We wtorek rano, 1 września 2020 r. w wieku 34 lat zmarł rosyjski anarchista i antyfaszysta Aleksej Sutuga, znany jako Sokrat. Przeżył falę skrajnie prawicowej przemocy w latach dwutysięcznych, dwa razy siedział w więzieniu za bójki i zmarł na oiomie Instytutu Sklifowskiego od obrażeń odniesionych w wyniku socjalnego konfliktu koło sklepu spożywczego w centrum Moskwy. Przyjaciele i znajomi Sokrata opowiedzieli BBC o jego życiu.
Aleksiej Sutuga pochodził z Irkucka. Anarchista i antyfaszysta, uczestnik rożnych obywatelskich i ekologicznych inicjatyw, brał udział w początkach działalności organizacji Avtonomnoe Deystvie (Akcji Autonomicznej) – początkowo w Irkucku, następnie w Moskwie, gdzie się przeprowadził.
Na jednym ze zjazdów AD w 2004 r. poznał go antyfaszysta Władimir Skopincew, bardziej znany jako Ukrop (teraz mieszka we Francji, gdzie wystąpił o azyl). Nie pamięta już, w którym mieście był ten zjazd:
Przyjechaliśmy tutaj z ludźmi z Moskwy i poznaliśmy się z ekipą z Irkucka. Wśród nich był Sokrat. Większość była anarcho punkami chlejącymi piwo, a z Irkucka przyjechały wielkie, łyse chłopaki w ciężkich butach, red skini, w klimacie straight edge, wegetarianie. Pamiętam jak jedziemy w autobusie, wszyscy piją piwo, a Sokrat je lody – komicznie to wyglądało – wspomina Skopincew. Przezwisko Sokrat mocno przylgnęło do Sutugi jeszcze w latach dwutysięcznych:
Kiedyś opowiadała mi o tym jego mama. Lesza bardzo dużo czytał, kiedyś przeczytał Sokratesa i był zachwycony (prawdopodobnie chodzi o dzieła Platona, w których występował Sokrates, ponieważ ten żadnej twórczości po sobie nie zostawił -red.). Chodził i wszędzie sypał cytatami z Sokratesa. No to zaczęli na niego mówić: mądry jak Sokrates, a potem zaczęli nazywać go Sokratem. Był bardzo wykształconym człowiekiem, czytał starogrecką filozofię.
Sokrat był jednym z pierwszych rosyjskich RASHowców (Red & Anarchist Skinheads). Skrót RASH jest też w nazwie jego konta na Instagramie, a na awatarze widać ich logotyp – okrąg z trzema czerwonymi strzałami, oznaczającymi wolność, równość i solidarność. Sam Sokrat opisał tam siebie jako skinhead superstar. Przyjaciel Sokrata, dziennikarz Dmitrij Okrest pierwszy raz usłyszał o nim w 2007 r., kiedy grupa nazioli ze sprzętem i bronią pneumatyczną napadła na obóz namiotowy ekologów pod Angarskiem (młodzi lewicowi aktywiści przyjechali tam protestować przeciwko budowie międzynarodowego centrum wzbogacania uranu, wśród nich był Sokrat). Napaść miała miejsce w nocy, kiedy wszyscy spali. W rezultacie napadu zabity został antyfaszysta Ilia Bondarenko, jeszcze siedmioro ludzi odniosło poważne rany – wśród nich Sokrat.
„Nie dało się bez użycia siły”
Stopień przemocy ze strony skrajnej prawicy w Rosji w latach dwutysięcznych był wysoki, uliczna przemoc była w Moskwie poważnym problemem, opowiadają przyjaciele Sokrata. „Każda akcja, każdy miting, każdy koncert zasadniczo wiązały się z ryzykiem czyjejś wizyty. Trzeba było patrolować tereny wokół, żeby ewentualni goście natrafili na opór” – wspomina Okrest. Duży i silny straight edger Sokrat regularnie był wśród tych, którzy ochraniali antyfaszystowskie i zaprzyjaźnione z nimi wydarzenia przed napadami prawicowych radykałów. „Swego czasu zaczął to robić Wasia Kostołom (antyfaszysta Iwan Chutorskij, zastrzelony przez neonazistów z grupy BORN w 2009 r., w wieku 26 lat – BBC) i Fedor Fiłatow (zadźgany przez neonazistów z BORN w 2008 r. w wieku 26 lat – BBC). Oni byli jednymi z tych, którzy zaczęli ogarniać ochronę na bardzo wysokim poziomie. W pewnym momencie zaczął się tym zajmować i Sokrat” – opowiada Okrest. „Antyfaszyzm na początku lat dwutysięcznych był żywiołową samoorganizacją ludzi. Naziści regularnie przychodzili na koncerty i napadali na punków. Ludzie zaczęli organizować się i bronić punkowców, studentów z Afryki, sprzedawców z Kaukazu na bazarach. W którymś momencie naziści zrozumieli, że studenci z Afryki i sprzedawcy z Kaukazu nie są dla nich prawdziwym zagrożeniem, a są takim antyfaszyści. Spowodowało to gigantyczną liczbę zabójstw – Wani Kostołoma, Fedi Fiłatowa, Stasa Markiełowa i innych” – opowiada Skopincew. „W dwutysięcznych była ultra przemoc –napastnicy używali noży, kastetów, broni pneumatycznej. Jeszcze dziesięć lat temu nie dało się bez użycia siły. Na tamten moment był to jedyny sposób na powstrzymanie przemocy” – mówi Okrest.
„Sokrat nie był „Mahatmą Gandhim”
Jeśli wszystko zaczynało się od samoobrony, to potem rozwinęło się też w napady na skrajnie prawicowe koncerty. „Jeśli na początku lat dwutysięcznych naziści napadali na antyfaszystowskie koncerty i antyfaszyści zmuszeni byli się bronić, to ok. lat 2006 – 2007 naziści zaczęli bać się organizowania otwartych koncertów i ujawniania ich miejsca, bo wiedzieli, że na każdy ich otwarty koncert napadają antyfaszyści” – opowiada Skopincew.
Przyznaje, że napaści na skrajnie prawicowe koncerty były wtedy dla nich rozrywką: „Robiliśmy to równie często jak oni organizowali koncerty. Na przykład naziole zapowiadają swój koncert z milionem nazistowskich grup, zbieramy się, czekamy, a kiedy ludzie zaczynają przychodzić napierdalamy i uciekamy przed przyjazdem psiarni. Psy przyjeżdżają, tam kupa pobitych nazistów, niektórzy uciekli, koncert przerwany, a my się cieszymy.”
O tym, czy Sokrat brał udział w napadach na nazistowskie koncerty Skopincew wprost nie mówi, ale też temu nie zaprzecza. Okrest mówi o tym tak: „Sokrat nie był Mahatmą Gandhim na rosyjskiej ziemi. Mogę powiedzieć, że lubił profilaktyczne akcje. Przede wszystkim z młodymi ludźmi, którzy mogliby popełnić błąd, jeśli kontynuowali by swoją działalność. Najczęściej kończyło się to kopem w dupę, po którym te dzieci po prostu znikały nie zdążywszy nikogo zadźgać”. Inny przyjaciel Sokrata, Aleksandr (prosił o nie ujawnianie nazwiska), przyznaje, że Sokrat czasami sam był inicjatorem zadym: „Niekiedy on sam mógł być inicjatorem napadów na nazistów. Siedział za bójki z naziolami”.
„Do 2007 r. psiarnia miała takie wyobrażenie, że naziści i antyfaszyści to coś w rodzaju mafii sołncewskiej i lubereckiej, które dzielą między sobą strefy wpływu w Moskwie. I mieli do tego odpowiedni stosunek” – mówi Skopincew. Sytuacja zmieniła się po tym, jak w 2008 r. na rozkaz prezydenta Putina w MSW został sformowany wydział do walki z ekstremizmem (Centrum E).
