L: Dziś goszczę Antti Rautiainena, anarchistę z Finlandii, który mieszkał w Rosji przez ponad dziesięć lat i został wydalony za swoją działalność polityczną. Antti opowie o wynikach wyborów w Finlandii, co anarchiści sądzą o przystąpieniu tego kraju do NATO i czy Finowie obawiają się rosyjskiego ataku.
Antti: Nazywam się Antti Rautiainen. Jestem aktywistą, anarchistą. Mieszkam w Helsinkach od 11 lat, a wcześniej przez 12 lat mieszkałem w Moskwie i uczestniczyłem w tamtejszym ruchu Autonomous Action. Teraz jestem członkiem lokalnej grupy anarchistycznej. Mamy grupę roboczą o nazwie „Solidarność z Europą Wschodnią”, w ramach której angażujemy się między innymi w działania antywojenne. Jestem również zaangażowany w różne inne projekty związane z lokalną polityką, starając się rozwijać ruch anarchistyczny w Finlandii.
L: Jak społeczeństwo kraju, w którym mieszkasz, Finlandii, zareagowało bezpośrednio na wojnę? Oczywiście minął już rok i być może ta reakcja w jakiś sposób się zmieniła, ale czy pamiętasz, jaka była reakcja rok temu i jak myślisz, dlaczego taka była?
O: Reakcja była dość silna. Znacznie silniejsza niż na przykład podczas wojny w Gruzji w 2008 roku lub podczas zajęcia Krymu i wojny w Donbasie w 2014 roku. Społeczeństwo jako całość było dość zszokowane, przez wiele miesięcy wojna była główną kwestią w dyskursie, częściowo nadal jest.
Finlandia ma szczególne relacje z Rosją. Nie ma innego kraju, który miałby taką historię stosunków z Rosją. Z jednej strony istnieje głęboki strach, a nawet uraza za minione wojny. Wydaje mi się, że relacje Finów z Rosją są w pewnym sensie bardzo mściwe. Mieszkałem w Rosji przez 12 lat i bardzo rzadko spotykałem ludzi, którzy nadal byli źli na Niemców, ale w Finlandii jest inaczej, istnieją dość silne antyrosyjskie nastroje, które są w pewien sposób ukryte. Znam wielu Rosjan, którzy mieszkają w Finlandii od pięciu do dziesięciu lat, a po 10 latach, kiedy już w pełni opanowali język fiński, zauważyli, że Rosjanie nie są lubiani w Finlandii.
Ogólnie rzecz biorąc, stosunek Finlandii do Rosji determinują trzy przeciwstawne aspekty: po pierwsze, jest strach; po drugie, jest nadzieja, że współpracując z Rosją można w jakiś sposób zarobić bardzo dobre pieniądze, ponieważ jest to duży kraj. W latach 70. i na początku 80. były okresy, kiedy handel był bardzo opłacalny i wielu ludzi się wzbogaciło. Jest jeszcze trzeci aspekt: nieufność wobec Zachodu. W Finlandii Rosja jest postrzegana jako straszna, imperialna, niebezpieczna. Ale z drugiej strony, Zachód też nam nie pomaga, tak jak nie pomagał nam w latach 30. Finlandia była członkiem Ligi Narodów, głównymi sojusznikami były Wielka Brytania i Francja, ale ostatecznie nie pomogły.
Tzn. są trzy przeciwstawne tendencje, w różnych okresach jedne były silniejsze, inne słabsze. Po rozpoczęciu wojny strach zaczął dominować nad pozostałymi dwoma. Wiele największych korporacji wycofało swoje aktywa z Rosji. Poparcie dla NATO wzrosło, wcześniej w Finlandii około 80% populacji było przeciwko członkostwu w NATO, kilka miesięcy później było już 80% za.
L: Czy powiedziałbyś, że nie spotkałeś w Finlandii ludzi, którzy są po stronie Rosji w tej wojnie? Albo na przykład mówiących, że „nie wszystko jest takie jednoznaczne”? Albo czy powiedzieliby, że Rosja jest ofiarą, jak próbuje się teraz sprzedać, ofiarą możliwego ataku NATO? Że Rosja powinna była odeprzeć atak NATO z wyprzedzeniem i dlatego musiała zaatakować pierwsza? Takie opinie są raczej rzadkie w Finlandii, prawda?
O: Cóż, taka tendencja istnieje jak wszędzie. Ale tutaj może być nawet mniejsza niż na Ukrainie. W prawie wszystkich innych krajach europejskich istnieje partia lewicowa, która ma rodzaj neutralnego stanowiska, być może niektóre mniejszości zajmują stanowisko proputinowskie lub mają ogólne stanowisko pacyfistyczne przeciwko pomocy wojskowej. Ale tutaj nie ma czegoś takiego. W wielu krajach prawicowi populiści mają proputinowskie tendencje, ale tutaj główna prawicowa partia populistyczna ma bardzo niewiele takich tendencji. Zabawne jest to, że wszyscy oskarżają się nawzajem o putinizm, przeciwnicy NATO są oskarżani o to, że są finansowani przez Putina. Również ci, którzy krytykują wsparcie dla ukraińskich uchodźców, niektórzy prawicowcy mogą być przeciwko uchodźcom, ale jest ich również bardzo niewielu. Główny paradoks polega na tym, że wszyscy nazywają się nawzajem putinistami, ale w rzeczywistości prawie nigdzie nie ma putinistów. Była partia, z której wywodzili się antyszczepionkowcy, negacjoniści szczepień, którzy zdobyli mniej niż 5 procent głosów. W tej partii był Johan Beckman, który często pojawiał się w rosyjskim Channel One, on również kandydował na urząd i dostał kilkaset głosów. Są to więc bardzo marginalne tendencje, prawie niemożliwe jest zetknięcie się z nimi. Tutaj jest grupa rosyjskich migrantów, którzy próbowali zrobić akcję 9 maja, formalnie tylko upamiętniającą, typu „dziadkowie walczyli na wojnie” i tak dalej. W zasadzie jest jasne, że jest to akcja putinowska. Spotkało się to z dość silną reakcją w mediach i społeczeństwie, i od tamtej pory nic od nich nie słyszeliśmy. Istnieje prorosyjskie stanowisko, ale jest ono bardzo słabe i praktycznie niemożliwe jest spotkanie jego przedstawicieli. Jest tu sporo rosyjskich migrantów, około 100 tysięcy osób, i jasne jest, że jest wśród nich mniejszość proputinowskich ludzi, ale wolą oni nie deklarować swojego stanowiska, nie ogłaszają go nigdzie, nie dlatego, że jest niebezpieczne, ale po prostu takie stanowisko nie jest akceptowane i, co zrozumiałe, mogą być problemy z pracą i tak dalej.
L: Powiedziałeś, że wcześniej społeczeństwo było raczej przeciwne przystąpieniu do NATO, a także powiedziałeś, że istnieje pewna nieufność wobec Zachodu. Czy niechęć do przystąpienia do NATO była związana z tą nieufnością? A może były jakieś inne powody, dla których Finowie nie chcieli być w NATO? Dziś okazuje się, że Finlandia oficjalnie przystąpiła do NATO. Jak sam oceniasz ten krok, co sądzisz o tym, że Finlandia poszła na ustępstwa wobec Turcji i jak dalece są to ustępstwa w ogóle? Czy są one naprawdę realne, czy to tylko demagogia, a Erdogan po prostu potrzebował pisemnej zgody Szwecji i Finlandii, że zrobią to w przyszłości?
O: Głównym powodem, dla którego NATO jest niepopularne, jest całkowity brak zaufania, że wstąpienie do NATO będzie w stanie pomóc. Innym powodem jest to, że nie uważano tego za konieczne.
Opinia publiczna uważała, że nie ma żadnych problemów z Rosją, nie mamy żadnych nierozwiązanych kwestii dotyczących granicy lub historii, w zasadzie istnieje dość korzystna wymiana handlowa, stosunkowo duża turystyka i tak dalej. Tak więc, po pierwsze, nie ma żadnych problemów, to tylko niepotrzebne wydatki. Po drugie, jeśli wstąpimy do NATO, to i tak nikt nam nie pomoże, zawsze mówią, że mamy 1300 czy 1100 kilometrów wspólnej granicy z Rosją, mamy 5 milionów ludzi, a Rosja ma 140 milionów ludzi. Żadne NATO nam nie pomoże, jeśli zacznie się jakaś popieprzona sytuacja. Musimy sobie wszystko poukładać, żeby nie było problemów, żeby nie było problemów w nastrojach, spróbować jakoś znaleźć wspólny język. Taka linia postępowania dominowała po II wojnie światowej, przez ostatnie 80 lat. Po wybuchu wojny zaczął dominować strach, a zabawne jest to, że elity polityczne przez długi czas opowiadały się za NATO: socjaldemokraci i prawica przez ostatnie dwadzieścia lat opowiadali się za NATO, ale nie mogli o tym mówić otwarcie, ponieważ ludzie byli temu przeciwni. Teraz zaczęli zajmować stanowisko pro-NATO, ale dopiero wtedy, gdy sondaże opinii publicznej wskazywały 70 lub 80 procent poparcia. A teraz, wręcz przeciwnie, rywalizują o to, kto był pierwszy, kto był zwolennikiem NATO. Kto był za NATO w 95 roku, jest fajniejszy niż ten, kto był za NATO w 2005 roku.
W rzeczywistości kwestia ta nie była wcześniej prawie w ogóle dyskutowana. Prawie nikt się tym nie interesował. Oczywiście byli lobbyści, były pewne kluby, były pewne stowarzyszenia atlantystów, które pracowały nad tym, by Finlandia dołączyła do NATO. Ale nikomu nie wydawało się to realną perspektywą. A po rozpoczęciu wojny opinia publiczna bardzo się zmieniła.
Co ja osobiście o tym myślę, co myślą o tym anarchiści? Nasza grupa opowiedziała się przeciwko przystąpieniu do NATO. Były ku temu dwa główne powody. Po pierwsze, prawdopodobieństwo, że Rosja zaatakuje, od początku nie było wysokie i z każdym dniem jest coraz niższe, ponieważ rosyjska armia słabnie z każdym dniem. Z każdym dniem wojny na Ukrainie prawdopodobieństwo, że dojdzie tu do jakiejś wojny, jest coraz mniejsze.
Po drugie, jasne jest, że NATO nie jest wspólnotą krajów demokratycznych. Są tam kraje równie niedemokratyczne, jak Rosja, takie jak Turcja. Turcja zajęła część Syrii, przeprowadza czystki etniczne, torturuje ludzi i niszczy wsie i miasta. W żaden sposób nie różni się to od tego, co robi Putin. Odbywa się to na nieco mniejszą skalę. Ale cele i idee są zasadniczo takie same.
Mamy tu dużą kurdyjską diasporę, około dziesięciu tysięcy osób, w większości tureckich Kurdów, którzy byli w konflikcie z reżimem Erdogana i Turcją w ogóle, i mieszkają tu od dziesięcioleci.
Ale jest to również rodzaj kampizmu, dlaczego ktoś miałby wybierać między dwoma imperialistami? Po prostu nie ma ku temu powodu. Oczywiste jest, że gdyby istniało jakieś śmiertelne zagrożenie, gdyby Putin zaatakował, deportował wszystkich Finów na Syberię, to być może nie byłoby innej alternatywy, jak tylko wybrać sojuszników. Teraz dzieje się to w Rojavie, są w sytuacji, w której zaprosili armię amerykańską, próbując nawiązać stosunki z Assadem, ponieważ mają bardziej niebezpiecznego wroga w postaci ISIS. Tak więc, gdy istnieje śmiertelne niebezpieczeństwo, to oczywiście trzeba dokonać takiego wyboru. Ale teraz nic takiego nie ma miejsca i nie musimy jednoczyć się z Turcją. To właśnie dotyczy stanowiska grupy.
I jest jeszcze trzeci argument, który jest bardziej moją osobistą opinią. Przystąpienie Finlandii do NATO niewiele zmieni. Ponieważ Finlandia jest już częścią UE, a jeśli Rosja zaatakuje Finlandię teraz, pozostali członkowie UE staną po stronie Finlandii. A ponieważ większość członków NATO jest członkami UE, będą oni również zaangażowani w konflikt.
Przystąpienie do NATO ma więcej wspólnego z tożsamością niż z jakąkolwiek rzeczywistością. Ludzie mówią, że Finlandia była w pewnym sensie niezależna lub oddzielona od bloku zachodniego, że Finlandia była krajem neutralnym — to po prostu nieprawda. Unia Europejska nie ma teraz wspólnej polityki wojskowej, wspólnej strategii wojskowej, ale mimo to jest prawie państwem federalnym, a to (niesłyszalne) również nie ma sensu.
I to jest również powód, dla którego nasza grupa nie prowadziła kampanii, napisaliśmy oświadczenie przeciwko przystąpieniu do NATO, ale nie prowadziliśmy aktywnej propagandy przeciwko NATO, ponieważ jest to bardziej kwestia tożsamości. Oczywiście liberałowie, którzy kochają USA, którzy mają kompleks, że Finlandia nie jest prawdziwym zachodnim cywilizowanym państwem, dopóki Finlandia nie przystąpiła do NATO, są teraz bardzo szczęśliwi, gdzieś tam piją z radości. To jest tego rodzaju rzecz.
L: Mówisz, że przystąpienie do NATO to symboliczny krok, ale z drugiej strony ten krok prowadzi do pewnego rodzaju działań. Powiedziałeś, że politycy byli zainteresowani przystąpieniem do NATO przez długi czas, przez ostatnie 20 lat, że byli w jakiś sposób potajemnie, potajemnie za. Myślę, że jest to logiczne, ponieważ jest to ogromna ilość pieniędzy, zmilitaryzowana struktura, zmilitaryzowana technologia, jest to obecnie jeden z najbardziej dochodowych obszarów kapitalizmu. Logiczne jest więc, że wszyscy będą za, a ktoś inny włoży pieniądze do ich kieszeni. Ale przystąpienie do NATO to nie tylko podpisanie czegoś i pójście dalej. Są to wydatki wojskowe, które są zatwierdzane na poziomie NATO, które wymaga od wszystkich, jak sądzę, do 2% PKB. Co to będzie oznaczać w rzeczywistości dla fińskiej polityki wobec kurdyjskich uchodźców? Czy w ogóle coś będzie oznaczać? Czy są już jakieś precedensy ekstradycyjne? Czy też w zasadzie nie ma takich uchodźców, którzy byli lub nadal warunkowo są członkami PKK? Co to oznacza dla prawdziwych ludzi?
O: Jeśli chodzi o wydatki wojskowe, przystąpienie Finlandii do NATO niewiele zmieni. Istnieje oczywiście składka członkowska NATO, ale nie jest ona zbyt duża. Niewiele osób wie, ale Finlandia jest bardzo zmilitaryzowanym krajem, a jej budżet wojskowy zawsze był znacznie wyższy niż minimalne wymagania NATO. Mamy bardzo dużą armię jak na europejskie standardy, Finlandia ma więcej broni niż na przykład Wielka Brytania. Myślę, że nie ma kraju w Europie, z wyjątkiem Rosji, który miałby większą artylerię niż Finlandia. Mamy czołgi, niedawno kupiliśmy prawie najnowocześniejsze myśliwce F-35, które zostaną dostarczone dopiero w 2025 lub 2026 roku. W głównym korpusie armii jest 280 tysięcy ludzi, a w rezerwie prawie milion. Oznacza to, że maksymalna armia Finlandii w czasie wojny stanowi połowę armii rosyjskiej, mniej więcej tyle samo, co na Ukrainie. Finlandia jest tak zmilitaryzowanym krajem, że nie ma innych porównywalnych krajów na świecie poza Izraelem i Koreą Północną. Tak więc NATO prawdopodobnie nie sprawi, że Finlandia stanie się jeszcze bardziej zmilitaryzowana. Prawdopodobnie będzie wręcz przeciwnie, ponieważ mamy teraz sojuszników. Być może kilka lat po zakończeniu wojny, jeśli wojna zakończy się niczym lub zwycięstwem Ukrainy, politycy zaczną ciąć budżet wojskowy. Wydatki na wojsko były tutaj bardzo duże, ponieważ potrzebowaliśmy niezależnej obrony, co oznacza, że Finlandia musiała być gotowa do walki z Rosją bez pomocy innych krajów przynajmniej przez kilka miesięcy. Nie wiadomo więc, czy przystąpienie do NATO zwiększy wydatki na wojsko. Z drugiej strony, wydatki wojskowe z pewnością są obecnie znacznie zwiększane, ponieważ Finlandia wysyła sporo broni na Ukrainę, a rząd chce ją zastąpić. Być może nastąpi wzrost siły militarnej, ale jeśli nastąpi wzrost militaryzacji lub budżetu wojskowego, to prawdopodobnie nie tyle z powodu NATO, ile z powodu wojny.
Kwestia uchodźców kurdyjskich w Finlandii nie miała żadnego wpływu. Była lista osób, których wydalenia domagano się ze Szwecji, była lista osób, których wydalenia domagano się z Finlandii. Nie miało to żadnego wpływu na Finlandię: nikt nie został aresztowany, nikt nie został deportowany, PKK nadal zbierała pieniądze, żadne konta nie zostały zamrożone. Podpisano pewne dokumenty, ale nie miało to żadnego wpływu, ponieważ tutaj sądownictwo jest odpowiedzialne za kwestie deportacji i jest w jakiś sposób oddzielone od państwa. Oczywiście, gdyby doszło do prawdziwego kryzysu, sądownictwo nie byłoby niezależne. Byłem nawet trochę zaskoczony, że tak się stało. Oczywiste jest, że policjanci i sędziowie nie są mocno anarchistyczni i mogą zrobić trochę popieprzonego gówna, tak jak zrobili to w latach 70., kiedy praktycznie wszyscy radzieccy dysydenci, którzy uciekli tutaj, zostali natychmiast poddani ekstradycji z powrotem. Nie zrobili tego z Kurdami. W Szwecji było trochę gorzej, aresztowali Zinara Bozkurta w sierpniu, ale ostatecznie wypuścili go w październiku. W grudniu dokonano ekstradycji jednego z oskarżonych członków PKK, Mahmuda Tata, który w 2015 r. wystąpił o azyl i do tej pory go nie otrzymał. Nie jest więc do końca jasne, jakie były okoliczności. Ale nawet w Szwecji ludzie, którzy już otrzymali azyl, a nawet obywatelstwo, nie zostali poddani ekstradycji. Latem i jesienią bardzo obawialiśmy się, że coś takiego może się rozpocząć. Zorganizowaliśmy kilka akcji, ale ostatecznie nic takiego się nie wydarzyło.
Inną rzeczą jest to, że zaczęły się względne represje: były akcje przeciwko Erdoganowi, akcje, w których palono portrety Erdogana, kilka tygodni temu przed turecką ambasadą była lalka Erdogana. Były akcje antyfaszystów, anarchistów, lewicowców, którzy domagali się, by Finlandia nie szła na żadne ustępstwa wobec Turcji, domagali się wsparcia dla Rojavy, PKK. Podczas wieców organizatorzy zostali aresztowani i oskarżeni o zniesławienie, mimo że w Finlandii można zostać oskarżonym z artykułu „zniesławienie” tylko wtedy, gdy osoba, która została zniesławiona, złożyła skargę. Więc to był jakiś nonsens. Doszło do publicznego oburzenia. W pewnym sensie jest to oczywiście ograniczenie wolności słowa. Ale myślę, że teraz najprawdopodobniej wszystkie sprawy zostaną wyciszone i nie będzie sądów. W najgorszym przypadku będzie jakaś grzywna, którą towarzysze będą mogli natychmiast zapłacić. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie te dokumenty podpisane z Turcją nie miały żadnego wpływu na Finlandię. W Szwecji, być może, było więcej problemów i tam również jest duża diaspora kurdyjska, około 100 tysięcy ludzi, ale oni zajęli nieco inne stanowisko. W Szwecji Kurdowie i lewicowcy sprzeciwiali się NATO, odbywały się wielkie marsze z flagami PKK i transparentami przeciwko NATO. W Finlandii Kurdowie postanowili nie zajmować takiego stanowiska, ponieważ nie chcieli sprzeciwiać się opinii publicznej.
L: Jaki rodzaj uprzedzeń rozwija się w polityce po roku wojny, a może się nie rozwija? Rozmawiałem z ludźmi z Francji, Grecji i wszyscy oni podkreślają, że nastroje prawicowe rosną. Nawet w partiach, które początkowo nie były szczególnie prawicowe. Można powiedzieć, że obecnie wszystkie partie centrowe stają się nieco bardziej prawicowe: opowiadają się za militaryzacją, gospodarką wojskową, ograniczeniem zabezpieczenia społecznego na rzecz budżetów wojskowych. Rozumiem, że niedawno odbyły się wybory, może mógłbyś powiedzieć coś o wynikach tych wyborów i o tym, jak ogólnie oceniasz to, co wydarzy się w przyszłości w zależności od wyników tych wyborów? Ponieważ to ci sami ludzie wybierają tych ludzi, wybierając, kto będzie ich reprezentował. Czy w społeczeństwie jest obecnie taki odskok w prawo? A może ten problem ominął Finlandię?
Tak, odbyły się tu wybory. Wygrała lokalna partia podobna do Chrześcijańskich Demokratów i prawicowych populistów, ale Socjaldemokraci również uzyskali dodatkowe mandaty w porównaniu do ostatniego parlamentu. Nie było to więc jednoznacznie prawicowe zwycięstwo. Centryści, Zieloni i lewica mocno przegrali. Polityka przesuwa się w pewnym sensie na prawo, ale wciąż niezbyt mocno. Myślę, że w sumie jest mniej niż 20 posłów, czyli mniej niż 10 procent zmian w parlamencie. Ale oczywiście następny rząd może być znacznie bardziej prawicowy. W przyszłości może tak nie być, ponieważ populiści i konserwatyści wciąż mają dość duże różnice, na przykład w kwestii Unii Europejskiej i innych kwestii. Tutaj wojna nie znalazła się w programie wyborczym, ponieważ nie ma sporu w tej kwestii. Tutaj partia lewicowa jest za wspieraniem Ukrainy, a prawicowi populiści również, jak powiedziałem.
Jedyną rzeczą jest to, że prawicowi populiści próbowali argumentować, że wzrost cen ropy, cen gazu, cen energii elektrycznej nie był wojną, ale twierdzili, że była to wina zielonych podatków i zielonych środków przeciwko zmianom klimatycznym i tak dalej. Co oczywiście jest nonsensem. Ale wiele osób nadal jest skłonnych zaakceptować te informacje. Populiści twierdzili również, że inflacja to po prostu zła polityka gospodarcza rządu.
I to z pewnością odegrało pewną rolę, ale nie ma sporu co do ogólnej linii wsparcia dla Ukrainy. Jeśli chodzi o militaryzację, Finlandia nie mogła być dalej militaryzowana. Oczywiście były pewne epizody, na przykład, kiedy Sanna Marin powiedziała, że po tym, jak Finlandia zrezygnuje ze swoich starych myśliwców, Hornetów, może przekazać je Ukrainie, prawicowcy zrobili wielkie zamieszanie, że nie można proponować takich rzeczy bez spotkania z armią, z prezydentem. Ale jednocześnie starali się to przedstawić w taki sposób, że nie byli zasadniczo przeciwni przekazaniu myśliwców Ukrainie, że po prostu wierzyli, że premier nie ma takich uprawnień.
