Skontaktuj się z nami

Hej, czego szukasz?

161 CREW
Kampania antyimigracyjna prowadzona przez Prawdziwych Finów

Ogólne

Co oznacza sukces Prawdziwych Finów?

Tłumaczenie artykułu: „Finlandia Skrajnie prawicowa partia Prawdziwych Finów prowadziła w wyborach. Co to oznacza?” autorstwa antifaru.substack.com

W wyborach parlamentarnych w Finlandii skrajnie prawicowa partia Prawdziwych Finów zebrała rekordowe 20,1% głosów. W tym samym czasie na rządzącą Partię Socjaldemokratyczną głosowało 19,9% wyborców. O wynikach wyborów w Finlandii specjalnie dla Antifa.ru napisał aktywista i absolwent PFU Antti Rautiainen.

W wyborach w Finlandii zwyciężyły trzy partie. „Koalicja Narodowa” to stara partia, pierwotnie składająca się z monarchistów, potem konserwatystów i antysocjalistów oraz liberałów. Według standardów rosyjskich jest to partia w pełni liberalna; według standardów fińskich jest to półkonserwatywna, półliberalna prawica, podobna do europejskich Chrześcijańskich Demokratów. Drugą partią jest Perussuomalaiset, której nazwa jest tłumaczona na język rosyjski jako „Prawdziwi Finowie”, chociaż poprawnym tłumaczeniem byłoby „Zwykli Finowie”. Pierwotnie była to partia populistyczno-agrarna, obecnie jest to partia na poły miejsko-agrarna, „umiarkowanie skrajnie prawicowa”. Chociaż według rosyjskich standardów nie jest to partia szczególnie prawicowa, powiedzmy, że ich stanowisko w sprawie migrantów to Nawalny 2010. Według standardów fińskich jest to partia skrajnie prawicowa. Trzecie miejsce zajęła Socjaldemokratyczna Partia Finlandii, kierowana przez obecną premier Sannę Marin. Socjaldemokraci zdobyli dodatkowe mandaty. Partia agrarna Fińskie Centrum, która historycznie reprezentowała mieszkańców wsi i małych miast, a także Partia Zielonych i Unia Lewicy przegrały wybory.

Koalicja rządowa Socjaldemokratów, Fińskiego Centrum, Zielonych, Unii Lewicy i Szwedzkiej Partii Ludowej również poniosła ogólną porażkę, choć zdobyła 100 mandatów. Do utworzenia rządu potrzeba 101 posłów, ale ponieważ centrowa partia Fińskie Centrum nie chce dalej pracować w koalicji, oznacza to, że powstanie nowa koalicja rządowa. Tym samym partia, która uzyska najwięcej głosów, dostanie prawo decydowania o tym, jak będzie negocjowany gabinet i kto zostanie tam zaproszony w początkowej fazie. Nie oznacza to jednak, że zwycięska partia automatycznie otrzyma tekę premiera. Każda partia może zgłosić swojego kandydata na szefa rządu, może on być nawet bezpartyjny, wtedy parlament przegłosuje jego kandydaturę.

Przeciętnie rzecz biorąc, wygrana jest prawica, a fińska polityka parlamentarna przesunęła się na prawo. Ale można powiedzieć, że jest to przesunięcie i w obrębie lewicy, i w obrębie prawicy. Część osób, które głosowały na Centrum, które cztery lata temu było uważane za centroprawicowe, teraz zagłosowało na Prawdziwych Finów i Koalicję Narodową. Ci, którzy w 2019 roku głosowali na Lewicę i Zielonych, wybrali Socjaldemokratów. Było to częściowo z powodów taktycznych, aby Socjaldemokraci zajęli pierwsze miejsce i otrzymali premierostwo. Niektórzy zwolennicy Unii Zielonych oddali swoje głosy na Koalicję Narodową, ponieważ Partia Zielonych przesunęła się na lewo, co nie spodobało się prawicowemu, liberalnemu skrzydłu partii.

Kampania antyimigracyjna prowadzona przez Prawdziwych Finów

Obecnie obserwujemy dwie tendencje. Pierwsza jest powszechna w Finlandii — rząd przegrywa, a opozycja wygrywa. Dzieje się tak w prawie każdych wyborach parlamentarnych. Drugi globalny trend to powolne historyczne przesunięcie na prawo w kierunku coraz większej atomizacji przeciwko zbiorowym interesom klasy robotniczej. W najnowszych wyborach bardziej widoczna jest pierwsza tendencja, ponieważ przede wszystkim zaszły wewnętrzne przesunięcia w obrębie lewicy i prawicy, a nie przesunięcia od lewicy do prawicy. Historycznie w Finlandii lewica, w tym Zieloni, była w mniejszości. Utworzyli rząd w 2019 roku tylko dlatego, że centryści zgodzili się z nimi współpracować. Gdyby centryści zgodzili się na współpracę z Prawdziwymi Finami, cztery lata temu mielibyśmy rząd prawicowy.

