Kiedy myśleliśmy o kampanii Walka Klas, zakładaliśmy przede wszystkim, że będzie miała ona formę edukacyjną dla ludzi, którzy dopiero zetknęli się z aktywizmem oraz z lewicowymi ideami/ideałami, na fali walk o prawa kobiet. Jednym z oczekiwanych efektów, było ukazanie idei pod kątem walki ekonomicznej, zwanej „klasową”, z różnych perspektyw, niejako w opozycji do toczącej się walki obyczajowej, tak by niczego nie przegapić.
Nie spodziewaliśmy się jednak tak „namacalnego” przykładu na poziomie polityki państwa, by pokazać, jak łatwo można dać się zwieźć liberalnej narracji, która często mylona jest z lewicą.
Krajowy Plan Odbudowy
Dla niezorientowanych w ostatnich wydarzeniach, Prawo i Sprawiedliwość, szukając poparcia dla „Krajowego Planu Odbudowy” – czyli pieniędzy z UE na rozwój i odbudowę, z których Polsce ze wszystkich źródeł ma przypaść ok. 136,4 mld euro dotacji i ok. 34,2 mld euro pożyczek – zwróciło się do Lewicy z zapytaniem o jego poparcie, ta odpowiedziała, że jest w stanie to zrobić, pod pewnymi dodatkowymi warunkami:
„Minimum 30 proc. środków z KPO dla samorządów, budowę 75 tys. tanich mieszkań na wynajem, 850 mln euro dla szpitali powiatowych, 300 mln euro dla firm poszkodowanych przez pandemię oraz powstanie komitetu monitorującego wydatkowanie środków z przedstawicielami związków zawodowych i samorządów”
Rząd postanowił dopisać wyżej wymienione do planu, więc porozumienie było gotowe i od tej pory zaczyna się masowy atak liberalnych mediów wiernych tak zwanej „Koalicji Obywatelskiej” i członków jej samej. Można było się tego spodziewać, w końcu nikt nie wziął szanownych pod uwagę w negocjacjach, była to niewątpliwie potwarz, ponieważ to Lewica okazała się tą, która była w stanie coś załatwić.
Lawina liberalnych oskarżeń
Zaciekłe ataki, były o tyle zabawne, że jeszcze do niedawna Borys Budka (przewodniczący KO) jeszcze parę miesięcy temu deklarował bezwarunkowe poparcie dla unijnego Funduszu Odbudowy. Ale smaczków było dużo więcej…
Romek, którego doskonale pamiętamy z poprzednich „wcieleń”, tym razem w skrócie i trochę prześmiewczo, ale nie ma się z czego śmiać zasadniczo, ponieważ program edukacji w Polsce, wprowadzony za czasów kiedy był ministrem edukacji, realizowany jest po dziś dzień.
Prócz standardowych dość oskarżeń i ataków, znanych, bo wcześniej powtarzanych bez przerwy przez Konf***ację, doszły te, bezpośrednio związane z klasowością.
Maski nie opadły, to kłamstwa się skończyły
W protesty przeciwko władzy fanatyków religijnych zaangażowali się wszyscy zdrowo myślący obywatele i wiele osób poświęcało się dla sprawy. Właśnie dlatego tak bardzo boli zdrada Marty Lempart i jej liberalnej świty, ponieważ wykorzystany został bunt społeczny. Po raz kolejny sprawa, w którą wmieszało się środowisko związane z dawną Platformą Obywatelską, wykorzystało innych do swoich celów.
Ludzie którzy walczyli za sprawę, dostawali gazem, marznęli na ulicy i narażali się na szereg opresji ze strony rządu, dziś są wykluczeni z debaty i nie mają najmniejszego prawa głosu w sprawie. Narracja, że Lempart sprzedała swoje ideały, mija się z prawdą. Dla niej od zawsze liczył się tylko zysk i własna pozycja. Nie ma co się oszukiwać, że liberałowie się zmienią, oni tylko będą inaczej kłamać. Za każde wytknięcie im prawdy na social mediach, można dostać bana, nawet jeśli jest się bohaterką za sprawę.
Rozmycie przekazu i walka o władzę
Podczas kiedy niektórzy śmieją się pod nosem, liderki Strajku kobiet postanawiają rzeczywiście postawić ultimatum Lewicy! – swoją drogą ciekawe czy wciąż pamiętają o wszystkich, które postawiły wcześniej, a które ostatecznie doprowadziły do całkowitego rozmycia się przekazu.
Co prawda, pierwsze sygnały o tym, że coś jest nie tak i że możemy spodziewać się najgorszego po liderkach OSK, docierały już wcześniej, niebezpiecznie dużo pojawiało się tam członków KO. Nikt nie spodziewał się jednak, że OSK wykorzystane zostanie ostatecznie, do tak bezpardonowego ataku, z pominięciem ogromnego zaangażowania lewicy w sprawy kobiet – które ta podkreśla od początku swojego istnienia.
Wnioski o wykorzystaniu OSK przez KO przy pomocy liderek Strajku, pochodzą z prostej kalkulacji z której wynika, że gdyby Lewica nie zgodziła się na Plan Odbudowy proponowany przez PiS, gdyby rzekomo doszło do pęknięć w samym PiSie i tam również nie znalazłby on poparcia, to przyspieszone wybory nie opłacają się żadnej z obecnie zasiadających w Sejmie partii. Każda z nich na tym traci, a faktycznie największe straty ponosi właśnie PO, podczas kiedy PiS pozostaje liderem wszystkich sondaży, chyba też nikt nie widzi obecnie realnego zagrożenia, czy programu ze strony opozycji dla PiSu.
Tym samym OSK stał się zakładnikiem liderek, a sam Strajk posłużył do budowania hegemonii PO na opozycji, poprzez atakowanie Lewicy.
Przypomnijmy też, że to głosy środowiska związanego z byłym PO, pozwoliły odrzucić kandydaturę na Rzecznika Praw Obywatelskich Piotra Ikonowicza.
Kampania się kończy, lecz walka trwa!
Epilog naszej kampanii, choć niezamierzenie, unaocznił się znów bezpośrednio, tym razem w świecie polityki, z dala od ulicy, z dala od problemów życia codziennego. Dowodzi jednak, że być może często możemy mieć wspólne cele, być może podzielamy pewne ideały z liberałami, ostatecznie jednak nasze cele często nie są tożsame i warto rozpoznać te różnice, budując własną narrację.
Tę odmienną narrację musi budować cała lewica, zarówno ta uliczna, jak i parlamentarna, nie jest to zasadniczo bardzo trudna kwestia, choć z pewnością musi potrwać co najmniej dekadę. Nie jest to proste zadanie, ponieważ ostatecznie, żyjemy w czasach hegemonii dwóch partii (które kiedyś były jedną), na koniec dla przypomnienia: