Wydaje się, jakby to było dwa lata temu, ale prawdopodobnie było to pięć. Jechałam z jednej strony Karoliny Północnej do drugiej, ponieważ „neokonfederaci” planowali jakiś zbrojny marsz przez jakieś małe miasteczko i potrzebowaliśmy wszystkich ludzi, których mogliśmy zorganizować, by stawić im czoła. Udało się, mieliśmy przewagę liczebną, a mieszkańcy miasta wydawali się wdzięczni za naszą obecność.
Po kilku godzinach przerodziło się to w dziwną sprzeczkę przy wiejskiej drodze. Konfederaci po jednej stronie drogi, antyfaszyści po drugiej. Prawdopodobnie nazywaliśmy ich nazistami. Oni nazywali nas komunistami.
„To skomplikowane!” – odparł mój przyjaciel.
Bo… jest.
Innym miejscem, w którym brałam udział w potyczkach z moimi ideologicznymi przeciwnikami na temat „komunizmu”, jest oczywiście internet. Regularnie jestem oskarżana o antykomunizm, gdy mówię o historii autorytaryzmu i kontrrewolucji prowadzonej przez bolszewików w Rosji.
Prawda jest taka, że jestem antyKomunistką. Jestem też, gdy przychodzi co do czego, komunistką.
W tym przypadku duża litera K jest bardzo ważna (w języku angielskim słowo Komunizm może być też pisane z dużej litery, w zależności od kontekstu- dop. tłumacza).
Słowa mają wiele znaczeń, w zależności od kontekstu, w jakim są używane, a jednym z najbardziej niewłaściwie traktowanych słów w historii jest słowo „komunista”. Nie chcę nawet mówić, że jest to jedno z najbardziej „niezrozumianych”, ponieważ sugeruje to, że istnieje jedno poprawne znaczenie tego słowa, a tak nie jest.
Jeśli komunista to ktoś, kto dąży do bezpaństwowego, bezklasowego, bezpieniężnego społeczeństwa, w którym decyzje podejmowane są na poziomie lokalnym przez różne rady, a następnie większe federacje organizują tę zdecentralizowaną strukturę społeczną, to jestem komunistką. Takie jest pierwotne znaczenie tego słowa. Mniej więcej raz w roku zastanawiam się nad wytatuowaniem sobie na ciele słów „wedle możliwości / zgodnie z potrzebami”, zanim zdecyduję, że mam już wytatuowanych zbyt wiele słów.
Jeśli komunistka to ktoś, kto popiera rządy jednej partii i totalitarne rządy, które obiecują robić to, co jest dobre dla „robotników”, to jestem temu absolutnie przeciwna. Jeśli komunistą jest ktoś, kto wierzy, że tylko Stany Zjednoczone i ich sojusznicy są zdolni do zła, a każdy rząd, który sprzeciwia się USA, jest z natury dobry, to jestem temu absolutnie przeciwna. Jeśli komunistą jest ktoś, kto przyjmuje rozkazy od swojej partii, a nie od własnego sumienia, to jestem temu absolutnie przeciwna.
Połączenie tych dwóch pojęć, komunizmu (małego K) i komunizmu (dużego K), szczerze mówiąc, spieprzyło wiele lewicy w XX wieku i nadal wyrządza szkody. To połączenie zaczęło się, o ile mi wiadomo, w marcu 1918 roku, kiedy partia bolszewicka w Rosji zmieniła nazwę na Rosyjską Partię Komunistyczną. Od tego momentu stwierdzenie, że jest się komunistą, oznaczało, że jest się Komunistą. Oznacza to, że byłeś członkiem partii lub byłeś jej wierny.
Jedno z największych oszustw popełnionych przeciwko ludzkości zostało stworzone przez obie strony zimnej wojny – kiedy przekonały ludzi, że kapitalizm i komunizm były jedynymi opcjami dostępnymi dla ludzkości. Zachód przekonał ludzi, że kapitalizm jest synonimem wolności i demokracji. Blok sowiecki przekonał ludzi, że Partia Komunistyczna jest synonimem władzy robotniczej i równości.
