Prezentujemy wam tekst napisany specjalnie dla naszego portalu przez Jana Kallevika, autora książki „XTRM- wojna na ulicach Oslo”. W ciekawy, mimo że dosyć chaotyczny sposób, ten weteran wojny z norweską skrajna prawicą przedstawia nam mały urywek tego, co działo się na ulicach Oslo w latach 90-tych i opowiada co nieco o swojej książce. Dla wielu z nas opisy te będą zapewne brzmiały bardzo znajomo.
Zapraszamy do lektury.
Pod koniec lat 80-tych i w 90-tych w Norwegii nagle pojawiła się ogromna fala faszyzmu. Naziści atakowali w taki sposób, jakby chcieli pokazać, że naprawdę chcą zabić ludzi ze sceny alternatywnej. Pokazali, że wszystko dzieje się na poważnie, kiedy dom punkowców i aktywistów nagle spłonął po tym, jak schody polano benzyną. Na szczęście nikt nie zginął. Alternatywne centrum młodzieży Blitz również zostało zaatakowane butelkami z benzyną i wojskowym granatem z gazem CS.
W 1991 roku wielu z nas pojechało na demonstrację antyrasistowską w małym miejscu zwanym „Brummundal” aby postawić się rasistowskiej organizacji. W tym małym miasteczku wielu cudzoziemców padło ofiarą lokalnych rasistów.
Pojechaliśmy kilkoma autobusami z Oslo. Z drugiej strony widzieliśmy wielu dobrze nam znanych norweskich zatwardziałych nazioli, z których jeden był skazany za podwójne morderstwo, a dwójka innych za podkładanie bomb. Chcieli nas zaatakować i rozbić demonstrację. Ale my, będąc zatwardziałymi antyfaszystami byliśmy przygotowani i około 40-50 z nas udało się ich powstrzymać, przegonić i w ten sposób uratować nie nastawionych na walkę antyrasistów od całkowitej masakry, bo naziści połączyli siły z lokalną rasistowską młodzieżą. Ocaliliśmy wiele osób od rzeźni. Główna gazeta napisała, że przegoniono nas z miasta, co nie było prawdą. Miało to bardzo negatywne konsekwencje, bo wielu innych nazioli chciało być częścią nazistowskiej sceny, a my już wiedzieliśmy że to gówno się rozrośnie i że spróbują wcielić w życie swoje WIELKIE marzenie przejęcia norweskiej stolicy, Oslo.
Ja sam byłem w tym czasie częścią sceny skłoterskiej, a także skinheadem i razem z przyjacielem założyliśmy sekcję SHARP w Norwegii w 1990 roku ponieważ boneheadzi próbowali infiltrować tradycyjną scenę skinowską.
Pod koniec 1991 roku jeden z norweskich dzienników zrobił z nami wywiad. W wywiadzie tym zadeklarowaliśmy wojnę przeciwko wszystkim nazi skinom, boneheadom i powiedzieliśmy, że jeśli pokażą się na ulicach Oslo odpowiemy im przemocą.
Sam wywiad przeprowadzono w nielegalnym klubie „Harrys Hangar”. Klub organizował koncerty, miał bar, a także antyfaszystowski „fight club”, gdzie trenowaliśmy do walk ulicznych. Na początku był to kickboxing, później walka kijami , a na końcu zamieniliśmy się w klub tajskiego boksu. Po „bitwie o Brummendal” nasze myślenie było takie, że na przemoc należy odpowiedzieć przemocą.
Naszym terytorium był wschodni kraniec miasta, nazwany „starym miastem”, bo wielu antyfaszystów i ludzi ze sceny alternatywnej mieszkało właśnie tam. Oslo jest podzielone na wschodnią i zachodnią część. Zachód to tam, gdzie mieszkają bogaci, natomiast wschód jest tradycyjnie pełen dzielnic klasy pracującej.
W końcówce 1991 roku po naszym wywiadzie w gazecie doszło do próby ataku na jeden z naszych lokalnych pubów, ale naziole zostali pobici i przegonieni przez punkowców. Później tej samej nocy ich lider trafił do szpitala. W kolejnych latach było wiele demonstracji antyrasistowskich przeciwko ich organizacjom, a także przeciwko nazistowskiemu radiu w centrum Oslo. Nazi skini planowali też spotkania raz w miesiącu w centrum miasta. Te spotkania w pubach były atakowane, bo antyfaszystowska strategia była taka, aby konfrontować ich i rozbijać gdzie tylko się pojawiają. Jednym z najgwałtowniejszych i najkrwawszych starć było to na początku 1994 roku, kiedy w pubie pobito około 30 boneheadów, którzy wcześniej zaatakowali grupę punków idących na koncert. Około 6 miesięcy później centrum młodzieżowe Blitz zostało zaatakowane dynamitem, ale na szczęście nikt nie został ranny, a sam budynek miał tylko niewielkie zniszczenia.
