Przed wybuchem wojny ukraiński ruch lewicowy nie był uważany za wpływowy, nie posiadał partii ani reprezentacji narodowej, a jego podstawą była silna społeczność. Jednak rosyjska inwazja sprawiła, że lewicowcy zaczęli szukać nowych kontaktów i podejść. Rzecznicy organizacji lewicowych i anarchistycznych opowiadają o doświadczeniach oporu podczas okrągłego stołu Opór i Solidarność: Ukraińscy lewicowcy w wojnie z Rosją.
Jak lewica przystosowała się do sytuacji po pełnowymiarowej inwazji Rosji?
Wojna ukształtowała zupełnie inny kontekst dla naszej działalności. Często pierwszym wyzwaniem było przetrwanie indywidualne. Potem przychodzi przetrwanie na poziomie organizacyjnym: potrzebowaliśmy restrukturyzacji, aby dostosować się do czasu wojny, który zdefiniował nowe obszary działania.
O takich zmianach wśród lewicowych feministek opowiada Anastazja Czebotariowa. Jest członkinią Loży Feministycznej, oddolnej inicjatywy aktywistycznej zaangażowanej w sferę kulturalną i edukacyjną. Również ich środowisko udziela pomocy humanitarnej, przede wszystkim osobom płci żeńskiej.
Po 24 lutego pomoc w zaspokojeniu podstawowych potrzeb w zakresie leczenia, higieny i odżywiania stała się dla Loży Feministycznej priorytetem. Organizacja przeformatowała swój młodzieżowy kierunek kulturalny na organizację konwojów humanitarnych, zwłaszcza na tymczasowo okupowane tereny obwodów chersońskiego i zaporoskiego. W ten sposób rozszerzyła sieć kontaktów z oddolnymi aktywistami na całej Ukrainie. Wcześniej Loża Feministyczna pracowała z publicznością już zainteresowaną feminizmem, jednak wraz z rozpoczęciem pełnowymiarowej wojny organizacja napotkała nowe głosy wśród odbiorców pomocy humanitarnej.
Anastazja wspomina reakcję wolontariusza, który dostarczał zaopatrzenie do okupowanego Berdiańska [miasto w Donbasie — przyp. tłum.]: „Myślałem, że feministki to jakieś bzdury, ale teraz widzę, że to dalekie od prawdy”.
Podkreśla, jak ważne jest podkreślanie feministycznego podejścia do pomocy, ponieważ różni się ono od zwykłych działań dużych międzynarodowych funduszy preferujących system hierarchiczny. „Ważne jest, aby nasza pomoc szła w parze z naszymi feministycznymi wartościami i zasadami. W ten sposób ludzie będą mieli bardziej pozytywne skojarzenia ze słowem feminizm”.
Maksym Szumakow opowiada o współpracy i sprzeciwie wobec neoliberalnych reform.
Maksym jest działaczem socjalistycznej organizacji społecznej Ruch Społeczny, lewicowego stowarzyszenia mającego na celu stworzenie partii politycznej reprezentującej lewicę na ukraińskiej arenie politycznej.
Pod koniec lutego pierwszym celem organizacji było przezwyciężenie dezorientacji, ponieważ aktywiści znaleźli się w różnych regionach i, co za tym idzie, okolicznościach. Na pierwszy plan wysunęła się ich współpraca, komunikacja i wzajemna pomoc. Ważne było nie tylko utrzymanie efektywności pracy, ale także zapewnienie bezpieczeństwa członkom.
Następnie Ruch Społeczny skupił się na kilku obszarach: udzielaniu pomocy humanitarnej, promowaniu kampanii na rzecz umorzenia długu zagranicznego Ukrainy, wspieraniu ukraińskiego oporu na arenie międzynarodowej oraz walce z neoliberalnymi reformami. Jeśli chodzi o ten ostatni kierunek, organizacja aktywnie udziela pomocy prawnej pracownikom w ich walce o prawa pracownicze.
Wdrażanie polityki neoliberalnej i niemoc państwa w wypełnianiu swojej społecznej roli stworzyły próżnię, którą wypełniła zdecentralizowana współpraca. Zdaniem Maksyma, prawie wszystkie grupy zbiorowe (ludzie na froncie, IDP, studenci, robotnicy) opanowały już podstawy współpracy. Dlatego kluczowe jest rozwijanie istniejących inicjatyw i łączenie ich w celu uzyskania solidarności. Dlatego Ruch Społeczny organizuje wykłady dla IDP, studentów, robotników i aktywistów.
W maju tego roku Ruch Społeczny zorganizował dwie konferencje we Lwowie. Był to ważny krok w kierunku zjednoczenia ukraińskich inicjatyw lewicowych: w przestrzeni politycznej i medialnej oraz w dziedzinie pomocy humanitarnej. Po pierwsze, konferencje udowodniły podmiotowość ukraińskiej lewicy i związków zawodowych. Po drugie, pomogły nawiązać współpracę i komunikację w kampaniach, konwojach humanitarnych i pracy medialnej.
Maksym podkreśla, że wraz z wojną zwykłe formy protestu stały się nieskuteczne. Dlatego flash moby, praca w mediach i pomoc prawna odegrały główną rolę w reakcji na neoliberalne reformy. Na przykład Ruch Społeczny zorganizował flash mob, pod nazwą „Nie uderzaj w plecy”, który zwrócił uwagę na zagrożenia związane z nowymi przepisami dotyczącymi praw pracowniczych. Protesty i kampanie medialne w nowych formatach wciąż pozwalają naciskać na władze i jednoczyć ludzi.
Anastazja Brezina omawia relacje między człowiekiem, naturą i wojną. Mówi też o działalności ekoanarchistów.
Anastazja jest aktywistką Ekoplatformy, wegańsko-anarchistycznej eko-organizacji, która promuje zasady horyzontalności i ucieczki od ideologii antropocentrycznej.
Głównym celem Ekoplatformy jest przezwyciężenie antropocentryzmu. Jak stwierdza Anastazja, wojna ta poprzez zbrodnie i zniszczenia pokazała okrucieństwo człowieka wobec przyrody.
Członkowie Ekoplatformy stanęli w pierwszym wojennym dniu w kolejce do wstąpienia do Lwowskiej Obrony Terytorialnej. Według Anastazji, osoby płci żeńskiej miały z tym problem: na początku były po prostu ignorowane. Dlatego męscy członkowie poszli na front, a aktywistki zaczęły się zgłaszać na ochotnika.
W tym samym czasie Ekoplatforma pomagała Kolektywom Solidarności [antyautorytarna sieć wolontariuszy — red.] w logistyce, przechowywaniu i sortowaniu pomocy humanitarnej. Anastazja mówi, że spotkali się z przypływem solidarności z mieszkańcami: nawet mały zespół mógł szybko poradzić sobie z wysłaniem pomocy do gorących punktów.
Różne inicjatywy anarchistyczne i wegańskie pomogły w zbudowaniu silnej sieci komunikacji. Również anarchiści i weganie, którzy wstępują do Sił Zbrojnych Ukrainy, sprzyjają większej widoczności i destygmatyzacji w społeczeństwie.
Aktywiści Ekoplatformy czują się zainspirowani ideą społeczeństwa oddolnego, jednak obecnie obserwują powszechną tendencję do idealizowania państwa i struktur władzy.
Serhij Mowczan, członek antyautorytarnej sieci wolontariuszy Kolektywy Solidarności, opowiada o jej działalności militarnej i humanitarnej.
Inicjatywa powstała w sieci anarchistów, antyfaszystów i antyautorytarnych lewicowców na kilka tygodni przed rozpoczęciem wojny na pełną skalę i była nierozerwalnie związana ze stowarzyszeniem wojskowym. Część członków postanowiła utworzyć jednostkę w Siłach Zbrojnych Ukrainy, a inna — zaangażować się w działalność humanitarną, która zapewniłaby utrzymanie antyautorytarnym lewicowcom na froncie.
Kolektywy Solidarności zaczęły montować nową sieć i infrastrukturę. Z czasem kierunki te rozszerzyły się o niesienie pomocy humanitarnej ludności cywilnej i angażowanie się w pracę medialną. Aktywiści zaczęli docierać do związków zawodowych, które zazwyczaj nie otrzymywały pomocy od wielkich funduszy.