Po tym zaczęli się (policjanci) orientować w tatuażach, symbolice, odróżniać faszystów od antyfaszystów i zaczęli rozkręcać sprawy karne. Oddział do walki z ekstremizmem musiał przecież udowadniać sens swojego istnienia – kontynuuje Skopincew – nie wygrali na tym ani naziści, ani antyfaszyści, i jedni i drudzy przegrali z psiarnią. Psy wygrały, wszystkich posadzili”.
Dwie sprawy, za dwie bójki
Aleksej Sutuga miał dwie sprawy karne, obie za bójki. Pierwszą sprawę miał de facto za bójkę między bywalcami moskiewskiego klubu Vozduh w końcu 2011 roku. W czasie przepychanki ktoś zaczął strzelać z broni pneumatycznej, kilku ludzi zostało rannych. Oprócz Sutugi oskarżeni zostali antyfaszysta Aleksej Olesinow (Szkobar) i jeszcze dwójka ludzi. Oskarżono ich o chuligaństwo i celowe spowodowanie lekkiego uszczerbku na zdrowiu w wyniku rozboju. Nie przyznawali się do winy i mówili, że bójkę sprowokowali ochroniarze klubu, wyznający neonazistowskie poglądy. Na początku 2014 r. oskarżonych objęła amnestia i sprawa została zamknięta. W Byturskim areszcie śledczym Sokrat poznał innego lewicowego aktywistę i antyfaszystę – Andreja Barabanowa, który dostał się na „Butyrkę” w 2012 r. z powodu protestów na pl. Błotnym. „Znaliśmy się z widzenia, ale tak naprawdę poznaliśmy się dopiero w „Butyrce”. Spotykaliśmy się nie raz w sądach, w aresztach śledczych i na spotkaniach z adwokatami. Spotykaliśmy się bo mieliśmy w zasadzie takie same poglądy. Z Leszą Polihowiczem (oskarżony za protesty na pl. Błotnym) zastanawialiśmy się wtedy, kto z naszych jeszcze z nami siedzi. Był jeszcze na przykład Szkobar. Wielu lewaków siedziało wtedy w „Butyrce”” – opowiada Barabanow.
Po trzech miesiącach od amnestii, Sutugę ponownie zatrzymali i znowu wysłali do „Butyrki”. Powodem stała się bójka z neonazistami w kawiarni Sbarro koło stacji metra Oktiabrskaja. „Kiedy on znowu trafił do „Butyrki” ponownie się spotkaliśmy, bo my nigdzie nie wyjechaliśmy i siedzieliśmy w „Butyrce” dwa lata. Chodziłem z nim i z Polichowiczem na siłownię. Sokrat był już wtedy przypakowany. Pamiętam jak brał na klatę po 90 kg, a nam było daleko do niego” – wspomina Barabanow. We wrześniu 2014 r. Zamoskworeckij sąd Moskwy skazał Sutugę na trzy lata i miesiąc kolonii karnej za chuligaństwo i pobicie. W sprawie było wiele niejasności. Adwokaci prosili o uniewinnienie swojego klienta argumentując, że jedna z ofiar regularnie uczestniczyła w sprawach przeciw antyfaszystom w charakterze ofiary albo świadka. Organizacja Memorial uznała Sutugę za więźnia politycznego.
Czasy się zmieniły
Sokrat odbywał wyrok w angarskiej kolonii karnej o zaostrzonym rygorze nr 2, w obwodzie Irkuckim, słynnej z ciężkich warunków. W kolonii często był umieszczany w karcerze. Na wolność wyszedł mocno wychudzony. Po wyjściu Sokrat, który do czasów więzienia był straight edge, zaczął pić.
„U wielu siedzących w więzieniu powtarza się ta sama historia: wychodzisz masz poczucie utraconego czasu, a Sokrat do tegosiedział w cięższych warunkach niż pozostali. Po powrocie chciał oczywiście jakoś nadrobić stracony czas. Ciągnęło go do aktywności. Do tego, kiedy na długo wypadasz z życia, nie nadążasz ze zrozumieniem jakie w nim zaszły zmiany, w tym między innymi w ruchu, w który byłeś zaangażowany. Kiedy wyszedł, to możliwe, że nie do końca chwytał jakie to zmiany” – opowiada bliski przyjaciel Sokrata, antyfaszysta Aleksej Gaskarow, który odsiedział 3,5 letni wyrok kolonii za protesty opozycji.
„Ruch antyfaszystowski zmienił się do momentu oswobodzenia Sokrata. U ludzi, którzy byli w niego wciągnięci w latach dwutysięcznych i na początku 2010-tych, pojawiły się rodziny i inne sprawy, w ruchu pojawili się nowi ludzie. Problemy, ostro rysujące się wcześniej przed antyfaszystami, przestały być aktualne. Lewicowy, antyfaszystowski aktywizm stał się częścią ogólnego opozycyjnego ruchu i jego aktywność uległa zmianom” – dodaje Gaskarow. „Sokrat ciągle chodził na jakieś wydarzenia, coś tam organizował, chodził na koncerty, akcje. Wszystko to wyglądało na próbę przeżycia tego, czego nie zdążył przeżyć, kiedy siedział. Po tym jak wyszedł z więzienia, było mu trudno odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wypełnić czymś czas, którego miał w nadmiarze. Zastąpić czymś aktywizm, w który był zaangażowany przez długi czas” – opowiada.
„Byłam spokojna, kiedy on stał obok”
Problem ulicznej przemocy do czasu wypuszczenia Sokrata przestał być tak ważny, jak był wcześniej. Tym niemniej, czasami zapraszali go na różne wydarzenia i prosili o zabezpieczenie ochrony na wypadek pojawienia się nieproszonych gości. W 2018 roku organizacja O prawa człowieka prawnika Lwa Ponomariewa (ruch został uznany w Rosji za „zagranicznego agenta” i na chwilę obecną zlikwidowany) zorganizowała konferencję prasową rodziców i adwokatów oskarżonych w sprawie organizacji Sieć (sfabrykowana rzez FSB sprawa terrorystycznej organizacji Sieć, w wyniku której na długoletnie wyroki skazano siedmiu rosyjskich antyfaszystów i anarchistów -161Crew) w centrum Sacharowskim.
„Nie było tam ochrony i Lew Ponomariew poprosił lewaków o zabezpieczanie wydarzenia. W tym czasie ruchem zaczęli interesować się aktywiści SERB, dziennikarze NTW, REN TV, oni ciągle dyżurowali koło biura, przychodzili na wszystkie wydarzenia, prześladowali Lwa Ponomariewa, kiedy szedł do domu” – opowiada Olga Gorelik, pracująca wtedy w organizacji Ponomariewa. W dniu konferencji ochraniać centrum Sacharowskie przyszło dwóch ludzi, w tym Sokrat: „Prowokatorzy faktycznie przyszli. Podchodzili do rodziców jak dziennikarze i zadawali pytania typu: Jak się czujecie z tym, że wychowaliście terrorystę? Staliśmy obok na wypadek, gdyby zechcieli coś rozpylić. Stałam, a obok mnie stał Sokrat”.
„Sokrat sprawiał wrażenie dobrotliwego, miłego misia. Wiedziałam, że długo siedział, że jest lewakiem. Był bardzo miły, bardzo skromny. Byłam spokojna kiedy przyszedł nas ochraniać. Byłam spokojna kiedy stał obok mnie w czasie wystąpienia tych prowokatorów” – opowiada Gorelik. Dziennikarz i antyfaszysta Aleksandr Czernych, który w latach dwutysięcznych także zajmował się ochroną koncertów, wspomina, że w 2019 r. wezwany został aby pilnować porządku w czasie akcji wsparcia sióstr Chaczaturian, zorganizowanej przez feministki. „Grozili im aktywiści Męskiego państwa i poprosiły o wsparcie. Podjechało nas 6-7 ludzi, z przeszłości jakby to powiedzieć. W tym m.in. przyjechał Sokrat. Wszystko było jak kiedyś: wymienialiśmy się, ktoś był przy wejściu, ktoś w środku. Przy tym wszyscy rozumieli, że raczej niczego nie będzie, ponieważ w obecnych czasach zazwyczaj nic się nie dzieje. Mieliśmy wrażenie pewnego zakłopotania, tak jakbyś zajmował się tym czym zajmowałeś się 15 lat temu. Postaliśmy tam kilka godzin, pogadaliśmy, powspominaliśmy dawne czasy” – opowiada.
