Sprzeciwiamy się każdej władzy – nawet marionetkowej, wybranej pierwszego dnia dla legalizacji putinowskiej inwazji. Śmiejemy się z głupoty „lewicowych” działaczy, cieszących się z ogłoszenia tak zwanych „republik ludowych”. Pragną oni widzieć to co chcą, co pokazuje ich słabą wolę. Lewicowym wojownikom internetowym nie starczyło odwagi, by być częścią protestu ukraińskiego społeczeństwa. W przeciwieństwie do ludzi w Kijowie, lewica z innych miast miała szansę na tworzenie regionalnego, lewicowego programu na miejscowych Majdanach, na których istniały silne organizację lewicowe i wolnościowe oraz aktywne grupy („lewicowi nacjonaliści” z „Autonomnyj Opіr” we Lwowie, anarchiści z Autonomicznego Związku Pracowników w Charkowie, feministki w Kamenetz – Podolski). Tam klasowe i antyautorytarne podejście znalazło swoje poparcie.
Z kolei lewicowi, internetowi żołnierze mają charakterystyczną umiejętność tworzenia oryginalnych wymówek dla swojej bezczynności. To dlatego są szczęśliwi, trzymając się kurczowo jakiejkolwiek możliwości interpretowania wydarzeń w korzystnym dla nich świetle. I to są te „republiki ludowe”, te tysiące protestujących pod czerwoną flagą, te antyfaszystowskie hasła… Nieważne, że rzekomymi „antyfaszystami” są często rosyjscy naziści i że pod czerwoną flagą maszerują rosyjscy patrioci, dla których czerwony sztandar to symbol ich imperialnej ojczyzny – ZSRR, a nie walki klasowej. Nie odpycha ich i to, że „Republiki Ludowe” są formalną fikcją, której celem jest jedynie legitymizacja prawna i symboliczna inwazji armii rosyjskiej na Ukrainę. Jedyny cel – ukryć własną nędzę, tchórzostwo, niezdolność do podejmowania ryzyka. Stąd „faszystowska junta” albo tezy o wielotysięcznym „Prawym Sektorze”, Departamencie Państwowym USA (a także szczerze mówiąc również ich majdanowskie odpowiedniki – „tituszki z Biełgorodu i Rostowa” , FSB i inne ” gady z Nibiru”).
Co do rzeczywistości: z tymi, którzy nie widzą żadnej różnicy w charakterze stosunków między rządem „Baćkowszczyny” a Majdanem z jednej strony i Antymajdanem a rządami Putina z drugiej, nawet nie ma co rozmawiać. Dla wszystkich innych Majdan jest silną, oddolną inicjatywą, która trzyma w napięciu rząd. To instytucja, która działa do dziś i będzie funkcjonować także na dłuższą metę (mamy nadzieję, że na dłuższą niż państwo jako takie). Główna funkcja Majdanu to kontrola władzy państwowej. Nie jest to jednorazowym wydarzeniem, ale ciągłym procesem, działającym zgodnie z prawem dialektyki. To jest osiągnięcie Majdanu. Antymajdan, choć w pewnym stopniu jest ruchem oddolnym (bo nie jest to operacja specjalna FSB, jak mówi „Baćkowszczyna”), nie ma kropli krytyki wobec Rosji, Kremla i instytucji państwa w ogóle. Funkcja Antymajdanu to zmiana władzy na bardziej autorytarną i brutalną. I to nie proces, a tylko jeden akt, który nie ma za zadanie rozwoju w przyszłości. Ludzie z Antymajdanu po wkroczeniu rosyjskiego wojska pójdą do domu, jak to się stało na Krymie. Pomijając właściwości krajów (na ogół są takie same na Ukrainie i Rosji – u władzy w obu krajach jest wielka burżuazja ), Majdan jest siłą, która przeciwstawia się władzy jako takiej, a Antymajdan w pełni zależny jest od rządu Putina – nie ze względu na wpływ FSB i inne prorosyjskie siły i środki, a z uwagi na naiwną wiary i idealizację współczesnej Rosji.
Nie możemy stać po jednej stronie z ludźmi , którzy przeżywają zachwyt i podziw dla funkcjonariuszy państwowych, czy to rosyjskich czy innych. Będziemy angażować się w dialog z Antymajdanem dopiero po ich wystąpieniu przeciw Putinowi i samej władzy jako takiej. Cokolwiek powiedzą działacze prorosyjscy, na Ukrainie ludzie bronili możliwości pokojowych protestów i niezależnych mediów, a także zapobiegli masowym represjom politycznym. Antymajdan zaś opowiada się za polityką „rosyjskiego cara”, która jest podobna do wielokrotnie wzmocnionej polityki Janukowycza. Krym – to typowy przykład. Majdan i Antymajdan to dwa różne pryncypialnie zjawiska.