„Czeka nas bezwzględna antyfaszystowska konfrontacja” – dlaczego lewicowe siły Ukrainy nie afiszują swojej obecności na Majdanie.
Sytuacja na Ukrainie trochę się uspokoiła (zapewne chwilowo), polskie media zwróciły swoją uwagę gdzie indziej, jednak wiele kwestii dotyczących rzeczywistego charakteru protestów zostało omówionych zaledwie powierzchownie. Taką sprawą jest m.in. rola jaką w protestach odgrywają siły ogólnie pojętej lewicy oraz ich ideologiczni przeciwnicy ze słynnym Prawym Sektorem na czele. Reportaż serwisu „Russkaja Planeta” daje głos bezpośrednim uczestnikom protestów (wyróżnione fragmenty tekstu jak w oryginale) i chociaż nie wyczerpuje tematu, mamy nadzieję, że pozwoli wyrobić sobie każdemu jakiś ogólny obraz wydarzeń.
– Mówią, że w tym namiocie siedzą anarchiści. Oni już tam kilka dni siedzą, nie wychodzą, boją się.
– Co, w ogóle nie wychodzą?
-No nie, wychodzą ale bardzo rzadko. Mówią, że pozwolili im tu rozstawić namiot po tym jak budowali barykadę – dzielą się miejscowymi plotkami aktywiści na kijowskich ulicach
„Pewnie z pięć razy dostali”
Mowa o jednym z dziesiątek wojskowych namiotów na Chreszczatyku. Namiot niczym się nie wyróżnia. Za to sąsiedni ozdobiony jest plakatami z portretami Nestora Machno i hasłami „Wolność albo śmierć!”, „Mama Anarchia” i „Życie to walka”. Fakt, autor tych plakatów, kijowski artysta Andrej Jermolenko, jak widać z innych jego prac raczej nie posiada anarchistycznych poglądów – w szczególności świadczy o tym praca z 2012 roku „Kryzys multikulturalizmu” przedstawiająca Andersa Breivika w rycerskiej zbroi. Z bohatera rewolucji Machno, według słów ukraińskich aktywistów, stopniowo przekształca się w narodowego bohatera. Dokumentalny film o „ojczulku” pokazywali na ogromnym ekranie obok sceny na Majdanie nocą 26 stycznia.
„Jeszcze w listopadzie i grudniu, kiedy Euromajdan nosił przedrostek euro z rzeczywistych powodów, a nie siłą inercji, część naszych lewicowców wychodziła tu z hasłami socjalistycznymi, feministycznymi i LGBT. Druga część tych lewicowców ostrzegała: nie chodźcie, dostaniecie. I dostali. Pewnie z pięć razy dostali” – opowiada kijowska anarchistka i antyfaszystka, chcąca pozostać anonimowa. W szczególności wspomina o napaści na namiot lewicowych aktywistów na Chreszczatyku na początku grudnia.
„Aktywiści byli atakowani przez ponad trzydziestu nazistów, którzy rzucili się na nich z okrzykami „brudasy”. Aleksandrowi Lewinowi złamali nos, Denisa Lewina potraktowali gazem, Anatolijowi złamali żebra. Namiot Konfederacji Wolnych Związków Zawodowych Ukrainy pocięli nożami. Naziści rozwalili sprzęt nagłaśniający, ukradli generatory” – opisywał wtedy napad na swoich towarzyszy aktywista marksistowskiej organizacji „Borot’ba” (z ukr. – Walka) Sergej Kiriczuk. Zauważył, że konflikt obserwował deputowany z nacjonalistycznej partii Swoboda Igor Miroszniczenko. Później Denis Lewin potwierdził, że napadły na nich „elementy okołoswobody”.
Wtedy mniej więcej „dostały” też feministki z organizacji „Feministiczeskoje Nastuplenije” (z ros. – Feministyczna Ofensywa). Według słów aktywistki Lewicowej Opozycji (LO) Niny Potarskoj feministki wychodziły kilka razy na Majdan razem z LO. „Podeszli do nas swobodowscy ludzie i prysneli gazem, porwali plakaty. Plakaty dotyczyły urlopu macierzyńskiego” – opowiada Potarskaja. Po jakimś czasie, na drugiej akcji, feministki znowu dostały gazem.
Wolontariuszka w jednym z kijowskich szpitali, Wiktorija Teologowa, wspomina że pierwsza reakcja ukraińskich lewicowców na Majdan była raczej negatywna z powodu obfitości nacjonalistycznej retoryki oraz uczestnictwa skrajnej prawicy. Sytuację zmieniła jednak oczywista milicyjna samowolka i prawa przyjęte 16 stycznia – aktywiści włączyli się w wolontariat, wspierając Majdan jako opór przeciwko zbliżającej się dyktaturze. Wiktorija nie utożsamia się z każdym ruchem, uściślając że woli zadawać się z antyautorytarnymi lewicowcami.
Oprócz tego, w aktywistycznym środowisku Kijowa chodzą słuchy o taktycznym rozejmie między prawicowymi i lewicowymi radykałami, zawartym w czasie aktywnej konfrontacji z milicją – w ulicznych walkach z Berkutem w jednym rzędzie ze skrajnie prawicowymi kibicami brali udział ultrasi Arsenala znani ze swoich antyfaszystowskich poglądów. „Co do rozejmu z Prawym Sektorem – nie zawieraliśmy go, jednak chodzą słuchy, że kibice zawarli go na czas istnienia wspólnego wroga. Przykre, że tego samego dnia prawicowcy pobili braci Lewin” – uściślił kijowski anarchista Aleksandr Ganner, jeden z założycieli inicjatywy Czarny Majdan.
„Wolą się do nich nie pchać, rozejmu jako takiego nie ma, jednak wskutek znacznej ilości osób o liberalnych poglądach biorących udział w filtracji publicznej retoryki, nie powstają konflikty” – dopowiada Teologowa.
„Obecnie, kiedy któryś z kolei dzień psy się naprawdę wściekają, nikomu nie w głowie załatwianie porachunków między sobą – dlatego, że bez wnikania uznają za prowokatorów i rozdzielą, no i dlatego, że wróg jest teraz jeden. Przez prawodawstwo nie możemy spokojnie pierdnąć, a za stanie na ulicy strzelają do nas, nie patrząc kto jest za czerwono – czarną poziomą [flagą] UPA, a kto za czerwono – czarną diagonalną anarchistów” – dodaje anonimowa rozmówczyni z kijowskiego środowiska anarchistycznego.
W głównej Sali zdobytego budynku kijowskiego ratusza wisi ogromny portret Bandery, flagi Swobody. W kacie widać jeszcze jedną flagę – z krzyżem celtyckim. Na ścianie jednego z korytarzy napis „Rosjanie z wami!” i znowu krzyż celtycki. Niespodziewanie wśród naklejek Swobody pojawia się charakterystyczna dla europejskich anarchistów vlepa „fuck the police”. Potem okaże się, że właśnie oni ją nakleili, przy czym jeszcze w grudniu. Wielu kijowskich anarchistów dyżuruje obecnie w szpitalach – oprócz zwykłych obowiązków medycznych wolontariuszy dbają również o bezpieczeństwo rannych w ulicznych starciach. Teologowa mówi, że milicja może zatrzymać aktywistę nawet wtedy, kiedy jest mu udzielana pierwsza pomoc, to wszechobecna praktyka – oburza się.
„Anarchiści są na niektórych barykadach i w składach sotni samoobrony, autonomiczni anarchiści pojawiają się na pierwszej linii, ale póki co wszystko to wygląda dość chaotycznie – większość chodzi małymi grupami i w żaden sposób nie koordynuje swoich działań z innymi, nie zaznaczając też swojej obecności, chyba że poprzez graffiti” – opowiada Ganner.
W centrum miasta anarchiści kontrolowali przynajmniej jedną barykadę – niedaleko stacji metro „Chreszczatyk”. Według słów Gannera działała tam grupa ekoanarchistów pod nazwą „Wolnaja ziemlja”. „Ludzie rozdawali ulotki, kleili vlepy, robili graffiti, ale ich działalność z czasem całkiem zanikła” – uściśla aktywista.
„Umiarkowani anarchiści i lewicowi liberałowie starają się włączyć w ruch, jakoś wywierać na niego wpływ, zarazem specjalnie się nie wyróżniając. Nie wychodzić poza ogólne ramy dyskursu, stosować delikatne aluzje. Oni nie chcą mówić o narodowej rewolucji, ale krępują się – o jakiejkolwiek innej.”
– podsumowuje Ganner.
„W czasie gdy Prawy Sektor, który od samego początku utrzymywał swoją podmiotowość, symbolikę i ideologię, zdołał stać się znaczną siłą i przyciągnąć na swoją stronę mnóstwo nowych ludzi, lewicowcy, którzy starali się nie nazywać siebie samych lewicowcami, po prostu rozpłynęli się w ogólnej masie” – uważa anarchista i artystyczne aktywista Aleksandr Wołodarskij, przyznając, ze lewicowy ruch Ukrainy znajduje się w upadku.
„Niestety obecnie wielu lewicowców punktuje nacjonalizmem. Niektórzy kibice Arsenala sprzymierzyli się z autonomicznymi nacjonalistami, sprzymierzyli się też z nimi niektórzy aktywiści LO, a „Borot’ba” lubi wspominać o działalności w latach dwudziestych XX wieku tak zwanych narodowych komunistów, w rodzaju Skrypnika, przeprowadzającego politykę ukrainizacji” – narzeka Ganner
„Obecna rewolucja, jak każdy gwałtowny proces społeczny, jest sprzeczna z osobistym bezpieczeństwem – to jest przecież rzecz oczywista. Jestem gotowy poświęcać swoje zdrowie i umowną wolność za sprawę, ale nie za jakąś chujnię, a wszystko wyżej wymienione, wybaczcie, na nią wskazuje” – dochodzi do wniosku anarchista.
Osobliwości lewicowej eurointegracji
W lewicowym i związkowym środowisku Ukrainy nie ma jednej oceny zachodzących wydarzeń i planu działań. Według słów aktywistów „rozpatrywane są wszystkie warianty rozwoju wydarzeń, łącznie z wojną domową”. Współpracujący ze sobą uczestniczący w ulicznym oporze lewacy, robią to raczej z własnej inicjatywy, zgadzają się wszyscy tylko w jednym – teraz już nie można rozejść się po prostu do domów. Po przyjęciu ustaw 16 stycznia protesty przeciw reżimowi Janukowicza wspierały praktycznie wszystkie lewicowe siły.
Socjalistyczna Lewicowa Opozycja początkowo wychodziła na ulice z hasłami socjalistycznej Unii Europejskiej z silnymi związkami zawodowymi, niebieski kolor flagi UE zastąpili czerwonym.
„Obecnie dołączamy do oddolnych inicjatyw, ponieważ nie wspieramy stania na barykadach i uczestnictwa w bojowych akcjach” – powiedziała aktywistka LO Nina Potarskaja, uściślając, że nikt nie zabrania członkom organizacji prywatnie protestować w sposób, który uznają za właściwy.
„Obecnie w ogóle trudno wychodzić [na Majdan] lewicowej albo feministycznej organizacji. Możemy uczestniczyć bez nazywania się. Wszystkie nasze programowe idee o samoorganizacji, podatku progresywnym znajdują obecnie pozytywny oddźwięk w masach. Ale nie należy nazywać ich lewicowymi, inaczej spotkają się z wrogością i dalszej rozmowy nie będzie. Przychodzi dostosowywać się do ogólnej sytuacji, ponieważ może być niebezpiecznie” – przekonana jest Potarskaja.
Marksistowska organizacja „Borot’ba” odwrotnie, zdecydowanie wystąpiła przeciw Euromajdanowi uważając, że wejście do Unii Europejskiej nie przyniesie Ukrainie niczego, oprócz neoliberalnego dogmatyzmu w ekonomice i wzmocnienia skrajnej prawicy w polityce. „W przypadku zwycięstwa Euromajdanu w kraju powstanie bardziej represyjny i antydemokratyczny reżim z udziałem profaszystowskich sił, które już dziś domagają się włączenia w skład specłużb, wyłapują i torturują ludzi” – mówi się w rezolucji „Borot’by”. Za swoje główne zadanie organizacja uważa obecnie nie dopuszczenie do wojny domowej. Jednak jej działacze osądzili również prawa 16 stycznia, wzywając „wszystkie lewicowe, komunistyczne i robotnicze organizacje świata do zerwania wszelkiej współpracy z tak zwaną „komunistyczną” partią Ukrainy i jej siostrzanymi organizacjami”. (deputowani partii komunistycznej wspierali uchwalenie represyjnych ustaw).
Chociaż „Borot’ba” zbojkotowała Euromajdan, nie przeszkodziło to jej poszczególnym aktywistom wyjść na ulicę – jak na przykład wspomniany już Denis Lewin.
„Organizacja zajmuje eurosceptyczną pozycję, taką pozycję zajmuje również większośc lewicowych organizacji działających na terenie Unii Europejskiej. W Europie zachodzi ten sam proces co na Ukrainie – liberalizacja ekonomii. Do tego w Europie do władzy dochodzą prawicowe siły.” – wyjaśnia pozycję „Borot’by” Lewin. Ale, kontynuuje aktywista, ludzie wychodzą teraz na ulice nie „za eurointegrację”, a dlatego, że są zmęczeni neoliberalnymi reformami, nie widzą przed sobą perspektyw, a sytuacja ekonomiczna w kraju staje się tym czasem coraz gorsza.
„Robotnicy Donbasu gotowi są wychodzić aby nie dopuścić do prawicowych szturmów na siedziby władz obwodowych” – mówi Lewin. „W zachodniej Ukrainie pojawiają się głosy o tym, że trzeba zakazać symboliki partii komunistycznej i partii regionów, ale w rzeczywistości jest to ograniczenie demokracji, bez względu na to, że obie te partie aktywnie uczestniczą w rozwoju neoliberalnych reform” – przekonany jest aktywista i przepowiada Ukrainie „przykręcanie śruby nacjonalistycznemu zaczadzeniu”.
Konfederacja Wolnych Związków Zawodowych Ukrainy, której przedstawiciel Michaił Wołyniec był kiedyś deputowanym Rady Najwyższej z partii Batkiwszczyna Julii Tymoszenko, aktywnie wspiera Euromajdan. Konfederacja wzięła pod opiekę rodziny zabitych i zwróciła się do cerkiewnych hierarchów o nie dopuszczanie do sakramentów pracowników resorów siłowych zamieszanych w „represyjne operacje” przeciw demonstrantom. Wchodzący w skład Konfederacji związek zawodowy górników wezwał górników Donbasu bo nie uczestniczenia w organizowanych przez administrację „bezpłatnych wycieczkach” do Kijowa, gdzie robotników mogliby wykorzystywać w konfrontacji z opozycyjnymi demonstrantami.
„Jestem przedstawicielem Konfederacji i dlatego znajduję się na Majdanie od pierwszego dnia – tam gdzie znajdują się członkowie naszego związku” – mówi Wołyniec. „Jesteśmy demokratycznym związkiem zawodowym, nie służymy władzy i nie wypełniamy jej rozkazów, opowiadamy się za zmianą życia i dążymy do lepszych standardów” – wyjaśnił swoje stanowisko lider związkowy, dodając na zakończenie trochę prowokacyjną uwagę „Konfederacja nie zajmuje się polityką”.
Charkowski AST („Awtonomnyj Sojuz Trudiaszczychsia”, z ros. Autonomiczny Związek Pracujących – anarcho-syndykalistyczny związek zawodowy) w swojej rezolucji podkreśla, ze występuje przeciwko eurointegracji i przeciwko przyłączeniu się do Unii Celnej oraz przeciwko zachowaniu status quo na Ukrainie.
„Przyczyny generujące społeczne kataklizmy mają charakter systemowy i w równym stopniu wiążą się ze wszystkimi państwowymi formacjami oraz ich stowarzyszeniami” – przekonani są w AST. Jako program minimum syndykaliści postulują obalenie rządzącej koalicji „regionałów” i Komunistycznej Partii Ukrainy, przejście do otwartego układania budżetu, wycofanie ustawy emerytalnej i wprowadzenie bezpłatnego, publicznego transportu.
„AST zrzesza w swoich szeregach anarchistów oraz liberalnych marksistów i posiada strukturę federacyjną, dlatego organizacje kijowska i charkowska są w pełni autonomiczne i mogą działać w różny sposób w zależności od politycznej sytuacji” – objaśnił Ganner, należący do kijowskiego AST.
„Jesteśmy anarchistami i nie skandujemy „ Sława Ukrainie”!, nie składamy hołdów obrazom Petlury czy Bandery. Tym nie mniej wzywamy do wychodzenia na barykady, ponieważ dopóki stoi Majdan, dopóki stoi Gruszewskiego, władza zmuszona jest tam koncentrować swoje siły i lud ma swobodę działać w innych miejscach.”
– głosi rezolucja Czarnego Majdanu. AST popiera wszystkie punkty jego programu, oprócz punktu o barykadach – syndykaliści sądzą, że w zapalnych punktach nic nie zdziałają.
Parlamentarnych komunistów z KPU obecnie potępiają przedstawiciele absolutnie wszystkich lewicowych sił w kraju. Według słów aktywistów, KPU jest „gorsza nawet od Komunistycznej Partii Rosyjskiej Federacji”, to „fake technologii politycznej”.
„KPU – to niekończący się teatr absurdu, który nie ma, zdaje się, żadnego przełożenia na lewicę, i istnieje jedynie wskutek nostalgii emerytów” – charakteryzuje komunistów z Rady Teologowa.
„Partia nie ma nic wspólnego z ruchem lewicowym, występując w charakterze klerykalnej i konserwatywnej siły, otwarcie współpracując z rządzącą Partią Regionów” – wtóruje jej Ganner.
„Mordor na hałdach”
Fala protestacyjnej aktywności, która podniosła się na Ukrainie w listopadzie ubiegłego roku, rozprzestrzenia się w niejednorodnym środowisku – sytuacja różni się w zależności od regionu, a miejscowa specyfika w znacznym stopniu określa rolę, którą udaje się odegrać lokalnym lewicowym grupom na politycznej scenie swojego miasta czy obwodu.
„Emeryci, wczoraj krzyczący, że gubernator to złodziej, stanęli w jego obronie. Postanowili przychodzić na Majdan i sugerować protestującym, że dopóki w kraju jest chaos trzeba pracować a nie się opieprzać” – mówi ługański anarchista Jewgienij Spirin. Aktywista zaznacza, że we wschodnich obwodach kraju do tej pory silny jest sowiecki stereotyp, według którego „Donbas karmi całą Ukrainę”, a reżim umiejętnie gra takimi nastrojami.
„Obecna władza wszystko rozszabrowała, część sprzedali pod centra targowe, a część po prostu porzucili. Obecnie z potęgi Donbasu pozostały rdzawe szkielety fabryk, na których sprayami napisane jest „na sprzedaż”” – opowiada Spirin. Według słów aktywisty, górnicy nie patrząc na to wierzą państwowej propagandzie i boją się nadejścia „banderowców”.
„Ani górnicy, ani robotnicy, ani najbiedniejsze warstwy społeczeństwa wschodniej Ukrainy nie wspierały idei Majdanu. Tutaj pozostał on „powiewem liberalizmu” dla „ukulturalnionej” ekipy: artystów, designerów, adwokatów, dziennikarzy. Nasze próby przekazania ludziom tego, że jesteśmy przeciw władzy, korupcji i za humanitaryzmem nie dały rezultatu. Mieszkańcy Łużańska pukali się palcem w czoło, chichotali lub po prostu z przemarzniętymi twarzami przechodzili obok wyrokując „hańba, ojczyznę sprzedaliście Ameryce”” – smuci się Spirin.
„Na zachodzie siedzib administracji nikt nie zdobywał. Tam deputowani sami złożyli pełnomocnictwa przez narodem. A u nas? Mordor na hałdach. Nikomu nawet do głowy nie przyszło, aby spróbować zdobyć siedzibę administracji Ługańska. To tak, jakby powiesić plakat z Rooseveltem w mauzoleum Kim Ir Sena” – kontynuuje emocjonalnie. Według słów Spirina sytuacja w Ługańsku wyjątkowo zaostrzyła się 27 stycznia, kiedy ługańska Rada Obwodowa postanowiła utworzyć ludowe drużyny obsadzone kozakami, a deputowani puścili plotkę, że do obwodowego centrum jadą „bojownicy” ze Lwowa, którzy będą „zdobywać miasto”.
„Po tym miasto po prostu wpadło w histerię. W portalach społecznościowych wściekli uczniowie z blokowisk zaczęli organizować spotkania, w czasie których wzywali do „bicia faszystowskiego gada”. Całe menelstwo z sypialnych dzielnic udało się do centrum „zaprowadzać porządek”. No i przyjechali oni na główny plac, a tam dwudziestu euromajdanowców śpiewa hymn. Czy trzeba mówić, że żadnych autobusów z „lwowskimi bojownikami” nie było i być nie mogło?” – wspomina Spirin.
„We wschodniej Ukrainie słowa „lewicowcy” czy „liberałowie” czy „anarchiści” stały się swojego rodzaju przekleństwami. Anarchista – oznacza gówniarza i fana rosyjskiego rocka. Lewicowiec – to przede wszystkim komunista, przy czym czciciel ZSRR, propagator hołodomoru i stawiania pomników Stalinowi. No, a liberał wiadomo – gej, banderowiec i tolerasta*”
– podsumowuje aktywista.
Nietypowa sytuacja powstała w Charkowie – miejscowi anarchiści okazali się być na tyle poważną siłą na Majdanie, że nie muszą dostosowywać się do otoczenia. „Oni (charkowski AST) mieli lżej, ponieważ faszyści uczestniczyli w miejscowym Euromajdanie w minimalnej ilości” – uważa Ganner.
Jak opowiedział aktywista AST, charkowscy anarchiści są jedyną lewicową grupą na Ukrainie, współorganizującą protesty. „Nie będąc największą polityczną grupą, charkowscy anarchiści dobrze zorganizowali grupki agitujące wewnątrz Majdanu oraz kampanię bojkotu produktów przedsiębiorstw należących do rządzącej partii” – powiedział Igor. Oprócz tego anarchiści z Charkowa odpowiadają za ochronę miejscowego Euromajdanu. Zdaniem aktywisty centralną rolę w protestach pomogły jego towarzyszom odegrać wysoki stopień organizacji i „autentyczne skoncentrowanie się na kwestii obalenia obecnego rządu”.
„Nacjonalistyczne ożywienie, niezależnie od przebiegu powstania, szybko przekształci się w totalne rozczarowanie prawicową ideologią. I wtedy nastąpi nasz czas. Zresztą mało prawdopodobne jest, że zahartowana w bojach z milicją skrajna prawica płynnie wróci do spokojnej codzienności – ich następnymi celami będą lewacy i anarchiści. Czeka nas bezwzględna antyfaszystowska konfrontacja, porównywalna z tym co było w Rosji w drugiej połowie lat dwutysięcznych” – prognozuje Wołodarskij.
* tolerasta to obraźliwe określenie, często stosowane na wschodzie przez środowiska skrajnej prawicy, zbitka słów tolerancyjny i pederasta
Źródło:
http://rusplt.ru/world/nas-jdet-jestkoe-antifashistskoe-protivostoyanie-7696.html