Brygada remontowa, teatr, książka
„Zdołaliśmy odejść od całej tej subkulturowej historii – jeden w dziennikarstwo, inny w naukę, ktoś w biznes, ktoś inny gdzie indziej. Ale u Sokrata to się nie udało, albo od początku nie było mu to potrzebne. W każdym razie człowiekowi z taką liczbą odsiadek w naszym kraju ciężko liczyć na jakąś cywilizowaną pracę” – kontynuuje Czernych.
„Przestrzeń, w której można było pracować po więziennych czasach zawęziła się i wiem, że dla Leszy było to trudne. Ale on nie narzekał” – opowiada Okrest. W ostatnim czasie Sokrat pracował w brygadzie remontowej, którą założył ze znajomymi. „Zajmowali się montażem na różnych wystawach sztuki współczesnej i innych. Sami znajdowali sobie zamówienia i pracowali” – opowiada Gaskarow. Kiedy zaczęła się pandemia koronawirusa, żadnych wystaw nie organizowano i brygada Sokrata została bez pracy.” Opowiadał, że zdarzało im się jeździć na poligon Alabino, montować jakieś urządzenia dla potrzeb forum Armia-2020. Myślę, że to było sprzeczne z jego poglądami, ale to nie była sprawa poglądów. Po prostu stawiał jakieś konstrukcje. Opowiadał jeszcze, że montował jakieś urządzenia na zjazd Jednej Rosji” – mówi jego bliski przyjaciel Aleksandr. Oprócz pracy Sokrat dalej uczestniczył w życiu społecznym. „Wielu antyfaszystów z powodu represyjnej polityki państwa starało się nie świecić specjalnie twarzą, ale Lesza, po dwóch wyrokach miał już na to wywalone. Występował wszędzie gdzie była możliwość i opowiadał o swoich poglądach. Dlatego w pewnym sensie stał się osobą publiczną, którą wiele osób znało. Stał się takim także dzięki swojej otwartości na ludzi” – opowiada o zabitym przyjacielu Okrest.
Sokrat uczestniczył w spektaklu Teatra.Doc „Twój kalendarz/Tortury”, opartym na dokumentalnych relacjach figurantów sprawy Sieci dotyczących tortur. Występował też w recytacjach sztuki dramatopisarki Ekateriny Kosarewskoj „Tortury-2018”, którą wyreżyserowała Zarema Zaudinowa. W maju 2020 roku wyszła książka Sokrata „Dialogi o więzieniu”. Głównie dzieli się w niej więziennym doświadczeniem, zebranym w czasie odsiadki drugiego wyroku. „W Rosji człowiek prędzej czy później idzie do więzienia, szczególnie przy określonym sposobie życia i sprawach którymi się zajmuje. To czym się zajmowałem prędzej czy później doprowadziłoby do takich następstw” – ocenia w niej Sokrat. „Kiedy wydał książkę, nie oddawała ona nawet w ćwierci jego szalonego życia. Bo faktycznie miał o czym opowiadać” – przyznaje Okrest.
Irina, przyjaciółka Sokrata i redaktorka jego książki, opowiada, że Sokrat chciał napisać kontynuację, ale już nie o więzieniu; „Ale nie był wytrwałym człowiekiem, spotykał się z bardzo młodymi ludźmi, uczestniczył w różnych projektach i trudno mu było zorganizować swój czas. Nawet kiedy siedzieliśmy i nanosiliśmy w książce jakieś poprawki, ciężko mu było się skoncentrować, bo cały czas ktoś go odciągał” – opowiada.
