W jednym z ostatnich materiałów na portalu 161 Crew poruszony został temat środwiska fachowo zwanego: neo-zadrużanie. Częstokroć tego typu ugrupowania są łączone z rodzimowierstwem, tj. ruchem dążącym do odrodzenia słowiańskich wierzeń. Problem w tym, że takie skojarzenie ma kruche podstawy, a wielu osobom, które o rodzimowiercach słyszą po raz pierwszy, może pozostać w pamięci i stać się źródłem (przeważnie niesłusznych) uprzedzeń.
Neo-zadrużanie swoimi korzeniami rzeczywiście sięgają do specyficznej, skrajnie prawicowej odmiany rodzimowierstwa, a konkretnie do skupionego wokół Stanisława Potrzebowskiego (niegdysiejszego rezydenta RPA i fana postaci Janusza Walusia) związku wyznaniowego Rodzima Wiara. Powstała w 2006 roku NS Zadruga założona została przez byłego żercę (kapłana) RW, Dariusza Petryka. Szerzej pochodzenie tej organizacji opisano w artykule Agnieszki Gajdy pt. „Co zostało po Stachniuku?” z 2009 roku. Dla nas w tym miejscu istotne jest, że to z NS Zadrugi – funkcjonującej po dziś dzień, choć z o wiele mniejszym rozmachem niż dawniej – w pewnym momencie odłączają się osoby, które stworzyły Zadrużny Krąg, kontynuując tę samą ścieżkę ideologiczną.
Czy neo-zadrużanie to rodzimowiercy?
Choć rzeczywiście w tym środowisku zdarzają się osoby, które wyznają tą religię, to ruch ten rozszedł się z rodzimowierstwem lata temu. Już jeden z głównych twórców oryginalnej, przedwojennej Zadrugi, Antoni Wacyk, pisał: „Bałwany zostawmy bałwanom. Do starożytności słowiańskiej sięgamy nie po to, by wskrzeszać prymitywne wierzenia, odświeżać formy dawno zamarłe; zwracamy się do naszej pogańskiej przeszłości jako kolebki duchowej…”. Dariusz Petryk, który przejął po nim pałeczkę i pełni rolę ideologa formacji neo-zadrużnej, rozwinął koncepcję tzw. narodowierstwa, ukutą jeszcze w końcu lat 2000. przez Adama Tarczewskiego z ówczesnej częstochowskiej NS Zadrugi. W 2015 narodowierstwo zostało opisane na stronie białostockiego oddziału NS Zadrugi takimi słowy:
Pragniemy zachować wszystko co najlepsze z rodzimej wiary przodków a więc wartości które reprezentowali Bogowie, a co za tym idzie również pogański etos, odrzucamy jednak wiarę w Bogów którzy byli tworem ludzi, odpowiedzią na niezrozumienie otaczającego ich świata czy też zjawisk. Tylko w tym kontekście nazywamy się poganami. […] A więc wiara, są to najwyższe ludzkie emocje skierowane w pewnym kierunku, zależnie od systemu religijnego (patrz wyżej). My Zadrużanie kierujemy te emocje na naród, ojczyznę, rasę, mówiąc krótko krew i ziemię. Tak więc praca dla narodu, w narodzie i poprzez naród jest najwyższym spełnieniem powinności religijnej. Podczas naszych świąt tworzymy swoiste misterium narodowe, naszymi świętością jest właśnie Polska-Słowiańszczyzna, naszymi świętymi bohaterowie narodowi.
W 2016 roku, kiedy NS Zadruga przeżywała swoisty renesans, a obecni członkowie Zadrużnego Kręgu działali jeszcze w jej szeregach, do jej działalności religijnej odniosło się samo środowisko rodzimowierców – niejako pod presją uwagi mediów, które (podobnie jak autor artykułu o Zadrużnym Kręgu) wrzuciły ją do jednego worka z wyznawcami słowiańskich wierzeń. Na popularnym wówczas blogu Duchtynia ukazał się tekst „NS Zadruga a rodzimowierstwo”, który szerzej punktował z rodzimowierczej perspektywy rozmijanie się doktryny i kultu neo-zadrużan z rodzimą wiarą, jednocześnie przyznając, że dla osób postronnych podobieństwa są aż nazbyt mylące.
Podsumowując, narodowierstwo neo-zadrużan jest obustronnie (przez nich samych, jak i przez rodzimowierców) uznawane za istotnie osobne wyznanie, aniżeli rodzimowierstwo, ewentualnie za jego nacjonalistyczną parodię. Mimo pewnych podobieństw obu zjawisk nie należy więc łączyć. I choć to środowisko obrało odmienną ścieżkę religijną, nie oznacza to rzecz jasna, że w samym rodzimowierstwie nie uświadczy się tego typu poglądów. Warto mimo wszystko mieć oczy otwarte i nie oceniać książki po okładce.