Przedstawiamy wam kolejną anarchistyczną analizę obecnych wydarzeń na Ukrainie, tym razem napisaną przez aktywistów Ruchu Rewolucyjnego z Białorusi. Jest to jedna z najciekawszych pozycji zaprezentowanych do tej pory ze strony ruchu anarchistycznego i tym samym jest niezwykle cennym glosem do dalszej dyskusji na temat ukraińskich wydarzeń i tego, jak mogą w podobnej sytuacji postępować anarchiści i antyautorytarna lewica. Zapraszamy do lektury:
Wiele już powiedziano o wydarzeniach w Ukrainie, napisano wiele oświadczeń, analiz i artykułów. Samo RD od czasu gorących wydarzeń zimowego Majdanu pomijało tematy ukraińskie, ograniczając się do publikowania artykułów bliskich nam dziennikarzy i organizacji. Wynikało to stąd, że sytuacja w Ukrainie rozwijała się według tego samego scenariusza, w którym u anarchistów albo nie było żadnych opcji, albo te opcje, które były, i które można było wprowadzić w życie zostały zwyczajnie zignorowane.
Ten artykuł nie ma na celu stworzenia jakiegokolwiek oświadczenia lub manifestu, pod którym podpisze się wielu ludzi i wiele organizacji. Odzwierciedla on nasze i tylko nasze stanowisko w sprawie wydarzeń na Ukrainie.
Wydarzenia w rejonie południowo-wschodnim, wokół których do tej pory nie milkną spory, potoczyły się chronologicznie po ucieczce Janukowycza i zostały spowodowane wzrostem siły Majdanu. Ideologiczną podstawą przyszłych separatystów (a jesteśmy dalecy od uznania wersji, że na południowym-wschodzie wojują tylko i wyłącznie rosyjscy najemnicy) były konserwatywno-reakcyjne przekonania („Nie potrzebny nam bałagan! Nie potrzebna rewolucja!”), sympatia do Berkutu, retoryka prorosyjska, strach przed zbliżającą się rewolucją, zbliżeniem się z Unią Europejską i utratą ”swojego” prezydenta. Wszystko to zmieszało się razem z rozbuchaną histerią wokół Prawego Sektora, „faszystowskiego zamachu stanu” i „Majdanu”, któremu przypisywano prawdziwe i nieprawdziwe grzechy. Jeżeli spojrzeć na mityngi Antymajdanu na których ogłasza się powstanie Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej, to można zauważyć prawdziwą fantasmagorię z ogłupiałych stalinistów, imperialistów, zwolenników teorii ogólnoświatowego spisku z KOB (Koncepcja Społecznego Bezpieczeństwa, marginalny ruch głoszący m.in. teorię żydowskiego spisku – red.), aferzystów z MMM (radziecka. piramida finansowa powstała w 1989 r. – red.), prorosyjskich faszystów i nazistów. Protestujący okazywali się w większości przedstawicielami starszego pokolenia i drobnymi przestępcami. Jeżeli wierzyć wywiadom i relacjom ludzi z Doniecka i Ługańska, to finansowe i materialne wsparcie (jeżeli nawet jako pierwsi nie wykazali inicjatywy) zapewniali przedstawiciele przegranych frakcji – rodzina Janukowycza, Partii Regionów, ściśle z nimi związani oligarchowie i przedstawiciele służb siłowych. Ostatnie odegrały szczególnie ważną rolę, w tym między innymi żołnierze znanego Berkutu, stanowiąc dla reakcyjno-konserwatywnej części społeczeństwa przykład walki z rewolucją i zwolennikami Majdanu. Na tym etapie „protesty”, jeżeli można je tak nazwać, w większej części były nawet nie prorosyjskimi protestami, a protestami kontrrewolucyjnymi, próbą przywrócenia tego co było, rozegnania Majdanu i przywrócenie Janukowycza do władzy.