W tym momencie bojowi antyfaszyści w Oslo wiedzieli, że musimy się NAPRAWDĘ lepiej zorganizować, bo tego roku naziści przejęli już całe dzielnice i rekrutowali młodych ludzi bardzo szybko. Osoby z kręgu domu młodzieżowego Blitz odkryły, że mieli wtykę wewnątrz, która skradła listy mobilizacyjne i dała je anti-antifie, więc znali nasze numery telefoniczne i wiedzieli gdzie mieszkamy.
W 1994 roku w moim lokalnym podziemnym klubie „Pitbull club” doszło do spotkania, na którym sformowaliśmy bojową, elitarną grupę antyfaszystowską:„Militant Antifascists” (MAF). W tym samym roku powstała również norweska sekcja Akcji Antyfaszystowskiej (AFA), która została sformowana w Blitz. Nazistów było wtedy ponad 300 i co tydzień były walki na mieście. Zaczęliśmy się organizować i przygotowywać do wojny.
MAF było moją inicjatywą i składało się głównie z sharpów, tradycyjnych skinów, punków, ale i normalnie wyglądających ludzi. W grupie były twarde zasady. Jeśli KIEDYKOLWIEK zostawiłeś przyjaciela, aby ratować własną skórę, byłeś wyrzucany, a jeśli nie potrafiłeś walczyć, proszono Cię o dołączenie się do innej grupy. Członkowie naszej grupy nie byli zbyt polityczni, ponieważ najważniejszą rzeczą była bezpośrednia walka z nazistami. Niektórzy nazywali się nawet patriotami i wielu czuło, że kontynuowaliśmy wojnę naszych dziadków, którzy byli w ruchu oporu podczas II Wojny Światowej. Główny trzon stanowiło około 20 hardcore’owych antyfaszystów. Mieliśmy także telefoniczną gorącą linię, gdzie ludzie z Oslo mogli nam dawać znać, kiedy tylko widziano gdzieś nazistów. Wtedy ruszaliśmy, aby ich znaleźć.
AFA była organizacją zdecydowanie bardziej niż MAF. Działali oni wspólnie z innymi antyrasistowskimi organizacjami, a także byli związani z grupami AFA ze Szwecji i Danii. Na początku 1995 roku zaczęli oni wydawać pismo, gdzie informowali ludzi o wszystkim, co musieli wiedzieć o nazistach w Oslo. To był genialny ruch i MAF oddało linię telefoniczną AFA, ponieważ byli oni lepiej zorganizowani. My skinheadzi zajmowaliśmy się głównie walką i piciem.
Rok 1995 prawie „wybuchł” wojną na pełną skalę- naziści wzięli na celownik Blitz, naszą dzielnicę oraz Stare Miasto jako swoje główne cele. Antyfaszyści z listy mobilizacyjnej otrzymali kilka tysięcy pogróżek telefonicznych. Do członków MAF kilkakrotnie strzelano na przedmieściach i w centrum, samochody pełne nazistów jeździły wszędzie, tak samo zresztą jak i antyfaszystów.
Osobiście byłem uzbrojony w pistolet już od około roku, a we flajersie nosiłem krótki toporek po ciągłych groźbach śmierci, jakie otrzymywałem od 1991 roku. Największa norweska gazeta napisała, że SHARP-owcy z Oslo są najbardziej gwałtowną grupą młodzieżową i policja zaczęła się nam mocno przyglądać. Wszyscy członkowie SHARP i MAF nosili w kurtkach domowej roboty broń. Dwóch innych SHARP-ów zaczęło załatwiać strzelby i pistolety do samoobrony. Prawie wszyscy zaczęli trenować tajski boks lub na siłowni lub uczęszczali na inne treningi sztuk walki. Część nosiła pojemniki z gazem. Wielu z nas, tak jak ja, pracowało jako bramkarze w klubach nocnych, aby zarobić pieniądze na życie.
W 1995 roku MAF weszło na dzielnicę, gdzie dominowała nazistowska grupa „Viking”. Spotkaliśmy się z jej liderem, który powitał nas wyciągniętym pistoletem. Naziole założyli też dom młodzieżowy w innej dzielnicy Oslo, co zostało odkryte przez MAF. Pewnego dnia udało się tam około 500 demonstrantów i tej samej nocy właściciel z pomocą policji wyrzucił jego mieszkańców. Nazistom udało się także zorganizować pierwszy koncert na norweskiej ziemi od czasu II Wojny Światowej z pomocą około 150 niemieckich i szwedzkich kolegów. Lokalny antyrasista został zaatakowani siekierami, ale udało mu się uciec. Ja i mój kolega również zostaliśmy zaatakowani. Później, tego samego roku, 18-latek został uderzony siekierą w kolano, a potem postrzelony w bark. Nazista z pistoletem próbował dostać się do domu, który uważali oni za zamieszkały przez „lidera AFA w Oslo”. W Blitz rzucono kolejnym ładunkiem z dynamitem. Było gorąco.
W tym momencie ludzie zaczęli się poważnie obawiać, bo nie było wątpliwości, że ktoś może zginąć w każdej chwili. Ale zamiast zamartwiać się, AFA podkręcała tempo i jako, że MAF miał z tą grupą dobry kontakt, zdecydowaliśmy się również zwiększyć tempo. Wszyscy członkowie grupy powiedzieli sobie: „Koniec zabawy! Zmiażdżymy tych nazistowskich robali totalnie”. Ruszyliśmy do ataku, naziole byli bici na lewo i prawo w całym mieście. Byliśmy tak agresywni, że dwa razy prawie zaatakowaliśmy się wzajemnie. Nasi przeciwnicy mocno nie docenili siły naszych grup, bo ich infiltrator nigdy nie dostał się do naszej sieci, która była bardzo zamknięta. Musiałeś być sprawdzony i zweryfikowany, aby być częścią grupy. Ich wielki atak na naszą scenę w 1995 roku nie powiódł się, jak to sobie wyobrażali.
Rok 1996 to pasmo porażek dla nazistów, wszystkie próby ich organizowania się zawiodły lub byli rozbijani. W 1997 roku próbowali założyć nowy dom młodzieżowy, ale po 3 miesiącach projekt zakończył się po wyjątkowo dużej demonstracji. Pod koniec tego roku zaczęli przedstawiać się jako „nacjonaliści” zamiast po prostu mówić, że są nazistami. Wydawało się, że się mniej lub bardziej poddali. (…)
Nadal dochodziło do różnych epizodów, ale nic podobnego do tego, co było w 1995roku, bo byliśmy bardzo dobrze zorganizowani.
W 2001r. naziści zrobili coś, co okazało się później ogromnym błędem. Zaczęli atakować ludzi wyglądających na imigrantów i jedna z ich grup zasztyletowała 15-letniego kolorowego dzieciaka. Teraz policja była pod ciśnieniem i po prostu musiała coś zrobić. Cała Norwegia była totalnie zszokowana wiadomościami, że dzieciak zginął tylko z powodu koloru swojej skóry. Doszło do aresztowań i cała nazistowska scena nagle miała wielki problem. Wielu z tych nazistów, który zostali, odeszło z ruchu, bo według nich zabójstwo tego dzieciaka było krokiem za daleko. Niedługo po tym wydarzeniu na ulice Oslo wyszło 40 tysięcy ludzi w ogromnej demonstracji.
Kiedy przychodzi do rozmyślań o sukcesie antyfaszystów, nie ma wątpliwości, że bojowa strategia była bardzo skuteczna. Innym aspektem było to, że AFA dała radę współpracować na dobrym poziomie z bardziej liberalnymi organizacjami antyrasistowskimi, a MAF i SHARP dały ludziom szansę przyłączenia się i przyciągnęły wielu twardych antynazistów, którzy nie byli aż tak bardzo zainteresowani polityką. Kluby społeczne i miejsce spotkań, takie jak Blitz, skłoty i nasze podziemne kluby były również kluczowe. Fakt, że mieliśmy antyfaszystowskie kluby walki znaczyło bardzo wiele, bo ludzie, którzy nie wiedzieli jak walczyć, stawali się dobrymi ulicznymi wojownikami. AFA założyła też lokalne grupy w innych miastach, gdzie był problem z nazistami i wszystkie one współpracowały z AFA w Oslo.
Moja książka „XTRM- wojna na ulicach Oslo” rozeszła się bardzo dobrze po wydaniu w marcu tego roku. Dużo relacji w mediach, w dziennikach, w radiu, a nawet raz zaproszono mnie do telewizji.
Praca nad książką zajęła mi z przerwami około 10 lat. W 1999r. podjąłem naukę na pracownika społecznego i już wtedy zrozumiałem, że opowiadając historie „normalnym” ludziom, po prostu by mi nie wierzyli. Wydawało im się to szalone i nierealne.
Wszystkie imiona moich przyjaciół zostały zmienione. Wielu uznaje książkę za „prawdziwy kryminał”. Na początku napisałem, że jest to moja subiektywna wersja tego, co się stało w tamtych czasach i być może książka zainspiruje innych do napisania o naszej subkulturze na przełomie lat 80-tych i 90-tych.
Ważne jest dla mnie też udokumentowanie antyfaszystowskiej historii dla kolejnych pokoleń, bo jak wszyscy wiemy historia ma tendencję do powtarzania się.