To był dość idiotyczny epizod, ale być może prawica zyskała dzięki niemu dodatkowe głosy. W Finlandii, owszem, zawsze dochodzi do politycznych huśtawek. Bardzo rzadko kiedy urzędujący premier wygrywa wybory, prawie zawsze przegrywa. Nasz rząd prawie zawsze zmienia się co cztery lata i do władzy dochodzi nowa koalicja. Ale tak naprawdę ogólna linia polityczna nie zmienia się zbytnio. Teraz jest bardziej prawdopodobne, że pojawią się pewne cięcia budżetowe: cięcia zasiłków. To prawicowy pomysł. Chcą ciąć wszystkie wydatki budżetowe. Ogólnie rzecz biorąc, pomimo faktu, że Finlandia jest w pewnym sensie lewicowa: wiele usług publicznych, dość wysokie wydatki na świadczenia socjalne, edukację i tak dalej, od 150 lat panuje tu bardzo paranoiczne podejście do długu publicznego. Zawsze najważniejszym priorytetem jest brak zadłużenia, więc nie można się zadłużać, długi zawsze trzeba spłacać. Istnieją pewne dziwne, na wpół religijne postawy protestanckie, według których dług jest grzechem. Zawsze tak było, tak że nie ma w tym nic nowego. Prawdopodobnie pojawią się jakieś neoliberalne środki i będziemy musieli zorganizować protesty. Ostatni raz miało to miejsce 8 lat temu, kiedy rządziła prawica.
Zasadniczo nie widzę żadnych silnych zmian. Ogólny trend w społeczeństwie jest taki, że wszystko zmierza w kierunku indywidualizmu, nikt nie chce płacić podatków i jesteś zdany na siebie, wszystko odchodzi od modelu nordyckiego w kierunku USA, ale z drugiej strony, osobiście spodziewałem się tego już 25 lat temu, ale jak dotąd nasze społeczeństwo nie jest takie jak w USA, nawet nie jest blisko. To znaczy, nie postrzegam zwycięstwa prawicy jako jakiegoś horroru. Wszystkie te partie nie różnią się tak bardzo od siebie, ale oczywiście istnieje potrzeba zaangażowania się w ruch społeczny. Ale też nie powiedziałbym, że lewicowy rząd był w jakiś sposób idealny, zasadniczo srał na Lapończyków, północnych, mniejszościowych ludzi, których mamy. Wciąż nie mogli dać im podstawowych praw, mieliśmy duże problemy z kopalniami, z prawami zwierząt, nie było prawie żadnych ograniczeń w użytkowaniu lasów, fińska różnorodność ekologiczna bardzo się zmniejszyła w ostatnich latach. To znaczy, były też duże problemy z poprzednim rządem.
L: Jak ruch anarchistyczny w ogóle, może grupy, które znasz lub w które jesteś zaangażowany, zareagowały na wojnę? Jakie stanowiska zajęli? Kogo popierają w tej wojnie, czy też postanowili się zdeprecjonować, jak wielu ludzi we Francji, Włoszech i Hiszpanii, którzy mówią, że nie ma wojny, ale jest wojna klasowa, nie popieramy nikogo, Zełenski i Putin to to samo, albo NATO i Rosja to to samo?
O: Nie ma takiego stanowiska wśród anarchistów. Istnieje niewielka liczba raczej marginalnych trockistów, którzy przyjęli mniej więcej takie stanowisko. Już w marcu zeszłego roku twierdzili oni, że wojna nuklearna jest bliska wybuchu, ale jak dotąd do niej nie doszło. Oznacza to, że nie ma tu w ogóle takich problemów, nie tylko dla anarchistów, ale także dla Partii Lewicy, jak na południu Europy, ponieważ, oczywiście, istnieje pewien strach w społeczeństwie, ale jest też lepsze zrozumienie sytuacji, którą mamy teraz na Ukrainie, w Polsce i tak dalej. W pewnym sensie jest to zabawne, ponieważ w Finlandii w zasadzie zawsze uważa się, że wcale nie jesteśmy Europą Wschodnią, ale raczej krajami nordyckimi, takimi jak Szwedzi czy Duńczycy. Osobiście zawsze uważałem to za nonsens, ponieważ mentalnie Finom znacznie bliżej do Estończyków i Słowian niż do Szwedów. Ale teraz, po raz pierwszy w ogóle, Finlandia stała się pod tym względem jeszcze bardziej podobna do Estonii, krajów bałtyckich czy Polski. Tutaj, jak już mówiliśmy, siły prorosyjskie są dość marginalne, ale prawie nie ma neutralnego stanowiska, że winne jest NATO, a jeszcze mniej wśród anarchistów. Jest oczywiście kilku trockistów, kilku marksistów, ale prawie w ogóle się ich nie reklamuje. Ostatnio pojawiło się nawet kilka grup maoistowskich, ale to tylko bardzo małe nurty, których tak naprawdę nie śledzę.