W programie wyborczym nie było dyskusji na temat COVID i wsparcia dla Ukrainy. W tej ostatniej kwestii w Finlandii panował konsensus, poza treściowo obcesową kwestią przekazania Ukrainie odrzutowców. Prawicowcy próbowali zarzucić premier Sannie Marin, że chce „zbyt szybko przekazać nasze odrzutowce, mimo że nie mamy zastępstwa i zasadniczo nie ma ona uprawnień do omawiania takich spraw bez zgody prezydenta, ministerstwa obrony i wojska”. To jest kłamstwo, które być może zdobyło im kilka głosów. Nie było też dyskusji o wejściu kraju do NATO, bo wszystkie partie uważają dyskusję wokół tej sprawy za zakończoną, nawet lewica. Niektórzy z nielicznych posłów, którzy głosowali przeciwko członkostwu w NATO, stracili mandaty. Jeszcze półtora roku temu sytuacja byłaby inna: lewicowy poseł, który by głosował za przystąpieniem kraju do NATO, straciłby mandat.

Zrzut ekranu z kampanijnego filmu Prawdziwych Finów. Po skandalu fińska sieć kin odmówiła jego wyświetlania.

W rezultacie dług narodowy oraz ceny energii elektrycznej i gazu były głównymi kwestiami w wyborach. Dług narodowy jest dla Finlandii kwestią szczególną. Przez ostatnie 150 lat bardzo obawialiśmy się deficytu i bankructwa. Wszyscy myślą, że Finlandia jest krajem raczej lewicowym. Jest to tylko częściowa prawda; mamy bardzo silne związki zawodowe, ale nigdy nie mieliśmy keynesizmu i nawet nie jesteśmy do niego blisko. Stosunek do długu publicznego jest znacznie bliższy poglądom choćby Ceauşescu czy Stalina niż Keynesa. Nigdy nie mieliśmy defaultu, ponieważ Finlandia pilnuje, aby spłacać swoje długi, politycy są gotowi poświęcić dla niej wszystko. W zasadzie wszystkie partie — nawet lewica — zgadzają się, że budżet nie może być długo deficytowy. Ale nie ma zgody co do tego, co zrobić z deficytem: prawica chce ciąć sam budżet, a lewica wprowadzić dodatkowy podatek od bogatych. Ani jedno, ani drugie nie zadziałało, bo z pierwszą propozycją nie zgodzili się centryści w rządzie, a z drugą wszyscy poza lewicowcami, bo kraj ma już bardzo wysokie obciążenia podatkowe.

Czym zajmowali się fińscy antyfaszyści i anarchiści przez cały ten czas? Prawie niczym w kwestiach, które były na topie programu wyborczego. Zorganizowaliśmy mały wiec przeciwko podwyżkom cen energii elektrycznej, a także zrobiliśmy duży marsz w Święto Niepodległości przeciwko lokalnym faszystom. Wyraziliśmy też swoje niezadowolenie z polityki tureckiego prezydenta Recepa Erdogana, który zażądał od Helsinek ekstradycji Kurdów. Fińscy anarchiści protestowali też przeciwko wojnie na Ukrainie i Władimirowi Putinowi. Wszystko to jednak odbywało się z dala od procesu wyborczego, gdyż polityka zagraniczna w Finlandii zazwyczaj nigdy nie znajduje się w centrum debaty wyborczej. Anarchistom nie udało się wywołać debaty publicznej wokół „ustępstw wobec Erdogana”, poza własną kwestią wolności słowa, ponieważ policjanci z wyczuciem represjonowali fińskich kurdyjskich lewicowców i anarchistów, aby nie urazić Erdogana, a Finlandia została przyjęta do NATO, wnosząc po akcjach ulicznych niezbyt poważne sprawy o „obrazę honoru Erdogana”.