Kiedy stało się jasne, że Janukowycz nie zamierza wracać, kiedy na Krym wkroczyły rosyjskie wojska, do liderów i sponsorów Antymajdanu zaczęło docierać, że należy zmienić patrona. Putina postrzegali jako restauratora starych porządków i człowieka, który przywróci dawną moc struktur siłowych w regionie (mianowicie na południowym-wschodzie Ukrainy, niedaleko od Doniecka, miały miejsce tragiczne wydarzenia we Wradyjewce, właśnie tam milicja i bandyci stworzyły swoją mafię). W tym miejscu szczególną rolę odegrała sympatia do imperialnych projektów i Związku Radzieckiego, która potem zmieniła kontrrewolucyjne hasła w hasła o odrodzeniu narodu rosyjskiego i „Ruskiej wiośnie”.
Właśnie w tym momencie ruch Antymajdanu zaczyna się radykalizować. Mityngi zaczynają się przeistaczać w czyny, w bezpośrednie ataki na Majdan (Charków, Odessa) i krwawe starcia z ukraińskimi nacjonalistami. Na mityngach coraz częściej słyszy się nawoływania do powtórzenia wydarzeń z Krymu i wprowadzenia rosyjskich wojsk. Widocznie w tym momencie swoją rolę odegrała rosyjska agentura i regionalni przedstawiciele resortów siłowych. To oni zaczęli, albo wskutek operacji specjalnej, albo przy pomocy mas, zajmować budynki administracji i powoływać do życia niezawisłe republiki. Znani nam dowódcy z DRL i ŁRL, których ogólnie można określić jako byłych członków służb specjalnych i kryminalne autorytety (warto zauważyć, że niektórzy z nich już mieli doświadczenie uczestnictwa w tworzeniu takich oto nieuznanych prorosyjskich republik: Girkin uczestniczył w Nadniestrzu) pojawili się właśnie w tym momencie. Po tych wydarzeniach, ogólny głos antymajdanowskich mediów zaczyna się radykalnie zmieniać: w miejsce ochronnej frazeologii pojawiła się buntownicza i patriotyczna, bojownicy z DRL i ŁRL nazywają się w niej pospolitym ruszeniem i separatystami, wojującymi z władzą kijowskiej junty na swojej ziemi. Wykorzystuje się sowiecki mit o zwycięstwie nad faszyzmem, wielkomocarstwowa retoryka, rozdziela się państwowe stanowiska i DRL – ŁRL natychmiast obrasta potrzebną dla państwa biurokracją. Przy tym umacnia się klerykalny akcent, coraz więcej mówi się o prawosławiu i jego roli w rosyjskim odrodzeniu, ruch definitywnie zarysowuje się jako zbrojny, fundamentalistyczny i konserwatywny. Można powiedzieć, że marzenia nowych prawicowców o konserwatywnej „rewolucji” spełniły się przy pomocy DRL i ŁRL. Nowe twory na własnych terytoriach wprowadziły praktycznie stan wojenny, prześladując za pro ukraińskie poglądy, służby prasowe Girkina mówią, że pracownicy policji DRL będą dorównywać do swoich kolegów z Rosji.
Jeszcze jednym ważnym punktem, jest to, że DRL i ŁRL są uznawane przez samych organizatorów jako opcja pośrednia w drodze wstępowania do Rosji. W najlepszych tradycjach populizmu agitatorzy z DRL i ŁRL obiecali mieszkańcom Doniecka i Ługańska moskiewskie płace i wysoki standard życia, w co wielu z nich uwierzyło. Choć warto zauważyć, że górnicy z Doniecka bardzo sceptycznie odnieśli się do tej inicjatywy i nie bez powodu – według niektórych obserwatorów, w tym członków związków zawodowych, w Rosji nie będzie miejsca dla donbaskich kopalni węgla. Wszystkie te populistyczne wypowiedzi na temat rychłego wejścia do Federacji Rosyjskiej, nie weszły w życie i stały się przyczyną spadku popularności projektu „Noworosji”.
W proces na samym początku próbowali wtrącić się staliniści z Borotby, ale ich pozycja nie została przyjęta – totalna większość zwolenników projektów Donieckiej Republiki Ludowej i Łużańskiej Republiki Ludowej była daleka od współczesnych lewicowych idei i tradycji, nawet od czerwono-brązowej interpretacji „lewicy” według Borotby, tym bardziej, że klerykalny charakter DNR wchodził w konflikt z ateizmem stalinistów.
Można także zaznaczyć, że w niektórych antymajdańskich i noworosyjskich mediach rzeczywiście wzywano do rozprawienia się z nieuczciwymi oligarchami i wzywano do nacjonalizacji. Jednakże w danym wypadku byli oni albo traktowani wyłącznie wedle narodowego klucza (bo czy wzywanie przez NSDAP do zabrania pieniędzy żydowskim oligarchom można uważać za przejaw klasowej solidarności??) a nacjonalizacja sama w sobie nie jest zasadniczo przejawem klasowej świadomości, chociaż i o niej mówiło się w oświadczeniach zaledwie mimochodem i w istocie, sprowadzała się ona do wywłaszczenia własności państwowej Ukrainy.
W takim razie wszelkie rozmyślania o Antymajdanie jako o proteście wyzwoleńczym, czy też rewolucyjnym, są pozbawione jakiegokolwiek sensu. To konserwatywna kontrrewolucja, sprzeciwiająca się nie tyle władzom w Kijowie, a raczej tym procesom, które przyczyniły się do zmiany poprzedniej elity. Żadne wsparcie dla tego rodzaju „protestu” nie może być postawa godną anarchisty, i zazwyczaj poparcie okazywane jest dlatego, że na południowym-wschodzie Ukrainy antymajdanowcy nazywają samych siebie pospolitym ruszeniem i deklarują walkę o wolność. W praktyce Antymajdan zawsze nosił ochronny, reakcyjny charakter. A dla nas jego wspieranie to smutny przykład tego, jak część społeczności anarchistycznej pokazuje swoją niezdolność krytycznego odnoszenia się do informacji i analizowania sygnałów docierających od społeczeństwa.
Druga strona konfliktu reprezentowana jest przez ochotnicze bataliony i gwardię narodową, siły MSW i służb specjalnych. Bardzo interesujący fakt: ochotnicze bataliony zostały zasilone przez najbardziej rozemocjonowanych uczestników protestów na Majdanie. One (tworzone poza Gwardią Narodową, ale podlegające albo pod MSW albo pod MO) i Gwardia Narodowa, znajdując się po tej samej stronie barykady, mają zupełnie różne korzenie, i jak można sądzić już z samej nazwy – znaleźli się w nich wolontariusze, natomiast do Gwardii Narodowej i do armii żołnierze zostali powołani. „Donbas”, „Azow”, „Kiew”, „Ajdar” i inni już wcześniej zdobyli poparcie takiej czy innej siły politycznej i zajmowali się pozyskaniem sponsora, którym najczęściej jest któryś z oligarchów, więc na ten moment mają znacznie większą autonomię od państwa, niż wojsko i milicyjne bataliony. Najbardziej paradoksalna sytuacja powstała w „Azowie”: batalion mając w swoim składzie milicyjny pułk, utworzony pod przez ultraprawicowców przy pomocy innych ultraprawicowców i wykorzystujący Czarne Słońce jako symbol, jest sponsorowany przez oligarchę żydowskiego Kołomojskiego który nie ukrywa swojej narodowości. Formowaniem batalionów i ich wyposażeniem zajmują się one same, gromadząc fundusze, oprócz sponsorów, także przy pomocy koncertów i fundacji. Ideologia ochotniczych batalionów ma różny charakter, począwszy od liberalno-demokratycznej, jak w przypadku Siemieńczenki z „Donbasu”, do otwarcie skrajnie prawicowych w „Azowie”. Są i takie, które w rzeczywistości zrzeszają przedstawicieli partii politycznych – batalion „Ukraina”, utworzony przez polityka Olega Liaszko. Ogólny nastrój w batalionach ochotników można scharakteryzować jako kontestujący: wielokrotnie w różnych wywiadach z członkami batalionów padały słowa o chęci kontynuacji Majdanu po zakończeniu „operacji antyterrorystycznej”, o tym że nadal szaleje korupcja, a oligarchowie pozostają u władzy, i że w Kijowie nadszedł czas, aby przywrócić porządek.
Gwardia Narodowa, w szerszej formie powstała już wcześniej, niemal natychmiast po zajęciu Krymu, i wydaje się że ma ona dwa cele: skanalizować najaktywniejszych uczestników Majdanu, poddać ich swoim byłym przeciwnikom – milicji i służbom specjalnym, i tym samym zdemoralizować. Z drugiej strony Kijów pilnie potrzebuje żołnierzy w razie konfliktu lub okupacji, a stopień lojalności żołnierzy i wojsk MSW budził wątpliwości. Jeżeli początkowo do gwardii Narodowej delegowano ochotników – ludzie sami przychodzili by się zapisywać do biur rekrutacji, partie i ruchy polityczne z dumą wysyłały swoich aktywistów, aby przeszli szkolenie, to potem patriotyczny entuzjazm opadł, a w jego miejsce pojawiłyby się legislacyjne akty o mobilizacji. To wywołało energiczne protesty ze strony krewnych powołanych, postrzegane przez resztę społeczeństwa, pomimo fali nacjonalizmu, dosyć neutralnie. Zrozumieć protestujących jest bardzo łatwo – podczas gdy policja i służby specjalne siedzą na ciepłych posadkach, wezwania przychodzą do miejscowości i wsi, gdzie ludzie żyją głównie dzięki pracy w polu. Jeśli zabiorą mężczyzn, to dla wsi będzie to oznaczało biedę i śmierć krewnych. Do tego coraz częściej pojawiają się doniesienia o niedostatecznym ekwipunku żołnierzy gwardii, przestarzałym sprzęcie i przekazywaniu informacji rosyjskiej stronie przez generałów i dowództwo wojskowe. Coraz częściej słychać głosy, że w obszarze ATO powinni walczyć ochotnicy i funkcjonariusze resortów siłowych, a nie zwykli obywatele Ukrainy. Jednak media starają się albo tuszować takie protesty, albo mówić o nich jako prorosyjskich.
Ze względu na toczącą się debatę wokół udziału w walce w szeregach gwardii narodowej i ochotniczych batalionów antyfaszystów i anarchistów, uważamy, że należy udzielić krótkiego komentarza w tej sprawie. W wypadkach, kiedy motywacją uczestników podobnych formacji była terytorialna jedność Ukrainy, kiedy postawili oni sobie za cel – ochronę Ukrainy jako państwa, nie możemy ich wspierać ponieważ jesteśmy przeciw wszystkim państwom i ich integralności. Pozostaje jedynie z goryczą skonstatować odchodzenie wielu uczestników ukraińskiego ruchu antyfaszystowskiego od pozycji anarchistycznych na rzecz nacjonalistycznej histerii i ogólnych nastrojów społecznych. Motywację tych uczestników ATO, którzy zdecydowali się w taki sposób oprzeć się kontrrewolucyjnym i imperialnym ruchom na południowym-wschodzie, można przynajmniej jakoś zrozumieć. Jednak tym krokiem popełniają jeden z najczęstszych błędów w historii anarchizmu – zawierają sojusze z armią państwową i autorytarnymi siłami politycznymi. Jest oczywiste, że rząd i siły polityczne nie są ślepe, i zauważą, że w ich strukturach walczą ludzie odrzucający wszelką władzę. Najprawdopodobniej, w związku z tym, że Kijów nie ma bezpośredniej zdolności do eliminacji politycznych przeciwników, będzie się starał przeprowadzać punktowe uderzenia na liderów, a także będzie prowokować uczestników ochotniczych batalionów do kłótni między sobą, jak tylko wojna zacznie zbliżać się do końca. Ponadto, patrząc na brak poważnej siły wojskowej w rękach Kijowa – taką posiada UE i NATO, a sądząc po przykładzie Bośni, to nie będzie to jakiś wielki problem dla tych bloków, aby wprowadzić „pokojowych” żołnierzy do Kijowa w przypadku nowego Majdanu i zamieszek. W tej sytuacji trudno jest znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie, które uratowałoby aktywistów od istotnych problemów ze strony państwa ukraińskiego. Jednakże już teraz nieodzownym jest szukanie rozwiązań, umożliwiających skierowanie bagnetów przeciwko wczorajszym dowódcom i rozpoczęcia kampanii przeciwko dawnym sztabom. Prowadzenie wojny do zwycięstwa w szeregach Gwardii Narodowej i ochotniczych batalionów nie tylko będzie sprzeczne z antyetatystycznymi zasadami, ale może też grozić anarchistom powtórzeniem scenariusza z Aleksandrem Muzyczką (A. Muzyczko, zasłużony ukraiński naziol i jeden z liderów Prawego Sektora został zastrzelony przez milicję, wiele wskazuje że była to milicyjna egzekucja na polityczne zamówienie – red.) Pomimo większych sił stojącym za Prawym Sektorem, nie udało im się niczego zdziałać przeciwko otwartemu państwowemu terrorowi.