Obie strony pracowały jednak razem, aby przekonać ludzi, że autorytaryzm jest synonimem komunizmu. Jeśli nienawidzisz autorytaryzmu, zaakceptuj kapitalizm. Jeśli nienawidzisz kapitalizmu, zaakceptuj autorytaryzm.
Szczerze mówiąc, to działało. Nie nazywam siebie komunistką, prawie nigdy. Jego oryginalna definicja odnosi się do mnie, oczywiście, ale słowo to jest dla mnie zbyt skażone przez XX wiek. Może dlatego, że urodziłam się przed upadkiem Związku Radzieckiego, że dorastałam z przyjaciółmi, którzy uniknęli totalitaryzmu. Albo dlatego, że karmiono mnie antykomunistyczną propagandą i to do mnie dotarło.
Dla mnie próba odzyskania słowa komunizm nie ma większego sensu. Inni moi znajomi się z tym nie zgadzają.
Słowo „autorytarny” ma negatywne konotacje i tak powinno być, ale to tylko techniczne rozróżnienie. Przez około sto pięćdziesiąt lat socjalizm był podzielony między elementy „autorytarne” i „libertariańskie”. Między komunistami a anarchistami. (Socjaldemokraci tworzą coś w rodzaju trzeciej pozycji w tym wszystkim, w sposób, który jest skomplikowany, ponieważ wcześni marksiści byli bardziej socjaldemokratami, w tym, co obecnie nazywa się „ortodoksyjnym marksizmem”, aby porównać go z bolszewickimi / leninowskimi metodami, które rozwinęły się później, ale współcześni socjaldemokraci niekoniecznie są tak uwikłani w tę linię). Szczerze mówiąc, mniej wiem o tej linii).
Kiedy nazywam komunistów autorytarystami, mam na myśli to zarówno w sensie technicznym, jak i obraźliwym. Uważam, że to haniebne.
Przypuszczam, że nie lubię nazywać siebie antykomunistką, ale technicznie jest to prawda. Technicznie rzecz biorąc, jestem antyKomunistyczną komunistką.
Marks wielokrotnie twierdził, że jego podejście jest naukowe. Oczywiście „naukowe” oznaczało w jego epoce coś innego niż dzisiaj, ale mimo wszystko pozostańmy przy tym przez chwilę. Marks przedstawił hipotezę: „jeśli partia awangardowa przejmie scentralizowaną władzę w celu stworzenia dyktatury proletariatu, będzie w stanie zniszczyć państwo i stworzyć społeczeństwo komunistyczne – czyli bezpaństwowe, bezklasowe społeczeństwo”. Miał oczywiście jeszcze bardziej szalone pomysły. Uważał, że nie można od razu przejść do rewolucji komunistycznej, ale że najpierw trzeba przeprowadzić rewolucję burżuazyjną, aby wzmocnić pozycję kapitalistów i uprzemysłowić społeczeństwo, aby później móc przeprowadzić rewolucję komunistyczną, aby wzmocnić pozycję klasy robotniczej.
Ale ta pierwsza hipoteza, że przejęcie państwa ostatecznie pozwoli państwu uschnąć? Cały XX wiek to historia tego eksperymentu, przeprowadzanego raz za razem. Wyniki są oczywiście różne w każdym przypadku, ale w żadnym momencie państwo nie uschło. Okazuje się, że władza to niezły narkotyk.
Jest to oczywiście to, co anarchiści zapowiadali od samego początku. Będąc sobą, wolę krytykę sformułowaną przez JRR Tolkiena: „władzy nie da się sprawować, trzeba ją zniszczyć.”
Nie oznacza to, że każdy kraj „komunistyczny” jest taki sam, ani że żaden z nich nie poczynił postępów w pewnych obszarach. Po prostu żaden z nich nie zmierzał w kierunku komunizmu. Pedantka we mnie wolałaby, aby ci komuniści po prostu porzucili udawanie i powiedzieli: „Wolę centralnie planowany system gospodarczy. Kapitalizm państwowy, jeśli wolisz”.
Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego socjalizm i ogólnie lewica przez dziesięciolecia stały się znacznie bardziej antyautorytarne. Część z tego wyrażała się w ożywieniu ruchu anarchistycznego, który wciągnął mnie w wieku 19 lat i od tamtej pory nigdy mnie nie puścił. Część z nich została wyrażona przez rozwój ruchu socjaldemokratycznego. Część z nich została wyrażona przez nowe idee (które, szczerze mówiąc, są prawdopodobnie najbardziej obiecujące), takie jak fuzja antyautorytarnego socjalizmu i rdzennych praktyk w Meksyku, która doprowadziła do powstania Zapatismo, lub fuzja komunizmu, anarchizmu i rdzennych praktyk w Kurdystanie, która doprowadziła do powstania Demokratycznego Konfederalizmu.
Ale przynajmniej w Stanach Zjednoczonych wybory w 2016 r., które wyniosły do władzy mniej lub bardziej faszystę (ponownie, mam na myśli „faszystę” w sensie technicznym, a nie tylko „kogoś, kogo nie lubię”), przyniosły powrót autorytarnej lewicy. Chociaż nadal są one zasadniczo marginalne, są mniej niż kiedyś. Współcześni „tankiści” oferują proste odpowiedzi na skomplikowane problemy. Stany Zjednoczone są złe, a zatem każdy rząd, który jest w opozycji do USA, jest dobry.
To oczywiście bezsensowny pomysł. „Więcej niż jedna rzecz może być zła jednocześnie” nie powinno być kontrowersyjnym stwierdzeniem. Ale sposób myślenia tankistów jest sztywno czarno-biały.
Nie żyję w XX wieku. Prowadzę podcast historyczny, więc poświęcam dużo energii na wyjaśnianie okropności bolszewików (i imperium USA, i każdego innego autorytarnego bytu). Ale to autorytarne elementy lewicy tu i teraz stanowią obecny problem.
Kiedy już wiesz, czego szukać, „tankies” (czołgiści- pogardliwe określenie zwolenników autorytarnego komunizmu- dop.tłumacza) są łatwi do wykrycia. Kiedy Rosja po raz pierwszy najechała Ukrainę, tankiści poparli Rosję, co uczyniło ich niepopularnymi. Podczas obecnej eskalacji ludobójstwa w Palestynie z rąk państwa izraelskiego, tankiści wspierają Palestynę (podobnie jak ja, podobnie jak każdy, kto ma jakiekolwiek pozory etyki), ale pokazują swoje karty, gdy bronią Iranu w tym procesie.
Sam fakt, że jakieś państwo sprzeciwia się zachodniej hegemonii, nie czyni go dobrym i etycznym. Ale powiedzenie tego spowoduje oskarżenie o antykomunizm. Nawet jeśli walczysz o bezpaństwowe, bezklasowe społeczeństwo.
Staram się nie podążać za linią partyjną, jakąkolwiek linią partyjną. Są rzeczy, co do których nie zgadzam się z „klasycznym anarchizmem”. Wiem, o co pokłóciłabym się z niemal każdym historycznym anarchistą. Staram się spojrzeć na każdą sytuację i zamiast dzielić świat na partię szachów między państwami, patrzę na klasę robotniczą, uciskanych i staram się stanąć po ich stronie. Zazwyczaj walczą oni przeciwko swojemu państwu. W końcu do zorganizowania ucisku na masową skalę potrzebne jest państwo.
Nazywamy ich tankistami, ponieważ raz po raz mieszkańcy państw bloku sowieckiego próbowali uwolnić się spod wpływów ZSRR. Różnorodne koalicje, w dużej mierze lewicowe, chciały systemów demokratycznych, a czołgi z Rosji wjechały, by je podbić i zniszczyć. Kiedy stało się to na Węgrzech w 1956 r., wielu zachodnich komunistów przestało wspierać ZSRR, uznając, że jest on zasadniczo antydemokratyczny.
Ale nie wszyscy odeszli. Niektórzy wspierali czołgi. Nazywano ich tankistami.
Nie wspieraj ucisku pod żadną flagą.
To tylko semantyka, dopóki czołgi nie przejadą ulicą i nie stłumią powstań robotniczych. Stań po stronie robotników. Po stronie klasy robotniczej. Po stronie rewolucji. Pieprzyć czołgi, pieprzyć tankies.