjechali.
Jak podaje BBC, w związku z działalnością BOAK przeszukano również działacza komunistycznego w Niżnym Tagilu, ale egzekutorzy prawa nie interesowali się również jego domem. Sam aktywista nie chciał rozmawiać z BBC.
W listopadzie policja dokonała nalotu na domy kilku anarchistycznych studentów z Trans-Uralu, z których jeden opowiedział o tym BBC (prosił o pominięcie regionu w obawie przed ponownym atakiem władz).
W nakazie przeszukania stwierdzono, że jest podejrzany o udział w BOAK i wytwarzanie materiałów wybuchowych — przypomniał sobie student.
Podczas przeszukania policja pytała o BOAK, powiedział: „Pytali mnie, czy znam kogoś z tej organizacji i jak oceniam ich działalność. Pytali, czy znam jakichś działaczy, którzy już byli odwiedzani”.
W końcu zabrali tylko stare „lewackie i anarchistyczne flagi” — mówi. Miesiąc później policja przyszła ponownie — tym razem jednak nikt nie otworzył im drzwi.
„Szczerze współczujemy naszym towarzyszom i wzywamy, żeby się trzymali” — komentowali domniemani członkowie BOAK w korespondencji z BBC w sprawie przeszukań aktywistów w różnych regionach pod zarzutem zaangażowania w ich działalność.
23 lata dla partyzantów kolejowych
BOAK nie są jedynymi, dla których sabotaż na kolei jest skuteczną metodą walki. Sabotowanie ruchu pociągów rozpoczęło się już w 2020 roku na Białorusi. Lokalni „partyzanci” próbowali w ten sposób ekonomicznie osłabić reżim Aleksandra Łukaszenki. W październiku 2020 roku MSW Białorusi podało, że od początku roku w kraju zarejestrowano 57 przypadków umieszczania obcych przedmiotów na szynach.
Po 24 lutego na Białorusi, z której terytorium m.in. rosyjskie wojska dokonały inwazji na Ukrainę, znów doszło do sabotażu kolejowego. Media nazwały je „wojną kolejową” — przeciwnicy inwazji próbowali sabotować ruch pociągów, by powstrzymać wysyłkę sprzętu wojskowego i posiłków dla rosyjskich wojsk na Ukrainie.
27 grudnia 2022 roku sąd na Białorusi skazał trzech „partyzantów kolejowych” ze Swietłogorska na kary od 21 do 23 lat w kolonii o zaostrzonym rygorze pod zarzutem terroryzmu, zdrady stanu, celowego uszkodzenia linii kolejowych i udziału w środowisku ekstremistycznym. Według śledczych, 28 lutego podpalili oni linię kolejową prowadzącą na Ukrainę.
Białoruska gazeta „Zerkało” pisze, że do tej pory jest to najsurowszy wyrok za sabotaż na kolei. Poprzedni najsurowszy wyrok za to wynosił 16 lat.
„Podjęto co najmniej pięć prób podpalenia torów”
Wkrótce po rozpoczęciu „wojny kolejowej” na Białorusi anonimowe grupy zaczęły nawoływać do podobnego sabotażu w Rosji.
2 listopada stało się wiadome, że w Ufie aresztowano czterech uczniów w wieku 17-18 lat pod zarzutem sabotażu na kolei. Podstawą zarzutów był artykuł o organizowaniu przez grupę osób aktów terrorystycznych, za co grozi kara od 12 do 20 lat pozbawienia wolności. Według śledztwa oskarżeni, przeciwstawiając się tzw. operacji specjalnej na Ukrainie, co najmniej pięć razy próbowali podpalić kolej w celu „destabilizacji pracy władz baszkirskich”.
Były prezydent i premier Rosji Dmitrij Miedwiediew zareagował na zatrzymanie studentów tego samego dnia na swoim kanale w Telegramie. Nazwał zatrzymanych „dziwakami” i zasugerował, że obecne moratorium Rosji na karę śmierci „może zostać zniesione, jeśli będzie to konieczne”.
W połowie listopada w mediach społecznościowych pojawiła się informacja, że w Irkucku zatrzymano Ilję Podkamiennego, 18-letniego pracownika sieci fast-foodów Subway, który miał rzekomo owinąć drut wokół szyn, aby zakłócić ruch pociągów. Był on ścigany z artykułów dotyczących przygotowania zamachu terrorystycznego oraz publicznego nawoływania do działalności ekstremistycznej — według śledczych do szyn dołączył kartki z zeszytu z przesłaniem o „ekstremistycznej treści”. Podkamienny przebywa obecnie w areszcie domowym.
Na początku grudnia sąd w Petersburgu zakazał działalności kanału telegraficznego, który publikował instrukcje dotyczące samodzielnego przeprowadzenia określonego sabotażu na kolei. Sąd uznał to za „moralnie deprawujące obywateli” (kanał ma obecnie ponad dziesięć tysięcy subskrybentów).
BBC nie udało się dowiedzieć, kto administruje tym kanałem. Kanał regularnie rozpowszechnia wiadomości o różnych wypadkach na rosyjskich kolejach i publikuje zdjęcia wykolejonych wagonów, wiążąc większość tych przypadków z działalnością „partyzantów”. Pod koniec października kanał pojawił się nawet w jednym z codziennych raportów brytyjskiego wywiadu, w którym stwierdzono, że grupa przyznała się do odpowiedzialności za sabotaż na torach w obwodzie briańskim.
Pod koniec sierpnia 2022 roku kanał opublikował dane, z których wynikało, że w ciągu sześciu miesięcy w Rosji rzekomo doszło do ponad 300 sabotaży na kolejach, odnotowano ponad 80 wykolejeń pociągów towarowych, a geografia „oporu kolejowego” objęła 85% kraju. Jak dokładnie zostało to obliczone, nie wiadomo i trudno zweryfikować te dane.
Nie ma oficjalnych statystyk dotyczących wypadków na torach kolejowych. Wiadomości o wykolejonych wagonach pojawiają się regularnie w rosyjskich mediach regionalnych — w zeszłym roku zdarzyło się to zarówno pociągom towarowym, jak i pasażerskim.
Trudno ustalić, co było przyczyną takich wypadków — sabotaż czy coś innego. W ostatnim czasie nie odnotowano jednak żadnych poważnych incydentów z udziałem pociągów przewożących sprzęt wojskowy. Choć w poprzednich latach odnotowano wykolejenia pociągów wojskowych.
Na początku stycznia zakazany przez sąd w Petersburgu kanał telegraficzny poinformował o rzekomo rosnącej liczbie wykolejeń na Kolei Transsyberyjskiej. W rosyjskich mediach lokalnych nie było wzmianek o wypadkach na Transsyberyjskiej. Administratorzy kanału telegramu powiązali to z „wyciszaniem pracy ruchu oporu w mediach”.
5 stycznia 2023 roku FSB poinformowała o zatrzymaniu trzech mężczyzn rzekomo knujących sabotaż na odcinku Kolei Transsyberyjskiej w obwodzie czelabińskim. Jak podaje RIA Novosti, wszyscy zatrzymani zostali aresztowani i grozi im do 15 lat więzienia za próbę sabotażu.
1 lutego FSB poinformowała o zatrzymaniu trzech Rosjan, którzy — według agencji — byli zaangażowani w „przygotowanie i przeprowadzenie ataków terrorystycznych na obiekty infrastruktury kolejowej w obwodzie swierdłowskim”. Wcześniej w poniedziałek FSB poinformowała, że zatrzymała trzech ósmoklasistów podejrzanych o uszkodzenie torów kolejowych w obwodzie moskiewskim. W obu przypadkach służby specjalne podkreślały, że zatrzymani popełnili przestępstwa „dla nagrody pieniężnej”.
Rosyjski serwis BBC zapytał Rosyjskie Koleje, czy rzeczywiście w Rosji jest więcej przypadków sabotażu kolejowego, a także wysłał zapytania do FSB i SK o postępy w śledztwach w takich sprawach karnych i czeka na odpowiedź.
