W Ukrainie w cieniu wojny z rosyjskim imperializmem mamy też neoliberałów w rządzie próbujących realizować swoje antyspołeczne, antypracownicze pomysły. Pokazuje to, że niezależnie od sytuacji , walka klasowa toczy się cały czas. Zapraszamy do lektury tłumaczenia z lewicowego portalu Spilne.
Niedawne wypowiedzi ministry polityki społecznej Oksany Żołnowycz o „niszczeniu wszystkiego, co społeczne” i „wyprowadzaniu Ukraińców z ich strefy komfortu” wywołały oburzenie opinii publicznej i falę krytyki. Nie jest to jednak pierwszy raz, kiedy urzędnicy bezpośrednio zaangażowani w politykę społeczną publicznie zajmują antyspołeczne stanowisko. O czym świadczy obecność w rządzie takich osób jak Tretiakowa i Żołnowycz – o błędach personalnych czy o świadomej polityce mającej na celu zdyskredytowanie idei solidarności społecznej i całkowitą marginalizację osób potrzebujących pomocy społecznej?
W swoim wystąpieniu na Międzynarodowym Forum Zrównoważonego Rozwoju Oksana Żołnowycz przypomniała o stosunku Ministerstwa Polityki Społecznej do społeczeństwa:
„Musimy zerwać wszystko, co dziś jest społeczne i po prostu stworzyć od podstaw nową umowę społeczną dotyczącą polityki społecznej w naszym kraju. Wielu obywateli jest w pewnym sensie nastolatkami: »Państwo jest nam winne obowiązek opieki i pomocy, ale ja nie będę brał udziału w swoim rozwoju osobistym i życiu osobistym, nie jestem gotowy do wzięcia odpowiedzialności«. I to jest filozofia, którą zdecydowanie musimy przełamać”.
Słowa Żołnowycz o „strefie komfortu” szczególnie rozgniewały ukraińską opinię publiczną. Krytycy słusznie pytają, którzy Ukraińcy znajdują się w swojej strefie komfortu po ponad półtora roku wojny na pełną skalę i kilku dekadach niedofinansowanej polityki społecznej. Oświadczenie Żołnowycz kontynuuje „starą dobrą” tradycję ukraińskich polityków infantylizujących odbiorców pomocy społecznej poprzez dzielenie społeczeństwa na „odpowiedzialnych obywateli” i zależnych „nastolatków”.
Ponadto inwazja na pełną skalę nasiliła negatywne trendy w polityce społecznej. Neoliberalne poglądy, że wszystkie problemy powinny być rozwiązywane indywidualnie i na własną rękę, ryzykują utratę popularności nawet wśród tych Ukraińców, którym te idee są bliskie. Masowe zniszczenia budynków mieszkalnych, powszechne urazy fizyczne i psychiczne, katastrofalne skutki ekonomiczne wojny i wiele innych czynników znacznie zwiększyły liczbę osób, które wymagają pomocy, aby przetrwać i wrócić do zdrowia. Dlatego liczba tych, którzy będą czytać neoliberalne kazania ministry Żołnowycz i myśleć: „jak dobrze jest być przyzwoitym przedstawicielem klasy średniej na tle emerytów, chorych i innych »darmozjadów«”, gwałtownie spadnie. Wydaje się jednak, że ukraińscy politycy nie zdali sobie jeszcze sprawy, że ich anarchokapitalistyczne fantazje są nie do pogodzenia z wyzwaniami wojny i rosnącą zależnością od UE, z jej mniej kanibalistycznym porządkiem społecznym.
Żołnowycz wykazuje całkowity brak zrozumienia społecznych i historycznych korzeni integracyjnej polityki społecznej. Chociaż różne kraje mają bardzo różne podejścia do jej kształtowania – od wyrafinowanych prywatnych systemów Szwajcarii po szerokie egalitarne systemy krajów skandynawskich – wszystkie one podzielają zrozumienie funkcjonalnego znaczenia polityki społecznej. Bez względu na to, kto jest u władzy – konserwatyści, liberałowie czy lewicowcy – w krajach z zakorzenionymi instytucjami społecznymi nikt (a zwłaszcza minister polityki społecznej!) nie może sobie pozwolić na deklarowanie zamiaru „zniszczenia wszystkiego, co społeczne”. Nikt nie może sobie pozwolić na stwierdzenie – jak zrobiła to Galina Tretiakowa, szefowa Komitetu Polityki Społecznej Rady Najwyższej – że wypłaty dla rodziców prowadzą do „niskiej jakości dzieci” lub narzekać, że ludzie „jedzą za dużo”, jak zrobił to Andrij Rewa, poprzednik Żołnowycz w ministerstwie (odnosząc się do Niemiec, które mają jeden z najbardziej hojnych systemów socjalnych). Nikt nie może sobie na to pozwolić, ponieważ polityka społeczna chroni to, co socjologowie nazywają spójnością społeczną.