Antyfaszyści zajęci byli wiecowaniem przeciwko faszystom i ich nowej partii Sinimusta Liike (Ruch Niebiesko-Czarny), która również brała udział w wyborach. Jest to sojusz różnych grup prawicowych i młodzieży. W jej skład weszły osoby wyrzucone z Prawdziwych Finów, a także członkowie zdelegalizowanej w kraju organizacji neonazistowskiej Północny Ruch Oporu. Antyfaszyści nagrali nawet filmy, na których podpalają banery wyborcze i inne materiały Ruchu Niebiesko-Czarnych i Prawdziwych Finów. W końcu jednak Niebiesko-Czarni ponieśli klęskę, zdobywając mniej niż 2500 głosów. Tym samym skutecznie porzucili politykę uliczną, a w szczególności marsze, stając się projektem czysto wyborczym.

Autor artykułu w lewicowym magazynie Jacobin o wyborach w Finlandii napisał, że ruch Niebiesko-Czarnych to spisek Prawdziwych Finów, by wyglądać na bardziej umiarkowanych w stosunku do nich. Nie sądzę, aby to była prawda. Jawni rasiści zostali po prostu wypisani z partii, bo stali się wyjątkowo niewygodni dla polityki wyborczej. To zasługa antify (Varis Verkosto, Raven Network oraz Antifasistinen Helsinki, Anti-Fascist Helsinki i po prostu zwykłych antyrasistowskich aktywistów), która skutecznie zmarginalizowała najbardziej jawnych faszystów. Z drugiej strony, antifa przyniosła korzyści Prawdziwym Finom, którzy mogą teraz powiedzieć, że „nie są już ekstremistami, nie mają z nimi nic wspólnego”. W rzeczywistości jednak nadal są częścią wspólnego stowarzyszenia z niebiesko-czarnymi zwanego Suomen sisu, czyli „Fińskie Męstwo”. Niemniej jednak „Prawdziwi Finowie” nieco poprawili swój wizerunek, tzn. po udanej marginalizacji co bardziej chamskich faszystów, prawicowi populiści odnieśli pewne korzyści.

„Akcja Ruchu Niebiesko-Czarnych”.

Co będzie dalej? Najbardziej prawdopodobne są dwie koalicje: albo Prawdziwych Finów z Koalicją Narodową, albo Socjaldemokratów z Koalicją Narodową. Oba te warianty wymagają jednak obecności mniejszych partii, np. w pierwszym przypadku mogłyby się pojawić Szwedzka Partia Ludowa i Chrześcijańscy Demokraci, w drugim Zieloni. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, a negocjacje mogą przeciągnąć się na tygodnie, a nawet miesiące.

Jeśli Prawdziwi Finowie dołączą do Koalicji Narodowej, powinniśmy spodziewać się działań antyimigranckich i cięć w pomocy dla Afryki i uchodźców. Nie sądzę, aby kraj obrał kurs na wyjście z UE, a polityka Finlandii wobec UE nie zmieni się. Tylko Prawdziwi Finowie są przeciwni UE, ale mają jedną czwartą głosów, a to nie wystarczy, by opuścić UE, co sami rozumieją. Jest również bardzo mało prawdopodobne, że zmieni się prozielony program środowiskowy reformy energetycznej, ponieważ popierają go wszystkie partie oprócz Prawdziwych Finów. To powiedziawszy, przyznaję, że prawicowcy u władzy mogą zamrozić indeksację zasiłków dla bezrobotnych, aby nie rosły one w obliczu inflacji, lub ograniczyć okresy obowiązywania zawyżonych zasiłków dla bezrobotnych. Temu ostatniemu będą sprzeciwiać się związki zawodowe, a także przyznaję, że prawicowa koalicja może rozpocząć ofensywę przeciwko związkom zawodowym w ogóle. Poprzedni prawicowy rząd — przed gabinetem Sanny Marin — został pokonany właśnie w taki sposób i zaczął się rozpadać. Oczywiście będą cięcia, będą działania neoliberalne, które mogą uderzyć w bezrobotnych i innych pokrzywdzonych. Ale jest też możliwość, że pojawią się ciekawe ruchy oporu, tak jak to było 8 lat temu.

Rząd Sanne Marin też nie jest taki idealny. Kiedy doszło do strajku pracowników służby zdrowia, jej gabinet przyjął ustawę ograniczającą prawo pracowników do strajku, a nawet większość posłów lewicowych związków zawodowych ją poparła. Rządowi Sanny Marin nie udało się również przyjąć ustawy chroniącej prawa rdzennej ludności Sámi, ponieważ sprzeciwiła się temu duża część jej Partii Socjaldemokratycznej w Laponii. Presja oddolna jest potrzebna również podczas rządów lewicy.

Tłumaczenie


Komentarze

Strona ma charakter tylko i wyłącznie informacyjny. Nie namawiamy nikogo do łamania prawa.