Już od jakiegoś czasu przebywający w UK antyfaszyści i antyfaszystki z Polski zaczęli obserwować organizowanie się polskich nacjonalistów i neonazistów na emigracji.
Oczywiście od lat obecni byli nalokalnej scenie skrajnie prawicowej neonaziści z Polski powiązani z Blood&honour, ale ich działalność ograniczała się raczej do podziemnych koncertów czy okazyjnego pojawienia się na akcji National Front (listopad 2013). Z biegiem czasu na popularności zyskały, tak samo jak w Polsce, ugrupowania nacjonalistyczne, zamiast swastyk wycierające swoje mordy pamięcią o Powstaniu Warszawskim i zajmujące się rozliczaniem komuny 25 lat po jej upadku.
Na początku były to chaotyczne profile na FB, ale z biegiem czasu pojawiły się tez pierwsze spotkania i akcje publiczne, takie jak w rocznicę wprowadzenia Stanu Wojennego, dzień Żołnierzy Wyklętych itp. W końcu zawiązała się grupa pod nazwą Zjednoczeni Emigranci. Początkowo nie wyglądało to na zbyt poważną inicjatywę ,a bardziej okazję dla nacjonalistycznych gimbusów do pomachania racami i wspólnego pokrzyczenia wraz ze starszymi kolegami „raz sierpem, raz młotem” po wypiciu kilku piw. Część ludzi zauważała problem już od samego początku, gdy na angielskich ulicach (głównie stolicy) zaczęły pojawiać się polskie faszystowskie wlepki, a na spotkaniu z jednym z liderów ruchu Winnickim, zorganizowanym w Londynie, doszło do utarczek z obecnymi tam „obrońcami polskości”. Niektórzy jednak bagatelizowali problem i uważali, że nic większego z tego nie będzie. Fakt, czasami trudno było brać naszych „potomków husarii” na serio, czytając relację organizatorów spotkania Zjednoczonych Emigrantów, którzy narzekali , że wszyscy przyszli tam by się napić i nie byli zainteresowani niczym innym.
Żarty skończyły się w sobotę 21 czerwca. W parku Markfield w londyńskiej dzielnicy Tottenham odbywała się wolnościowa impreza plenerowa w temacie punk/techno. W tym samym czasie w okolicy odbywało się kolejne, podobno ostatnie już spotkanie Zjednoczonych Emigrantów. Impreza, na której oprócz ekipy punkowej byli też niczego nie spodziewający się rodzice z dziećmi została zaatakowana przez około 40 osobowa grupę polskich nacjonalistów, Widać „kwiat narodu polskiego” stwierdził, że kobiety i małe dzieci nie sprawią zbyt dużego problemu i będzie się później można pochwalić udana akcją gromienia lewactwa. Nasi „żołnierze wyklęci” obrzucili uczestników imprezy flarami, kamieniami i butelkami, a jedna osoba została przez nich dźgnięta nożem (na szczęście okazało się, że rana nie zagrażała życiu i poszkodowana osoba została wypisana ze szpitala). Po początkowym zaskoczeniu napastnicy zostali odparci i zmuszeni do ucieczki. Atak był prowadzony przez niewielką, wyróżniającą się grupę starszych nacjonalistów, resztę zaś stanowili młodzi goście, część będąca wręcz nastolatkami. Jedna z takich grup, uciekając przed goniącymi ich uczestnikami imprezy schowała się za policją, skarżąc się, że nadbiegający punkowcy chcą ich pobić. Tyle w temacie JP/ACAB i „kibicowskiej” prawilności. Co najmniej kilku z napastników zostało też zatrzymanych przez policję, ale brak nam w tej chwili informacji czy zostali o coś oskarżeni. Wiadomo też, że w drodze na imprezę, nasi bohaterowie pobili również ortodoksyjnego Żyda.
Atak z całą pewnością pokazał wszystkim, że w Londynie jest problem z polskimi nacjonalistami. Na sobotnim spotkaniu grup antyfaszystowskich, osoby z Dywizjonu 161 zapoznały uczestników z informacjami na temat zagrożenia, przedstawiły podstawowe polskie symbole nacjonalistyczne oraz nawiązały wiele przydatnych kontaktów. Jedno jest pewne, Zjednoczeni Emigranci i wszystkie inne polskie nacjonalistyczne popłuczyny w Londynie nie będa miały teraz łatwego okresu w swoim życiu.
Przy tej okazji warto wspomnieć również o skrajnej prawicy w garniturach, która stoi nad ulicznymi bojówkami i wysługuje się nimi do swoich celów. Mamy na myśli organizację Patriae Fidelis (PF). Grupa ta bardzo sprytnie próbuje zamaskować swój prawdziwy charakter, przedstawiając się jako patriotyczna i mająca na celu walkę o dobro Polaków na obczyźnie. Ostatnio usiłowali nawet zorganizować spotkanie z przedstawicielem związku zawodowego UNITE, ale Dywizjon 161 poinformował lokalnych koordynatorów o charakterze zapraszającej grupy i spotkanie zostało odwołane. W niedługim czasie mamy zamiar przedstawić szerszy artykuł na ich temat, ale wystarczy tylko wspomnieć, że PF jest tak naprawdę emigracyjną przybudówką Ruchu Narodowego. To własnie oni byli organizatorami brytyjskiej trasy Roberta Winnickiego (niezbyt zresztą udanej, o czym możecie poczytać tutaj (winnicki w londynie) i bardzo chętnie używają grup w stylu Zjednoczeni Emigranci do podbijania frekwencji na swoich akcjach i zapewniania im ochrony. Ciekawi jesteśmy teraz, jak szybko PF będą próbowali zdystansować się od swoich ulicznych bojówkarzy. A może po prostu wszystko zwalą na „angielską Antifę” ? Czas pokaże, tymczasem antyfaszyści w Londynie zapowiadają, że problemowi zostanie poświęcona należyta mu uwaga.
Nagrania z zajścia: