Lucio Urtubia urodził się w małej miejscowości w Baskijskiej prowincji Navarra. Pochodził z wielodzietnej, ubogiej rodziny. Przez krótki czas służył w hiszpańskiej armii z której przemycał przedmioty codziennego użytku, a następnie rozdawał je potrzebującym. Lucio zdezerterował i uciekł do Paryża, gdzie poznał uchodźczą diasporę, w tym między innymi słynnego anarchistę Francisco ‘Quico’ Sabate. To właśnie rozmowom z nim Lucio przypisywał rozwój swojej ideologii. Chodził tam też na zebrania CNT, ale nigdy nie został członkiem tego związku.
Swoją działalnością Lucio pomógł tysiącom osób. Dokumenty tożsamości które podrabiał, pomogły osobom z całego świata uciec przed uciskiem politycznym . Jego doskonale podrobione czeki sfinansowały pomoc w działalności wielu organizacji rewolucyjnych w Ameryce Południowej i Europie, w tym Black Panthers i Tupamaros. Skromny murarz rzucił First National Citibank na kolana. Choć zaprzestał aktywnej działalności w wieku 50 lat, drzwi jego paryskiego domu stały otworem dla każdego, kto chciał przyjść i porozmawiać.
Anarchizm był dla Lucio głęboko indywidualistycznym podejściem do życia i odzwierciedleniem charakteru jednostki. W wywiadzie do filmu dokumentalnego ‘Lucio’, powiedział: “Anarchista jest osobą z gruntu dobrą, bo ma wykształcenie, dobre serce i jest odpowiedzialny. Uważam, ze nie ma lepszej ideologii od anarchizmu, co nie znaczy, ze sprawdza się ona w życiu. (…) Dla mnie anarchizm to ciągła praca i tworzenie”. Często powtarzał: “Na szczęście urodziłem się biedny, dlatego nigdy nie miałem szacunku dla władzy, kościoła, własności prywatnej i państwa”.
Silna etyka pracy i osobista odpowiedzialność stanowiły kręgosłup wszystkiego co robił. Był znany jako osobana której można było polegać i która nigdy nie zawali roboty. Pracę polityczną godził z praca budowlańca: Zaczynał murarkę o świcie, po południu zajmował się aktywnością polityczna a następnie drukarstwem do późnej nocy. Wiedział, ze od jakości jego pracy zależało bezpieczeństwo i życie innych ludzi.
Jego głównym źródłem motywacji była walka przeciwko władzom autorytarnym – najpierw Franco, potem dyktatorzy krajów południowoamerykańskich. “Oddałbym życie za kubańską rewolucję. Każda forma walki z Batistą była dobra. Dzisiaj byłbym ostrożniejszy, ponieważ Fidel to diabeł.” Lucio nienawidził też banków. Uważał ze nie ma większych złodziei, a w dodatku chronionych przez państwo i prawo. “To one kradną”, powiedział.
Lucio nie lubił przemocy i był przeciwny zabijaniu ludzi w celach politycznych. Uważał, ze każdy ma prawo do samoobrony, ale nie do pozbawienia życia drugiego człowieka. Sam dokonywał napadów z bronią w ręku, ale wspomina je jako “przykre”, gdyż groził bronią, a “przecież on bandytą nie był i lał w gacie ze strachu”. Rozumiał on jednak, że do pewnego stopnia przemoc jest konieczna w działalności rewolucyjnej. “W społeczeństwie potrzebni są wojownicy” tłumaczył. “Mogłem się nie zgadzać z tą czy inna organizacją, lecz nie o to chodzi. Nigdy nie popierałem zamachów. Oczywiście że lepiej by było, gdyby co poniektórzy ludzie nie przyszli na świat – na przykład Franco. Wolałbym żeby zniknął albo w ogóle się nie urodził.”
Z tego powodu stwierdził, ze musi wymyślić coś innego – metodę tzw. “wywłaszczeń”, czyli zabierania z banków pieniędzy bez użycia przemocy, za pomocą sfałszowanych czeków podróżnych. Matryce których używał do ich drukowania były tak doskonale, że czeki były nie do odróżnienia od oryginałów przez indywidualne banki. Gdy został zaaresztowany za swoją fałszerską działaność, Citibank zmuszony był do negocjacji by przejąć jego matryce. Pozycją wyjściową banku było wycofanie zarzutów pod warunkiem oddania matryc i wypłacenia im $15mil. Szef ochrony Citibanku nie chciał podać ręki ‘przestępcy’. Lucio na to zachowanie odpowiedział “Do kurwy nędzy, nie jestem żadnym przestępca. To wy swoimi dolarami korumpujecie cały świat i wywołujecie wojny. To wy jesteście przestępcami”. Potem dodał, ze biorąc pod uwagę sytuację, to bank powinien jemu zapłacić – co też się tak stało.
Lucio utrzymywał się wyłącznie z pracy budowlanej. Pieniądze zdobyte z wywłaszczeń i sprzedaży dokumentów przeznaczane były na pomoc dla więźniów i działalność polityczną. Dobra materialne były dla niego nieważne. Mówił, ze na świat przychodzimy nadzy i nadzy z niego odchodzimy. “Nic nam się nie należy. Możemy co najwyżej być administratorami”. Po zaprzestaniu działalności rewolucyjnej założył spółdzielnię murarską, lecz po pewnym czasie doszedł do wniosku ze anarchizm i murarka to dwie różne sprawy, więc postanowił założyć własną firmę budowlana. Kupił ruderę w Paryżu, którą odrestaurował i założył w niej anarchistyczne centrum kulturalne imienia Louise Michelle – słynnej anarchistki i ważnej postaci Komuny Paryskiej. Lucio zamieszkał w tym samym budynku gdzie drzwi jego domu były wiecznie otwarte „na wypadek gdyby ktoś chciał wpaść i porozmawiać” co było poruszającym echem wartości, jaką miały dla niego rozmowy z El Quico.
Lucio Urtubia prowadził życie tak inspirujące i pełne działań, że w nie sposób oddać mu należną cześć tym krótkim opisem jego życia. Zamkniemy ją więc jego własnymi słowami z wywiadu dla magazynu Vice, w którym udzielił współczesnym działaczom progresywnym takiej rady: “Każdy musi rozwiązać własne problemy i nikt nie powinien oczekiwać niczego od innych. Co to za pomysł, żeby sądzić iż kościół albo jakiś polityk-idiota naprawi twoje problemy. Kto ci pomoże? Nikt. Na tym świecie, musisz walczyć o wszystko czego chcesz. Musisz pokazać, ze potrafisz. Niektórzy mają wszystko i nic z tym nie robią. Niektórzy robią wiele mając bardzo mało. (….) Gadamy i gadamy już 60 lat. Jedyna rewolucja, którą przeprowadziliśmy, to bycie wiecznie obrzydzonymi. Musimy wprowadzać to czego się nauczyliśmy w praktykę. Nie możemy się bać okazać braku szacunku tym, którzy nas nie szanują.”
Źródła:
“Lucio” (2007) Film dokumentalny, rez. Aitor Arregi, Jose Mari Goenaga
“Life Advice from Spain’s Real Life Robin Hood” (2014), Alex Orma