Ale co właściwie robili anarchiści zeszłej wiosny? Anarchiści byli bardzo zajęci tym problemem. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, były akcje przeciwko Fennovoima. Był to fiński projekt reaktora jądrowego, który miał być zbudowany przez Rosatom. Ale od razu pojawiły się duże problemy — projekt istniał już od 9 lat, ale przez te lata nie udało im się nawet złożyć wniosku ze specyfikacjami technicznymi. Tak więc oczywiście, nie wszystko było w porządku z projektem i prawdopodobnie zostanie on zamknięty bez nas. Ale mimo to przeprowadziliśmy akcję, aby po raz kolejny przypomnieć, że nie powinniśmy pozwalać na tego rodzaju pierdoły. Anarchiści przeprowadzili również akcje przeciwko lokalnemu Yandexowi. Yandex.Taxi istnieje w Finlandii, mają też duże centrum danych, ale niestety nie udało nam się jeszcze położyć temu kresu. Przetłumaczyli również wiele tekstów rosyjskich i ukraińskich anarchistów. Zostały one przetłumaczone z języka angielskiego, ponieważ bardzo niewiele osób mówi tutaj po rosyjsku i ukraińsku. Wspieraliśmy także ukraińskich anarchistów i antyfaszystów, Komitet Oporu, Kolektywy Solidarności, kilka innych ukraińskich inicjatyw. Wspieraliśmy także rosyjskie inicjatywy antywojenne, w tym Bojową Organizację Anarcho Komunistów. W styczniu po raz kolejny zorganizowaliśmy festiwal „Ojciec Mróz przeciwko Putinowi”. Organizujemy go od 2014 roku, ale w czasie pandemii była przerwa, bo granice były zamknięte i nikt nie mógł przyjechać. Ale tym razem w styczniu nikt z Rosji również nie mógł przyjechać, ponieważ było to zbyt ryzykowne. Odbyło się również kilka wydarzeń wspierających więźniów, próbujących wesprzeć rosyjskich działaczy antywojennych. Było kilka akcji w rocznicę wojny, jedną z nich był marsz zorganizowany przez fińskich antymilitarystów, poszliśmy tam. Anarchiści poszli tam z transparentem „Spalić Putinistów”, wspierając antywojenne akcje bezpośrednie w Rosji. Niektórzy ze starych pacyfistów krytykowali to, mówiąc, że powinniśmy być za pokojem, a nie za jakimś sabotażem czy przemocą.
Ale nie było już żadnych szczególnych problemów, a nawet najbardziej zatwardziali pacyfiści tutaj zwykle zdają sobie sprawę, że sprawy nie zawsze obywają się bez przemocy.
Teraz będziemy próbowali w jakiś sposób promować kampanię przeciwko Yandexowi, sankcje i tak dalej, ale to wciąż jest na wczesnym etapie. Powinienem też powiedzieć, że ruch anarchistyczny w Finlandii nie jest zbyt silny, w najlepszym razie liczy zaledwie kilkadziesiąt osób. I pomimo faktu, że ja i kilka innych osób zawsze byliśmy mocno zaangażowani w kwestie rosyjskie, większość anarchistów nie jest w to zaangażowana, ponieważ istnieje bariera językowa, bardzo niewiele osób rozumie rosyjski, bardzo niewiele osób uczyło się rosyjskiego w tutejszych szkołach. I wielu ludzi zawsze bało się tam jechać, to znaczy wielu anarchistów było w Petersburgu, w Moskwie, ale większość z nich nie chciała tam jechać. Istnieje jakaś bariera psychologiczna, może podświadome antyrosyjskie nastroje. Cóż, w pewnym sensie oczywiście ciekawiej jest pojechać do Berlina i imprezować tam na jakimś wielkim squacie czy rave, niż pojechać do Moskwy i dać się porżnąć bonom. Oczywiście każdy ma swoją własną zabawę. Ja miałem swoją własną zabawę, kiedy zdecydowałem się zamieszkać w Moskwie, to było bardziej interesujące dla mnie osobiście. Ale inni mogą mieć inne zainteresowania i priorytety. A po roku większość anarchistów wróciła do swoich dawnych zajęć, angażuje się na przykład w tematy kurdyjskie, przeciwko lokalnym bonom i tak dalej, a już mniej zajmują ich tematy ukraińskie czy rosyjskie. Pewna część, oczywiście, nadal angażuje się w kwestie rosyjskie i nadal będzie to robić. Jest tu także rosnąca społeczność rosyjskich uchodźców-anarchistów i antyfaszystów, którzy od czasu do czasu robią jakieś akcje i wydarzenia, ale wielu z nich jest stale zajętych rozwiązywaniem codziennych problemów, ponieważ tutaj trzeba nauczyć się języka, aby jakoś wejść na rynek pracy i tak dalej, a to nie jest kwestia jednego czy dwóch lat. Ale mam nadzieję, że z czasem migranci też jakoś bardziej się pokażą.