Jedną z ostatnich rzeczy, którą obgadywałem z Leszą było to, że wybierał się do Mińska gdzie chciał się przyłączyć do protestów przeciwko Łukaszence” – wspomina jego przyjaciel Aleksandr.
Ostatnia bójka Sokrata
W ostatnim czasie Sokrat jak dawniej wplątywał się w jakieś bójki, opowiada Aleksandr: „Nie mogę powiedzieć, że każdego tygodnia brał udział w bójce, ale były takie historie. Mówiliśmy mu, że może już wystarczy, siedziałeś dwa razy za takie akcje. Ma prawie 35 lat a leje się na ulicy z jakimiś ludźmi”.
Z kolei Gaskarow mówi, że ostatnimi czasy Sokrat próbował się ustatkować, „Ale on cały czas ubierał się jak skinhead, a kiedy tak chodzisz to możesz stosunkowo często wpadać w jakieś konflikty, ale znowu, obecnie jest to mniej niebezpieczne niż 5-10 lat temu. Myślę, że on pozostał tym kim był” – przyznaje. „Możliwe, że stało się to jedną z przyczyn tej bójki (w wyniku której zginął) i stopnia jej brutalności” – twierdzi Gaskorow.
25 sierpnia przyjaciele Sokrata napisali w mediach społecznościowych, że jest on na oiomie instytutu Sklifosowskiego. Został hospitalizowany kilka dni przed tym, w nocy 23 sierpnia, po bójce niedaleko centrum Moskwy. Według słów Polichowicza u Sokrata było ciężkie stłuczenie mózgowia, złamania kości ciemieniowej i skroniowej, obrzęk mózgu, paraliż prawej połowy ciała. „Leszę zoperowali, zrobili trepanację czaszki. Teraz jest w śpiączce” – napisał Polichowicz na swoim Facebooku.
Bójka, po której hospitalizowali Sokrata miała miejsce w rejonie stacji metra Baumańskaja, gdzie Sokrat popijał razem ze swoimi znajomymi. „Jest to jeszcze jedna strona Sokrata, on był takim dobrym chłopakiem, spotykał się faktycznie ze wszystkimi. Nie powiem, że [ci z którym był tego wieczora]to byli źli ludzie, ale de facto była to trudna młodzież” – mówi Gaskarow. Wszystko zaczęło się od tego, że u znajomego Sokrata wybuchł konflikt ze sprzedawczynią „Piateroczki” prawdopodobnie dlatego, że ten próbował coś ukraść ze sklepu. „Sokrat ogólnie stał na ulicy. Widział, że ludzie rzucają przekleństwami, między innymi na chłopaka, który z nim był. I na tym zasadniczo się skończyło. Ale sprzedawczyni, jak zrozumiałem, zadzwoniła po swojego męża Czeczena” – opowiada Gaskarow. Według jego informacji Sokrat ze swoimi znajomymi, pozostali w tym samym rejonie, i po około półtorej godziny przyjechał mąż sprzedawczyni, a razem z nim jeszcze troje ludzi.
„Zaczęła się pierwsza bójka, ale skończyła się bez poważnych uszkodzeń. A po dwóch godzinach ta czwórka faktycznie napadła na samego Sokrata. Według danych policji w bójce brało udział pięć osób – Sokrat i ta czwórka. Powalili go raz i zbierali się do odejścia, ale on wstał, coś do nich powiedział i jeszcze raz go napadli. Upadł i uderzył się w głowę. Miał trzy złamania czaszki – jeden najprawdopodobniej od uderzenia w asfalt, a dwa pozostałe spowodowali oni. Ci ludzie sami przestraszyli się tego co się stało, podłożyli mu pod głowę koszulkę i odeszli” – opowiada Gaskarow.