Gdyby Żołnowycz, Tretiakowa lub Rewa uczęszczali na wykłady z socjologii na pierwszym roku studiów licencjackich, wiedzieliby, że pytanie o to, jak utrzymać integrację społeczeństw, było kluczowe dla ojców założycieli socjologii. Dla Żołnowycz i spółki proponuję następujący mały elementarz.
Wraz z rozwojem stosunków kapitalistycznych pojawiły się i szybko rozrosły nowe grupy społeczne. Niektóre z nich, z różnych powodów, nie mogły zintegrować się ze społeczeństwem i rozwiązać swoich problemów za pomocą mechanizmów czysto rynkowych. Do grup tych należała w szczególności nowa klasa robotników przemysłowych. Pracownicy potrzebowali ubezpieczenia zdrowotnego na wypadek urazów związanych z pracą – dlatego też, w odpowiedzi na ruch robotniczy, w Niemczech pojawiło się ubezpieczenie zdrowotne. Osoby starsze i dzieci nie mogły już polegać na opiece członków rodziny, ponieważ różne pokolenia coraz częściej mieszkały osobno, a kobiety zaczęły pracować. Aby zapobiec całkowitemu rozpadowi społeczeństwa podczas tych fundamentalnych przemian, wprowadzono mechanizmy pomocy społecznej, które zastąpiły osłabione systemy wsparcia rodzinnego i komunalnego.
Fala instytucjonalizacji i ekspansji programów społecznych miała również miejsce po II wojnie światowej – po katastrofie na dużą skalę wiele krajów zdało sobie sprawę z potrzeby integracji wszystkich członków społeczeństwa. To nie przypadek, że po II wojnie światowej prawa człowieka zostały usystematyzowane w ich obecnej formie, w której prawa społeczno-ekonomiczne są nie mniej ważne niż prawa polityczne. Rozszerzanie programów i gwarancji socjalnych jest prawie zawsze wskaźnikiem demokratyzacji społeczeństwa, a nie „lenistwa”. Każdy kraj ma swoją historię, ale wszystkie stare i stosunkowo dobrze funkcjonujące systemy wsparcia społecznego są odpowiedzią na fundamentalne wyzwania historyczne, a nie realizacją radykalnych kapitalistycznych fantazji.
Skąd biorą się tak wartościowi specjaliści, jak Żołnowycz i spółka? Retoryka ta nie jest specyficznie ukraińska, ale ma swoje korzenie w neoliberalnej myśli ekonomicznej. Jej głównymi cechami są: wrogość wobec solidarności społecznej i społecznej funkcji państwa, ekonomizm (koncentrujący się wyłącznie na wskaźnikach makroekonomicznych, takich jak PKB), radykalny indywidualizm i rozumienie sił rynkowych jako podstawy stosunków społecznych. Doktryna ta istnieje od dawna, ale jej praktyczna realizacja rozpoczęła się w latach 70. XX wieku. Margaret Thatcher i Ronald Reagan – prawdopodobnie najbardziej znani przedstawiciele polityki neoliberalnej – wdrożyli swoje reformy w latach 80.. Oznacza to, że kraje zachodnie od dawna znają konsekwencje neoliberalizmu (głównie negatywne).
Thatcher i Reagan byli politykami w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, krajach historycznie znanych z mniej hojnych systemów socjalnych niż większość krajów Europy kontynentalnej. Sytuacja z polityką społeczną w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych nie jest tak różowa, jak mogą sądzić ukraińscy zwolennicy Borisa Johnsona. W obu krajach trwają kryzysy mieszkaniowe. W sektorze opieki zdrowotnej oczekuje się, że Wielka Brytania upadnie – co nie powstrzymuje ukraińskich reformatorów medycznych przed udawaniem, że jest to najlepszy przykład do naśladowania. Z drugiej strony amerykańska medycyna znana jest z wysokich kosztów zarówno dla pacjentów, jak i państwa. Jednocześnie jest bezprecedensowo niedostępna dla kraju o tak wysokim poziomie rozwoju gospodarczego. Jednak w obu krajach nastąpiła odpowiednia reakcja: w Wielkiej Brytanii doszło do strajków i protestów w związku z kryzysem opieki zdrowotnej, podczas gdy w USA w ostatnich latach doszło do udanego uzwiązkowienia nauczycieli.
Polityka neoliberalna była również odczuwalna w innych krajach europejskich – na przykład krytykowano politykę bezrobocia prowadzącą do marginalizacji: państwo zaspokaja jedynie podstawowe potrzeby za pomocą zasiłków, zamiast zająć się strukturalnymi przyczynami bezrobocia. Albo, biorąc inny przykład z sektora opieki zdrowotnej, Niemcy od dawna mają trudną sytuację z młodszym personelem medycznym, która została zaostrzona przez pandemię. Uwadze opinii publicznej nie umknął jednak ten problem, co doprowadziło do zorganizowania się młodszego personelu medycznego w celu walki o swoje prawa – w czym odnieśli już pewien sukces.
Wszystkie te kraje mają soje własne (choć mniej „dzikie”) Tretiakowe i Żołnowycze, które infantylizują ludzi opowiadających się za solidarnością społeczną. Podobnie jak ich ukraińskie odpowiedniczki, rozpowszechniają fałszywe i populistyczne mity, że wsparcie społeczne prowadzi do „lenistwa” i „nieodpowiedzialności”. Nie są jednak na tyle popularne, by móc „zniszczyć wszystko, co społeczne”, a już na pewno nie zajmują stanowisk w Ministerstwie Polityki Społecznej.
Wiele osób z Ukrainy integruje się obecnie z europejskimi systemami społecznymi. Przykład ukraińskich uchodźców pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze, instytucje zapewniają istnienie hojnych mechanizmów wsparcia społecznego, nawet jeśli europejscy Tretiakowowie i Żołnowycze odwołują się do szowinizmu społecznego, wzywając do oszczędności kosztem osób niebędących obywatelami. Po drugie, pomoc w sytuacjach kryzysowych prowadzi do szybszej i lepszej integracji ze społeczeństwem, a nie do „nieodpowiedzialności”. Dowodem na to są statystyki dotyczące zatrudnienia ukraińskich uchodźców, które niestety są często wykorzystywane w ukraińskim społeczeństwie, aby pokazać, że „odpowiedzialne” ukraińskie kobiety nie chcą „siedzieć na zasiłku” i dlatego są w znacznie lepszej sytuacji niż inni uchodźcy. To oczywiście ignoruje warunki, w jakich znajdują się uchodźcy z innych krajów – intelektualni uczniowie ukraińskich neoliberałów nie rozumieją ważnej roli, jaką „socjal” odegrał w osiągnięciach ich rodaczek.
Dlaczego antyspołeczna i prymitywna libertariańska retoryka pozostaje szeroko rozpowszechniona wśród ukraińskich władz i w głównym nurcie debaty, jest kwestią otwartą. Istnieje wiele wyjaśnień. Na przykład, może to być spowodowane politycznymi i ideologicznymi walkami, które dają Tretiakowej i innym jej podobnym carte blanche do nazywania wszystkiego, co im się nie podoba „socjalistycznym”. Wpływ może mieć również peryferyjny status Ukrainy – zależnej od silnych krajów i niezdolnej do odejścia od globalnego kursu cięcia programów i wydatków socjalnych. Jednak żaden z tych argumentów nie jest wystarczająco przekonujący, by poświęcić solidarność społeczną, kopiując najgorsze i najbardziej nieudane modele.
Kiedy Żołnowycz próbuje nadać swoim wykładom intelektualny posmak i mówi, że „przeformatuje umowę społeczną”, nie wyjaśnia, jaka będzie istota tej umowy, jeśli społeczna funkcja państwa ulegnie autodestrukcji w wyniku wysiłków jej i jej kolegów. Nie wyjaśnia, dlaczego ci, którzy opuścili kraj z powodu wojny, mają wracać z funkcjonujących systemów europejskich na powojenną Ukrainę, gdzie warunki i tak będą trudne, a wskutek wysiłków „reformatorów” mogą stać się po prostu nieludzkie. Nie wyjaśnia roli wojskowych i wszystkich poszkodowanych przez wojnę w „kontrakcie” z państwem, co może im tylko przypominać o „osobistej odpowiedzialności” za rozwiązanie ogromnych problemów społecznych. Jeśli scenariusz Żołnowycz i spółki stanie się rzeczywistością – gdzie „reformatorzy” idą na ustępstwa i wspierają wojsko, ale porzucają resztę społeczeństwa – Ukraina stanie w obliczu katastrofalnej polaryzacji społeczeństwa. W przeciwnym razie grozi nam całkowita dezintegracja, jeśli nawet ci, którzy ratują ukraińskie społeczeństwo przed okupacją, nie otrzymają nic za swoją służbę. „Niszcząc wszystko, co społeczne” swoją „nową umową społeczną”, Żołnowycz zniszczy nie tylko programy społeczne, ale także możliwość spójnego istnienia ukraińskiego społeczeństwa.