L: Co Twoim zdaniem jest teraz najpilniejszą rzeczą do zrobienia przez anarchistów, aby przybliżyć koniec wojny? Oczywiste jest, że anarchiści nie mogą powstrzymać wojny, ale jakie są obecnie najistotniejsze i najskuteczniejsze działania?
O: Nie sądzę, by istniała jakaś super metoda, która mogłaby pomóc ukraińskim anarchistom w jakikolwiek globalny sposób. Myślę, że oni już wszystko sobie zdefiniowali i mają dość proste i jednoznaczne zadanie — wygrać wojnę. Osobiście zdecydowałem, że zajmę się przede wszystkim tematem rosyjskim, wspieraniem rosyjskich więźniów antywojennych, ponieważ bardzo niewiele osób tutaj to robi, ten temat jest bardzo mało znany. Jest tu wiele inicjatyw — lewicowych, prawicowych, centrowych, apolitycznych — które wysyłają pomoc humanitarną lub wojskową na Ukrainę, ale prawie nikt nie zajmuje się rosyjskimi ruchami antywojennymi. Ruch ten jest oczywiście znacznie mniejszy niż, powiedzmy, ukraińska obrona terytorialna, ale w końcu Rosja jest potęgą nuklearną. Ukraina, oczywiście, może wygrać z pomocą innych krajów, ale tylko Rosjanie mogą zmienić władzę w Rosji. Więc nawet jeśli Ukraina wygra, problem z Putinem pozostanie. Skupię się na polityce rosyjskiej, ponieważ społeczeństwo rosyjskie jest mi o wiele bliższe niż ukraińskie.
Są dwa zadania — w pewnym sensie powstrzymanie rosyjskiego ataku, obrona, ukraińska samoobrona to pierwsze zadanie. Drugim zadaniem jest złamanie reżimu Putina. Są one oczywiście ze sobą powiązane. Bez względnego zwycięstwa Ukrainy reżim Putina nie może zostać złamany. Tak więc zajmuję stanowisko defetystyczne — Rosja musi zostać pokonana w wojnie. A jak to dokładnie będzie — to jest bardziej skomplikowane pytanie, gdzie powinna być linia frontu w takiej sytuacji — to jest bardziej skomplikowane pytanie. Może porozmawiamy o tym osobno. Oczywiste jest, że na przykład, jeśli zawieszenie broni nastąpi tam, gdzie obecnie przebiega linia frontu, będzie to jednoznaczne zwycięstwo Rosji, a jeśli Mariupol pozostanie częścią Rosji, będzie to również zwycięstwo. Putin będzie u władzy aż do śmierci, a po Putinie będzie jeszcze więcej tego samego. Zostanie to zinterpretowane jako zwycięstwo, a to bardzo ponura przyszłość, nie tylko w Rosji, ale ogólnie na całym świecie. Nie mamy więc innej szansy, jak tylko odeprzeć ten atak. I w tym, niestety, anarchiści mogą zrobić bardzo niewiele, ponieważ sprawy wojskowe nie są sprawami anarchistów, nie jesteśmy w tym specjalistami, a anarchistyczne metody i samoorganizacja nie są przeznaczone do współczesnych działań wojennych. Wiem, że ukraińscy anarchiści i antyfaszyści starają się uczestniczyć w tych procesach, ale jest mało prawdopodobne, że będą to silne, decydujące przypadki, ale w zasadzie i tak nie mają innych opcji. Wydaje mi się, że w Rosji są teraz dość duże perspektywy i w pewnym sensie, ponieważ skala akcji bezpośrednich jest tam większa niż kiedykolwiek wcześniej, wiele osób jest zaangażowanych w akcje bezpośrednie, niestety, nie zawsze kompetentnie, wiele osób zostało uwięzionych. Widzę jednak, że w rosyjskim społeczeństwie zachodzą obecnie bezprecedensowe procesy i anarchiści również mają w nich swój wkład. Ale oczywiście cena będzie wyższa — myślę, że wiele osób zostanie uwięzionych, wiele osób zostanie uwięzionych za nic, wiele żyć zostanie złamanych, ale mimo to istnieją również pewne perspektywy, które są zupełnie inne niż były, powiedzmy, 15 lat temu. Oznacza to, że z jednej strony wszystko będzie bardzo złe, ale z drugiej strony istnieją pewne szanse na rozwój. Nigdy nie byłem optymistą i nie uważam, że optymizm jest konieczny, aby coś zrobić. Osobiste pragnienie zrobienia czegoś musi pochodzić z innej podstawy niż nadzieja, że będą jakieś szybkie i łatwe zwycięstwa.
L: Tak, można spojrzeć na tę sytuację jako na okno możliwości, ponieważ jest ona naprawdę bezprecedensowa, a to okno możliwości jest niestety otwarte dla wielu ludzi: dla nas, dla reżimu i dla wszelkich innych grup, które mają interes w takim czy innym wyniku wojny.