W przeciwieństwie do „petycji przeciwko wojnie”, podpisanej przez szereg rosyjskich, białoruskich i ukraińskich kolektywów DIY, nie uważamy, że porzucanie broni i rozbrajanie się będzie lepszym wyjściem. Ponadto, nie uważamy, że próba pozostawienia rzeczy takimi, jakimi są i pomocy z zawarciu umowy między tymi dwoma siłami jest najlepszym pomysłem. Znacznie bardziej racjonalnym będzie wezwanie wszystkich stron konfliktu po obu stronach barykady do przeniesienia ognia z frontu na sztaby. Czymś podobnym zajmowali się już bolszewicy w czasie pierwszej wojny światowej – możliwe, że zmniejszyłoby to poziom histerii po obu stronach. Ponadto, zamiast rozbrojenia, są jeszcze opcje własnych oddziałów partyzanckich, nie podporządkowanych żadnej ze stron, dezerterowania z bronią i wiele innych, które nie wyglądają jak podtrzymywanie status quo stworzonego przez rosyjski imperializm lub ukraiński neoliberalizm.
Wydaje nam się, że w tej sytuacji nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak anarchiści mogliby wyjść z tego kryzysu niepokonani i nie rozdeptani, a zdobyć siłę i doświadczenie. Jednak oczywiste jest, że poznawszy problematykę konfliktu w pierwszej kolejności koniecznym jest, pomimo różnic osobistych i niektórych ideologicznych, spróbowanie skomunikowania się, nawiązania kontaktów i koordynowania swoich działań. I należy postawić pytanie nie o powstrzymanie wojny jako takiej, ale o próbę przeprowadzenia wojny w kierunku nowej rewolucji i nowego Majdanu, jeśli nie w tej chwili – to po zakończeniu „operacji antyterrorystycznej”. Spróbować wyłączyć ruch i bataliony spod „opieki” SBU i policji, przynajmniej po części. Zakumulować w swoim otoczeniu najbardziej oddanych członków ATO, na tyle, na ile jest to możliwe z ich siłami, i na ile to możliwe uniknąć represji. Ci, którzy byli po stronie DRL lub na terytorium DRL-ŁRL, mają możliwość przeciwstawić się pozostałościom antymajdanu, zdobyć doświadczenie, sprzęt i broń, a także związać się z tymi, którzy są teraz po drugiej stronie frontu, oraz koordynować z nimi swoją działalność.
Podsumowując, można powiedzieć, że obecny brak możliwości do wypracowania przez ruch anarchistyczny wspólnego podejścia i odpowiedniej odpowiedzi na takie kryzysy spowodowany jest przez głębsze przyczyny niż nacjonalizm lub kontakty z ultraprawicowcami. Już na Majdanie wielokrotnie widać było niezdolność anarchistów do wywarcia wpływu na procesy w szybkim tempie zachodzące w społeczeństwie. Powodów jest wiele – niektórymi z nich są niedojrzałość ruchu, brak odpowiedniego przygotowania do takich wydarzeń. Ukraiński kryzys po raz kolejny konfrontuje nas z trudnymi pytaniami, na które odpowiedzi należy szukać teraz – i nie tylko odpowiedzi teoretycznych, ale praktycznych. Bez zdolności do opracowania własnej linii i realizowania jej, anarchiści i anarchistyczne zasady zawsze pozostaną na marginesie wydarzeń historycznych.