„Wszyscy z nich otwarcie sprzeciwiają się rosyjskiej agresji militarnej”
Pod koniec grudnia Putin podpisał ustawę o zaostrzeniu kar za działalność sabotażową. Teraz za organizację sabotażu grozi kara dożywotniego więzienia. Wcześniej w ten sposób karany był tylko sabotaż skutkujący śmiercią człowieka.
Pomocą dla aresztowanych za antywojenne „akcje bezpośrednie” zajmuje się „Strefa Solidarności”, mała inicjatywa na rzecz praw człowieka założona wiosną 2022 roku, po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jak wyjaśniła BBC organizacja, postanowili skupić się szczególnie na takich więźniach „ponieważ nikt się nimi nie zajmuje”: „Większość organizacji praw człowieka nie pomaga autorom akcji bezpośrednich z różnych powodów”.
„Najczęstszą akcją jest atak na budynek rządowy: wojskowe biuro rekrutacyjne, budynek Rosgwardii i tak dalej. Najczęściej zarzuty karne są początkowo stawiane za chuligaństwo lub uszkodzenie mienia, a następnie przekwalifikowane na terroryzm.
„Znamy tylko kilka przypadków, w których sprawy zostały pozostawione w stanie pierwotnym. Ostatnio mieszkaniec Zabajkala został ukarany grzywną w wysokości 20 tys. rubli za podpalenie biura poboru do wojska. Wrzucił do budynku koktajl Mołotowa, płyn nie zapalił się, ale uszkodzona została elewacja budynku. Był ścigany z artykułu o „dyskredytowaniu” rosyjskiej armii, ponieważ próbował podpalić wojskowe biuro rejestracji i poboru z „negatywnym nastawieniem do częściowej mobilizacji” — powiedzieli BBC obrońcy praw człowieka.
Strefa Solidarności (większość jej pracowników nadal pracuje w Rosji) wspomaga obecnie 12 osób — w większości są to ludzie aresztowani za próby podpalenia lub podpalania wojskowych biur poboru i budynków ochrony. „Wszyscy z nich otwarcie sprzeciwili się rosyjskiej agresji militarnej lub w zeznaniach przedstawili swoje antywojenne poglądy”. Na ławę oskarżonych trafiają ludzie, którzy działali w pojedynkę. Nikt jeszcze nie przyznał się do przynależności do BOAK.
„Są to ludzie w zupełnie różnym wieku, od 20 do 61 lat, o różnych zainteresowaniach, z różnych regionów kraju” — mówi Strefa Solidarności. — Niektórzy byli działaczami przed wojną, niektórzy nie. Poglądy każdego z nas są też dość zróżnicowane, ale niektóre z nich trudno nazwać „radykalnymi” w zwykłym tego słowa znaczeniu. Nie natknęliśmy się jeszcze na przypadek, w którym ludzie planowali takie działania przed pełnowymiarową inwazją wojsk rosyjskich na Ukrainę”.
Iwko i Orłowa wystąpili o azyl polityczny na Litwie. Nie mają jeszcze oficjalnie prawa do pracy. Żyją z osobistych oszczędności, przyjmują pomoc od znajomych i uczą się języka litewskiego. Ich brat Piotr pozostał w Rosji. Trwa śledztwo w sprawie uszkodzenia szyn w okolicach Kirżacza. Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB) stale informuje o zatrzymaniu kolejnych nastolatków za uszkodzenie linii kolejowej. W ostatnim dniu stycznia zapadł pierwszy wyrok z artykułu „atak terrorystyczny” za podpalenie wojskowego biura rejestracji i poboru — 20-letni mieszkaniec Niżniewartowska Władysław Borisenko został skazany na 12 lat kolonii o zaostrzonym rygorze.
BOAK wciąż trzyma swoje nazwiska w tajemnicy. Na początku stycznia brytyjski projekt medialny Popular front wypuścił 20-minutowy film, w którym nakręcił wywiad z dwoma młodymi osobami — chłopakiem i dziewczyną — którzy przedstawili się jako członkowie BOAK i opowiedzieli o działalności organizacji. Mówili z zasłoniętymi twarzami i zmienionymi głosami, a filmowanie, jak wynika z filmu, odbywało się w Europie Wschodniej.
O rosyjskim ruchu anarchistycznym
Anarchista z Moskwy, który jest częścią ruchu od lat 90. i prosi o anonimowość, mówi nam:
„Anarchiści, po tym, jak ponownie pojawili się w Rosji po pierestrojce, nigdy nie stanowili jednej organizacji, a raczej sieć różnych środowisk i inicjatyw. W 1991 roku w pobliżu Białego Domu stanęły trzy anarchistyczne barykady; w 1993 roku anarchiści nie mogli poprzeć żadnej ze stron konfliktu, więc utworzyli brygadę sanitarną, która pomagała ofiarom po obu stronach. Na początku lat 2000, kiedy problem faszyzmu ulicznego stał się ostry, anarchiści odegrali dużą rolę w kształtowaniu ruchu antyfaszystowskiego.
Przez ostatnie dziesięć lat ruch anarchistyczny w Rosji doświadczał ciągłych prześladowań i represji. Dużą część represjonowanych w „sprawie Bołotnej” (sprawa karna dotycząca masowych zamieszek, wszczęta po proteście na placu Bołotnym 6 maja 2012 roku — BBC) stanowili anarchiści.
Od początku wojny na Ukrainie represje i prześladowania tylko się nasiliły, a ruch anarchistyczny nie jest obecnie dużą zorganizowaną siłą. Straciła wielu ludzi — część poszła do więzienia, część się wycofała, część odeszła. Jest całkiem spora rosyjska anarchistyczna emigracja, z własnymi anarchistycznymi diasporami w Finlandii, Gruzji i Armenii. W Rosji zostało bardzo mało aktywnych ludzi. Niemal każda aktywność jest obecnie niemożliwa, a służby bezpieczeństwa i prorządowi działacze regularnie atakują niektóre z jak najbardziej niewinnych działań.
Ruch anarchistyczny w Rosji zawsze był bardzo mały, bardzo niezorganizowany, bardzo młodzieńczy. Od 2000 roku Akcja Autonomiczna istnieje już prawie 15 lat jako największa organizacja anarchistyczna. Ale i tak przytłaczająca większość anarchistów nie należała do żadnych organizacji. W 2013 roku Akcja Autonomiczna podzieliła się, oderwała się od niej „Narodnaja Samooborona” (uznana za terrorystyczną i zdelegalizowana w Rosji). Teraz 95% dzisiejszych anarchistów nie jest członkami żadnej organizacji.
Od lat 90. aż do ostatnich lat anarchiści w Rosji działali w „szarej” strefie — między pełną legalnością a pełną nielegalnością — istniały pewne publikacje, strony internetowe i ośrodki. Nie były zarejestrowane w państwie, co jakiś czas były represjonowane, ale nadal mogły istnieć. Teraz na ogół prawie nic nie jest możliwe, więc nie dziwi, że ci, którzy pozostali, zostali wepchnięci w sytuację konspiracyjną. Nie dlatego, że pierwotnie o tym marzyli, ale dlatego, że jest to wystarczająco nieuniknione. Pozostają trzy opcje — odejść, przestać w ogóle prowadzić jakiekolwiek działania lub zmienić je.
Ale jeśli istnieje jakaś działalność podziemna, to trzeba zrozumieć, że jeszcze w czasach, gdy nie było wojny i anarchistom wolno było coś robić, „legalni” znani anarchiści zawsze byli z zasady segregowani i nie można ich było łączyć z podziemiem z oczywistych powodów — oni wszyscy są dość dobrze znani i pod czujnym okiem FSB i Centrum Zwalczania Ekstremizmu (Centrum E). Więc nawet jeśli są ludzie, którzy biorą odpowiedzialność za tego typu działania, to oczywiście działają osobno, anonimowo i nie błyszczą na żadnych demonstracjach czy spotkaniach.
Ilustracje: Dział graficzny BBC Russian Service