26 sierpnia moskiewski sąd wydał nakaz aresztowania z powodu udziału w bójce czterech osób: 27-letniego Sajhana Adajewa, 21-letniego Ahmeda Gułojewa, 21-letniego Ibrahima Balijewa i 18-letniego Asłahana Sadajewa. Oskarżono ich spowodowanie ciężkich obrażeń ciała grupą osób (punkt a, część 3, art. 111 kk.). 1 września rano Sokrat zmarł na oiomie. Zgodnie ze słowami adwokatki ofiary, Swietłany Sidorkinej, następnego dnia sprawę mieli przekazać do moskiewskiego oddziału komitetu śledczego. Oznacza to, że sprawa najprawdopodobniej przekwalifikują na „cięższy” artykuł – punkt a, część 4 art. 111 kk (spowodowanie ciężkich obrażeń ciała grupą osób prowadzące do śmierci poszkodowanego). Z tego artykułu grozi do 15 lat pozbawienia wolności.
„Wydawało się, że dożyje do siwych włosów”
To co się stało z Sokratem było szokiem dla jego przyjaciół.” Do końca myślałem, że się wykaraska. Dlatego, że był wielkim chłopakiem, dobrze rozwiniętym fizycznie mimo dwóch odsiadek. Nie sądziłem, że wszystko tak się skończy” – mówi Okrest. Sokrat pozostawił 10-letniego syna o imieniu Nestor. Razem z mamą żyje na Ukrainie. „W naszej ekipie postanowiliśmy, że jeśli urodzą nam się dzieci będziemy dawać im na imię Nestor, na część ojczulka Machno. Pójdą kiedyś na demonstrację, będą ich zatrzymywać i psy będą miał tak: Nestor, Nestor i jeszcze jeden Nestor. W rezultacie sześć osób dało synom na imię Nestor.” – opowiada antyfaszysta Skopincew, którego syn też ma na imię Nestor.
„Lesza był niestety rozpoznawalny. Jego adres i mnóstwo jego fotografii publikowali na nazistowskich i chuligańskich stronach. Nie powiedziałbym, że było na niego zorganizowane polowanie, ale wszędzie chodził z nożem. Z drugiej strony kto wtedy nie chodził z nożem. Można powiedzieć, że znajdował się w strefie dużego ryzyka. Ci, którym namiary publikowali na tych stronach wcześniej, na przykład Wania Chutorski, Fedia Fiłatow, Ilia Dżaparidze – zostali wyśledzeni i zabici. Wielu tam było, jedni zginęli, niektórzy poszli siedzieć, inni wyjechali. Uliczna wojna, w której Lesza mógł zginać, zakończyła się. Wydawało się, że jeśli wtedy nie zginął, to teraz dożyje do siwych włosów (chociaż i tak strzygł się krótko), że opuścił już strefę ryzyka. No i wtedy przytrafiła się ta bójka” – mówi Okrest. O wielu historiach, związanych z życiem Sokrata, antyfaszysta Aleksej Polichowicz czytał w internecie, będąc nastolatkiem: „Zmieniało to moje przekonania, formowało poglądy, określałem rzeczy ważne w moim życiu. Spotkania z Sokratem były dla mnie wartościowe, był dla mnie takim odłamkiem przeszłości, na opowieściach o którym wyrosłem”.
„Cała ta wojna z neonazistami była bardzo brutalna. Możliwe, że młode pokolenie nie wie o tym i nie pamięta, a dla ludzi trochę starszych jest nieznana, dlatego, że była to subkulturowa wojna. Ale była to prawdziwa wojna, z zabójstwami, z przemocą, ze stratami, z pochówkami przyjaciół i wszystko to było straszne. Potem Sokrat trafił do więzienia i pojechał przez całą Rosję do Irkuckiego obwodu. Był człowiekiem, który naprawdę dużo przeżył w swoim życiu, więcej niż statystyczny użytkownik Facebooka i więcej niż ja. Do tego zawsze zachowywał radość życia i spokój, nie przepełniła go złość. Wiele przeżył i przez wiele przeszedł, miał wiele doświadczeń i było odczucie, że wyjdzie i z tego. Przecież jest wielkim, silnym facetem” – mówi Polichowicz.