Organizacje lewicowe starają się zachować swoją tożsamość wśród różnorodności nowych inicjatyw wolontariackich, aby poczucie jedności narodowej nie zastąpiło zasad politycznych organizacji. Wszyscy uczestnicy okrągłego stołu podkreślali, że wojna tworzy nową przestrzeń dla lewicy, perspektywy destygmatyzacji i wzmocnienia pozycji działaczy LGBTQ+, feministek, anarchistów i wegan. Pomaganie ludziom i walka ramię w ramię na froncie pozwala na wzmocnienie autorytetu lewicy i budowanie nowych kontaktów. Aktywiści mają nadzieję, że stanie się to dobrą podstawą do pracy po wojnie i obrony praw społecznych i ekonomicznych w przyszłości.
Ukraińscy lewicowcy kontra abstrakcyjny pacyfizm Zachodu. Z czym walczy ruch lewicowy?
Wielu ukraińskich lewicowców orientuje się na zachodnie media, ponieważ ukraińskie są znacznie bardziej nieprzyjazne, ze względu na działalność skrajnej prawicy, a także fakt, że lewicowcy są zwykle kojarzeni z siłami prorosyjskimi. Zdaniem prelegentów, reakcja zachodniej lewicy i środowisk feministycznych stwarza przeszkody dla ukraińskiej lewicy.
Niektórzy zachodni lewicowcy i działaczki feministyczne zapomnieli o jednej z najważniejszych zasad: nic o nas bez nas. Publikują liczne manifesty, do których nie zapraszają żadnych przedstawicieli ukraińskiego społeczeństwa. Słyszymy wezwania do złożenia broni, powrotu do porozumień mińskich, szkalowanie ukraińskich lewicowców za „nacjonalizm”… Te sprawy często kształtują się jak relacje kolonialne i autorytarne: jedna strona tłumaczy, co powinna zrobić druga, nie podejmując żadnej próby zrozumienia jej.
Jak zauważa Anastazja Czebotariowa, jest to kwestia podziału władzy. Ukraiński ruch lewicowy znalazł się w sytuacji, w której trzeba na nowo wyjaśniać sytuację, ale często wygląda to na służenie społeczności międzynarodowej. Możemy to przezwyciężyć, uznając wspólne wartości i wizje, a nie rywalizację czy przeciwników. Na przykład kurdyjskie feministki rozumieją, że nie każdy ma przywilej oporu bez użycia przemocy, ale każdy musi budować relacje oparte na zasadzie równości.
Anastazja wyjaśnia, dlaczego nie współpracuje z rosyjskim antywojennym oporem feministycznym, który wyraża solidarność z Ukraińcami. Choć nie mają one większego wpływu na wojnę, ich działania przyciągnęły znaczną uwagę na Zachodzie. Rzecz w tym, że dzieje się to kosztem tego, że ukraińskie inicjatywy stają się mniej widoczne. Zachodowi trudniej jest zrozumieć opór kolonizowanych, więc często woli oddać głos ludziom z imperiów. Wspieranie takich inicjatyw jedynie legitymizuje nierówności przestrzenne i czyni ukraiński feminizm mniej widocznym.
Nas interesuje dekolonizacja imperiów (i relacji). Teraz Ukraińcy walczą z imperium. Lewicowcy i anarchiści wspierają ruchy w Azji Centralnej i innych skolonizowanych regionach, ponieważ dekolonizacja to przyszłość, o którą możemy walczyć razem, nie tylko w kontekście wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Odpowiadając na pytania dotyczące lewicowego pacyfizmu i wezwania do „złożenia broni”, Serhij Mowczan podkreślił, że „praktyka jest kryterium prawdy”. Niektóre wypowiedzi „ruchu antywojennego” wydają się dobre w teorii, ale dalekie są od praktyki. Nie można stawiać znaku równości (jak lubią to robić niektórzy lewicowcy na Zachodzie) między dwoma „burżuazyjnymi” krajami, w których klasa robotnicza nie sprawuje władzy. Przecież między Ukrainą a Rosją istnieje duży kontrast, jeśli chodzi o poziom demokracji i możliwości działania niezależnych organizacji.
Dziś zagrożony jest sam byt Ukraińców. Wolności ukraińskich aktywistów byłyby niemożliwe pod rosyjską okupacją. Dla nas ta wojna ma charakter obronny. Trzeba walczyć z najeźdźcą, a nie z jego przeciwnikami.
Okrągły stół. Opór i solidarność: Ukraińska lewica w wojnie rosyjsko-ukraińskiej