Po dwóch latach przerwy Fuck Fascism Fest powrócił do Poznania. Tym razem w formule dwudniowej, a miejscem imprezy był skłot Rozbrat.
Przygotowania do festu pełną parą ruszyły już w czwartek wieczorem, a następnego dnia w godzinach popołudniowych można było już zaobserwować powolne zjeżdżanie się osób z różnych stron kraju.
Otwarcie trzeciej edycji rozpoczęła projekcja filmu „Piękny bokser” – prawdziwa historia utalentowanego tajskiego boksera, który w głębi duszy czuje się kobietą.
Po nim zaczęto już przygotowania do koncertów. Jako pierwsi na scenę weszli Białorusini z Monday Suicide. Spora dawka energii oraz pozytywnego przekazu rozgrzała publiczność, która kilkadziesiąt minut później mogła już zobaczyć występ następnej kapeli. Tym razem był to Limp Blitzkrieg – muzycy związani z Contra La Contra, The Fight oraz Drip Of Lies. Nie było źle posłuchać hc punka w ich wykonaniu i na pewno jak na jeden z pierwszych koncertów wstydu nie ma ;). Numer trzy w kolejce grających w piątkowy wieczór kapel miał poznański zespół Deszcz. Znani, lubiani, kochani, znienawidzeni neo-crustowcy również nie zawiedli.
W międzyczasie otworzył się mini bar, w którym można było zaopatrzyć się w smaczne zawijane żarło. Od razu dało się zauważyć grupę chętnych do odwiedzenia tegoż przybytku i po kilku minutach utworzyła się już całkiem sporawa grupka chętnych. Na szczęście nie była to kolejka jak za pączkami na warszawskiej Woli.
Swoje distra wystawili: Up The Punx, D.I.Y.Koło, Inny Świat, naczelny drukarz z K-BROSS, ACK, Extinction Records oraz nasz skromny przedstawiciel, a dziewczyny z kolektywu Stara Panna przyniosły ze sobą sporo apetycznych słodkości.
Piątkowy wieczór zakończył występ Guantanamo Party Program oraz białoruskiej formacji Bagna. Po koncertach wesoła gawiedź przeniosła się do baru, gdzie after party trwało do białego rana.
Sobota to już dość wczesne rozpoczęcie drugiego dnia festu. Najpierw odbyło się małe seminarium muai thai, gdzie wszyscy zainteresowani szlifowali swoje umiejętności w tej dyscyplinie sportu.
W okolicach godziny 14:00 na świeżym powietrzu czekała już świetnie przygotowana trasa wyścigu Dang’Eroica czyli wyścigu na pętlach, w błocie, w piachu z przeszkodami itp. Po zgłoszeniach rozpoczęto pierwsze zawody. Emocji i śmiechu było co nie miara. Takie coś trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy :).
Wieczorem koncerty, które po małych problemach technicznych rozpoczęli chłopacy z Fight Them All. Po nich ślązacy ze Stregesti pozamiatali crust setem na dwa wokale. Następnie Profanacja, która zastąpiła w składzie Schizmę. Na pewno występ na duży plus, Arek i spółka w formie co najmniej dobrej :). Kilkanaście minut przerwy i na scenie pojawił się Uliczny Opryszek. Tego zespołu nie trzeba zbytnio nikomu przedstawiać. Bunt i spółka wprowadzili publikę w ekstazę jakiej już chyba dawno nie widziano na dużej koncertowni Rozbratu :) „Na zawsze punk”, „Zapierdol faszystowskich morderców” i inne szlagiery brzmiały tak samo, jak przed laty, kiedy kapela zaczynała swoją działalność. Zdecydowanie koncert numer jeden w przekroju całego festu. Gdy ekipa z Nowego Tomyśla zakończyła swój set, na scenie pojawił się Regres. Punk rock pozytyw chyba wystarczy, żeby opisać ich występ ;)
Podsumowując około 300 osób przewinęło się w ciągu tych dwóch dni. Comeback festiwalu wyszedł naprawdę konkretnie i myślę, że organizatorzy mogą w przyszłości spokojnie myśleć nad następnymi edycjami.
Przy okazji podziękowania dla D.I.Y.Koło oraz zespołu Herida Profunda za płyty przekazane do sklepu 161 Crew.
No Pasaran!
M.